Całą noc jak zawsze przespałem, nie mając za bardzo problemu ze snem, z resztą, z czym ja mam problem? W tym rzecz, że z niczym, byłem prostym facetem i całe moje życie było proste już od wielu lat, odkąd nie byłem wykorzystywany, wszystko było, tak jak być powinno.
Rano, gdy tylko otworzyłem oczy, dostrzegłem jedną drobną sprawę, a mianowicie mój narzeczony siedział przy biurku, zajmując się jakąś dokumentacją, dlaczego tak wcześnie? Zapewne nie umiał spać, ale mi się do tego nie przyzna, cały on..
- Spałeś chociaż trochę w nocy? - Zapytałem, zwracając tym samym uwagę mojego narzeczonego.
Daisuke, gdy tylko odwrócił się w moją stronę, wyglądał naprawdę okropnie, to znaczy było widać po nim, że nie spał, że ma dość i, że potrzebuje odpoczynku, dlaczego więc tego nie zrobił? Dlaczego nie odpoczywa? Co za uparciuch, przecież mógł mnie obudzić, może coś bym zaradzić potrafił, co prawda nie mam pojęcia, jak i co ale na pewno coś, chociażbym z nim powiedział, dzięki czemu czułby się lepiej, może właśnie tego potrzebował, teraz to już na to za późno noc już minęła.
- Nie, jakoś tak nie umiałem - Zmartwiłem się jeszcze bardziej, on naprawdę nie powinien, tak robił, już nie chodzi o tę rozprawę a o jego zdrowie, mała ilość snu może zagrażać życiu i chyba on dobrze o tym wie, tym bardziej że ostatnimi czasy naprawdę bardzo mało spał.
- Dlaczego mnie nie obudziłeś? - Zapytałem, chcąc wiedzieć, co siedziało mu w głowie, gdy w nocy, zamiast mnie obudzić, zapewne pracował.
- Nie chciałem, musisz iść do pracy, a w pracy musisz być wypoczęty, nie chcę abyś coś sobie zrobił, z powodu zmęczenia - Stwierdził, czego w ogóle nie rozumiałem, ja miałem być wyspany, ale on nie musiał? To chyba tak nie powinno być.
- Oczywiście ja musiałem się wyspać do pracy, a ty na bardzo ważną rozprawę już nie? Wiesz, że tak być nie powinno? Miałeś się porządnie wyspać, aby trzeźwo myśleć - Zauważyłem, chcąc naprawdę zrozumieć co w nim siedzi, gdy podejmuje takie głupie, decyzję, czy on naprawdę chce się wykończyć? Bo jak na razie robi wszystko, aby tak było.
- Dam sobie radę, mną się nie przejmuj, lepiej szykuj się do pracy, bo jeszcze się spóźnisz - Stwierdził, wywołując u mnie ciężkie westchnięcie, no, o co ja z nim mam?
- Nie chcę wciąż, abym tam z tobą poszedł? - Musiałem się upewnić czy aby na pewno jest pewien swojej decyzji, jeszcze nie jest za późno, abym jednak z nim poszedł.
- Nie, poradzę sobie sam, ty masz pracę - Po tej odpowiedzi już nie dyskutowałem, to nie miało najmniejszego sensu.
Wstałem spokojnie z łóżka i ruszyłem do łazienki, gdzie przygotowałem się do wyjścia, wyglądając, na tyle dobrze na ile chciało mi się wyglądać.
Gotowy do wyjścia podszedłem do mojego narzeczonego, całując jego usta.
- Powodzenia, mam nadzieję, że wszystko będzie tak, jak sobie to zaplanowałeś - Życzyłem, mu naprawdę w niego wierząc, w końcu on zawsze dostaje to, czego chce.
- Ja też mam taką nadzieję - Westchnął ciężko chyba nie do końca do tego przekonany.
- Będzie dobrze, do zobaczenia - Ostatni raz ucałowałem jego usta, nim opuściłem sypialnie, a następnie rezydencję mojego panicza.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz