poniedziałek, 15 kwietnia 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Co ja sądziłem? Nie miałem pojęcia, tak jak mówiłem mu już, nie za bardzo się na tym znałem, i zaufałem mu całkowicie w tym. Chociaż, jak tak teraz patrzę... czarny to taki trochę silny kolor, i przytłaczający, zwłaszcza, że w naszym salonie panowały takie jasne kolory. Delikatne. Przynajmniej faktycznie przez to nic nie dostrzeże i będziemy mogli cieszyć się prywatnością. Chociaż, pewnie jeszcze usłyszę, że po to te zasłony są, bym ukrywał swoje nieistniejące kochanki... głupia baba. Skupiłaby się na swoim życiu, nie mieszała w naszym. Omal się z Mikim przez nią nie pokłóciłem. 
- Trochę takie ciemne się to wszystko teraz wydaje – powiedziałem zgodnie z prawdą. Tak właśnie sądziłem. No ale skoro mój Miki je wybrał oznaczało to, że jakoś tu pasować musiały. Zdecydowanie nie byłem najlepszą osobą do oceniania, czy coś pasuje, podczas kiedy podoba mi się facet w sukienkach. I to jeszcze jakich sukienkach... tak, ja to taki do końca za normalny nie byłem. 
- Mówisz? – odparł, przyglądając się temu wszystkiemu z odległości. – Czyli twoim zdaniem nie pasują?
- Czyli moim zdaniem coś w tym musi być, skoro je wybrałeś, bo ty masz gust, w przeciwieństwie do mnie. Chociaż... wybrałeś mnie, a to nie wiem, czy faktycznie masz gust. I wychodzi na to, że twój brat nie ma gustu. Czyli to chyba jakieś rodzinne jest – ostatnie zdanie powiedziałem cicho, do siebie. To takie trochę niepokojące. Co, jeżeli dzieci to odziedziczą? I przyjdą kiedyś z partnerami takimi, jak ja? O mój panie, mam nadzieję, że tak się nie stanie, i że gust to akurat będą mieć po mnie i znajdą kogoś tak pięknego i cudownego, jak Miki. 
- To była obraza dla mnie czy dla ciebie? – spytał, marszcząc brwi. 
- No dla mnie, bo ty jesteś cudowny i wybrałeś kogoś tak przeciętnego, jak ja. Zasługujesz na kogoś lepszego – wyjaśniłem, uśmiechając się do niego delikatnie. – To co, ja się zabieram się za pranie, bo się pewnie trochę tego zebrało przy dzieciach – dodałem, troszkę zmieniając temat, nim mój Miki zacznie mi mówić, że wcale nie i jestem wspaniały, czy coś takiego.
- A nie miałeś się mną zająć? – spytał, na co się uśmiechnąłem głupkowato. 
- Na to także przyjdzie czas. Obiecuję ci, że zajmę się moją Owieczką tak porządnie, że będzie miała dosyć – wymruczałem mu do ucha, a następnie delikatnie podgryzłem jego płatek. – Widzę, że już mamy obserwatora – mruknąłem, dostrzegając w oknie sąsiedniego domu tak doskonale mi znaną, starą twarz... – Idę do łazienki, skarbie. Dam ci znać, jak będziesz mógł je wysuszyć. 
- Pewnie – przyznał, chociaż nie był taki zadowolony. Czyli we mnie wątpi? Oj, jako jego pan będę musiał mu pokazać, jak bardzo się myli i porządnie go ukarać. 
- Wiesz, że wyczekiwanie sprawia, że finisz będzie po stokroć przyjemniejszy – wymruczałem, kładąc dłoń na jego poliku i gładząc kciukiem jego dolną wargę. – I ja już tego dopilnuję – dodałem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, by zakończyć go podgryzieniem dolnej wargi. Miałem nadzieję, że tym go przekonam i już mi tak nie będzie marudził. Zrobię pranie, wszystko pochowam, i wtedy się nim zajmę. Teraz na wszystko mamy czas, i raczej nic nam nie przeszkodzi, chyba, że o czymś nie wiem. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz