wtorek, 16 kwietnia 2024

Od Mikleo CD Soreya

Nie mając za bardzo innego wyjścia, musiałem się zgodzić na to, aby poszedł zrobić to pranie, skoro już aż tak bardzo mu na tym zależało, nie chciałem, aby zmuszał się do innych czynności, najwidoczniej nie ma ochoty na seks, a ja nie mam zamiaru go zmuszać, w końcu nadrobiliśmy już trochę tych intymnych chwil, a więc nie mam na co narzekać, jutro też jest dzień, a jak nie jutro to, kto wie może za miesiąc a może i nie.
- Idź, idź, ja wyjdę w tym czasie na dwór - Odpowiedziałem, pomijając zupełnie jego słowa związane z czekaniem i doznaniami, to już nie miało dla mnie znaczenia. - Zawołaj mnie po wypraniu ubrań - Dodałem, całując w policzek, nim opuściłem salon, wychodząc na dwór, tam oczywiście spotkałem naszą sąsiadkę, która była w szoku, że wciąż jestem z mężem.
- Jeszcze go z domu nie wyrzuciłeś? Zdradza cię z jakąś atrakcyjną zdzirą, a ty jeszcze mu na to pozwalasz - No tak schlebia mi to, co mówi, ale tylko w sprawie atrakcyjnej kochanki, zdzira trochę mniej mi się podoba, ale nie mogę o tym powiedzieć, w końcu nie chcemy, aby ktoś dowiedział się, że to ja jestem tą kochanką.
Nie chcąc się z nią kłócić, po prostu zmieniłem temat, rozmawiając z nią o roślinach, które oboje tak kochaliśmy i o których tak dużo wiedzieliśmy, a wszystko to trwało do chwili, aż jej syn tak dobrze mi znany nie pojawił się u swojej mamy.
- Cześć Mikleo - Przywitał się ze mną, uśmiechając przy tym bardzo szarmancko.
- Cześć Kenta jak zdrowie? Dawno cię tu nie było.. - Zacząłem rozmowę, z mężczyzną, którego od zawsze lubiłem, dobrze ułożony, grzeczny a do tego bardzo mądry z kimś takim aż miło się rozmawiało, gdy wokół nie było nikogo poza mężem i dziećmi. Naturalnie z nimi uwielbiałem rozmawiać, ale to nie to samo, czasem mimo jest rozmawiać z innymi ludźmi pod warunkiem, że dobrze się je zna.
- Miki? - Usłyszałem głos męża, który właśnie pojawił się na tarasie, powoli podchodząc do nas.
- O przyszedł zdrajca okropny - Kobieta od razu była gotowa atakować słownie mojego męża, który nic jej nie zrobił ani tym bardziej mi. - Powinieneś wyjść za mojego syna, on ma klasę, nie to, co ten twój mąż, bez klasy i jeszcze umawia się z dziwkami - Starsza pani naprawdę go nie lubiła a wszystko to moja wina, ach, gdybym tylko wiedział, nie byłoby aż tak źle.
- Mamo przestań - Kenta uspokoił swoją mamę, uśmiechając się przepraszająco. - Wybaczcie, zabiorę mamę już do domu. Miło było cię zobaczyć Mikleo, może wpadniesz dziś wieczorem do nas? Chętnie bym powspominał stara czasy - Zaproponował, co naprawdę mi się podobało mimo będzie trochę z kim porozmawiać.
- Przemyśle to, bez męża nie wychodzę - Odpowiedziałem, żegnając się z mężczyzną, wracając z mężem do domu.
- Kto to był? - Zapytał niezadowolony.
- Kenta? To mój dobry znajomy, sympatyczny, gdy cię zabrakło, dużo mi pomógł, gdyby nie on nie wiem, co by ze mną było, wybrałeś już wszystko? Z tego, co widzę to tak, w porządku zajmę się suszeniem, a później zrobimy może obiad dla dzieci? Mogę przyjść głodne do domu, nie wiem, czy te obiady w szkole w ogóle im tam smakują - Odpowiedziałem, zabierając się od razu do pracy.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz