Nie byłem pewien, co sąsiadka mówiła lub chciała powiedzieć naszym dzieciakom, mam tylko nadzieję, że nie powie nic złego o moim mężu lub o mnie, nie chcę również, aby wspomniała o tym, co zobaczyła w kuchni, bo jeszcze dzieci źle będą myślały o swoim tacie.
- Idź po nie, ale się z nią nie kłóć. Proszę, nie chcemy, aby dzieci coś usłyszały albo ja pójdę.. - Od razu wpadłem na pomysł, aby to zrobić samemu, w końcu ja z kobietą kłócić się nie będę, za to mój mąż, cóż niestety nie ma z nią dobrych relacji, a wszystko to przeze mnie. Gdyby tylko wtedy nie zobaczyła mnie w tej sukience, nie wyzywałaby go od zboczeńców, który kocha się z jakimś ladacznicami.
- Nie, ty zostań w domu, a ja przeprowadzę dzieci i obiecuję, że nie będę się kłócił z tą starą babą.. - Obiecał, opuszczając naszą kuchnię, abym już po chwili mógł go zobaczyć na dworze przy dzieciach, które prowadził do domu, coś odpowiadając naszej sąsiadce, oby tylko nic głupiego przy dzieciach nie mówili, chociaż przy nich niech zachowają się jak dorośli ludzie, a przede wszystkim nasza sąsiadka, niech się właśnie tak zachowuje, bo w końcu to ona zaczęła cały ten konflikt, a nie my.
- Tato, dlaczego musimy wrócić już do domu? - Dzieci nie byli, zadowolone chcąc, chcąc wiedzieć, czemu nie mogą być już na dworze.
- Bo tak powiedziałem, nie dyskutujcie - Trochę się uniósł, nim wziął głęboki wdech, uspokajając swoje nerwy - Przepraszam dzieci, trochę się uniosłem, nie chciałem. Proszę, tylko żebyście nie rozmawiali, więcej z naszą sąsiadką - Uspokoił się, uśmiechając ciepło do dzieci.
- Dlaczego? - Naturalnie dzieci chciały wiedzieć, czemu tatuś nie pozwala im rozmawiać z sąsiadką, problem jednak był taki, że i on nie wiedział, co ma im odpowiedzieć, aby źle nie wypaść w ich oczach.
- Nie chcemy, abyście z tą panią rozmawiali, ponieważ ta pani nas nie lubi i może, powiedzieć wam coś, co nie jest prawdą, a przecież nie chcecie słuchać kłamstw prawda? - Zadałem, proszę pytanie, na które nasze dzieci szybko kiwnęły twierdząco głową, no i mądre dzieci mamy to trzeba przyznać. - W porządku, idźcie z tatą, odrobić lekcje zawołam was na obiad za niedługo - Dodałem, potrzebując jeszcze chwili, aby móc skończyć makaron.
Sorey widząc moje kiwnięcie głową, poszedł z dziećmi do salonu, a ja spokojnie mogłem wrócić do zajmowania się makaronem i rosołem, który wciąż się gotował.
Słysząc, że dzieci się uczą z tatusiem, przygotowałem obiad, nakładając im wszystko na talerz.
- Zapraszam na obiad - Zawołałem, wchodząc do salonu, gdzie było mnóstwo śmiechu, który mnie zaciekawił, no proszę, najwidoczniej coś mnie ominęło. - Halo? Idziecie? - Zwróciłem ich uwagę, chcąc, aby przyszli na obiad, póki był on jeszcze ciepły.
- A tak idziemy - Nasze maluchy od razu chciały pobiec do kuchni, zapominając chyba o myciu dłoni, co było podstawą, nim podejdą do stołu.
- Dzieci ręce umyć - Zawołał za nimi Sorey, przypominając im o czymś ważnym.
- Chcesz też zjeść? - Gdy dzieci poszły myć ręce, zwróciłem się do męża, chcąc wiedzieć, czy jest chętny do zjedzenia rosołu.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz