wtorek, 30 kwietnia 2024

Od Daisuke CD Haru

 Kiedy późnym porankiem się obudziłem, zauważyłem jedną małą rzecz, otóż nie było mnie przy biurku. A byłem pewien, że zasypiałem przy biurku, i dokumentach, coś liczyłem. I nie pamiętam, ile wyliczyłem. A tymczasem jestem tu, w łóżku, w swoich ubraniach, w których to byłem wczoraj. Ewidentnie zatem nie udałem się do niego sam. Po pierwsze, bym to pamiętał. A po drugie, zmieniłbym ubrania. I się umył. A ewidentnie się nie umyłem. Paskudnie się przed to czułem. 
Zauważyłem także drugą, małą rzecz, otóż Haru wrócił. Spał przy mnie, z ręką na mojej talii, oddychając spokojnie i regularnie. A więc wrócił. Czekałem na niego. Tylko... kiedy on wrócił? Jak długo go nie było? I gdzie on był? Uważnie się mu przyjrzałem w poszukiwaniu jakichś śladów bójki czy czegoś podobnego, ale nic takiego nie dostrzegłem. Czyli nie dostał napadnięty, to dobrze... Martwiłem się, że tak się wydarzyć może, ale na szczęście tak się nie stało. Mogąc więc odetchnąć z ulgą powoli podniosłem się do siadu, przez co od razu poczułem ból kręgosłupa. A tego to ja dawno nie czułem. Ostatni raz chyba, kiedy spałem na tym jego niewygodnym łóżku. Mój panie, dobrze, że ten mebel już dawno temu został zutylizowany. Nie wiem, czemu on w ogóle kiedykolwiek został stworzony, to równie dobrze mogło być jakieś narzędzie tortur. 
Czując się brudno, udałem się do łazienki, koniecznie musząc się umyć. Nie licząc tego bólu kręgosłupa, czułem się całkiem dobrze. W końcu byłem wyspany. Pewnie minie trochę czasu, nim moje ciało w końcu będzie miało odpowiednią ilość snu, no ale to był pierwszy krok do odzyskania równowagi. Teraz, poza ślubem, nie mam w końcu nic do intensywnego planowania. A jak Haru nie będzie chciał wracać do straży, to i ja będę musiał z niej odejść tak na dobre i definitywnie. Bez niego praca tam nie miała dla mnie żadnego sensu. 
Po kąpieli wyjątkowo nie zacząłem się ogarniać. Znaczy, owszem, założyłem świeżą bieliznę, zrobiłem pielęgnację twarzy, ale zamiast dobrać odpowiednie ubrania oraz dodatki, jedynie założyłem jedną z koszul mojego narzeczonego. Nie chciałem za bardzo dzisiaj gdziekolwiek wychodzić, albo z kimkolwiek się spotykać. W planach jedyne, co miałem, to odpoczynek. Mogą się one zmienić, w każdej chwili może do mnie przyjść list wzywający do wyjaśnienia moich zeznań, no ale do tej pory, chcę odpocząć. Tak po ludzku. No i też może jeszcze chciałem wyglądać dla niego ładnie, by w końcu zwrócił na mnie uwagę. A ostatnio mówił mi przecież, że wyglądam dobrze w takim stroju. 
– Dzień dobry. Nie poszedłeś do pracy? – spytałem, wychodząc z łazienki. 
– Nie, dzisiaj mam wolne – stwierdził, uśmiechając się do mnie lekko. Czyli już nie jest na mnie zły? 
– Rozumiem. Gdzie byłeś wczoraj? – pytałem dalej, krzyżując ręce na piersi. On się gdzieś szlaja, a ja tu się o niego zamartwiam. 
– Poszedłem do baru. Musiałem się uspokoić – wyjaśnił, w co bardzo chciałem uwierzyć, ale mimo to lekki niepokój poczułem. Nie zwracał na mnie zbyt wielkiej uwagi ostatnio, bym teraz mógł być spokojny i wierzyć, że dalej mnie postrzega jako atrakcyjnego. 
– Mhm – mruknąłem, ale już nie poruszałem tego tematu. Znów będzie zły. A nie chciałbym, by był zły i znów gdzieś znikał, i patrzył się na innych, tylko nie na mnie. Miło byłoby w końcu dostać od niego trochę atencji. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Przez cały dzień nie wracałem do domu, Sorey spędzał czas z psem, a więc mnie w domu nie potrzebował, a i dzieci są na tyle duże a żeby mnie nie potrzebowały. I takim właśnie sposobem spędziłem cały dzień nad jeziorem, gdzie mogłem się wyciszyć i porządnie wychłodzić, bo tego akurat potrzebowałem, a i nawet mimo to nie wróciłem do domu, nie chciałem, nie czułem takiej potrzeby, bo i po co miałem wracać? Po to, aby patrzeć, jak mój mąż bawi się z tym psem? Nie ma mowy, nie chcę tam wracać, dopóki ten pies jest u nas.
Relaksując się w jeziorze, patrzyłem w gwiazdy, odczuwając spokój, którego ostatnio mi brakowało a wszystko to przez zachowanie dzieci a w tej chwili Soreya, który przyprowadził to psisko do domu.
Całą noc spędziłem nad jeziorem, nie chcąc wracać tam, gdzie mnie nie potrzebują ani nawet nie chcą, tu mi było dobrze i tak się nawet zastanawiałem czy ja w ogóle chcę wracać do domu, no bo nie wygląda na to a żeby ktoś się przejął tym, że nie ma mnie cały dzień, a nawet noc w domu.
W końcu jednak postanowiłem, że wrócę do domu, nie chcąc przebywać dłużej nad jeziorem. Mimo że było mi tu znacznie lepiej, tu nie musiałem się martwić o psa i inne codzienne problemu, tu było mi dobrze, ale wrócić trzeba, kiedyś na pewno..
Powrót do domu był w moim wykonaniu naprawdę długi, nie spieszyłem się, nie chciałem tam wracać zbyt szybko, nie czując się tam potrzebnym.
I tak w sumie było gdy tylko wróciłem, Soreya nie było w domu a wraz z nim psa, zapewne gdzie sobie poszli, no cóż, nawet nie będę rozmyślał gdzie i po co nie mogą sprawa.
- Mama, gdzie byłaś całą noc? - Haru, który mnie zobaczył, od razu do mnie poszedł, przyglądając mi się uważnie, przynajmniej on się martwi jak miło z jego strony.
- Musiałem trochę czasu spędzić nad jeziorem, ale już jestem - Odpowiedziałem zgodnie z prawdą. - Gdzie tata? - Dopytałem, chcąc wiedzieć, gdzie on się udał..
- Poszedł gdzie z Psotką - No tak, tego można było się spodziewać, on teraz myśli tylko o psie i tego już raczej nie da się zmienić.
- No tak, jedliście coś? - Zapytałem, przestając się już przejmować mężem, chcąc zająć się czymś w domu, aby nie siedzieć i myśleć, to czasem nie jest zbyt zdrowe dla mnie.
- Już jedliśmy, jesteśmy dorośli, umiemy sobie zrobić posiłek - Czy byli tacy dorośli, to ja pewien nie byłem, no ale niech już mu będzie, nie będę się nad tym zastanawiał.
- A Hana gdzie? - Tym razem skupiłem się na córce, której nigdzie nie widziałem.
- W pokój, jest dla za karę, którą dostała od taty - Wytłumaczył, co trochę mi wszystko w głowie poukładało.
No dobrze, skoro tak to może zrobię coś dla siebie, już dawno nie siedziałem tak zwyczajnie czasu na czytaniu książki, a to miłe odmiana.
Nie musząc nic robić, wygodnie posadziłem się na fotelu, aby przeczytać jedną z książek, które już tak dobrze znałem, chyba najwyższa pora kupić coś nowego, aby znów mieć przyjemność z czytania czegoś nowego, nieznanego.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

Nie mogłem się uspokoić, wciąż myśląc o tym, jak beznadziejnie zachował się Daisuke, jak zawsze mnie o coś osądza i to o coś, o co oskarżać nie powinien, gdybym chciał być z kimś innym, już dawno bym się z nim rozstał, bo co niby by mnie przy nim trzymało? Na pewno nie robiłbym tego na siłę.
Nie podobało mi się to wszystko i szczerze nie wiedziałem, czy chce jeszcze dziś wracać do domu mojego narzeczonego, kocham go i to bardzo, ale to jak się czasem zachowuje, doprowadza mnie do złości.
Westchnąłem ciężko gdy wieczorem siedziałem w barze, nie mając nawet ochoty pić, drażniło mnie również towarzystwo, które cały czas coś ode mnie chciało, tu chcieli się napić, tu pogadać a tu za chwilę chcieli w coś pograć. Oj nie, miałem już tego dość, chciałem wrócić do domu, tam może i mój narzeczony będzie na mnie, za nie wiem co zły, ale to i tak lepsze od siedzenia tutaj. Tym bardziej że nie jestem pijany a wszystko dlatego, że pić mi się nie chciało, a to dlatego, że byłem zły za to, co się wydarzyło.
Po powrocie do rezydencji mojego panicza, który jak się okazało spał i to zdecydowanie nie tak jak spać powinien, dlaczego on nie śpi w łóżku? Czy on przez cały ten czas na mnie czekał? A może pracował, to akurat też jest bardzo możliwe, on potrafi pracować całą noc, jeśli tylko musi.
Podszedłem do niego, delikatnie szturchając, chcąc wybudzić go ze snu nie za mocno, ale tak, aby podniósł głowę.
- Nie śpię - Stwierdził, otwierając zaspane oczy, ledwo potrafiąc na mnie spojrzeć, ewidentnie jest bardzo zmęczony, tym bardziej że nie przespał nocy.
- Oczywiście widzę, idź się położyć - Poprosiłem, widząc, że mimo to Daisuke nawet nie drgnął, znów leżąc na swoich dłoniach.
Widząc, że to nie ma najmniejszego sensu, wziąłem go na ręce, ostrożnie zanosząc do łóżka, dbając o to, aby było mu ciepło, porządnie go nakrywając kołdrą, bo, mimo że na dworze jest ciepło to mu i tak może być zimno, dziwna z niego istota.
Po upewnieniu się, że wciąż śpi, ruszyłem w stronę łazienki, gdzie mogłem zażyć szybkiej kąpieli, po której położyłem się obok narzeczonego, delikatnie przytulając go do siebie, bo może i dziś się trochę pokłóciliśmy, ale nie oznacza to, że teraz będę go ignorować, bo taki nie jestem, musiałem przełknąć to, co było dla mnie ciężkie, dla tego trochę to potrwało, ale już jestem i nigdzie się nie wybieram.
Całując go w czoło, powoli zamknąłem swoje oczy, odpływając szybko do krainy snów.

Dnia następnego obudziłem się późnym rankiem jak zresztą zawsze, ja chyba nie umiem wstać za wcześnie, to świetnie mi nie wychodzi i raczej nigdy nie wyjdzie, będąc zupełnie szczerym, ja uwielbiam nie robić nic.
Zmęczony rozciągnąłem się leniwie, rozglądając po pokoju, mojego narzeczonego nie było ze mną, a to oznaczało, że albo zażywał kąpieli, ale gdzieś już wyszedł, no nic jak już wróci, to może będziemy w stanie porozmawiać, oby tym razem nie doszło między nami do kłótni, bo tego naprawdę bym nie chciał, tego już i tak nam ostatnio wystarczy.

<Paniczu? C:> 

Od Soreya CD Mikleo

 Nie chciałem jej oddawać. To mogłoby być dla niej niezdrowe, dopiero się do nas przekonała, a i tak nie do końca, sądząc po jej zachowaniu. Co prawda, do dzieci przyszła, niepewnie się przywitała, ale wystarczył jeden głośny dźwięk, czyli zamknięcie drzwi i już przerażona jest. Nie wiem, czego on się boi, przecież nie jest duża. Jak dla mnie jest bardziej przerażona niż Miki. 
– Nie martw się, nie oddam cię – powiedziałem łagodnie, kucając, by zachęcić ją do podejścia do mnie, co po chwili uczyniła. Powoli trzeba ją do siebie przyzwyczajać. – Przyzwyczai się do ciebie, potrzebuje chwili – dodałem, drapiąc ją za uszkiem. – Chodź, przygotuję ci śniadanie – odparłem, ostrożnie prostując nogi. 
Przygotowując jej jedzonko zauważyłem taką jedną nieprawidłowość, a mianowicie, gdzie są dzieci? Nie było ich w pokoju, sprawdziłem, a z domu nie mogły wychodzić, miały szlaban i Miki doskonale o tym wiedział. Chyba, że zrobił mi na złość i im na to pozwolił. Ale o takiej godzinie by wychodziły? I nie wiem, komu zrobił na złość, bardziej sobie czy mnie, no bo jak są bardzo rozpieszczone, to my na tym ucierpimy. I one. 
I w tym samym momencie, jak sobie o tym pomyślałem, dzieciaki wróciły do domu. Z plecakami, i zmęczonymi minami. A im, przepraszam bardzo, co się stało? Na co im plecaki? I to w sobotę? 
– A wy gdzie byliście? – spytałem, patrząc na nich surowo. Bądź co bądź, dalej byłem na nie zły za to, co ostatnio robiły, zwłaszcza Hana. Na szczęście, już dzisiaj wyglądała lepiej, chyba się czuła lepiej, i bardzo dobrze, w końcu będzie mogła wykonać karę. Oboje tak właściwie mogą. 
– Mama nas do szkoły wysłała. I dopiero w drodze do niej zorientowaliśmy się, że jest sobota – odparł Haru, rzucając plecak na ziemię i już chcąc pójść na górę. 
– Czekaj, czekaj, czekaj. Po pierwsze, nie rzuca się plecaka gdzie popadnie, niedawno ci go kupiliśmy z mamą i szybko drugiego nie dostaniesz, dlatego szanuj rzeczy. To po pierwsze. Po drugie, to bardzo dobrze, że już wstaliście i się trochę rozbudziliście. Przebierzcie się i zapraszam do sprzątania. Haru ma do wysprzątania całą górę, łącznie ze schodami, Hana parter. Wszystko ma lśnić. Musicie umyć podłogi, dywany, zetrzeć wszystkie kurze, umyć okna, lustra... – poleciłem, podając Psotce jedzenie. 
– Ale to cały dzień roboty – burknęła Hana, chyba niezbyt zadowolona z kary. 
– Owszem, dlatego radzę wam się zabierać do niej jak najszybciej. A, i uważajcie na Psotkę, boi się głośnych dźwięków – dodałem, zabierając się za przygotowanie swojej kawy. 
Dzieci nie były zadowolone, ale nie miały innego wyjścia, jak tylko się mnie posłuchać. Oby ta kara czegoś je nauczyła. Bo jeżeli nie... to sam nie wiem, co innego z nimi zrobić. Może też to wysłanie ich do azylu, do dziadka, to wcale nie jest taki głupi pomysł? Na tydzień. Może dwa. Nauczyliby się też czegoś związanego z ich żywiołami. Muszę o tym pomyśle pogadać z Mikim, kiedy już wróci. Naprawdę go nie rozumiem, Psotka była kochana, i pies zawsze nam się przyda, poza tym psa zawsze możemy zabrać na wyprawy, i jeszcze nas w nocy pilnować będzie, i będzie sympatycznie, i miło. I jej się nie ma co bać, przecież ona jest taka słodziutka, taka biało-czarna kuleczka... Słodkie maleństwo. Jak tylko wypiję kawę, to pójdę z nią do miasta, i odkupię kwiaty, i wazon, które wczoraj zepsuła. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Na początku byłem wściekły na mojego narzeczonego. A niech idzie w cholerę, najlepiej do tego kelnera, i do tej pracy, w której nie ma przyszłości, tylko niech mi później nie narzeka, że jest w niej nieszczęśliwy i się nie spełnia. Ja tu na rzęsach staję, by odzyskać dla niego pracę, nie idąc na skróty, czyszcząc jego dobre imię, a ten mi mówi nie. Jeszcze się okaże, że i urodziny mu się nie spodobają, i ślub będzie nie taki, i w ogóle wszystko będzie na nie, i na ślubnym kobiercu też mi powie nie. 
Po powrocie do rezydencji próbowałem się chwilę przespać, ale dalej przeżywałem tę kłótnię. Jakie w końcu było inne racjonalne wytłumaczenie jego zachowania? Nie ma przecież powodu, by tam nie wrócić. Kto będzie na niego niby krzywo patrzył? Znaczy, owszem, pewnie znajdzie się kilka takich idiotów, ale szybko Haru sprowadziłby ich do pionu pokazując, co tak naprawdę zrobi. Z nim ta straż w końcu zacznie funkcjonować poprawnie. To musiał być ten chłopak. Albo ktoś inny, równie ładny. Zdawałem sobie sprawę, że ostatnio nie prezentowałem się najlepiej. I cienie pod oczami, i włosy nie te, i twarz również jakaś taka zmęczona, więc to oczywiste, że patrzy na inne, ładniejsze osoby. W przeciwnym razie Haru jakoś by mnie skomplementował, a ostatnio – nic. Czyli mu się nie podobam. Na samo wspomnienie poczułem lód w żołądku. Czyżby babka z Kaito wygrali, i pomimo wygranej sprawy, stracę przez nich Haru? I to z mojej winy.
– A na was to w ogóle ostatnio uwagi nie zwracałem – zwróciłem się do kotek, które weszły mi na kolana, kiedy próbowałem wstać z łóżka. Skoro nie mogłem spać, tylko myślałem, jak bardzo oddalam się od Haru, to już wolę się zająć pracą, by o tym nie myśleć i się nie stresować. Stresu ostatnio miałem za dużo, a on nie jest do końca zdrowy. I jeszcze sprawia, że się gorzej wygląda. A może ostatnio za dużo się stresowałem, i zacząłem gorzej wyglądać. I dlatego patrzy za ładniejszymi. Dwadzieścia osiem lat... przecież to prawie jak trzydzieści. A trzydzieści to mnóstwo. Do trzydziestki miałem już się dzieci dorobić, a tymczasem nawet zajęty oficjalnie nie jestem. A dzieci też stoją pod znakiem zapytania. – Trochę cieplej się zrobi i będziecie wychodzić na dwór. A do tego czasu musicie tu jakoś przeżyć – dodałem, głaszcząc i jedną, i drugą. Nie mogłem być w ich kwestii niesprawiedliwy, bo jedna o drugą byłaby zazdrosna. 
W oczekiwaniu na powrót Haru zająłem się rachunkami. Początkowo, pomimo zmęczenia, całkiem świetnie mi szło. Jednak Haru nie przychodził długo, a nawet i bardzo długo, przynajmniej dla mnie. Już trochę się zaczynałem martwić o niego. Może i byłem na niego zły, ale i tak się o niego martwiłem. Możliwe, że niektórzy dalej go mogą pamiętać ze sprawy z handlem kobiet, i to niekoniecznie dobrzy ludzie, tak więc niebezpieczeństwo groziło mu cały czas. Oby teraz tylko mi się nic nie stało. Albo nie wpadł na żaden głupi pomysł.
W pewnym momencie zauważyłem, że ciężko mi jest utrzymać głowę, i dlatego więc oparłem ją o swoją rękę. Ale nawet i to po pewnym czasie stało się dla mnie trudne do utrzymania, więc położyłem głowę na rękach, dalej uparcie licząc. I jakoś tak te powieki robiły się cięższe, i coraz trudniej było je utrzymać otwarte, i chyba w końcu zasnąłem. 

<Piesku? c:>

poniedziałek, 29 kwietnia 2024

Od Mikleo CD Soreya

Byłem naprawdę wściekły na Soreya, za to, co zrobił, poszedł sobie spać, do psa a mnie zostawił tu samego? O nie tak się bawić nie będziemy, ja naprawdę się zemszczę, niech on sobie nie myśli, że tak łatwo mu to wybaczę, skoro pies jest dla niego ważniejszy niż ja, to niech sobie z tym psem od dziś śpi, ja nie chcę go w domu, nie lubię psów, boję się psów, tolerowałem nasze psy, a może nawet lubiłem, ale naprawdę ulżyło mi, gdy piesków już z nami nie było, nie chciałem i nie będę chciał, a jeśli on planuje to coś zostawić tu, niech się tym zajmuje, bo ja do tego ręki nie przyłożę.
Całą noc nie umiałem dość, byłem zły na męża i to, że nazwał mnie dzieckiem, gdy ja poświęcam więcej czasu rośliną niż mu, to jest obraza ale gdy on poświęca czas psu, to jest w porządku.

Wstałem wczesnym rankiem, nie mogąc już leżeć, dla tego doprowadziłem się do porządku, a następnie obudziłem dzieci, sprawdzając, jak czuje się Hana, prosząc o przygotowanie się do szkoły, kiedy to ja przygotowałem im śniadanie.
- Mamo, czemu tata śpi na kanapie? Coś się stało między wami? - Haru, który zszedł jako pierwszy, od razu to dostrzegł, co trudne nie było, a to dlatego, że salon jest na widoku.
- Ależ oczywiście, że się stało, twój tata stwierdził, że musi spać z psem, dla tego śpi na kanapie - Mruknąłem, podając mu śniadanie, aby to samo zrobić dla córki.
Dzieci opuściły dom, gdy tylko zjadły, witając się z psem, który przyszedł niepewnie do kuchni, a on mi tu po co? Spojrzałem na tego psa, który poszedł do mnie, niepewnie zaczynając merdać ogonem, jeśli ona myśli, że mnie to przekona, to się grubo myli. Wciąż jej tu nie chcę.
- O wiedzę, że się dogadujecie - Sorey który właśnie wszedł do kuchni, naprawdę wierzył w to, że my się dogadamy? Mówiłem chyba jasno i wyraźnie, nie chcę tu tego psa, dlaczego on tego nie pojmuje?
Przewróciłem oczami, nie mając zamiaru przyjaźnić się z psem, jasno powiedziałem, ma jej tu nie być.
Nie mówić nic postawiłem mu kawę, na stole opuszczając kuchnie, nawet się z nim nie witając.
- Hej, a ty gdzie idziesz? Co cię dziś ugryzło? - Sorey zdziwiony moim zachowaniem, ruszył za mną do przedpokoju, zerkając na to, jak wkładam buty.
- Idę gdzieś gdzie nie będzie tego psa - Stwierdziłem, nie potrzebując nawet górnej części garderoby, mnie zimno nie było.
- Co ty masz do tego psa? - Zapytał lekko podenerwowany moim zachowaniem tak jak i ja byłem zdenerwowany jego.
- Nie lubię psów, boję się psów, nie chcę znów znosić psów w domu, rozmawialiśmy już o tym, po naszym psie nie mieliśmy mieć żadnego innego, a ty zmieniasz zdanie bo tak ci się podoba, nawet nie pytając mnie o zdanie - Burknąłem, otwierając drzwi wyjściowe.
- A co twoim zdaniem miałem z nią zrobić? - Zapisał, tak jakby nie znam mojej odpowiedzi.
- Już ci mówiłem oddać - Ponownie powiedziałem to samo, opuszczając dom, skoro pies jest ważniejszy, to mnie tu nie potrzebuję, a skoro tak jest, to pójdę i nie wiem, kiedy wrócę.

<Pasterzyku? C;> 

Od Haru CD Daisuke

 Przyznam, lekko mnie zdziwiło to, co mi przed chwilą powiedział, że niby z powodu kogo miałbym zostać tu w tym miejscu? Przepraszam bardzo, ale o co mu w ogóle chodzi? Czasem naprawdę go nie pojmuje, czy on mi teraz próbuje wmówić, że go zdradzam lub chcę zdradzić? O nie, nie, na to się nie mogę zgodzić.
- Niby z powodu kogo lub czego miałbym tu zostać? Nie rozumiem, co próbujesz mi w tej sytuacji wmówić - Niezadowolony rzuciłem mu pełne obrazy spojrzenie, zastanawiając się nad tym, jak powinienem się teraz zachować, obrazić się czy jednak nie..
- No nie wiem, ten młody kelner wydawał się bardzo młody i przystojny, skąd wiem, czy nie miałbyś na niego ochoty, dla tego nie chcesz odejść z tego miejsca - No i to był cios poniżej pasa, jak on mógł mi coś takiego zarzucać? Czy ja to kiedyś zdradziłem? No nie, a czy zrobiłem coś, aby był o mnie zazdrosny? Jego zdaniem i owszem, ale moim nie, ja nigdy nie chciałem zrobić niczego wbrew jego osobie, dlaczego on tego nie rozumie? Co dziś w niego wstąpiło?
- Co? Ty chyba nie mówisz poważnie? - Zdziwiony aż przystanąłem, nie wiedząc jak mam na to zareagować, to co mówił, było przegięciem, szkoda tylko, że on tego nie dostrzegał.
- Mówię bardzo poważnie, gdyby tak nie było, chętnie byś wrócił do straży - Stwierdził, złoszcząc się na mnie, kiedy ja tak naprawdę nic złego nie zrobiłem, nawet nie patrzyłem na tego kelnera, ale on chyba sądzi inaczej, jak mamy trwać w zdrowym związku, kiedy on wiecznie w każdym widzi moją zdradę? To powoli staje się bardzo męczące.
- Wiesz, co jak masz zamiar opowiadać takie brednie, to lepiej wróć do rezydencji, połóż się do łóżka i idź spać, bo bredzisz, ale tak okropnie bredzisz, że słuchać coś nie mogę - Stwierdziłem, naprawdę na niego wściekły, mój narzeczony staje się coraz gorszy, a to sprawia mi nie tylko przykrość ale i wprowadza w złość.
- Oczywiście ja bredzę, ale to ty nie chcesz wrócić do straży - A on znów swoje, mój panie ależ on jest upierdliwy i zaczyna się robić męczący, zdecydowanie brakuje mu porządnej dawki snu.
- Nie chcę, bo będą na mnie tam krzywo patrzeć - Wyjaśniłem, mając nadzieję, że to do niego dotrze, oczywiście pragnę tam wrócić, ale nie wiem, czy dam sobie radę znosząc te wszystkie spojrzenia i nienawiść w oczach moich kolegów.
- Guzik prawda, chodzi ci o tego chłopca, na którego na pewno lecisz - Te słowa spowodowały, że już odechciało mi się z nim rozmawiać, nie będę tak dawał się traktować, albo to zrozumie, albo zostanie sam.
- O nie, tak ja z tobą rozmawiać nie będę, idę stąd sam wracaj do rezydencji, cześć - Mruknąłem, chcąc już pójść w swoją stronę, gdzie? To nie miało znaczenia skoro i tak go zdradzam to, co za różnica gdzie się wybiorę i tam będę obwiniany o to samo, a więc chyba nic złego się nie stanie.
- A ty się gdzie wybierasz? - Nagle się mną zainteresował, już go nie zdradzam?
- Gdzieś gdzie nie ma obrażonego księcia - Stwierdziłem, zostawiając go samego, nie f wraca do rezydencji, ja może wrócę wieczorem a może nawet i nie.

<Paniczu? C:>

Od Soreya CD Mikleo

 Czemu on się tak na mnie obrażał? Nie zrobiłem przecież niczego złego. Zająłem się tylko pieskiem, który tej uwagi potrzebował, w końcu to chyba normalne przy szczeniakach, i to jeszcze takich straumatyzowanych, które ktoś porzucił i nie daj Bóg pobił. I tak cieszę się, że dosyć szybko zdążyła się zaaklimatyzować tu u nas, chociaż faktycznie, niepotrzebnie zbiła ten wazon, no ale to tylko wazon. I to jeszcze taki zwyczajny, a nie żaden ważny podarek od kogoś nam bliskiego. Odkupię go. I ten bukiet kwiatów, który był w tym wazonie, też odkupię, nie mam z tym żadnego problemu, najważniejsze, że Psotka się nie pokaleczyła zbitymi odłamkami wazonu. 
– W sumie, to chyba nie byłby taki zły pomysł, Psotka może potrzebować jakiegoś towarzysza do snu, nim będzie się tu czuła pewnie i bezpiecznie, pewnie teraz musi być przerażona – odparłem cicho, uświadamiając sobie, że to genialny pomysł. Mój Miki to jednak mądry jest, nawet jak chyba taki trochę obrażony jest, chociaż za co, to ja nie wiem. Nic złego się nie zrobiłem przecież. 
– Mówisz na poważnie? – syknął, chyba odrobinkę wściekły, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Szkoda, że taki zły nie był, kiedy jedno z dzieci zrobiło coś niewiarygodnie głupiego i bezmyślnego. Ja nic takiego nie zrobiłem i już się na mnie wścieka. 
– No tak, a dlaczego miałbym nie mówić poważnie? – odpowiedziałem pytaniem, delikatnie marszcząc brwi. 
– Świetnie, więc idź sobie do tego głupiego psa – burknął, już kompletnie się ode mnie odwracając. 
– A pójdę. Mnie oskarżasz, że zachowuję się jak dziecko, a sam w tym momencie jesteś jak taki obrażony chłopiec. Poświęcam Psotce więcej czasu i atencji, ponieważ jest szczeniakiem, który w nowym otoczeniu z nową rodziną czuje strach i niepewność. I jest tylko zwierzakiem, który nie do końca wie, co się dzieje i dlaczego został porzucony przez swojego poprzedniego właściciela. A ty jesteś świadomy, i dorosły, i tak więc powinieneś się zachować. Dobranoc – powiedziałem, po czym opuściłem pokój, schodząc na dół. 
Psotka nie spała, tylko stała przy schodach, merdając niepewnie swoim ogonkiem nie do końca wiedząc, czy może się cieszyć, czy też nie. Biedactwo... Nie wiem, co Miki w niej takiego złego widzi. Przywitałem się z nią, na chwilę jeszcze wyprowadziłem na dwór, by się załatwiła, a potem wróciłem z nią do domu. Początkowo chciałem, by położyła się grzecznie na swoim posłanku, które było niegdyś posłankiem Lucky'ego, no ale ona wolała spać przy kanapie, tuż przy mnie. Zmieniłem jej więc miejsce posłanka, by spała na miękkim, no i na nim leżała, ale zauważyłem, że strasznie się trzęsie. Nie byłem pewien, dlaczego. Pomyślałem, że może z zimna, bo tak trochę chłodno było, a ona taka malutka i chudziutka, więc jej zimno mogło być, dlatego też więc zrobiłem jej miejsce na kanapie, jeszcze bliżej siebie. Psotka zwinęła się w kłębuszek, jak najbliżej mojego ciała, by mieć jak najwięcej ciepła. Moja mała biedulka... opatuliłem ją i siebie kocem, a następnie ostrożnie przytuliłem ją do siebie, by nie zrobić jej żadnej krzywdy. Jak dobrze, że na nią dzisiaj trafiłem, bo zimy mogłaby nie przeżyć, a tak to jest z nami i będzie miała miły dom, tylko jeszcze Miki się musi do niej przyzwyczaić, no i ona do nas. 


<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Muszę przyznać, nie rozumiałem go. Przyznał mi przecież, że tęskni za pracą w straży. Że z chęcią by do niej wrócił, gdyby tylko mógł. No to może, załatwiłem mu to właśnie, więc w czym problem? W tej kwestii nikogo nie przekupywałem, a przekonywałem, i mi się to udało. A tu? Przecież tu przyszłości nie ma, a przynajmniej nie dla kucharza, czemu więc chce zostać i marnować swój talent na tę spelunę? Kiedy sobie pomyślę, że Haru jest prostym człowiekiem, to ten musi mi robić coś takiego, bym się trochę nad nim pogłowił, a przyznać muszę, że do tego siły nie mam. Jedyne, o czym w tym momencie marzę, to o położeniu się spać. Miałem wrażenie, że nie spałem od bardzo, bardzo długiego czasu, a to przecież była jedna noc bez snu. No i kilkanaście ze skróconymi godzinami. 
– Nie rozumiem cię. Jedzenie tutaj za bardzo im nie schodzi, głównie sprzedawane są tutaj alkohole. Nie potrzebują tu kucharza. Nie rozwiniesz tu swojego talentu. Nie masz żadnego racjonalnego powodu, by tu zostać. Czemu więc nie chcesz wrócić do pracy, którą kochałeś? – spytałem szczerze, nie mając za bardzo siły, by analizować jego zachowanie i sposób myślenia. Może kiedyś miałbym na to siłę i ochotę, ale nie teraz. 
– Bo tak trochę głupio mi będzie opuścić tę pracę, niedawno się w niej zatrudniłem, no i też nie chcę wracać na miejsce, które mi wykupiłeś – wyjaśnił, powodując u mnie jeszcze większy mętlik w głowie. On jest naprawdę dziwny. 
– Nie wykupiłem ci żadnego miejsca. Porozmawiałem na spokojnie z twoim szefem, trochę długo to trwało i użyłem wszystkich dostępnych argumentów, poza argumentem pieniężnym oczywiście. Możesz tam wrócić, bo przemówiłem szefowi do rozsądku, a nie, bo ci to kupiłem. A tu zasługują na kogoś przeciętnego, nie dla kogoś z twoim talentem. Gdyby to była jakaś dobra restauracja, w której faktycznie mógłbyś się rozwijać, eksperymentować z łączeniem smaków, to rozumiem. A tu? Tu niczego się nie nauczysz. Co więcej, jestem pewien, że twoje umiejętności jeszcze by się pogorszyły – odpowiedziałem, trochę niezadowolony. Chciałem dla niego najlepiej, jak tylko mogłem. Zwróciłem mu pracę, którą przeze mnie stracił, poświęcając na to swój sen i poniekąd zdrowie, a on mi teraz mówi, że nie chce tam wracać. 
– I się zgodził na takie zwykłe argumenty? – spytał, delikatnie marszcząc brwi, chyba mi nie wierząc. Mówię niewyraźnie, czy co? Za bardzo się irytuję dzisiaj. Muszę wziąć głęboki wdech, wydech, i spokojnie mu odpowiedzieć. Najwidoczniej po prostu potrzebuje chwili, by to do niego dotarło, bo w tym momencie za bardzo nie myśli. A mógłby. Ułatwiłby mi pracę. 
– Gdyby się nie zgodził nie mówiłbym ci, że możesz wracać do straży. No chyba, że nie chcesz wracać z powodu kogoś, a nie czegoś – powiedziałem nagle, uświadamiając sobie tę jedną małą rzecz. Kelnerem był młody, przyjemny dla oka chłopak. A między nami od dawna nic się nie wydarzyło. Nie wiem za bardzo, jak wygląda ich relacja, bo ich razem nie widziałem, ale może podświadomie chce zostać w tej spelunie dla niego? To była myśl taka trochę niepokojąca i mająca wysoką szansę prawdopodobieństwa. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Nawet słowem się nie odezwałem, gdy Sorey przygotowywał wszystko dla nowego pieska, jak zwykle znosi zwierzęta, a później nigdzie wyjść nie można, a tak chciałem wyruszyć w podróż i znów nici z moich planów..
Miaski rozczulała się nad tym maluchem, którego najchętniej bym jej oddał, niech bierze tego psiaka, my nie potrzebujemy problemów.
Sorey zadbał o to, aby pies miał wszystko, zapatrzony w niego, a raczej w nią jak w obrazek.
- Ależ ona jest słodka - Stwierdził, patrząc na tę małą kulkę, gdy najedzona postanowiła sobie zwiedzić salon.
- Bardzo - Zawturowała mu Misaki, która tak jak i tata była zafascynowana tym małym problemem.
- Miki musiały wymyślić jej jakieś imię - Po słowach mojego męża usłyszałem głośny trzask, który już podniósł mi ciśnienie. - Oj biedna, nic ci się nie stało? - Sorey nawet nie zwrócił uwagi na to, że ten jego pies właśnie zrzucił mój wazon wraz z obrusem, a mój mąż co robi? Przytula się do tego malucha, pocieszając, czym jeszcze bardziej mnie zdenerwował, pies psuje moje wazony i obrus, ale to nic złego? Jak ja go palne to on tego jeszcze pożałuje. - Już wiem jak cię nazwę Psotka - Dodał zadowolony, biorąc pieska na ręce.
- Ten pies nie zostanie u nas - Burknąłem, patrząc na męża, który zerknął na mnie, pusząc przy tym swoje policzki, znów zachowując się jak małe dziecko.
- Co? Nie może? A to niby dlaczego? Nie oddam jej, ona zostaje z nami - Stwierdził, nawet nie pytając mnie o zdanie, oczywiście, bo tylko on tu mieszka i tylko jego zdanie jest najważniejsze, moje się nie liczy, ja mówię nie ale on mówię tak i tak ma być.
- I co? Tylko ty podejmujesz tę decyzję? - Zadałem proste pytanie, chcąc wiedzieć, co on uważa i jak ma, zamiast mi w tej chwili odpowiedzieć.
- Tak, ale wiesz tylko dlatego, że pokochasz ją tak samo, jak ja i na pewno dzieci też będą miały takie samo zdanie co i ja - Stwierdził, uświadamiając mnie w moich przekonaniach, on zdecydował i tak ma być, jak miło z jego strony.
- Masz to posprzątać - Burknąłem, nawet nie chcąc tego komentować, to nie miało najmniejszego sensu.
- Oczywiście, dla mojego pięknego pieska wszystko - Bardziej mówił do niej niż do mnie, bo tak właśnie powinno się robić.
Bez słowa zerknąłem na otwierające się drzwi do domu, za którym stanął nasz syn.
- Cześć mamo, cześć tato - Odezwał się Haru, zerkając na tatę. - Nie miałeś mnie odebrać ze szkół? - Dopytał, zwracając tym samym uwagę taty.
- Miałem, ale jesteś dorosły i potrafisz sam wrócić do domu, ja miałem ważniejszą sprawę na głowie. Poznaj Psotke - Odpowiedział, pokazując mu pieska, którym nawet Haru był zafascynowany, no tak teraz ja wyjdę na tego najgorszego, bo nie chce psa w domu.
Moje dzieci tak jak ich tata świetnie się bawili z psem, którego ja w domu mieć nie chciałem.
Misaki odpuściła domu wieczorem, Hana spała, wciąż lecząc kaca, Haru już musiał położyć się do łóżka i takim o to sposobem zostaliśmy tylko ja, mój mąż i jego pies.
Sorey wieczorem przytulił się do mnie, zwracając na mnie uwagę, jak miło z jego strony.
- Psa pilnuj, teraz to coś jest dla ciebie ważniejsze - Burknąłem, obrażony za to, że cały dzień miał mnie gdzieś.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Zajęty pracą, której miałem dosyć sporo dostrzegłem kelnera, który właśnie zjawił się w mojej kuchni.
- Haru jest tu taki jeden ładnie ubrany laluś, który tu nie pasuje, chcę, aby kucharz dał mu to, co uważa za najlepsze - Mruknął, wyglądając na naprawdę obrażonego, czyżby ten ktoś był aż taki, nie wiem dziwny?
- Laluś? - Spytałem lekko zdziwiony, no tego się akurat nie spodziewając, kto mógłby przyjść tu taki bogato ubrany i to jeszcze wyglądający jak laluś?
- Można go też nazwać dupkiem, tak ładnie ubrany, a nawet na kulturze się na zna, gdzie jakieś dzień dobry? Dziękuję no za grosz szacunku - Po tych słowach uśmiech sam pojawił mi się na ustach, wszystko złożyło mi się do jednej który, dupek, laluś dobrze ubrany, mój kolega właśnie mówiła o Daisuke i tego byłem już pewien.
- A ciebie co tak bawi? - Zapytał, zerkając na mnie tym pełnym oburzenia spojrzeniem.
- A nic, nic, zaraz mu coś zrobię - Zapewniłem, zabierając się do pracy, w tym barze najlepsze co mogłem przygotować to Kurczak w sosie pieczarkowo-serowym.
Nie mogłem pozwolić sobie na nic innego, bo jak to szef stwierdził jedzenie to tylko dodatek, każdy przychodzi tu pić..
Skupiony na pracy wyrobiłem się z całym posiłkiem w niecałe trzydzieści minut, przekazując kelnerowi, który zaniósł wszystko mojemu narzeczonemu.
Do końca pracy miałem jeszcze czterdzieści minut, a więc nie mogłem do niego podejść ani się przywitać robiąc kolejne potrawy, które zostały zamówione przez gości.
Jaką ulgą było zakończenie pracy, co jak co, ale na kuchni byłem sam, robiłem wszystko, co powinno się robić, w znacznie większej ilości ludzi. I do tego strasznie bolały mnie nogi.
Zmęczony, opuściłem kuchnie, napotykając mojego panicza, który wciąż siedział przy kuchni.
- Dzień dobry, a ciebie co tu sprowadza? - Zadowolony podszedłem do niego, zapraszając do wyjścia z budynku.
- Chciałem spróbować, co ciekawego tutaj gotujesz, poza tym chciałem ci powiedzieć, że się udało, Kaito trafi do więzienia, a ty możesz wrócić do pracy - Cieszyłem się, że ten dupek zapłacił za swoje winy, ale powrót do straży? Przecież mówiłem, że nie musi niczego załatwiać, ja przecież znalazłem już sobie nową pracę.
- Cieszę się, że Kaito został ukarany, za to wszystko, co zrobił, przynajmniej możesz poczuć ulgę, a jeśli chodzi o pracę, to już ci mówiłem, nie musiałeś niczego dla mnie robić, poza tym przecież tu dobrze mi się pracuje, nie mogę ich zostawić - Cieszyłem się z jego sukcesu, ale nie wiem, czy chciałbym zmienić pracę - Przyznałem, uśmiechając się do niego niepewnie.
- Nie możesz? A to niby dlaczego? - Zdziwiony zatrzymał się na chwilę, przyglądając mi z uwagą.
- No wiesz, nie pracuje tu zbyt długo, a oni nie mają żadnego kucharza, dla tego wydaje mi się, że nie powinienem ich tak zostawiać, to byłoby niegrzeczne, poza tym wydaje mi się, że w straży tak naprawdę mnie nie chcą, bo pewnie, gdyby nie ty, nawet by o mnie nie pomyśleli - Wyjaśniłem, chwytając jego dłoń, chcąc już wrócić do domu, mając już naprawdę dość tego ciężkiego dla mnie dnia.

<Paniczu? C:>

niedziela, 28 kwietnia 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Nie za bardzo wiedziałem, po co Mikleo tak się dopytywał o naszego syna. Przecież był on dorosły, a przynajmniej tak utrzymywał. Zresztą, nie chciałby, bym go odbierał, sam to wcześniej głośno przyznał, a ja mam teraz rzeczy ważniejsze niż odebranie dużego chłopa. Mam tutaj takie piękne maleństwo, takie drobniutkie, i chudziutkie, i przerażone, ale za to jak kochane... A przynajmniej na takie wyglądało, kiedy wziąłem je na ręce. Cud, że w ogóle mi się dała wziąć na ręce, bo ja początku nie była w ogóle chętna do tego, bym do niej podszedł. Była przerażona, a to wskazywało tylko na to, że ktoś musiał ją skrzywdzić. Jak ja bym tylko spotkał tego kogoś, to nic by z niego nie zostało. 
– Nie bój się, piękna, teraz cię ujmujemy, bo jesteś strasznie brudna, a jak Miki cię wysuszy, przygotuję ci jedzonko. I jakiś kącik do spania. I nie bój się Miki'ego, on się tylko tak złości. Ale się pozłości, pozłości i mu przejdzie. I wtedy się w tobie zakocha, bo jesteś śliczna – przez cały czas mówiłem do pieska tonem spokojnym i łagodnym, by go nie wystraszyć. Maleńka aż się cała trzęsła, kiedy ją trzymałem na rękach. Zresztą, jak była teraz w balii, też się trzęsła, ale to pewnie z zimna. Zaraz jednak będzie jej ciepło. I zadbam o ciepły posiłek dla niej. Będę musiał znaleźć te wszystkie rzeczy naszego Lucky'ego... i kupić obróżkę. Tak, obróżka dla tak pięknej damy być musiała. Może niebieska. Albo jakaś taka kolorowa... No i imię. Tylko jak. Miałem tyle pomysłów, że nie mogłem się zdecydować na ten jeden konkretny. 
Po dokładnym umyciu mojego nowego skarba zaniosłem ją do mojego Mikleo by ją wysuszyć. Maleńka z chęcią wtulała się w moje ciało, co było najpewniej spowodowane tym, że było ono nieco cieplejsze niż, wszystko wokół. Mogłem ją tak tulić wieki, czyli robić coś, czego z dziećmi od dawna nie robiłem, bo to przecież wstyd. Nie wiem, co to za wstyd, no ale skoro do własnych dzieci się nie mogę poprzytulać, to się poprzytulam do pieska. 
– Miki, wysuszysz ją? – poprosiłem, patrząc na niego błagalnie. 
– Wysuszę, wysuszę – wyznał, cicho wzdychając, po czym zrobił to, o co go poprosiłem. – Co chcesz zrobić z tym psem? – dopytał, przyglądając mi się z uwagą. 
– No jak to co? Nakarmić. I przygotować jej posłanko. No spójrz, jaka ona słodka jest. I przerażona. Nie możemy jej zostawić tam na zewnątrz, kiedy się zima zbliża. A taki pies obronny i pilnujący podwórka się przyda zawsze. Dzień dobry, Misaki, popilnujesz jej przez chwilkę? Ja jej zrobię jedzenie – poprosiłem, dopiero teraz ją zauważając. Pewnie przed chwilą przyszła, bo ją dopiero teraz zauważyłem. 
– Oczywiście, tato – przyznała Misaki, odbierając ode mnie tę słodziutką kuleczkę. I teraz mogłem się zająć poważnymi rzeczami, a trochę ich było. I jedzonko, i posłanko, i znaleźć jej jakiś taki kąt, miski znaleźć dla niej... Jak dobrze znów mieć takie małe maleństwo w domu. I to jeszcze pieska. Ogólnie koty lubiłem, kochałem te nasze kociaki, no ale pies to jednak coś zupełnie innego. 

<Owieczko? c:>

sobota, 27 kwietnia 2024

Od Daisuke CD Haru

 Haru poszedł do pracy, a ja musiałem się przygotować do konfrontacji ze swoim takim najgorszym zdarzeniem ze swojej przeszłości. Miałem nadzieję, że jak już to będzie za mną, to będzie lepiej ze mną, i z moim stanem. Ostatnio naprawdę niewiele spałem, ale za to przynajmniej przesypiałem całą noc, nawet jeżeli dla mnie trwała ona dla mnie bardzo krótko. Nie liczyłem tej dzisiejszej, ta dzisiejsza była okropna, nawet kiedy próbowałem jakoś sobie poradzić. 
Ogarniając się w łazience, zacząłem sobie powoli planować ten dzień. Wpierw oczywiście wizyta w straży, potem mógłbym porozmawiać z szefem, następnie odwiedził bym na chwilkę krawca, poprosił o przygotowanie kilku projektów, i potem właśnie odwiedziłym Haru w pracy. Też w międzyczasie powinienem zjeść. Wczoraj niewiele zjadłem, trochę nie będąc w stanie ze stresu utrzymać czegokolwiek w żołądku. Podobnie będzie z dzisiejszym śniadaniem. No ale kawę wypiję, oczywiście. Bez kawy nie mogę rozpocząć dnia. Pozwoli mi się skoncentrować, może też mniej stresować... A zjem coś u Haru. Powiedział mi, że nie ma tam składników najwyższej jakości, czemu nie ufam, ale ufam jemu i wiem, że nie poda mi niczego niedobrego. 
Ogarnąłem się najszybciej i najlepiej, jak tylko mogłem. Musiałem się prezentować, by wyglądać jak najlepiej, jak tylko mogłem. Ciężko było kiedy wyglądałem, jakbym był o dwa kroki od śmierci. Trochę też się tak czułem. Możliwe, że ostatnio tak odrobinkę przesadziłem z całą tą pracą; wziąłem na siebie całą sprawę z Kaito, wszystko planowałem, analizowałem, pilnowałem, przekonywałem do złożenia zeznań... To pierwsza sprawa. Druga sprawa to urodziny Haru, które też w sumie były zaplanowane chyba w każdym aspekcie; wynająłem lokal na drugiego maja, a także zapłaciłem za alkohol i jedzenie, no i oczywiście jeszcze zaprosiłem gości, z każdym rozmawiając osobiście. No i do tego wszystkiego jeszcze ślub, ale na niego ostatnio najmniej poświęcałem uwagi. Chociaż, nie, najmniej uwagi to ja poświęcałem Haru. I teraz się to zmieni. 
Na rozprawę szedłem jak na ścięcie, myślałem że chyba tam zaraz zejdę. Mówienie o tym, co mi zrobił przed tymi wszystkimi ludźmi także było okropne, dlatego cieszyłem się, kiedy to już był koniec. Co prawda, wynik rozprawy był jeszcze nieznany, ale według moich przemyśleń powinien trafić do więzienia i szybko z niego nie wyjść. A jak już wyjdzie, do żadnej uczciwej pracy na pewno go nie przyjmą. Ja już tego dopilnuję. Po rozprawie także odbyłem długą rozmowę z szefem na temat powrotu Haru do pracy, musząc wykorzystać cały swój urok osobisty oraz użyć wszelkich sztuczek perswazyjnych, by go przekonać, no ale się udało. I z takimi wieściami, w końcu mogłem udać się do Haru. Bar, w którym pracował, bardzo łatwo znalazłem, bo to był jedyny bar w centrum miasta. Jak dla mnie zasługiwał na coś lepszego. Mógłbym załatwić mu coś lepszego, nawet na ten okres przejściowy. Cóż, teraz tak to i tak nie miało żadnego znaczenia, bo odzyskałem jego pracę. I ja może znów zostanę jego partnerem w pracy. Czysto teoretycznie, nie wywalono mnie z niej, jestem na takim nieokreślonym czasowo urlopie. 
– Wezmę to, co kucharz uważa za najlepsze – odparłem, nim kelner zdążył do mnie podejść i spytać się, co chcę. On też był nie najgorszej urody. A co, jeżeli Haru... Nie, nawet nie powinienem myśleć w ten sposób. Teraz powinienem się skupić na świętowaniu, i Haru, którego ostatnio także zaniedbałem. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Nie był to w sumie taki zły pomysł, aby dzieci poniosły konsekwencje swojego zachowania, sprzątanie to wcale nie taki zły pomysł, dzięki temu my będziemy mogli odpocząć, to naprawdę mi się podoba.
- Pomysł doskonały, tym bardziej że to my dzięki temu będziemy mogli sobie odpocząć - Stwierdziłem zadowolony, rozkładając sobie na blacie potrzebne do gorącego rosołu warzywa.
Sorey nic mi nie odpowiedział, podchodząc do mnie, aby przyjrzeć się temu, co robię.
- Pomoc ci może w czymś? - Dopytał, kładąc dłoń na moich plecach, zmieniają temat, aby nie rozmawiać o dzieciach już i tak wystarczają dużo się na ich temat wypowiedzieliśmy.
- Jeśli chcesz, zawsze chętnie przyjmę twoją pomoc, trochę pracy przy tym jest - Stwierdziłem, podając mu warzywa które mógł dla mnie obrać i pokroić, gdy ja zajmowałem się całą resztą.
Wspólne przygotowanie posiłku pozwoliło nam porozmawiać, spędzając tak po prostu wspólnie czas, nim Sorey musiał, a raczej bardzo chciał wyjść z domu, aby odebrać syna ze szkoły.
Ja w tym czasie zaniosłem córce rosół, który bardzo chętnie zjadła, wciąż wyglądając naprawdę okropnie, oby tylko jutro poczuła się lepiej, nie chciałbym, aby cierpiała dłużej niż to konieczne, nawet jeśli właśnie na to sobie zasłużyła.
Wracając do kuchni, usłyszałem pukanie do drzwi, które przyznam, trochę mnie zaskoczyło, od razu skierowałem się w ich stronę, dostrzegając nasza córkę, która zjawiła się u nas z ciastem.
- Cześć mamo - Przywitała się, wchodząc do naszego domu.
- Cześć Misaki - Zadowolony, zaprosiłem ją do kuchni, przygotowując herbatę i krojąc ciasto, który chętnie razem zjedliśmy, rozmawiając o codzienności, w końcu tak rzadko nas odwiedza, powinna robić to zdecydowanie częściej.
- A gdzie jest tata? - Zapytała, zapewne i z nim chcąc porozmawiać, w końcu i go dawno nie widziała.
- Tatą poszedł... O chyba właśnie wrócił - Wstając z krzesła, ruszyłem w stronę drzwi wyjściowych, aby przywitać męża i... I psa? Skąd tu u nas pies?
- Sorey co tu robi ten pies? - Zdziwiony przyglądałem się, szczeniakowi już wiedząc, że to nie skończy się dobrze.
- Znalazłem ją w krzakach, na pewno ktoś ją wyrzucił, no nie mogłem przejść obojętnie, musiałem ją zabrać - Oczywiście, że musiał, przecież by nie przeżył, gdyby jej nie zabrał.
- A gdzie jest Haru? - Zwróciłem uwagę na brak syna, po którego przecież miał pójść prawda? No, chyba że ja czegoś nie zrozumiałem.
- Haru? Jaki Haru? Aa, no w szkole - Stwierdził, przez cały czas patrząc na szczeniaka, który był bardzo brudny i kto wie, czy nie zarobaczony.
- A ty przypadkiem nie miałeś po niego iść? - Zadałem kolejne pytanie, naprawdę nic już nie rozumiejąc, ja rozumiem, że chciał pomóc pieskowi, ale miał odebrać syna, ponoć na tym polegała jego kara czyż nie?
- A miałem? A no tak, ale wiesz, są rzeczy ważne i ważniejsze, a teraz przepraszam, ale muszę iść ją umyć - Nim zdążyłem coś powiedzieć, Sorey już zniknął za drzwiami łazienki, i pozostawiając mnie osłupiałego, on naprawdę stracił głowę dla psiaka.
Westchnąłem cicho, wracając do kuchni.
- Czy tata przyniósł psa?
- Tak, mimo że żadnego psa już mieć nie mieliśmy - Ciężko westchnąłem, siadając na krześle, już wiedząc, że to będzie ciężki dzień..

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

Całą noc jak zawsze przespałem, nie mając za bardzo problemu ze snem, z resztą, z czym ja mam problem? W tym rzecz, że z niczym, byłem prostym facetem i całe moje życie było proste już od wielu lat, odkąd nie byłem wykorzystywany, wszystko było, tak jak być powinno.
Rano, gdy tylko otworzyłem oczy, dostrzegłem jedną drobną sprawę, a mianowicie mój narzeczony siedział przy biurku, zajmując się jakąś dokumentacją, dlaczego tak wcześnie? Zapewne nie umiał spać, ale mi się do tego nie przyzna, cały on..
- Spałeś chociaż trochę w nocy? - Zapytałem, zwracając tym samym uwagę mojego narzeczonego.
Daisuke, gdy tylko odwrócił się w moją stronę, wyglądał naprawdę okropnie, to znaczy było widać po nim, że nie spał, że ma dość i, że potrzebuje odpoczynku, dlaczego więc tego nie zrobił? Dlaczego nie odpoczywa? Co za uparciuch, przecież mógł mnie obudzić, może coś bym zaradzić potrafił, co prawda nie mam pojęcia, jak i co ale na pewno coś, chociażbym z nim powiedział, dzięki czemu czułby się lepiej, może właśnie tego potrzebował, teraz to już na to za późno noc już minęła.
- Nie, jakoś tak nie umiałem - Zmartwiłem się jeszcze bardziej, on naprawdę nie powinien, tak robił, już nie chodzi o tę rozprawę a o jego zdrowie, mała ilość snu może zagrażać życiu i chyba on dobrze o tym wie, tym bardziej że ostatnimi czasy naprawdę bardzo mało spał.
- Dlaczego mnie nie obudziłeś? - Zapytałem, chcąc wiedzieć, co siedziało mu w głowie, gdy w nocy, zamiast mnie obudzić, zapewne pracował.
- Nie chciałem, musisz iść do pracy, a w pracy musisz być wypoczęty, nie chcę abyś coś sobie zrobił, z powodu zmęczenia - Stwierdził, czego w ogóle nie rozumiałem, ja miałem być wyspany, ale on nie musiał? To chyba tak nie powinno być.
- Oczywiście ja musiałem się wyspać do pracy, a ty na bardzo ważną rozprawę już nie? Wiesz, że tak być nie powinno? Miałeś się porządnie wyspać, aby trzeźwo myśleć - Zauważyłem, chcąc naprawdę zrozumieć co w nim siedzi, gdy podejmuje takie głupie, decyzję, czy on naprawdę chce się wykończyć? Bo jak na razie robi wszystko, aby tak było.
- Dam sobie radę, mną się nie przejmuj, lepiej szykuj się do pracy, bo jeszcze się spóźnisz - Stwierdził, wywołując u mnie ciężkie westchnięcie, no, o co ja z nim mam?
- Nie chcę wciąż, abym tam z tobą poszedł? - Musiałem się upewnić czy aby na pewno jest pewien swojej decyzji, jeszcze nie jest za późno, abym jednak z nim poszedł.
- Nie, poradzę sobie sam, ty masz pracę - Po tej odpowiedzi już nie dyskutowałem, to nie miało najmniejszego sensu.
Wstałem spokojnie z łóżka i ruszyłem do łazienki, gdzie przygotowałem się do wyjścia, wyglądając, na tyle dobrze na ile chciało mi się wyglądać.
Gotowy do wyjścia podszedłem do mojego narzeczonego, całując jego usta.
- Powodzenia, mam nadzieję, że wszystko będzie tak, jak sobie to zaplanowałeś - Życzyłem, mu naprawdę w niego wierząc, w końcu on zawsze dostaje to, czego chce.
- Ja też mam taką nadzieję - Westchnął ciężko chyba nie do końca do tego przekonany.
- Będzie dobrze, do zobaczenia - Ostatni raz ucałowałem jego usta, nim opuściłem sypialnie, a następnie rezydencję mojego panicza.

<Paniczu? C:> 

piątek, 26 kwietnia 2024

Od Soreya CD Mikleo

 No skąd indziej miałaby alkohol? Na pewno sama go nie kupiła, bo nie miała pieniędzy, od środy marudziła nam, że kieszonkowe są za niskie i już się jej skończyły, a ja jej nic nie dawałem, jak zwykle mając zamiar to zrobić dopiero na koniec tygodnia. Chyba, że Miki jej coś dał. Albo nas okradła. Mam nadzieję, że ta ostatnia opcja się nie spełniła. Nie powinna raczej, w końcu to byłby grzech, a jako anioł nie może grzeszyć. Albo przynajmniej nie powinna. Nie wiem, co się stanie, jeżeli anioł zgrzeszy i nie chcę się tego dowiadywać na przykładzie mojej córki i mam nadzieję, że do tego nigdy nie dojdzie. 
- To jak inaczej kupiłaby alkohol? I za co? To musiał być ten chłopak, pewnie jej jeszcze polewał i Bóg jeden wie, co jej zrobił, jak go tylko gdzieś na ulicy spotkam... – burknąłem, naprawdę zdenerwowany i na córkę, i na tego typka, który ewidentnie był od niej starszy i to on za tym wszystkim stał.  
- Sama go zaciągnęła do baru i stwierdziła, że będzie pić, co chce, bo przecież jest dorosła. Powinniśmy być wdzięczni temu chłopakowi, że ją do nas przyprowadził, a nie zostawił ją w tym barze. Nie wszyscy ludzie są tacy źli, pamiętasz?  Sam mnie tego chciałeś nauczyć – odparł Miki wyjątkowo spokojnie. Dziwił mnie ten jego spokój. Ja wychodziłem z siebie i nie wiedziałem, za co się wziąć i co zrobić, by w końcu jakoś te dzieci na prostą nakierować. I jak wcześniej uważałem, że nie nadaję się do roli rodzica, bo jakiś taki trochę niedorosły jestem, tak teraz jestem w stu procentach przekonany, że absolutnie jestem okropnym rodzicem i momentami naprawdę ochotę powiedzieć, że skoro tacy mądrzy są, to niech robią, co chcą, ale mnie w to nie mieszają, no ale to przecież moje dzieci były.. Nie mogłem im tak powiedzieć, pomimo tego, że nie miałem na nie siły. 
- No chciałem, ale później stałem się świadom, jacy oni są okropi i obłudni – mruknąłem posępnie, nerwowo stukając palcem o blat stołu. 
- I wszyscy tacy są? Alisha była w porządku. Jej syn też jest w porządku. Nori jest w porządku. Emma też. No i nasi wnuczkowie także są w porządku – przypomniał mi, wspominając naszą kochaną przyjaciółkę, która jakiś czas temu odeszła z naszego świata. 
- Podałeś teraz wyjątkowe wyjątki. I naszą krew. A nasza krew musi być w porządku – odpowiedziałem, dalej nie chcąc się przekonać do jego słów. Ja tam swoje wiedziałem i się tego trzymać będę. – Myślisz, że młoda będzie jutro w stanie stać na nogach – spytałem, trochę zmieniając temat. 
- Nie będzie chyba miała wyjścia, skoro jej dasz do wysprzątania cały dom – przyznał, wzdychając cicho. 
- Chyba parter jej dam do wysprzątania. A Haru dam do wysprzątania parter. Chociaż to chyba i tak za mało – zaproponowałem, trochę się nad tym głośno zastanawiając. Może oddanie ich pod opiekę dziadkowi na jakiś miesiąc, dwa, byłoby dobrym pomysłem...? Albo może jednak lepiej nie. Na pewno by je ogarnął lepiej ode mnie, ale trochę wątpiłem, byśmy je odzyskali z powrotem. Ja naprawdę nie mam pojęcia, co ja mam z nimi robić. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Muszę przyznać, że nie za bardzo chciałem iść spać. Znaczy się, śpiący byłem, bo jednak pomimo tych ziół, które to piłem co noc, by nie śnić różnych, dziwnych i nieprzyjemnych rzeczach, i tak niewiele sypiałem. Budziłem się wczesnym rankiem, ogarniałem się, jadłem śniadanie – albo i nie – i uciekłem na miasto, by porozmawiać ze wszystkimi kobietami, które uważałem za wiarygodne, i wracałem późnym wieczorem, by się umyć, wypić zioła i spać. Haru zazwyczaj starał się wytrzymać, dopóki nie wrócę, ale nie raz zastawałem go w śpiącego, i mu się nie dziwiłem, bo momentami wracałem naprawdę późno. Jeszcze w międzyczasie oczywiście załatwiałem jego urodziny, trochę coś tam działałem przy ślubie... jeszcze tylko jutro i będę miał więcej czasu dla niego, jak chodzi o spędzanie czasu z nim jak i przygotowywanie rzeczy dla niego. Może też w końcu znajdę czas i siłę na intymne chwile, których od dawna nie mieliśmy. A on jest zdrowym facetem i potrzebuje tego, to jest normalna potrzeba, której ja nie spełniam, a powinienem.
Wiedziałem też jednak, że jak mu powiem, że nie dam rady zasnąć, to będzie siedział ze mną, dopóki nie zasnę, czyli przez całą noc. Nie mogłem na to pozwolić, kiedy miał przed sobą cały dzień pracy. Nawet gdybym miał wolne, nie pozwoliłbym mu na siedzenie ze mną. To, że ja nie mogę spać, nie oznacza to, że i on ma nie spać. 
- Możemy się położyć – przyznałem, kładąc się do łóżka. 
- Strasznie masz spięte mięśnie – zauważył, gładząc mnie po plecach. No i co ja mu na to miałem odpowiedzieć? Żadna odpowiedź, która mi się nasuwała na myśl, nie była dobra. Wydaje ci się? On ma swoje momenty głupoty, ale aż tak głupi to on nie jest. 
- No bo się stresuję dniem jutrzejszym. Ale zaraz mi przejdzie – odpowiedziałem, starając się zachować spokój, na co Haru jedynie cicho westchnął, chyba do końca nie wierząc w to, co mówiłem. Cóż, poniekąd trochę go okłamałem, bo zaraz mi nie przejdzie, jeszcze przez długi czas będę się stresował. Im dłużej z nim jestem, tym trudniej ukrywać mi swoje emocje. Tak to chyba nie powinno wyglądać. 
- Może masaż ci zrobić? – spytał, na co pokręciłem głową, którą po chwili położyłem na jego klatce piersiowej. 
- Skoro wiesz lepiej. A może... – zaczął, już pewnie chcąc zaproponować coś, co ma mi pomóc, ale nie chciałem tego słuchać. Lubiłem atencję, owszem, ale jej już było za dużo, zwłaszcza, że chodziło o mój nienajlepszy stan psychiczny. Mógłby mi zamiast tego powiedzieć, że pięknie wyglądam pomimo tego całego pośpiechu i natłoku zadań, które mi ostatnio towarzyszyły. 
- Może pójdziemy spać, to mi dobrze zrobi na pewno. I tobie też – odparłem, nie pozwalając mu dokończyć. 
- No dobrze, dobranoc – odparł w końcu, opatulając nas kołdrą. 
- Dobranoc – powiedziałem zamykając oczy. 
Haru gładził moje plecy jeszcze przez bardzo długi czas, aż w końcu w pewnym momencie przestał. Dopiero wtedy otworzyłem oczy dostrzegając, że już śpi. I bardzo dobrze. Powoli, by go nie obudzić, wysunąłem się z jego objęć i podszedłem do biurka, by trochę popracować. Skoro spać nie mogę, to trochę popracuję. Zajmę się przygotowywaniami do naszego ślubu? Może zaprojektuję stroje. Albo chociaż spróbuję zaprojektować, bo nie wiem, jak mi to wyjdzie. A Haru się wyśpi. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

 Widziałem, że Haru nie jest zadowolony, z powodu tego, co robi jego tata, jednakże w tej sprawie już nie stanę po jego stronie, zasłużył sobie na karę, tak samo, jak jego siostra, jednak w jej imieniu stanąłem tylko dlatego, że bardzo się o nią martwiłem, nie była w stanie pójść do szkoły, ale i tak karę poniesie, po prostu nie dziś, ale jutro lub pojutrze na pewno.
- Mamo, możesz w mojej obronie też stanąć? - Haru od razu zwrócił się w moją stronę, no i co ja mam z nimi zrobić? Każde z nich zawsze szuka oparcia we mnie, chyba bardzo chcąc, abym kłócił się z ich tatą, a ja tego nie chcę, bo czułbym się z tym naprawdę źle.
- Haru, oboje dobrze wiemy, że musicie ponieść konsekwencje swojego złego zachowania, stanąłem w obronie twojej siostry tylko dlatego, że jest w bardzo złym stanie, ale to nie oznacza, że kara ją ominie, dlatego bardzo proszę, nie proś mnie o pomoc, tylko ponieść konsekwencje swojego złego zachowania - Poprosiłem, od razu dostrzegając niezadowolenie wymalowane na twarzy naszego syna. No cóż, może jak Sorey przez tydzień będzie ich odprowadzał, to już więcej takiej głupoty nie będą robili.
- No dobra, pa mamo - Zawołał Haru, opuszczając dom razem z tatą, który jak małego chłopca zaprowadził go do szkoły.
W tym czasie gdy nie było mojego męża, zrobiłem córce napój, który jej zaniosłem, a nawet zachęciłem do wypicia. Oj widać było, że czuła się naprawdę fatalnie, może przynajmniej to nauczy ją, że alkohol jest dla dorosłych, a nie dla dzieci, bo oczywiście, gdy będzie dorosła może pić alkohol, ale z umiarem, aby znowu nie mieć takiej samej przygody.
Hana po wypiciu przygotowanego przeze mnie napoju położyła się, zasypiając prawie że natychmiast.
Moje biedactwo, niech się cieszy, że jej tata nie dopiął swego, bo wtedy naprawdę byłoby z nią bardzo źle.
Widząc, że śpi snem spokojnym, opuściłem jej pokój z pustym już kubkiem, wracając do kuchni, dostrzegając Soreya, który właśnie wrócił do domu.
- Jak ona się czuje? - Zapisał, gdy tylko do mnie podszedł, martwiąc się o córkę, co było naturalne, każdy rodzić martwi się o swoje dziecko.
- Śpi, chociaż wygląda tak, jakby zaraz miała umrzeć - Odpowiedziałem, idąc do kuchni, gdzie mogłem posprzątać po przygotowanym napoju dla Hany.
- No kto, by się domyślić, że po upojeniu alkoholowym będzie czuła się źle - Mruknął, idąc tuż za mną.
Sorey słusznie się denerwował, bo nasza córka zachowała się naprawdę nieodpowiedzialnie, co i ja przyznać musiałem tak wiele niebezpieczeństw czekało na nią z powodu takiej głupoty.
- Spróbowała, cierpi i aby następnym razem już na taki genialny pomysł nie wpadła. Dobrze, że ten chłopak ją przyprowadził.. - Zauważyłem, ciesząc się, że bezpiecznie trafiła do domu. Mimo głupoty, którą zrobiła.
- Dobrze? To na pewno on kupił jej ten alkohol - Syknął zły jak osa.
- Akurat tego nie wiesz, a więc nie powinieneś go oceniać z góry, wydaje się bardzo sympatycznym chłopakiem i ja nie uważam, aby to on jej coś kupił - Stwierdziłem, nie uważając tak samo, jak on.

<Pasterzyku? C:>

Od Haru CD Daisuke

 Prace miałem to prawda, ale pracuje u nich już jakiś czas bez wolnego, a więc kiedyś warto by było o niego poprosić..
- Mam jak najbardziej, ale jeśli byś chciał, mogę postarać się o cały dzień wolnego lub chociaż kilka godzin na te zeznania - Stwierdziłem, nie mając z tym najmniejszego problemu i znając moje szefostwo, oni też nie powinni mieć z tym większego problemu.
- Nie ma takiej potrzeby, dam sobie radę sam - Skoro nie chciał, to ja do niczego zmuszać go nie będę, zaproponowałem i tyle, a po jego stronie już leży to, czy będzie tego chciał, czy nie będzie tego chciał.
- W porządku, jeśli nie chcesz, nie będę cię do niczego zmuszał, ale proponuję ci przemyśleć to jeszcze, bo wiesz, jak zmienisz zdanie, to po prostu daj mi znać, a ja zajmę się tym aby wziąć sobie wolne na cały dzień lub chociaż na kilka godzin - Zapewniłem, uśmiechając się do narzeczonego ciepło, podchodząc do lustra, aby zerknąć na to, jak w tej chwili wyglądam i tak jak mogłem podejrzewać, dzięki cudownym dłonią mojego narzeczonego znów wyglądałam jak człowiek.
- Dobrze, zastanowię się nad tym i ewentualnie w razie co dam ci znać - Zapewnił, z czego się cieszyłem, w końcu, jeśli powiedział, że to przemyśli, to może jednak naprawdę to przemyśli, a przynajmniej taką mam nadzieję.
- Cudownie - Zadowolony przeczesałem dłonią swoje włosy, zerkając na mojego ukochanego panicza. - To, co chcesz robić teraz? - Zapytałem, chcąc wiedzieć, na co ma ochotę, bo może było coś, co mógłbym dla niego zrobić, aby trochę się zrelaksował.
- Myślę, że najlepiej będzie się położyć i nic już dzisiaj nie robić, to znaczy bardzo chętnie porozmawiam z tobą lub spędzę po prostu czas, ale nie mam chyba siły na igraszki - Trochę mnie zaskoczył tą odpowiedzią, bo ja nie pytałem o to, czy ma ochotę na seks, myślałem raczej o czymś innym, mogę poczytać mu książkę, możemy porozmawiać na jakieś tematy, mogę po prostu go przytulić i przy nim trwać, nie wszystko kręci się wokół seksu, fakt faktem ostatnio nie kochamy się w ogóle, ale nie przeszkadza mi to, mam co robić. On ma co robić, nie ma na to siły ani ochoty, nie tylko on, bo i ja, a więc na pewno nie w głowie miałem to, o czym on mówi.
- Spokojnie, nie miałem na myśli z seksu, a więc nie musisz się o to martwić, możemy zrobić przecież wiele innych rzeczy, jest mnóstwo rzeczy, które można zrobić i nie są one związane z seksem - Uświadomiłem go, mimo że doskonale oboje byliśmy przecież tego świadomi. Mimo to jednak chciałem mu to powiedzieć, tak dla pewności.
- Wiem, przecież to wiem, nie jestem dzieckiem i nie jestem głupi - Mruknął, opuszczając łazienkę co i ja uczyniłem, idąc tuż za nim.
- To dobrze, chcesz, abym ci coś poczytał? - Zapytałem, podchodząc do łóżka, na którym jak zdążył usiąść mój narzeczony.
- Wolałbym zrobić coś innego, czytać można zawsze - No tak miał rację, to mogliśmy robić zawsze, ale co teraz chcemy zrobić?
- Chcemy w takim razie pójść spać? - Zaproponowałem, widząc przecież, że był zmęczony.

<Paniczu? C:>

czwartek, 25 kwietnia 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Z jednej strony trochę chciałem ukarać Hanę i posłać ją do szkoły pomimo jej stanu. Nie wiem, czego się spodziewała, kiedy wlewała w siebie hektolitry alkoholu, zasługiwała na taką mocną karę za jej nieprzemyślane zachowanie. Z drugiej strony, martwił mnie jej stan. Nie byłem ślepy, widziałem, że czuła się fatalnie, zdziwiłbym się, gdyby nie czuła się źle, no ale też trzeba było być konsekwentnym. Nie byłem w końcu bez serca. Trudo było mi jednak wybrać, czy być surowym, czy może jednak ten jeden raz odpuścić. Czy nie dam jej jednak w ten sposób znać, że po następnym upojeniu się może zostać w domu? Albo wręcz przeciwnie, może będzie choć troszkę wdzięczna za to... chociaż, teraz jest w takim wieku, że już sam nie wiem, co ona sobie może pomyśleć, ani co jej tam w głowie tkwi. Trochę tęsknię za czasami, kiedy te dzieciaki były mniejsze, i bardziej kochane, i wdzięczne, i miłe, i się słuchały, i pomagały z chęcią, i chciały jak najwięcej czasu z nami spędzać... to były czasy naprawdę wspaniałe. Chciałbym móc wrócić do tych momentów. 
- Wracaj do pokoju – powiedziałem do Hany, kiedy w końcu wyszła z łazienki, wyglądając jeszcze gorzej niż chwilę temu. Hana spojrzała na mnie niepewnie, spojrzała niepewnie na Mikleo, ale w końcu ruszyła zmarnowanym krokiem na górę. – Jeżeli kiedykolwiek wrócisz w takim stanie, nie będę taki łagodny – rzuciłem za nią, kiedy wchodziła po schodach. 
- Dziękuję – odezwał się Mikleo, uśmiechając się do mnie łagodnie. 
- Jeżeli jeszcze raz wyskoczy mi tu z czymś takim... – burknąłem, nie do końca zadowolony ze swojej decyzji. Chyba powinienem trzymać przy swoim. Już wcześniej ustępowałem, i co z tego wyniknęło? Właśnie to. Od samego początku w tym domu powinny być jakieś zasady. To się powinno diametralnie zmienić. 
- Coś czuję, że po tym nie tknie alkoholu przez długi czas – odpowiedział, wracając do przygotowywania tego dziwnego napoju na kaca. Już zostaje w domu, po co więc te napój? Powinna to przecierpieć, by miała nauczkę na resztę życia, ale coś czuję, że Mikleo by się na to nie zgodził, bo ma za dobre serce. Ja też, skoro pozwalam jej zostać w domu, a nie naciskam na to, by poszła do szkoły. Ale niech nie liczy na to, że jej te nieobecności usprawiedliwię.
- Jutro ma wysprzątać cały dom na błysk. Gotowy? – rzuciłem w stronę Haru, który po zjedzonym śniadaniu podszedł do drzwi wyjściowych. 
- Mhm. Ale mogę pójść do szkoły sam. I wrócić z niej też sam. Będę o czasie – obiecał chłopak, zarzucając na ramiona kurtkę. 
- Ja cię jednak wolę odprowadzić. I przyprowadzić, bo najwidoczniej waszą dwójkę trzeba traktować, jak dzieci. Wrócę tak szybko, jak będę mógł – odezwałem się do Mikleo, także zakładając płaszcz. Zima się zbliżała, chłodno było, więc musiałem pilnować się tego, by nie zachorować. Ostatnie, czego mi w tym bałaganie brakowało, to mojej choroby, w trakcie której w ogóle nie będę niczego ogarniał, a w tym momencie trochę rzeczy muszę ogarnąć. A zwłaszcza takie dwie rzeczy, albo raczej osoby, bardzo uparte i wyjątkowo problematyczne osoby. Jeny, i po kim oni to mają... przecież ja całkiem niedawno byłem w ich wieku i nic takiego nie robiłem.  

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

Czemu on tak bardzo musiał na rozmowę o uczuciach? Lubiłem, kiedy rozmawia się o mnie i o wszystkim, co ze mną związane, ale uczucia? I to jeszcze te negatywne, by nie powiedzieć, że wręcz szczeniackie. Jestem osobą dorosłą, osobą odpowiedzialną, która przecież jest pewna swojego zdania, i nie powinienem także czuć przerażenia. Czemu w takim razie to wszystko tak we mnie siedzi i nie chce zniknąć? Jak tylko sobie pomyślę, że będę musiał komuś opowiadać o tym, co mi zrobiono, żołądek zaciskał mi się w supeł. Ciężko było mi o tym mówić przy Haru, który jest w końcu najbliższą mi osobą, a co dopiero przy kimś tak właściwie dla mnie obcym. 
– Porozmawiajmy o twojej pracy. Nic tak właściwie o niej nie wiem, poza tym, że pracujesz jako kucharz, i nawet nie wiem, gdzie – zaproponowałem, nie chcąc mówić o tym, jak się czuje. On już wie, jak się czuję, mówiłem o tym raz, i to wie wcale nie zmieni szybko, coś tak czuje, no ale po co mam go tym martwić? 
- A, w takim barze w centrum miasta. Nie najgorzej mi się pracuje, owszem, ale tęsknię za tymi wysokiej jakości składnikami, które są dostępne u ciebie, no ale jakoś udaje mi się coś dobrego robić, a przynajmniej tak mi się wydaje – odpowiedział, gładząc mnie po policzku. Mój panie, jakie to przyjemne było... Takie proste, a takie przyjemne. Pewnie dlatego, że jego skóra była ciepła, a moja taka chłodna, i to przez ten kontrast tak miło jest, przynajmniej dla mnie. Nie wiem, jak dla niego. Pewnie nie, bo to on dotyka chłodnego ciała. 
- Może w takim razie kiedyś cię odwiedzę, zanim wrócisz do pracy w straży – odparłem, nie widząc w tym żadnego problemu. Być może zrobię to jutro, już po tych nieszczęsnych zeznaniach.
- No wiesz, to nie jest miejsce dla ciebie. Za mało bogate i wytworne dla ciebie – wyznał, nie przerywając tego gładzenia mnie po poliku. 
- Oczywiście, bo gdyby było bogate, to kazaliby ci się golić, byś zmniejszył ryzyko pojawienia się twojego włosa w jedzeniu – bąknąłem, dalej nie mogąc znieść tych jego lekko zarośniętych policzków. 
- Nie dasz mi spokoju, co? – spytał z lekkim zrezygnowaniem. 
- Nie dam. Chodź, ogolę cię. A najlepiej, to się umyjmy, i przebierzmy w jakieś czyste ubrania, przesiąknąłeś zapachami kuchni – wyznałem, podnosząc się z łóżka.
 Haru nie miał innego wyjścia, jak tylko pójść za mną, wprost do łazienki. On przygotował kąpiel, ja przygotowałem ubrania, a po cudnej kąpieli, która na chwilę prawiła, że zapomniałem o tym, co mnie jutro czeka. A po kąpieli kazałem mu zająć miejsce na krześle, po czym sam przygotowałem miskę z ciepłą wodą, ostrą brzytwę, no i mydło. Pilnowałem się, by ogolić go z najwyższą precyzją, i by go nie skaleczyć. I mi się udało, z gładkimi polikami wyglądał dużo lepiej. 
- No, gotowe. I o wiele lepiej wyglądasz. I pachniesz – odezwałem się zadowolony, przyglądając się swojej pracy. 
- Dziękuję – odparł, uśmiechając się do mnie delikatnie. – Tak sobie myślałem... może pójdę tam z tobą. I jakoś cię tak wesprę – zaproponował, nad czym się zastanowiłem. Chciałem? Chyba tak. Ale i też jedocześnie nie chciałem, by widział, jak tam się kompromituję. Bo na pewno się skompromituję. 
- Masz pracę, czyż nie? Nie masz po co, ja tam sobie poradzę – wyznałem, nie chcąc, by znów naraził swoją pracę dla mnie. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Widząc naszą córkę w taki opłakanym stanie, zrobiło mi się jej szkoda, biedna w sposób bardzo brutalny zrozumie co, to jest upojenie alkoholowe i kac, który się po nim pojawia.
- Sorey, nie jestem przekonany czy aby na pewno to taki dobry pomysł, śmierdzi od niej alkoholem, a to nie wróży najlepiej, jeśli w takim stanie pójdzie do szkoły, nie mam zamiaru się później tłumaczyć nauczycielom, tylko dlatego, że chcesz ją ukarać w taki, a nie inny sposób. - Wytłumaczyłem, naprawdę nie mając zamiaru ponosić konsekwencji tego, że tatuś chce nauczyć córeczkę konsekwencji swojego złego zachowania, oczywiście zasługuje sobie na to i oczywiście nie mam nic przeciwko temu a żeby ja ukarać, ale czy warto robić to w taki sposób? Nie jestem pewien czy to, czego ją w ogóle nauczy, coś tak czuję, że to my poniesiemy większe tego konsekwencje niż ona.
- Trudno, najwyżej pójdę się wytłumaczyć do szkoły, albo nie, nasza córka będzie się tłumaczyć w szkole, z tego, jak wczoraj się zachowała i dlaczego przyszła do szkoły pod wpływem alkoholu - Burknął, chyba nie do końca świadom tego, jakie mogą być konsekwencje.
Mój mąż chce dobrze i bardzo się z tego cieszę, jednak obawiam się, że niektóre rzeczy trzeba zrobić inaczej.
Pokręciłem głową, nie wiedząc, czy powinienem z nim dyskutować na ten temat, czy może jednak powinienem odpuścić.
Westchnąłem, zerkając na córkę, która wyglądała fatalnie, naprawdę była wykończona, Sorey naprawdę chce być dla niej surowy, no i co ja z nimi mam? Oboje są do siebie tak bardzo podobni, jeden lepszy od drugiego.
- Mamo, proszę - Hana znów próbowała szukać we mnie wsparcia, ale co ja mogłem? Mam się teraz z jej tatą kłócić? Nie chcę, to naprawdę nie jest fajne uczucie.
- Przygotuje ci do szkoły napój z marchewki, buraka i cytryny, to pomaga na kaca, weź ze sobą do szkoły wodę - Tylko to mogłem dla niej zrobić, zabierając się do przygotowania jej dobrego napoju na jej sport problem.
- Niedobrze mi - Wydukała, kładąc dłonie na swoim brzuchy, nie chcąc nawet dotknąć śniadania przygotowanego zapewne przez tatę.
No tak tego można było się spodziewać, cudem jest to, że jeszcze nie wymiotuje.
- Może chcesz się napić wody? - Zaproponowałem, stawiając przed nią szklankę z wodą.
Hana w milczeniu przyglądała się wodzie, nagle gwałtownie wstając z krzesła, biegnąc do łazienki, no i właśnie o tym myślałem, ona naprawdę nie może iść do szkoły, przecież nawet nie da rady tam dotrzeć.
- Niech zostanie w domu, ona nie da rady pójść do szkoły, wymiotuje i w szkole będzie to samo. Wiem, że jesteś na nią zły i wiem, że zasłużyła sobie na karę ale dziś daj jej już spokój - Poprosiłem, poważnie martwiąc się o Hane.
- Kara to kara - Odpowiedział, uparcie trzymając się swoje, no po prostu cudownie, weź tu, się z nim dogadaj.
- W porządku, ale ostrzegam, wszystkie konsekwencje będziesz ponosił ty, jeśli nam tam padnie lub nauczyciele wezwą nas za to, że pijana poszła do szkoły w tak młodym wieku, to ty pójdziesz do szkoły i będziesz tłumaczył swoje zachowanie - Ostrzegałem go, przygotowując córce napoje na tego okropnego kaca.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

No co, ja może i nie zdążyłem się ogolić ale przynajmniej wyglądam zdecydowanie lepiej pod względem porządnego snu.
Ja staram się dużo pracować, aby całymi dniami nie przebywać tutaj samemu, on jest zajęty sprawą Kaito. A ja w tym czasie jestem zajęty nową pracą, to chyba nic złego, no może po pracy nie mam siły już na nic, nawet na to, żeby się ogolić, ale to nie jest ważne,
Ja głupi nie jestem i wiem, że on chcę zmienić temat, aby o czymś nie rozmawiać. A tak mianowicie to o tym, jak się w tej chwili czuje, jak bardzo boi się tego, co go czeka jutro. Rozumiem to i chętnie z nim o tym porozmawiam, o ile nie będzie zmieniał tematów.
- Nie miałem na to za wiele czasu, ale wiem, co planujesz zrobić, chcesz zmienić temat tylko po to, abyśmy nie rozmawiali o całej tej jutrzejszej sytuacji - Stwierdziłem, uważnie mu się przyglądając, aby dostrzec ewentualnie zmieniającą się mimikę jego twarzy.
- To nie tak. Ja chciałem tylko zapytać się, jak ty się czujesz. No wiesz, zmienić temat, aby nie mówić tylko o sobie - Oczywiście właśnie o to mu chodziło, przecież nic innego na myśli nie miał, on naprawdę ma mnie za głupiego chociaż w sumie sam sobie na to zasłużyłem, zachowuje się czasem jak głupek, a więc za takiego można mnie brać.
- Czuję się dobrze, no i coś tak czuję, że zdecydowanie lepiej od ciebie, ty chyba potrzebujesz odpoczynku i to takiego porządnego odpoczynku - Zauważyłem, uśmiechając delikatnie do narzeczonego, całując go przy tym w czoło.
Mój panicz westchnął cicho, tym samym troszeczkę tak przyznając się do tego, o co go podejrzewałem.
- Może i masz rację ale ja nie mogę odpoczywać, chcę spędzić z tobą czas bo ostatnio nie było ku temu w ogóle okazji. I dlatego właśnie nie mogę odpoczywać, nawet jeśli tego bym chciał, ale nie chcę rzecz jasna - Stwierdził, w co może bym uwierzył, gdybym go nie znał, ale znam go dobrze, dlatego wiem, jaki jest i wiem, jak wiele potrafi poświęcić dla swoich własnych celów.
- Czas możemy, spędzić razem zawsze a teraz może się położymy? Nie musimy oczywiście pójść spać, ale myślę, że obu nam przyda się taki odpoczynek i rozmowa o tym, jak się czujesz, bo widać po tobie, że się bardzo stresujesz i potrzebujesz to z siebie wyrzucić, nawet jeśli cały czas chcesz mi powtarzać, że tak nie jest - Stwierdziłem, dobrze wiedząc, jak się czuje, to ja w porównaniu do niego jestem bardzo empatyczny i potrafię czytać z ludzi jak z kartki, nawet i jeśli świetnie udaje, zupełnie innego niż jest.
- Możemy się położyć, ale nie chcę rozmawiać, o tym, co będzie działo się jutro, już i tak czuję się źle, z tym że może mi się to nie udać - Odpowiedział mi, idąc do łóżka, na którym się położył.
Położyłam się obok niego, przytulając do siebie, nie chcąc, aby czuł jakieś przerażenie związane z jutrzejszym dniem.
- Oczywiście, jeśli chcesz, możemy porozmawiać o czymś innym - Zgodziłem się, głaszcząc go delikatnie po policzku, uśmiechając się przy tym łagodnie.

<Paniczu? C:> 

Od Soreya CD Mikleo

 Nie wiem, czy czułem bardziej wściekłość, zawiedzenie czy może zmartwienie odnośnie tego, co zrobiła nasza córka. Co jej przyszło do głowy? Może to przez mój żywioł? Odziedziczyła po mnie ogień, tak więc trochę wybuchowa może być i nie myśleć, nim coś zrobi, no ale żeby aż taka głupota...? Dobrze, że jej się nic nie stało. A szlaban to ona chyba będzie miała do osiemnastki. 
– Przypilnuje jej następnym razem, więcej takiej głupoty nie popełni – powiedziałem i ucałowałem Mikleo w czoło. Zbyt długo dobry dla nich byłem, powinienem być bardziej surowy i wymagający. Dobrze, że Haru nie wpadł na żaden taki pomysł, chociaż on to bardziej jak Miki, powinienem więc być spokojny o niego, chociaż i tak na oku należy go mieć. 
– Nie możesz jej pilnować cały czas, to niemożliwe – wyznał, z chęcią wtulając się w moje ciało. 
– Mogę. I będę. Przynajmniej do momentu, w którym to faktycznie nie dorośnie – wyznałem, będąc naprawdę na to zdecydowanym. A jak już się na coś zdecyduję, jestem konsekwentny, i to bardzo. Co prawda, dalej nie stałem się człowiekiem, ale pracuję nad tym. I nawet powiem pomysł mam. – Połóżmy się. Rano trzeba będzie ich dobudzić do szkoły – zaproponowałem, kiedy to dostrzegłem późną godzinę na zegarze. 
– I sądzisz, że Hana będzie w stanie wstać? – spytał, trochę w to nie dowierzając. Nie on jeden, ja też w to nie wierzyłem, no ale i tak ją do tego wahania zmuszę. 
– Nie ma wyjścia, zresztą jest dorosła przecież, tak więc konsekwencje musi ponieść – odpowiedziałem, znowu chmurząc się na samo wspomnienie o niej. Teraz jej tak łatwo nie odpuszczę. 

Na następny dzień wstałem nieco wcześniej, niż zazwyczaj, musząc odprowadzić dzieci do szkoły, co będę robił, dopóki nie odzyskają mojego zaufania. Kiedy budziłem Haru, ten coś tam sobie pomarudził, jak co rano zresztą, ale kiedy podniósł się do siadu na łóżku, zostawiłem go. Za to Hana... o panie. Dobudzenie jej zajęło mi jakieś piętnaście minut. I kolejne piętnaście musiałem być nieugięty i nie pozwolić jej zostać, ignorując jej marudzenie, że się źle czuje, że chyba jest chora, że nie może iść do szkoły, że głowa ją boli... dziwiłbym się, gdyby wstała jak skowronek po tym, ile wczoraj wypiła. Nie wiem co prawda, ile, ale za to wiem, że ktoś jej ten alkohol musiał kupić. Pewnie ten chłopak, no bo kto inny. 
Kiedy przyszła do stołu, już niego ogarnięta wyglądała już nieco lepiej. Nieco. Jak wrócę, będę musiał przewietrzyć jej pokój, i to koniecznie. I pościel też zmienić, by nie śmierdziało alkoholem. 
– Źle się czuję, wydaje mi się, że powinnam się udać do świątyni ognia i się podładować – bąknęła niemrawo, zasiadając do stołu. 
– To się nazywa kac, moja droga. I udasz się do szkoły – odparłem spokojnie, popijając kawę. – Po południu was odbiorę, dlatego nie myślcie lepiej o żadnych wagarach – zagroziłem, przyglądając się jej z uwagą. 
– Mamo... – bąknęła, patrząc na Mikleo, który wszedł do kuchni. Niech u mamy jeżeli wsparcia nie szuka, bo i tak pozostanę nieugięty. 

<Owieczko? c:>

środa, 24 kwietnia 2024

Od Daisuke CD Haru

 Czy coś już wiem? Oj, wiem dużo, nawet bardzo dużo, o ile nie za dużo. Nie no, akurat w tej sprawie nigdy nie jest za dużo informacji, im więcej tym lepiej, tylko jak teraz zacząłbym mu opowiadać o tym wszystkim, nie starczyłoby nam czasu. A chciałbym trochę teraz tego czasu z nim spędzić, zwłaszcza, że ostatnio niezbyt mieliśmy okazji, by to zrobić. Z mojej winy, owszem, i jedyne, do kogo mam pretensje, to do siebie. Stwierdziłem jednak, że lepiej będzie całkowicie poświęcić się tej sprawie, by mu pomóc odzyskać pracę. Mimo wszystko dobrze, że sobie teraz jakieś zajęcie znalazł. Nie wiem, jak dużo czasu zajmie mi zwrócenie jego stanowiska, a też doskonale wiedziałem, jak bardzo potrzebne mu było robienie... czegoś. Czegokolwiek. No i jeszcze urodziny, do których został niecały miesiąc... po jutrzejszym dniu i tych zeznaniach w końcu powinienem trochę odetchnąć. I będę miał w końcu dla niego czas, i także czas na przygotowywanie jego urodzin. O, to nawet bardzo dobrze, że znalazł jakieś zajęcie, bo w tym czasie będę mógł spokojnie planować przyjęcie-niespodziankę bez wzbudzania jego podejrzeń.
- Udało mi się znaleźć dwie rzeczy, które mogę mu zarzucić. Pierwsza rzecz to, jak już wiesz, wykorzystywanie kobiet. Inne zastraszał, a innym coś dodawał do picia. Wydaje mi się, że udało mi się przekonać wystarczająco dużo kobiet, by złożyły zeznania wraz ze mną, jutro zaczynamy, i to jest sprawa stricte dla straży. I aby go bardziej dobić, udało mi się przekonać jego księgowe do złożenia zeznań w sprawie oszustw podatkowych, do których je zmuszał. I to jest sprawa dla gwardii królewskie. Tak więc skupią się na nim dwie potężne organizacje, nie ma mowy, by z tego wyszedł obronna ręką, zwłaszcza, że król nie lubi, kiedy się go oszukuje na pieniądze. To tak w wielkim skrócie, co udało mi się osiągnąć przez te ostatnie tygodnie – wyjaśniłem, bawiąc się palcami u jego dłoni. – Położymy się? Spędzimy razem trochę czasu? Ostatnio bardzo mało go spędzaliśmy razem, i to z mojej winy, za co przepraszam, chcę mieć to w końcu za sobą – dodałem, podnosząc wzrok, by móc na niego spojrzeć. Naprawdę mało uwagi na niego zwracałem, skoro pozwoliłem mu, by na jego policzkach pojawił się zarost. 
- Pewnie, ale czekaj, jutro zeznania składasz? – spytał, pozwalając mi się poprowadzić do miękkiego łóżka, w którym można się wygodnie ułożyć, opatulić kocem i chwilowo zapomnieć o tych wszystkich troskach, przynajmniej na chwilę. 
- Wychodzi na to, że tak – wyznałem, wtulając się w jego ciało. Jego ubranie przesiąkło zapachem kuchni. Chyba wolałbym, by pachniał czystością i olejkami, ale na to na pewno przyjdzie pora. Dzisiaj go przypilnuję, by się porządnie wykąpał. I ogolił. Ogolić to się musi koniecznie. 
- I jak się z tym czujesz? – dopytał, gładząc moje plecy. 
- Przytłoczony. Przerażony. Czuję też wstyd, że dałem się mu tak podejść jak dziecko. I też mam wrażenie, że moje zeznania nic nie zmienią, coś popsuję, albo nie zostanę wzięty na poważnie, bo nie pasuję do schematu jego ofiar. Ale to nic w porównaniu z tym, co czuję, kiedy patrzę na twoją twarz. Nie miałeś czasu się ogolić? – spytałem, poruszając bardzo błahy temat, który odciągnie ode mnie i mojego jutrzejszego przesłuchania uwagę. To nie jest coś, co chciałbym teraz przeżywać. Przeżywać to będę w nocy, bo z tego stresu na pewno nie zasnę. A teraz mogę się trochę skupić na narzeczonym. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Widząc, co się działo z naszą córką, naprawdę się zmartwiłem, doskonale wiedziałem, że cóż nasza córka może się na nas zemścić za to, że zakazane zostało jej wychodzenie z domu. Nie spodziewałem się jednak, że wróci do domu pijana, tak jeszcze żadne dziecko z nami nie postąpiło.
Wychodząc na dwór za chłopakiem, zatrzymałem go, bardzo chcąc z nim porozmawiać.
- Ja przepraszam, ja nie wiedziałem.. Że tak skończy - Odpowiedział, przerażony tym, że mógłbym zacząć na niego krzyczeć. A może na niego naskoczyć, tego robić nie planowałem, nie taki byłem.
- Spokojnie. Ja nie jestem taki jak mój mąż, nie będę na ciebie naskakiwać, chcę po prostu wiedzieć, co się stało. Dlaczego ona wróciła w takim stanie? - Zapytałem, musząc się dowiedzieć, dlaczego Hana się tak zachowała.
- Nie wiem dlaczego, przyszła do mnie w bardzo złym nastroju, powiedziała mi, że chce zrobić na złość ojcu za to, że zachowuje się... Nie powiem, co wtedy powiedziała.. - W tym momencie podrapał się nerwowo po karku, odwracając głowę gdzieś w bok.
- Nie chcę wiedzieć, co powiedziała, chcę wiedzieć, dlaczego się tak upiła - Wyjaśniłem, chcąc zrozumieć, co się działo w głowie naszej córki, kiedy upijała się to nieprzytomności.
- Hana, wyciągnęła mnie do baru i stwierdziła, że pokażę wam, jaka jest dorosła i będzie piła i robiła co jej się, że mnie podoba - No tak, to naprawdę dorosłe zachowanie i odpowiedzialne, przecież gdyby nie ten chłopak, ktoś inny mógłby ją wykorzystać lub skrzywdzić, czy ona w ogóle się na tym zastanowiła? Chciałaby przeżywać później to, że ktoś nie daj Boże, by ją zgwałcił? Nasze dziecko naprawdę jest nieodpowiedzialne, aż brakuje mi słów na to, jak się zachowała.
- Dziękuję, zmykaj już do domu, jest późna godzina - Podziękowałem, wracając do domu, gdzie w kuchni stał już wściekły Sorey, wcale mu się zresztą nie dziwiłem, Ja również byłem zawiedziony tym, co nasza córka zrobiła, nigdy nie przypuszczałem, że zachowa się aż tak nieodpowiedzialnie.
- Ona chyba wszystkie rozumy pozjadała, robi nam na złość, dojrzała ta, zachowuje się jak gówniara. A wszystko to dlatego, że jesteś dla nich zbyt dobry, powinieneś mnie popierać w moich decyzjach, a wtedy zachowywałaby się zupełnie inaczej - Mruknął, oczywiście tym razem musząc się troszeczkę wyżyć na mnie, no tak, bo przecież to moja wina, że nasza córka zachowuje się tak, a nie inaczej.
- Moja? Nie sądziłem, że to ja kazałem jej pójść, się upić do nieprzytomności i zachowywać w taki a nie inny sposób, masz rację, to ja jestem zbyt mało asertywny, namawiając nasze dzieci do złego - Westchnąłem cicho, nie mając zamiaru kłócić się z mężem. Rozumiem, że jest zbulwersowany, tym co się stało i pewnie będzie myślał, że wszyscy są winni, ale mi to nie przeszkadza, sam kiedyś byłem tak jak on, zagubiony i obwiniałem za wszystko innych, ale to już za mną i teraz wiem jak prawidłowo wychować dzieci, a przynajmniej, tak mi się wydawało aż do dzisiejszego dnia.
- Hej, nie o to mi chodziło - Uspokoił się, podchodząc do mnie, aby uchwycić moje dłonie.
- Wiem, wiem, nie mam o to żalu. Martwię się o naszą córkę, jeszcze żadne z naszych dzieci tak się nie zachowywało - Zmartwiony, przytuliłem się do męża, naprawdę nie wiedząc, co powinniśmy teraz zrobić z naszą córką.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Ostatnio w ogóle nie mieliśmy dla siebie czasu, Daisuke ciągle coś załatwiał, gdy ja chodziłem po mieście, szukając sobie zajęcia i nawet w końcu udało mi się je znaleźć. Jeden bar potrzebował na szybko kucharza a, że i tak nie miałem co ze sobą zrobić, zgodziłem się, woląc to, niż samotne siedzenie w sypialni lub przechadzanie się po rezydencji, to nie było w ogóle przyjemne, oczywiście nie mogłem tego powiedzieć mojemu narzeczonemu, a to dlatego, że ciągle się mijaliśmy, on był prawie cały czas poza rezydencję, a i ja wiedząc, że go nie ma, starałem się spędzać tam jak najmniej czasu, z resztą, gdy dostałem pracę, nawet nie miałem takiego powodu, mając nareszcie co robić.
- Witaj, co robiłem? Byłem w pracy - Przyznałem, przytulając się do mojego narzeczonego, którego ucałowałem w czoło.
- Byłeś gdzie? - Zapytał zdziwiony, nie spodziewając się tej odpowiedzi, a wszystko dlatego, że nie mieliśmy po prostu czasu ostatnio ze sobą w ogóle rozmawiać, gdyby było inaczej, już dawno by o tym wiedział.
- No w pracy - Powtórzyłem, wciąż dostrzegając zaskoczenie w jego cudownie pięknych oczach. - Z dwa tygodnie temu, podjąłem się pracy kucharza, nie miałem okazji ci o tym powiedzieć, bo jakoś cały czas się mijamy - Dodałem, przynajmniej robiąc coś więcej niż tylko siedzenie w rezydencji j czekanie na szczęście.
- Pracujesz jako kucharz? Nie chcesz wrócić do straży? - Zapytał, znów wracając do tematu o którym zdążyłem już zapomnieć.
- Oj kochanie, przecież już ci coś na ten temat mówiłem, ja już nie mogę wrócić do straży, przecież już i tak mają mnie za złodzieja i oszusta, po co wracać gdzieś gdzie i tak już mnie przekreślili - Wytłumaczyłem, oczywiście marzyłem o tym, aby znów pracować w straży, niestety patrząc na to trzeźwym okiem. Wiem, że mało prawdopodobne jest to, że w ogóle uda mi się tam kiedykolwiek wrócić, dlatego właśnie znalazłem sobie nową pracę, w której spełniałem, te drugie trochę mniejsze marzenie, gotowania dla innych i doceniania tego, co potrafię w kuchni.
Daisuke spojrzał na mnie, ciężko przy tym wzdychając, on naprawdę marzył o tym, abym wrócił znów do pracy, ale do straży, którą uwielbiałem i w której pracowałem, od kiedy tylko pamiętam.
- Myślę, że bardzo się mylisz, ja zrobię wszystko, abyś znów mógł wrócić do straży, gdy tylko Kaito trafi do więzienia, będą błagali cię, żebyś wrócił do straży, bez ciebie sobie nie poradzą i jestem pewien, że już teraz sobie nie radzą, to ty trzymałeś te wszystkie sznurki, żeby jakkolwiek ta straż funkcjonowała bez ciebie, to na pewno nie jest już to samo i ja jestem tego święcie przekonany - Stwierdził, oczywiście za bardzo we mnie wierząc, za bardzo wierząc, w to wszystko, co może być trochę niemożliwe.
- Proszę, tym się już nie przejmuj, moja praca w ogóle już o tym nie rozmawiajmy, porozmawiajmy może teraz o tobie, ostatnio cały czas przejmujesz się tymi wydarzeniami związanymi z Kaito, coś już wiesz? Ostatnio nie mieliśmy czasu nawet o tym porozmawiać - Skupiłem się teraz na nim, chcąc wiedzieć, jak mu przez ten czas idzie sprawa z tym człowiekiem, ostatnio naprawdę mamy mało czasu, aby porozmawiać, dlatego właśnie teraz mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie.

<Paniczu? C:>

Od Soreya CD Mikleo

 W pewnym momencie chciałem wyjść za córką, przyprowadzić ją tutaj chociażby siłą, to było złamanie wszelkich reguł, ale Mikleo mnie powstrzymał. Od jutra do momentu odwołania kary będę obydwoje odprowadzał i przyprowadzał nie patrząc na to, że robię im wstyd. Jedyne, czego od nich oczekuję, to informowania nas, gdzie chodzą, z kim chodzą i o której mniej więcej wrócą. I żeby nie spotykali się z dziwnymi facetami, którzy chcą ich wykorzystać. I na kobiety w sumie też, one wcale nie są jakoś specjalnie lepsze od facetów, jeżeli człowiek jest podły, to cię wykorzysta, czy to facet, czy kobieta. 
- Nie wierzę, że mnie nie poparłeś – powiedziałem, z wyrzutem na niego zerkając. Myślałem, że oboje wychowujemy dzieci i oboje się ze sobą zgadzamy. 
- Poprałem cię przecież – stwierdził spokojnie, zabierając się za sprzątanie. 
- Tylko w tym, że się źle do mnie zwracała. Ale ze szlabanem mnie nie poparłeś – wyjaśniłem, naprawdę nie za dobrze się z tym czując. 
- Bo to nie ma sensu, i tak będą robiły to, co będą chciały – odpowiedział, niespecjalnie mną przejmując. 
- Czyli najlepiej na wszystko im pozwalać, tak? – mruknąłem, zasiadając w fotelu. 
- Nie, trzeba znaleźć balans pomiędzy byciem surowym, a takim spokojnym, pozwalającym im na wszystko – wyjaśnił, ale mnie to jakoś specjalnie nie kupiło. 
- Tak, a później tylko patrzeć, jak dzieje się nieszczęście – burknąłem, patrząc przez okno. Pozostanę przy swojej karze, która skończy się dopiero w zależności od tego, jak się będą zachowywać. Może taki zimny prysznic im się przyda. 
Haru przyszedł po jakichś po trzydziestu minutach. Jego reakcja na szlaban była znacznie spokojniejsza, niż jego siostry. Trochę pomarudził, że przecież nic takiego nie zrobił złego, że już się na jutro umówił ze znajomymi, no ale i tak przyjął ją z pokorą, poszedł na górę i mruknął, że nie chce nic do jedzenia. Nie był zachwycony, ale zachowywał się zupełnie inaczej, w przeciwieństwie do Hany. 
Tylko, gdzie ona jest? 
Mijały minuty, kwadranse, godziny, a jej dalej nie było, co powodowało, że już mocno się o nią martwiłem. I gdyby nie Mikleo, już poszedłbym jej szukać po mieście. Jak tylko wróci, to ja ją chyba zamorduję. Co ona sobie w ogóle wyobraża? Nie tak ją wychowywałem, i nie tacy byliśmy, nie mam więc pojęcia, skąd w niej coś takiego. Hana nie wracała aż do późnego wieczora, i to wtedy stwierdziłem, że miarka się przebrała. 
- Nie no, ona chyba sobie żartuje, idę i... – ciche pukanie do drzwi przerwało moją wypowiedź. Zdecydowanie powinniśmy sobie sprawić jakiegoś psa, który pilnuje podwórka. Odkąd Lucky odszedł z powodu starości, jest za cicho, i mam problem z usłyszeniem takiego cichego pukania do drzwi. Wkurzony, ale i jednocześnie strasznie zmartwiony, podszedłem do drzwi, w których po otworzeniu stała Hana oraz chłopak, którego widziałem z nią kilka godzin wcześniej. I Hana była kompletnie pijana, podtrzymywana przez tego chłopaka. 
- Dobry wieczór, Hana trochę się... źle poczuła – wyjaśnił niepewnie chłopak, chyba mając kompletnego durnia, bo przecież wcale nie widzę tego, że jest pijana. Ani tego nie czuję. 
- Co ty nie powiesz. Masz się trzymać od niej z daleka – syknąłem wściekły w jego stronę będąc pewien, że to wszystko jego sprawka. Odebrałem od niego Hanę, zamknąłem drzwi i zaniosłem ją na górę, do jej pokoju. Jutro sobie z nią porozmawiam, ale to po szkole. Pewnie po alkoholu nie będzie się czuła najlepiej i będzie chciała przeleżeć cały dzień w łóżku, ale przecież jest dorosła, i będzie musiała ponieść konsekwencje tego. 

<Owieczko? c:>