piątek, 26 kwietnia 2024

Od Soreya CD Mikleo

 No skąd indziej miałaby alkohol? Na pewno sama go nie kupiła, bo nie miała pieniędzy, od środy marudziła nam, że kieszonkowe są za niskie i już się jej skończyły, a ja jej nic nie dawałem, jak zwykle mając zamiar to zrobić dopiero na koniec tygodnia. Chyba, że Miki jej coś dał. Albo nas okradła. Mam nadzieję, że ta ostatnia opcja się nie spełniła. Nie powinna raczej, w końcu to byłby grzech, a jako anioł nie może grzeszyć. Albo przynajmniej nie powinna. Nie wiem, co się stanie, jeżeli anioł zgrzeszy i nie chcę się tego dowiadywać na przykładzie mojej córki i mam nadzieję, że do tego nigdy nie dojdzie. 
- To jak inaczej kupiłaby alkohol? I za co? To musiał być ten chłopak, pewnie jej jeszcze polewał i Bóg jeden wie, co jej zrobił, jak go tylko gdzieś na ulicy spotkam... – burknąłem, naprawdę zdenerwowany i na córkę, i na tego typka, który ewidentnie był od niej starszy i to on za tym wszystkim stał.  
- Sama go zaciągnęła do baru i stwierdziła, że będzie pić, co chce, bo przecież jest dorosła. Powinniśmy być wdzięczni temu chłopakowi, że ją do nas przyprowadził, a nie zostawił ją w tym barze. Nie wszyscy ludzie są tacy źli, pamiętasz?  Sam mnie tego chciałeś nauczyć – odparł Miki wyjątkowo spokojnie. Dziwił mnie ten jego spokój. Ja wychodziłem z siebie i nie wiedziałem, za co się wziąć i co zrobić, by w końcu jakoś te dzieci na prostą nakierować. I jak wcześniej uważałem, że nie nadaję się do roli rodzica, bo jakiś taki trochę niedorosły jestem, tak teraz jestem w stu procentach przekonany, że absolutnie jestem okropnym rodzicem i momentami naprawdę ochotę powiedzieć, że skoro tacy mądrzy są, to niech robią, co chcą, ale mnie w to nie mieszają, no ale to przecież moje dzieci były.. Nie mogłem im tak powiedzieć, pomimo tego, że nie miałem na nie siły. 
- No chciałem, ale później stałem się świadom, jacy oni są okropi i obłudni – mruknąłem posępnie, nerwowo stukając palcem o blat stołu. 
- I wszyscy tacy są? Alisha była w porządku. Jej syn też jest w porządku. Nori jest w porządku. Emma też. No i nasi wnuczkowie także są w porządku – przypomniał mi, wspominając naszą kochaną przyjaciółkę, która jakiś czas temu odeszła z naszego świata. 
- Podałeś teraz wyjątkowe wyjątki. I naszą krew. A nasza krew musi być w porządku – odpowiedziałem, dalej nie chcąc się przekonać do jego słów. Ja tam swoje wiedziałem i się tego trzymać będę. – Myślisz, że młoda będzie jutro w stanie stać na nogach – spytałem, trochę zmieniając temat. 
- Nie będzie chyba miała wyjścia, skoro jej dasz do wysprzątania cały dom – przyznał, wzdychając cicho. 
- Chyba parter jej dam do wysprzątania. A Haru dam do wysprzątania parter. Chociaż to chyba i tak za mało – zaproponowałem, trochę się nad tym głośno zastanawiając. Może oddanie ich pod opiekę dziadkowi na jakiś miesiąc, dwa, byłoby dobrym pomysłem...? Albo może jednak lepiej nie. Na pewno by je ogarnął lepiej ode mnie, ale trochę wątpiłem, byśmy je odzyskali z powrotem. Ja naprawdę nie mam pojęcia, co ja mam z nimi robić. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz