Zastanowiłem się nad jego pytaniem i niewiele myśląc, zaraz kiwnąłem głową. Lepiej pójść z nim nad to jezioro niż żeby miał się na mnie wyżywać za to, że wziąłem dzieci na ręce. Nie chciałbym, by znów się na mnie jakoś wyżywał, nie lubiłem, kiedy to robił, zwłaszcza, kiedy nie robiłem nic złego. A poza tym, wypad nad jezioro nie był złym pomysłem. Dzieci troszkę sobie poszaleją, i się wyszaleją, i będą spokojne w nocy. I się będę mógł wyspać. Mam nadzieję, że Miki też będzie w nocy spał, pomimo tego, że dzisiaj się troszkę za dnia zdrzemnął, bo jak on nie będzie zmęczony, to jak ja zasnę? Ja bez niego spać nie potrafiłem, musiałem się do niego przytulić, by móc zasnąć snem spokojnym.
- Możemy się przejść. O ile nam zaraz maluchy nie padną, bo troszkę dzisiaj aktywne były – odpowiedziałem, patrząc na biegające po salonie dzieci.
- Nie wyglądają na zmęczone – odpowiedział Mikleo, także na nie patrząc. Czasem miały tak, że pobiegały, pobiegały i nagle stwierdzają, że już chcąc spać. Jakieś zwierzę się zachowuje w podobny sposób... chyba króliczki. Mają tak, że biegają, szaleją, aż nagle zatrzymują się w miejscu i idą spać. A króliczki są słodziutkie, zupełnie jak nasze maluchy.
- Tylko jak je później będę na rękach nosił, to proszę na mnie nie krzyczeć. Dzieci, idziemy nad jezioro? – zaproponowałem, na co maluchy się ucieszyły.
- Czekaj, ale tak od razu? Nie robimy żadnych przekąsek? – zapytał Mikleo, chyba odrobinkę zdziwiony. A czym tu się dziwić?
- A po co nam przekąski? Dzieci dopiero co zjadły, a mnie się nie chce nic robić. Weźmiemy tylko koc i już możemy wychodzić – odpowiedziałem, nie za bardzo chętny na jakąkolwiek pracę, która przecież i tak się zmarnuje, bo nikt tego nie je. Nie mówiąc o tym, że nasze zapasy są dosyć ubogie i trzeba było do jutra z nimi wytrzymać.
Jak powiedziałem, tak robiliśmy. Początkowo oczywiście chciałem wziąć moją księżniczkę na ręce, ale pamiętając ostatnią konwersację z mężem na ten temat, po prostu złapałem jej drobną dłoń. Maleńka zadowolona nie była, ale na szczęcie nie zaczęła płakać. I bardzo dobrze, bo chyba bym tego nie wytrzymał i wziąć ją na ręce.
Mikleo podszedł do jeziora, by się zrelaksować, a ja zostałem z dziećmi na brzegu i miałem na nich oko. Ciekawe, kiedy moce w nich się obudzą... i jakie one będą. Będą bardziej jak u Mikiego? Czy bardziej jak u mnie? Miałem nadzieję, że jednak więcej odziedziczą po Mikleo, bo ja to nie mam za bardzo im nic do zaoferowania. Może jak zrobi się cieplej, to może będziemy ich tak powolutku uczyć pływać? Chociaż, to bardziej Miki będzie ich musiał uczyć, bo ja i taka zima woda to w parze nie idziemy? Ja mu tylko mogę trochę pomóc. No ale to też jeszcze nie teraz, tylko jak będą upały, i będzie cieplutko... jak strasznie chciałbym teraz lato, z taką cudownie gorącą pogodą... o niczym innym nie mażę teraz, tylko o tym.
- Co tam, księżniczko? – zapytałem, kiedy moja córeczka, ewidentnie zmęczona, przyszła się do mnie przytulić.
- Spać – wymamrotała, wtulając się w moje ciało. Więc skoro ona padła, to Haru też zaraz będzie u kresu swojej wytrzymałości. Jak tylko do mnie przyjdzie, no to wezmę je do domu, a mój Miki na spokojnie będzie tu mógł sobie wypoczywać w tym przeokropnie zimnym jeziorze.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz