Pokiwałem głową na jego słowa, postanawiając jak najszybciej spełnić jego prośbę. Nie mogłem za wiele zrobić, mimo że bardzo chciałem. Martwiłem się o niego. Owszem, nudności były normalnym objawem ciąży, ale żeby powtarzały się tak często? Może to oznacza, że coś jest nie tak z dzieckiem...? Lailah zdecydowanie powinna go zbadać i nie rozumiem, dlaczego mój mąż sobie tego nie życzy. Dzięki temu i ja byłbym spokojniejszy, a i Pani Jeziora poradziłaby coś na te wymioty... Czemu mój mąż musi być taki uparty?
Już po kilku minutach zaniosłem mu gorącą herbatę. Pamiętając, że nie przepadał za herbatą z miodem, nic do niej nie dodawałem. Jeżeli Miki coś będzie chciał, to na pewno mi powie, a ja natychmiast wykonam jego prośbę. Przynajmniej, dopóki nie będę musiał wyjść do pracy.
- Dziękuję – powiedział ochrypłym głosem, biorąc do rąk kubek z parującą cieczą. Usiadłem obok niego na łóżku i zacząłem przeczesywać jego włosy, które straciły swoją objętość oraz blask. Od kilku dobrych dni jedyne, co robił, to spał albo próbował coś zjeść. Niejednokrotnie powtarzał mi, że anioł wyglądał tak, jak się czuje, a że teraz czuje się okropnie, także wygląda... nie za dobrze, delikatnie mówiąc.
- Jeszcze jakoś ci pomóc? – spytałem cicho, gładząc go po plecach.
- Nie, już wszystko w porządku, dziękuję – odpowiedział i odwrócił się w moją stronę, by pocałować mnie w policzek.
- Właśnie widzę – odezwałem się, cicho wzdychając. Co za uparciuch, jak zwykle musi postawić na swoim. – Wypij herbatę i połóż się, skoro nie możesz jeść to chociaż wypoczywaj – poprosiłem, martwiąc się zarówno jak i o niego, jak i o naszą pociechę.
- Chociaż, może jednak miałbym jedną prośbę. Przygotowałbyś dla mnie gorącą kąpiel? – spytał nieśmiało, czego nie do końca rozumiałem. Skąd ta nieśmiałość? Przecież dla niego zrobiłbym wszystko, nieważne, jak głupie miałby życzenie. A kąpiel nie jest absolutnie głupim pomysłem. Przecież to normalne, że chciałby się wykąpać, gorąca kąpiel rozluźnia mięśnie i poprawia samopoczucie i gdyby nie to, że za niedługo muszę wychodzić do pracy, sam zażyłbym takiej kąpieli.
- Dla ciebie wszystko – powiedziałem z szerokim uśmiechem i zniknąłem w łazience
Mikleo może i poprosił jedynie o przygotowanie, ale na tym moja pomoc się nie skończy. Poza balią, którą napełniłem gorącą wodą, położyłem także blisko puchaty ręcznik, by miał czym się wytrzeć, oraz moją koszulę, by miał się w co przebrać. Mało tego, zamierzałem mu także pomóc się umyć. I dotrzeć do łazienki. W końcu był osłabiony i nie mogłem pozwolić na to, by się przypadkiem przewrócił.
- Wszystko gotowe – powiedziałem, wracając do pokoju.
- Dziękuję. Dalej sobie doskonale poradzę, chodzić potrafię – dodał zauważając, że nie odchodzę. By zademonstrować swoją siłę i samodzielność, wstał i zrobił kilka kroków. Dobrze, że byłem obok, ponieważ się zachwiał, a ja w porę go złapałem.
- Dla mojego spokoju daj sobie pomóc, dobrze? – poprosiłem, nieco mocniej zaciskając palce na jego biodrach.
Miki napuszył policzki, ale już więcej nie oponował, tylko dał się spokojnie prowadzić. Jeszcze coś mamrotał pod nosem, kiedy myłem jego włosy. Nie za bardzo mi to przeszkadzało, cieszyłem się, że mogłem się nim opiekować, chociaż chyba zdecydowanie bardziej wolałbym, aby był zdrowy i dobrze się czuł. Po wszystkim nawet pomogłem mu się wytrzeć, a na nagie ciało zarzuciłem wcześniej przygotowaną koszulę.
- Nie powinieneś już wychodzić do pracy? – zauważył, zapinając guziki.
- Powinienem. Ale najpierw muszę się upewnić, że trafisz do lóżka – odpowiedziałem, uśmiechając się do niego delikatnie.
- Nie jestem dzieckiem, dam sobie radę – bąknął niezadowolony.
- Nie jesteś, to prawda. Ale chcę mieć pewność, że nic ci się nie stanie. Będę spokojniejszy w pracy – wyjaśniłem, chwytając jego dłoń i całując delikatnie jej wierzch, a następnie splotłem nasze palce. Nie chce, bym prosił o pomoc Lailah, więc niech teraz da mi się sobą zająć.
Kiedy już go zaprowadziłem z powrotem do łóżka, szybko się ogarnąłem i po pożegnaniu się z wykończonym, ale za to przyjemnie pachnącym Mikim, a także Yukim, któremu kazałem mieć oko na mamę, po czym wyszedłem. Oby stan mojego męża faktycznie był tylko przejściowy. Jeżeli w przeciągu dwóch dni mu się nie poprawi, wtedy zaciągnę porady u Lailah.
Czas w pracy dłużył mi się niemiłosiernie. Zazwyczaj mijał mi on bardzo szybko, ale odkąd Mikleo zaczął wymiotować po każdym posiłku, zacząłem się o niego martwić i tym samym dłużył mi się czas. Byłem także lekko zdezorientowany, co nie uszło uwadze moim kolegów. Na zaczepki odpowiedziałem im zgodnie z prawdą, że moja żona – nie mogłem się powiedzieć, że mąż, bo wcześniej mówiłem im, że spodziewam się dziecka, a jak wiadomo chłopak dziecka urodzić nie może – czuje się gorzej. Od bardziej doświadczonych życiem kolegów dowiedziałem się, że za bardzo się martwię, że to normalne u kobiet w ciąży, i że wkrótce jej to minie. Ani trochę się nie uspokoiłem, spokojny będę dopiero, kiedy mój Miki przestanie zwracać chociażby zwykłej kromki z masłem.
W końcu jednak wróciłem do domu i spodziewałem się, że wszyscy będą spali. Zawsze tak było, kiedy wracałem, ale jak wszedłem na górę, z mojego pokoju dobiegało słabe światło świecy. Coś się stało...? W tym samym momencie mój mąż wyszedł z łazienki, blady i lekko spocony. Znowu musiały go dopaść mdłości. Wyciągnąłem ręce w jego stronę i już po chwili Mikleo wtulił się w moje ciało. Przytuliłem go, jedną dłonią głaszcząc go po plecach.
- Przespałeś się choć troszkę? – spytałem cicho mając na uwadze, by nie obudzić naszego syna.
- Odrobinkę – przyznał, cicho wzdychając.
- Znowu zrobić ci herbaty? Może zjesz coś lekkiego? – dopytałem, jak zawsze najpierw przejmując się nim, nie sobą. Może i byłem zmęczony i z chęci położyłbym się do łóżka, ale mój mąż był ważniejszy.
<Aniołku? c:>