No może trochę racji miał, odpoczywać mieliśmy, owszem, ale także mieliśmy skupić się trochę na naszym ślubie. A przynajmniej ja miałem się na tym skupić, trochę angażując Haru do tego, i go zaangażowałem. Teraz moja rola. No i jeszcze jego urodziny, musiałem także skontaktować się z kimś, kto dosyć dobrze go znał, i dłużej. Mogłem go spytać o jego ulubioną knajpę, owszem, ale nie chciałbym, by coś podejrzewał. To miała być stuprocentowa niespodzianka. Tylko z kim bym się miał skontaktować... nie chciałbym się kontaktować z Ryo, ale wychodzi na to, że tylko on mi pozostaje. Jego przyjaciółka, której matka podała mu eliksir miłości, może nie mieć tej wiedzy. Jeszcze został mi Kamei... tylko czy z nim Haru miał dobry kontakt? Chyba tak. Zdecydowanie bardziej wolę Kamei’a niż tego młodzika, który kręci się wokół mojego narzeczonego. Jest mój, i tak łatwo go nie oddam. W ogóle go nie oddam.
- Muszę zadbać o nasz ślub. Chciałbym, by był idealny, i żebyś był w tym dniu szczęśliwy – odparłem, nie widząc powodu, dla którego miałbym nie pracować. Przecież razem już trochę czasu spędziliśmy. Pokazałem mu rezydencję, miasto, poszliśmy na randkę, na łyżwy... odpocząłem. A skoro odpocząłem, to mogłem się zabrać za poważne rzeczy. No i też wkrótce będziemy wracać, by zająć się Kaito.
- Na pewno będę szczęśliwy. A teraz będę szczęśliwy, kiedy się obok mnie położysz, i kiedy będę mógł się do ciebie przytulić – wyznał, na co się zastanowiłem.
- Nie wiem, czy mogę sobie na to pozwolić – powiedziałem po chwili zastanowienia. Zrobiłem bardzo mało dzisiaj. Więcej spałem niż robiłem, a to jest nie do pomyślenia.
- Oczywiście, że możesz, a nawet wręcz powinieneś. Jak będziesz niewyspany, możesz popełniać błędy, a tego chciałbyś uniknąć. Poza tym, zrobiłeś dzisiaj bardzo dużo. Więcej ode mnie – próbował mnie przekonać do odpoczynku, ale jakoś tak... sam nie wiem. Mam poczucie, że jednak to tak trochę za mało. Ale poza napisaniem listu do Kamei’a oraz zastanowienie się nad tym, którego barda zaprosić, nie mam wiele do zrobienia... coś tak czuję, że jak wrócę do domu, będę miał natłok listów dotyczących Kaito. A taką przynajmniej miałem nadzieję. Dwa głosy to mogło być trochę za mało, by go posadzić. – Chodź tu do mnie – dodał, wyciągając dłoń w moją stronę.
- Powinno się chodzić spać trzy godziny po posiłku, by było zdrowo i nie przytyć – wyznałem, ale mimo wszystko poszedłem do niego i usiadłem na materacu.
- Jak raz pójdziesz spać po jedzeniu na pewno nic się nie stanie – odparł, chwytając moją dłoń i ciągnąc mnie w swoją stronę. – Wykonałeś kawał dobrej roboty dzisiaj – odparł, po czym ucałował mnie w czoło.
- Napisałem zaproszenia i zniechęciłem pannę Amano do złożenia zeznań, faktycznie dobra robota – mruknąłem, wtulając się w jego ciało, które było tak cudownie ciepłe. Poza tym, jego koszula była taka dosyć cienka, więc trochę lepiej czułem jego skórę. Wcześniej, przy moich grubych piżamach, było to możliwe tylko dla dłoni. A jak teraz go czułem całym ciałem... nie sądziłem, że tak bardzo za tym tęskniłem. I za jego szczerymi komplementami. Co prawda, zawsze mi mówił, że wyglądam pięknie, ale teraz to jakoś bardzo do mnie trafiło. W końcu, teraz miałem na sobie jego ubrania, które są dedykowane jemu, nie mnie, więc to, że wyglądam fantastycznie, było dla mnie naprawdę dużym komplementem. Łatwo jest wyglądać dobrze w ubraniach, które są pod ciebie, ale w ubraniach innych? To już pewne wyzwanie jest.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz