niedziela, 14 kwietnia 2024

Od Daisuke CD Haru

 Dla Haru wszystko było takie proste, dla mnie już tak niekoniecznie. Nie chciałem, by cierpiał wraz ze mną. Wystarczy, że ja nie mogę sobie spać w nocy, a on przez te czas się może wysypiać. Po co oboje mamy chodzić zmęczeni, kiedy tylko ja mogę to robić? Zorganizowałem sobie ten czas, by jak najmniej myśleć o tym, co widziałem w tym koszmarze, a przynajmniej bardzo chciałem o tym zapomnieć. Na początku niezbyt mi to wychodziło, i odtwarzałem ten sen raz za razem. Nie było to najprzyjemniejsze doświadczenie w moim życiu, ale na to nic nie mogłem poradzić. 
- Nie wiem, czy to takie konieczne. Po co masz się ze mną męczyć, kiedy mogę się męczyć tylko ja – odparłem, przymykając oczy i powoli ciesząc się jego bliskością, czego mi przez ostatnią noc brakowało. Jak siedziałem przy biurku, nad ranem odczułem chęć powrócenia do łóżka i przytulenia się do niego, ale martwiłem się, że taki ruch może go obudzić, więc już siedziałem jak siedziałem.
- Ponieważ jesteś miłością mojego życia i przez takie wydarzenia powinniśmy przechodzić razem. Zadeklarowałem się też, że cię będę wspierał w każdej sprawie – odpowiedział łagodnie, nieprzerwanie gładząc mnie po plecach. Było to bardzo odprężające i uspokajające. Mógłby tego nie przerywać. 
- Postaram się następnym razem cię obudzić. Ale jak cię nie dobudzę, proszę pretensje mieć do siebie – odpowiedziałem, doskonale wiedząc, jak ciężko jest mi go dobudzić. Nie wiem, jak kiedyś go potrafiłem obudzić w nocy, z powodu moich koszmarów... jak ja musiałem się wtedy zachowywać, że go budziłem. Nie do końca pamiętałem, jak to wtedy wyglądało. Jedyne, co z tych chwil pamiętam, to uspokajającego mnie Haru.
- Na pewno się obudzę – skwitował, po czym mnie ucałował w czubek głowy. – To co, przynieść nam śniadanie? A może coś nam przygotuję dobrego? Racuchy z jabłkiem i do tego kawa? – zaproponował, posyłając mi najcieplejszy uśmiech, jaki chyba kiedykolwiek u niego ujrzałem. 
- Mamy gościa. Powinniśmy zjeść śniadanie w jadalni – odpowiedziałem, cicho wzdychając. Nie za bardzo miałem ochotę na opuszczanie pokoju dzisiejszego dnia. To chyba przez ten koszmar straciłem ochotę na cokolwiek, a tyle rzeczy dzisiaj miałem zrobić... przede wszystkim, należało pogadać z panienką Amano. Chciałem także przejść się na miasto, kupić te koperty, pergaminy, napisać te zaproszenia, wysłać je... a w tym momencie jedyne, na co miałem ochotę, to po prostu położenie się spać. Byłem strasznie zmęczony. Oczy mnie piekły i z trudem je utrzymywałem otwarte. 
- Nasz gość wybaczy, jak zjesz śniadanie tutaj. A później może się trochę prześpisz, przyda ci się to – odpowiedział, gładząc mój policzek z widocznym zmartwieniem. A to, że się martwił, martwiło z kolei mnie. 
- To niekulturalne, bym zostawiał gościa samego sobie. Zjemy śniadanie w jadalni i... – zacząłem, odsuwając się od niego i kierując się w stronę szafy, i jakoś tak nie wiem, jaki prawem, ale tak mi się trochę zakręciło w głowie. I gdyby nie Haru, zaliczyłbym bliskie spotkanie z ziemią, i to w dodatku takie niezbyt przyjemne. 
 - Może i niekulturalne, ale potrzebujesz odpocząć. I to koniecznie – stwierdził tonem nieznoszącym sprzeciwu. No i co ja z nim mam?
- Z wielką chęcią bym położył się do łóżka, ale czekając na mnie obowiązki i pewne zobowiązania do spełnienia, które są ważniejsze niż to, co ja chcę w tej chwili – mruknąłem, przecierając zmęczone oczy. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz