czwartek, 18 kwietnia 2024

Od Soreya CD Mikleo

 A więc go nie zawodziłem... według niego. Mój Miki mógł mieć trochę zaburzone patrzenie na mnie, no bo mnie kochał. I był moim mężem. I był także najcudowniejszym aniołkiem, jaki kiedykolwiek chodził po tej ziemi. To więc oczywiste jest, że on więcej błędów wybacza, na coś oko przymknie, a rzeczywistość już taka kolorowa może nie być. Z drugiej strony jednak, czy by się tak ze mną męczył, gdybym coś źle robił? Tak trochę nie wydaje mi się. O Mikim wiele można powiedzieć, ale nie to, by się ze mną męczył. Chyba. A może...? Sam już nie wiem. To wszystko skomplikowane jest. Chciałbym być najlepszy, być dobrym mężem, dobrym ojcem, ale to nie jest aż takie proste, na jakie by się mogło wydawać. Z jednej strony muszę zająć się dziećmi, które potrzebują mojej uwagi, ale także muszę pamiętać o tym, że mam męża który także potrzebuje atencji, co jest przecież całkowicie normalne. Ja też potrzebuję jego atencji. Jest moim mężem w końcu, kocham go nad życie i będę kochać nawet po śmierci. Nie po to wróciłem na ziemię, by teraz nie mieć jego uwagi i nie czuć dotyku na jego skórze, kiedy tylko mam na to ochotę. 
– Ale jesteś pewien, że robię wszystko tak, jak należy? – dopytałem, przyglądając się mu z uwagą. To nie tak, że mu nie ufałem, ja nie ufałem sobie. Ile jestem na tym świecie osiem lat, dziewięć? A Miki jest tu niemalże sześćdziesiąt, i wychował do tego trójkę dzieci. Jego doświadczenie, a moje, to niebo a ziemia. Chociaż, nie wiem, czy w tym niebie tak dobrze jest, skoro uciekłem stamtąd przy pierwszej nadarzającej się okazji, a to wszystko dla mojego Miki'ego, by mu pomóc, gdyż groziło mu niebezpieczeństwo. Chyba. A przynajmniej ja tak czułem wtedy. Niby to było tak niedawno, a już mnie pamięć zawodzi... dobrze, że pamiętam, kiedy nasze dzieci mają urodziny. Chyba. A może i nie? 
– Jestem jak najbardziej pewien, a teraz się odpręż i niczym nie przejmuj. To miał być czas tylko dla nas – przypomniał mi, wsuwając dłonie pod moją koszulkę. I prawdopodobnie dałbym się ponieść temu uczuciu, gdyby nie jedna mała rzecz. 
– Czekaj, zasłony – odparłem nie chcąc, by ta stara baba cokolwiek zobaczyła. Jeszcze znów coś źle zobaczy i będzie mi wmawiać, że teraz zdradzam męża z inną kobietą. Albo tą samą, bo w końcu włosy i wszystko inne się zgadza. 
– Chodźmy na górę. Tam się tym nie będziemy musieli przejmować – wyszeptał, chwytając moją dłoń. 
No i co ja niby miałem zrobić? Pozwoliłem się mu poprowadzić do naszej sypialni, gdzie porządnie się nim zająłem, starając się nie myśleć o czymkolwiek, tylko o moim Mikim. Są rzeczy ważne i ważniejsze, a w tej chwili moja Owieczka i jego zadowolenie były dla mnie najważniejsze. Byłem mu trochę tych przyjemności winien za te wszystkie noce spędzone samemu oraz dni, w których to nie miałem na nic innego ochoty poza snem. No i jeszcze ten tydzień z bratem jego dał nam w kość... i dzisiaj rano trochę go zbywałem... Zdecydowanie muszę się postarać, by go zaspokoić. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz