Poczułem ulgę na sercu o duszy, teraz już byłem pewien, że mnie nie zdradził, że mnie kocha, a ja zbyt emocjonalnie do tego wszystkiego podszedłem,
- Wiem, że mnie kochasz i ja ciebie kocham jak nikogo innego na tym świecie i tak wieże ci, przepraszam cię za to, że zwątpiłem. Obiecuję, że już nigdy do tego nie dojdzie - Odpowiedziałem, wtulony w jego ciele ciało, które tak bardzo kochałem.
- Już dobrze, nie przepraszaj, wszystko będzie już dobrze, tylko mi ufaj, o nic więcej cię nie proszę - Poprosił, całując mnie w czoło.
- Będę ufał obiecuję - Szepnąłem, ciesząc się, że wszystko jest już wyjaśnione, mój mąż mnie nie zdradził, tylko zastanawiam się, co starsza pani widziała w oknie, a raczej kogo widziała z moim mężem, to powinienem z nią porozmawiać, aby dowiedzieć się, dlaczego mówi coś takiego. - Muszę tylko porozmawiać z naszą sąsiadką - Dodałem czując, że tylko wtedy wszystko to zrozumiem i dowiem się, dlaczego naszą sąsiadką tak bardzo chcę zniszczyć nasz związek.
- Co? Po co? Czy to ma sens? - Nie rozumiał mojej chęci porozmawiania z kobietą, czyżby nie interesowało go to, dlaczego kobieta szerzy takie kłamstwa?
- A ty nie chcesz się dowiedzieć, dlaczego mówi coś takiego? - Zapytałem, patrząc mu prosto w oczy.
- Chcę, ale to ja z nią porozmawiam, ty masz zostać w domu, pożałuje tego, że opowiada takie bzdury na mój temat - Stwierdziła, patrząc mi prosto w oczy. - A teraz chodź, już dzieci na nas czekają - Dodał, chwytając moją dłoń, spokojnie wyprowadzając z pokoju, aby zaprowadzić prosto do salonu, gdzie były nasze dzieci, z którymi mieliśmy spędzić wspólnie czas.
Nasze pociechy bawiły się z nami, to w ganianego, to w chowanego, to w jakieś inne zabawy aż nie nadszedł czas na ich sen, który pozwolił nam spędzić czas we dwoje.
- Ona zwróć, patrzy nam prosto w okno - Burknął, niezadowolony Sorey, który również przez nie zerkał.
- Najwidoczniej chcę cię pilnować, abyś nie narobił głupot - Rozbawiony usiadłem przy stole, zerkając przez okno, w którym faktycznie dostrzegłem naszą sąsiadkę, wpatrującą się w nasze okno.
- Nie, ja już mam tego dość, idę do niej - Zły jak osa, wyszedł z kuchni, kierując się prosto do ogrodu, w którym mimo mroku stała nasza sąsiadka wpatrująca się w nasz dom.
Nie ruszyłem za moim mężem, wiedząc, że tę sprawę załatwi już sam, nie muszę stać przy nim jak cień, bo wiem, że i beze mnie poradzi sobie w tej sprawie.
Zerkając przez okno. Widziałem, jak kobieta kłóci się z moim mężem, o coś, a raczej o kogoś, bo dobrze wiedziałem, o co się kłócą.
Starsza pani była naprawdę zła, ale Sorey był jeszcze bardziej wściekły, na kobietę, która szerzyła takie kłamstwa.
Kłótnia w końcu dobiegła końca, a mój ukochany wrócił do domu lekko zawstydzony. Tak jakby dowiedział się o czymś, o czym dowiedzieć się nie chciał, ciekawe co mu powiedziała.
- Dlaczego jesteś zawstydzony? Coś się stało? Co ci powiedziała nasza sąsiadka? - Zapytałem, z uwagą przyglądając mu się, chcąc wiedzieć, co ciekawego się dowiedział.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz