Relaksując się w wodzie, na chwilę straciłem kontakt ze światem żywym, do którego wróciłem, gdy dobiegł do mnie głos męża.
- Miki! - Zawołał, skupiając całą moją uwagę na sobie. - Dzieci chcąc już spać, wracam do domu, chcesz jeszcze zostać czy wracasz ze mną? - Zapytał i chyba odpowiedź była jasna, wracam do domu, nie zostanę tu sam, przecież nie mogę tak tu się relaksować, gdy on ma zamiar wrócić do domu, nie chcę być tu sam.
- Poczekaj, idę z wami - Odezwałem się, wychodząc z wody, idąc prosto do męża, który trzymał na rękach nasze dzieci.
- Pomóc ci? - Zapytałem, zerkając na niego gotów zabrać od niego dziecko.
- Nie trzeba, poradzę sobie - Zapewnił mnie a ja bez narzekania i prób przekonania go ruszyłem grzecznie za nim prościutko do naszego domu.
Dzieci szybko położył spać, mogąc odetchnąć, bo może i słońce wraz z ciepełkiem dawało mu energię na cały dzień, ale teraz gdy nastała noc pora, aby i on odpoczął.
- Idziemy spać? - Zapytałem, gdy cicho zamykał drzwi z pokoiku naszych maluchów.
- Tak, o tym tylko marzę - Powiedział, chwytając mnie za dłoń, idąc do sypialni, nareszcie mogąc odpocząć, a właśnie tego, chyba najbardziej nam teraz było trzeba, wtuleni w swoje ciała mogliśmy zamknąć oczy, zasypiając tak szybko, jak się tylko dało.
Po przespanej nocy czuliśmy się naprawdę dobrze, niby nic wielkiego a wystarczyło, aby poczuć się lepiej mając siłę na cały dzień, na ciężki dzień. Maluchy dziś były bardzo żywiołowe i nie posłuszne, gdyby mogli, całkowicie by nas ignorowali, mając swoje pomysły na to, co się ma dziś dziać.
- Tylko bez żadnych farb - Odezwałem się, widząc wyciągane przez dzieci farbki..
- Czemu nie? - Podpytał Sorey, nie pojmując skąd u mnie takie podejście do farbek.
- Nie chce, żeby wszystko było brudne - Odpowiedziałem, biorąc farbki do ręki, trzymając je jak najdalej naszych dzieci.
- Miki przecież jak wybudzą, to się posprząta prawda? - Odezwał się, zabierając ode mnie farbki, podając je naszym maluchom.
- Tylko proszę, pilnuj je, nie chce mieć całej kanapy w kolorach tęczy - Odezwałem się, idąc do kuchni, gdzie miałem w planach zrobić nam jakiś dobry obiad.
- Kolory tęczy są całkiem ładne - Odpowiedział, wywołując u mnie cichy śmiech. No może miał odrobinkę racji, kolory tęczy są ładne, ale jeśli zobaczę je na kanapie, zrobię mu krzywdę, czyszczenie tego typu zabrudzeń to istny koszmar a ja wolałbym go uniknąć, a zresztą, jeśli dzieci wybrudzą kanapę, to Sorey będzie ją czyścił, tego może być pewien.
Dając mu spokojnie zajmować się naszymi szkrabami, samemu zajmując się przygotowaniem obiadu, na którego nie miałem w sumie pomysłu, posiadałem w zanadrzu rybę pozwalającą mi na przygotowanie ryby zapiekanej w sosie koperkowym z ryżem, proste i dosyć szybkie jedzenie, jak dobrze pójdzie, to nawet Sorey zje, kiedyś lubił rybę, a więc i teraz powinien ją zjeść.
- Sorey zjesz obiad? Zrobię rybę, powinno ci zaskakiwać - Odezwałem się do męża, chcąc wiedzieć, jak dużą ilość jedzenia powinienem przygotować, aby niczego nie zmarnować.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz