Ależ oczywiście, że ja mam odpoczywać, bo nie mogę się przemęczać. A co z obowiązkami? Kto je wykona? Odpocząć to ja sobie wypocznę, jak w grobie wyląduję. Do tej pory muszę zadbać, by wszystko było idealnie, i by mój narzeczony miał to wszystko, co mam ja. Wtedy już będę mógł być chociaż trochę spokojniejszy o jego przyszłość.
– Odpocząć zdążę, obowiązki nie poczekają – mruknąłem, przecierając zmęczone oczy. Było ze mną lepiej, tego jednego byłem pewien. Jak dobrze, to ja jeszcze nie wiem, ale na pewno bym dał radę dotrzeć do miasta i zrobić odpowiednie zakupy. Co prawda, wielkiej ochoty na to nie miałem, ale jak mus to mus.
– A co dzisiaj chciałeś zrobić? – spytał, przyglądając mi się z uwagą.
– Przejść się na miasto, by kupić koperty i pergamin. I po napisaniu zaproszeń je wysłać – wyjaśniłem, już w głowie analizując, co zrobić, by zabrało mi to jak najmniej czasu. Trzy lub cztery godziny... Nie planowałem sobie robić aż tak długiej drzemki. To nawet nie była drzemka, tylko sen, a sen to już w ogóle w planie nie był. I teraz wszystko się może opóźnić przeze mnie.
– Wiesz, że takie rzeczy możemy zrobić później? – odparł, oczywiście nie widząc w tym żadnego problemu.
– Możemy. Ale im szybciej, tym lepiej dla nas i dla naszych gości – mruknąłem, wyglądając przez okno. I gdzie jest to piękne słońce, które było rano? Chmury, które je przysłoniły, były ciemne, niskowiszące, jakby zwiastowały to, że zaraz spadnie deszcz. I pewnie zacznie padać wtedy, kiedy będę wracał.
– Ja to zrobię – zaoferował się, czym trochę mnie zaskoczył. – Jak to też mój ślub, to coś do niego wniosę. A ty sobie w międzyczasie odpoczniesz tutaj – dodał.
W pierwszej chwili chciałem zaprotestować, w końcu to było moje zadanie. Ale spojrzałem jeszcze raz na te chmury i doszedłem do wniosku, że jak mnie złapie deszcz, i to taki potężny, i się wychłodzę, to mogę zachorować. A jak zachoruję, to już w ogóle wszystko się opóźni. A Haru raczej na takie rzeczy odporny jest, i to zdecydowanie bardziej ode mnie. No i to też było takie proste zadanie, nie powinien sobie nic takiego zrobić, ani też raczej nie powinien wykonać tego źle.
– To nie jest taki głupi pomysł. Chwila, dam ci pieniądze na to – powiedziałem, wstając z łóżka, by podejść do biurka i wyciągnąć z szuflady mieszek z pieniędzmi. – Postaraj się kupić nieco lepiej wykonane. Koperty i pergamin. Dziewięć sztuk.
– Ja mam je ze złota kupić, że tyle mi pieniędzy dałeś? – zapytał, kiedy wziął do ręki dosyć ciężki mieszek.
– Takich nie produkują, niestety. Resztę sobie możesz wziąć dla siebie – odparłem, nie przywiązując jakoś dużej wagi do tego, ile mu daję i ile powinno być reszty. Przeze mnie nie miał pracy, tak więc i jego oszczędności takie mierne mogłyby być na ten moment. Uznaję to więc jako taką małą rekompensatę ode mnie za to, że przeze mnie tę pracę stracił. Staram się zaspokoić no wszystkie jego potrzeby, ale być może jest coś, co by dla siebie chciał, ale nie chce mnie tym obarczać, bo on już taki jest. Daję mu wszystko, a on i tak się wzbrania... to naprawdę jest dla mnie nie do pojęcia.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz