niedziela, 27 lutego 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Pokiwałem głową na jego słowa, postanawiając jak najszybciej spełnić jego prośbę. Nie mogłem za wiele zrobić, mimo że bardzo chciałem. Martwiłem się o niego. Owszem, nudności były normalnym objawem ciąży, ale żeby powtarzały się tak często? Może to oznacza, że coś jest nie tak z dzieckiem...? Lailah zdecydowanie powinna go zbadać i nie rozumiem, dlaczego mój mąż sobie tego nie życzy. Dzięki temu i ja byłbym spokojniejszy, a i Pani Jeziora poradziłaby coś na te wymioty... Czemu mój mąż musi być taki uparty?
Już po kilku minutach zaniosłem mu gorącą herbatę. Pamiętając, że nie przepadał za herbatą z miodem, nic do niej nie dodawałem. Jeżeli Miki coś będzie chciał, to na pewno mi powie, a ja natychmiast wykonam jego prośbę. Przynajmniej, dopóki nie będę musiał wyjść do pracy. 
- Dziękuję – powiedział ochrypłym głosem, biorąc do rąk kubek z parującą cieczą. Usiadłem obok niego na łóżku i zacząłem przeczesywać jego włosy, które straciły swoją objętość oraz blask. Od kilku dobrych dni jedyne, co robił, to spał albo próbował coś zjeść. Niejednokrotnie powtarzał mi, że anioł wyglądał tak, jak się czuje, a że teraz czuje się okropnie, także wygląda... nie za dobrze, delikatnie mówiąc. 
- Jeszcze jakoś ci pomóc? – spytałem cicho, gładząc go po plecach. 
- Nie, już wszystko w porządku, dziękuję – odpowiedział i odwrócił się w moją stronę, by pocałować mnie w policzek. 
- Właśnie widzę – odezwałem się, cicho wzdychając. Co za uparciuch, jak zwykle musi postawić na swoim. – Wypij herbatę i połóż się, skoro nie możesz jeść to chociaż wypoczywaj – poprosiłem, martwiąc się zarówno jak i o niego, jak i o naszą pociechę. 
- Chociaż, może jednak miałbym jedną prośbę. Przygotowałbyś dla mnie gorącą kąpiel? – spytał nieśmiało, czego nie do końca rozumiałem. Skąd ta nieśmiałość? Przecież dla niego zrobiłbym wszystko, nieważne, jak głupie miałby życzenie. A kąpiel nie jest absolutnie głupim pomysłem. Przecież to normalne, że chciałby się wykąpać, gorąca kąpiel rozluźnia mięśnie i poprawia samopoczucie i gdyby nie to, że za niedługo muszę wychodzić do pracy, sam zażyłbym takiej kąpieli. 
- Dla ciebie wszystko – powiedziałem z szerokim uśmiechem i zniknąłem w łazience 
Mikleo może i poprosił jedynie o przygotowanie, ale na tym moja pomoc się nie skończy. Poza balią, którą napełniłem gorącą wodą, położyłem także blisko puchaty ręcznik, by miał czym się wytrzeć, oraz moją koszulę, by miał się w co przebrać. Mało tego, zamierzałem mu także pomóc się umyć. I dotrzeć do łazienki. W końcu był osłabiony i nie mogłem pozwolić na to, by się przypadkiem przewrócił. 
- Wszystko gotowe – powiedziałem, wracając do pokoju. 
- Dziękuję. Dalej sobie doskonale poradzę, chodzić potrafię – dodał zauważając, że nie odchodzę. By zademonstrować swoją siłę i samodzielność, wstał i zrobił kilka kroków. Dobrze, że byłem obok, ponieważ się zachwiał, a ja w porę go złapałem. 
- Dla mojego spokoju daj sobie pomóc, dobrze? – poprosiłem, nieco mocniej zaciskając palce na jego biodrach. 
Miki napuszył policzki, ale już więcej nie oponował, tylko dał się spokojnie prowadzić. Jeszcze coś mamrotał pod nosem, kiedy myłem jego włosy. Nie za bardzo mi to przeszkadzało, cieszyłem się, że mogłem się nim opiekować, chociaż chyba zdecydowanie bardziej wolałbym, aby był zdrowy i dobrze się czuł. Po wszystkim nawet pomogłem mu się wytrzeć, a na nagie ciało zarzuciłem wcześniej przygotowaną koszulę. 
- Nie powinieneś już wychodzić do pracy? – zauważył, zapinając guziki. 
- Powinienem. Ale najpierw muszę się upewnić, że trafisz do lóżka – odpowiedziałem, uśmiechając się do niego delikatnie. 
- Nie jestem dzieckiem, dam sobie radę – bąknął niezadowolony. 
- Nie jesteś, to prawda. Ale chcę mieć pewność, że nic ci się nie stanie. Będę spokojniejszy w pracy – wyjaśniłem, chwytając jego dłoń i całując delikatnie jej wierzch, a następnie splotłem nasze palce. Nie chce, bym prosił o pomoc Lailah, więc niech teraz da mi się sobą zająć. 
Kiedy już go zaprowadziłem z powrotem do łóżka, szybko się ogarnąłem i po pożegnaniu się z wykończonym, ale za to przyjemnie pachnącym Mikim, a także Yukim, któremu kazałem mieć oko na mamę, po czym wyszedłem. Oby stan mojego męża faktycznie był tylko przejściowy. Jeżeli w przeciągu dwóch dni mu się nie poprawi, wtedy zaciągnę porady u Lailah. 
Czas w pracy dłużył mi się niemiłosiernie. Zazwyczaj mijał mi on bardzo szybko, ale odkąd Mikleo zaczął wymiotować po każdym posiłku, zacząłem się o niego martwić i tym samym dłużył mi się czas. Byłem także lekko zdezorientowany, co nie uszło uwadze moim kolegów. Na zaczepki odpowiedziałem im zgodnie z prawdą, że moja żona – nie mogłem się powiedzieć, że mąż, bo wcześniej mówiłem im, że spodziewam się dziecka, a jak wiadomo chłopak dziecka urodzić nie może – czuje się gorzej. Od bardziej doświadczonych życiem kolegów dowiedziałem się, że za bardzo się martwię, że to normalne u kobiet w ciąży, i że wkrótce jej to minie. Ani trochę się nie uspokoiłem, spokojny będę dopiero, kiedy mój Miki przestanie zwracać chociażby zwykłej kromki z masłem. 
W końcu jednak wróciłem do domu i spodziewałem się, że wszyscy będą spali. Zawsze tak było, kiedy wracałem, ale jak wszedłem na górę, z mojego pokoju dobiegało słabe światło świecy. Coś się stało...? W tym samym momencie mój mąż wyszedł z łazienki, blady i lekko spocony. Znowu musiały go dopaść mdłości. Wyciągnąłem ręce w jego stronę i już po chwili Mikleo wtulił się w moje ciało. Przytuliłem go, jedną dłonią głaszcząc go po plecach. 
- Przespałeś się choć troszkę? – spytałem cicho mając na uwadze, by nie obudzić naszego syna. 
- Odrobinkę – przyznał, cicho wzdychając. 
- Znowu zrobić ci herbaty? Może zjesz coś lekkiego? – dopytałem, jak zawsze najpierw przejmując się nim, nie sobą. Może i byłem zmęczony i z chęci położyłbym się do łóżka, ale mój mąż był ważniejszy. 

<Aniołku? c:>

sobota, 26 lutego 2022

Od Mikleo CD Soreya

Szczerze powiedziawszy, myślałem już nad imionami, nic konkretnego tak tylko przeszło mi przez głowę z nudów w końcu do porodu jeszcze dużo czasu a co za tym idzie wszystko może się jeszcze zmienić, teraz to imię jest ładne, a kto wie, co w mojej głowie pojawi się później, a i jeszcze sam Sorey wpadnie na jakieś ładne imię, które spodoba mi się bardziej od tych moich pomysłów.
- No dobrze, szczerze powiedziawszy, myślałem tak troszeczkę nad imionami, oczywiście jeszcze wszystko może się zmienić to tylko pomysł. - Wyjaśniłem, patrząc w oczy męża. - Jeśli będzie to chłopiec, próbuje imię Haku, a jeśli natomiast będzie to dziewczynka to może Misaki - Dodałem po chwili, wyduszając z siebie propozycję imion dla dziecka w zależności od tego, jaka będzie jego płeć.
Mój mąż. Milcząc, przyglądał mi się uważnie, analizując w głowie imiona, które mu przedstawiłem, nagle uśmiechając się do mnie szeroko, całując w usta.
- Podobają mi się - Wyznał, a z jego ust nie schodził pełen radość i uznania uśmiech, który ucieszył i mnie, dobrze, że mu się podobają, to znaczy, że nie są tak złe, jak na samym początku uważałem.
- A ty masz jakiś pomysł? - Zaciekawiony jego pomysłem na imiona naszej przyszłej pociechy, która na pewno zmieni nasze życie nie do poznania.
- Jeśli mam być z tobą szczery to nie, nie mam żadnego i raczej w tej sprawie wolałbym polegać na tobie, a nie na sobie. Oboje dobrze wiemy, że nie wymyślę niczego ambitnego, nie jestem tak mądry jak ty - Po tych słowach westchnąłem cicho, kręcą głową z niedowierzaniem. Sorey ma za mało wiary w sobie, a to w niczym mu nie pomaga wręcz przeciwnie burzy pewność siebie, która i tak do najsilniejszych nie należy.
- Sorey - Cicho wypowiedziałem jego imię, a w moim głosie dało się usłyszeć zmartwienie. - Nie mów tak, jesteś bardzo inteligentny i nie wiem, dlaczego tego nie dostrzegasz - Mój mąż nic nie odpowiedział na moje słowa, jedynie przytulił mnie mocniej, zamykając oczy, dając mi tym samym znać, aby zakończył ten temat. No niech mu będzie, dziś mu odpuszczę, ale jeszcze do tego wrócę, nie odpuszczę mu tego tematu. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby mu pomóc odzyskać pewność siebie..

~~~**~~~

Następne kilka dni były dla mnie istną porażką brak apetytu i ciągłe wymioty po zjedzeniu jakiegokolwiek posiłku w niczym mi nie pomagało, byłem ciągle zmęczony, z powodu czego tylko spałem, a może raczej najczęściej spałem, bo gdy tego nie robiłem, próbowałem jeść, co kończyło się dla mnie istną torturą. Nie dość, że samo jedzenie mi nie smakowało to jeszcze wymioty lub zgaga to wszystko strasznie mnie już męczyło, a to dopiero początek ciekawe co będzie dalej.
- Jak się czujesz? - Mój ukochany mąż przyszedł do mnie, gdy leżałem w łóżku, wpatrując się w okno, zmęczony sam nie wiem czym, nic nie robiłem, a i tak odczuwałem straszliwe zmęczenie.
- Dobrze, trochę gardło mnie boli - Wyznałem, gdy podszedł do mnie, kładąc dłoń na mojej dłoni.
- Może powinienem wezwać Lalah, niech cię sprawdzi i upewni się, że nic ci nie jest - Gdy to powiedział, od razu pokiwałem przecząco głową, wymiotuję i nie mogę jeść, bo jestem aniołem, to nic niezwykłego nie trzeba nikogo do tego wzywać.
- Nie, Sorey nie ma potrzeby, nic mi nie będzie, to tylko gorszy okres w ciąży będzie dobrze, nie musisz wzywać pani jeziora - Nie chcąc, aby wprowadził swój plan w życie, głośno podkreśliłem swój sprzeciw, by wiedział, co myślę i najważniejsze, aby odpuścił temat.
- Martwię się o ciebie..
- Nie ma o co, nic nam nie jest. To pewnie tylko przejściowe nie martw się i jeśli możesz, zrób mi proszę herbatkę, trochę piecze mnie gardło - Poprosiłem o ciepły napój, by pozbyć się niechcianego pieczenia w gardle i poczucia głody, który cały czas mi doskwierał, jednocześnie nie pozwalając mi jeść. Ta ciąża naprawdę zaczyna mi ciążyć, stając się coraz to bardziej problematyczna. Na szczęście jestem dobrej myśli, noszę w sobie nasze dziecko, które będzie podobne do nas i tylko to ma znaczenie, przetrwam ten ból, ten jeden jedyny raz dla skarba którego noszę w sobie.

<Pasterzyku/ C:>

piątek, 25 lutego 2022

Od Soreya CD Mikleo

Uśmiechnąłem się na słowa mojego męża, które były tak strasznie kuszące. Miałem wrażenie, że ta gra trwała już od samego rana. Był znacznie bardziej grzeczny, słuchał się mnie, jakoś tak dziwnie przymilał, czego przecież dotychczas nigdy nie robił. Zawsze robił coś na przekór mnie i Yuki’emu i jeszcze był z tego bardzo zadowolony, a dzisiaj większość poranka spędziliśmy w łóżka. Gdyby nie nasz syn, pewnie leżałbym w łóżku aż do południa. 
Nie byłem jednak pewien, czy powinniśmy pociągnąć to dalej. Oczywiście, tęskniłem za jego dotykiem i naszymi intymnymi chwilami, tylko nie byłem przekonany, czy powinniśmy. Nie chciałem przypadkowo skrzywdzić jego, albo naszego dziecka. Przecież mogłem poczekać, dopóki dziecko nie pojawi się na świecie. To jeszcze wiele miesięcy, ale wierzę, że dam radę. Dla moich najukochańszych aniołów czułem, że byłem w stanie zrobić wszystko. 
- Byłoby cudownie – przyznałem, chwytając jego dłoń i całując jej wierzch, tuż przy pierścionku, który podarowałem mu na jego ustalone urodziny. – Tylko... czy to na pewno dobry pomysł? Nie chciałbym ci zrobić krzywdy. Albo do czegoś zmuszać. 
- Sorey – powiedział miękko, wolną rękę kładąc na moim policzku. – Sam wyszedłem z taką propozycją. Naprawdę uważasz, że do czegokolwiek bym się zmusił? 
- Uważam, że bardziej patrzysz na moje potrzeby niż na swoje – naprostowałem nie chcąc, by się na mnie gniewał. Oboje dobrze wiemy, że bardziej patrzy na mnie niż na siebie i doskonale znał moje zdanie na ten temat i chyba nie za bardzo się nim przejmował. Tak jest w sumie od zawsze. Tkwimy tak jakby w takim błędnym kole.
- Nieprawda. Patrzę na potrzeby nas obu – odparłem, uśmiechając się do mnie zadziornie. A to mały cwaniak... więc naprawdę planował to od samego początku. – To co, idziemy? – dopytał, całując mnie niewinnie w policzek. 
Nie mając innego wyboru, pozwoliłem się poprowadzić do łazienki. Mimo jego niesamowitej chęci wiedziałem, że musiałem uważać, by przypadkiem się za bardzo nie zatracić, jak to czasem miałem w zwyczaju. Ostatnie, czego teraz chciałem, to zrobić krzywdę mojemu ukochanemu. 
Kiedy balia napełniła się gorącą wodą, nie wyrażałem żadnego sprzeciwu, kiedy Mikleo zaczął rozpinać moją koszulę. Dopiero, kiedy poczułem chłód na ramionach zdałem sobie sprawę, że chyba po raz pierwszy od kilku dobrych miesięcy Miki mógł podziwiać górną połowę mojego ciała. Blizna już się bardzo ładnie zagoiła i nie wyglądała jakoś specjalnie źle, aczkolwiek ubytek w ramieniu bardzo się wyróżniał. Przez moment poczułem się tak odrobinkę nieswojo i już sięgnąłem ręką do blizny, ale od tego gestu powstrzymała mnie drobna dłoń mojego ukochanego. Naprawdę mu to nie przeszkadzało... tak, wiem, mówił mi to kilkanaście razy, ale jakoś tak z trudem to do mnie docierało. 
Starając się za bardzo nie myśleć o tym, jak okropnie wyglądało moje ramię i nie chcąc pozostać dłużnym, postanowiłem pomóc mojemu mężowi w zdjęciu ubrań – nie może być w końcu tak, bym tylko ja pozostał bez ubrań. Moje ciało nie jest tak piękne, jak ciało Miki’ego. Chociaż, nie jest ono troszkę za chude...? Nie było w ogóle widać, że był przy nadziei. Oby z czasem się to zmieniło, bo inaczej bardzo się zmartwię. W którym miesiącu widać, że kobieta jest w ciąży...? Nie byłem pewien. Muszę się dowiedzieć by wiedzieć, kiedy wypatrywać brzuszka. 
Podczas kąpieli jak i stosunku zachowywałem się bardzo ostrożnie i powoli. Uważnie pieściłem jego ciało, nie spiesząc się z niczym i pilnując, byśmy oboje wyciągnęli z tej chwili spokoju jak najwięcej. Szybko druga taka okazja nam się nie trafi. Miki bardzo wdzięcznie okazywał swoje zadowolenie i dosyć głośno, dlatego musiałem pilnować, by jego usta pozostały zajęte moimi. Musiał pozostać cicho, chyba nie chciałby później tłumaczyć się Yuki’emu, co się działo. 
- Tęskniłem za tym – powiedział cichutko, kiedy leżeliśmy w łóżku. Wyjątkowo miałem na sobie jedynie spodnie i trochę dziwnie czułem się bez koszuli. Mikleo, którego głowa spoczywała na mojej klatce piersiowej, a palec rysował wzorki na moim brzuchu, absolutnie to nie przeszkadzało. Tylko z jego powodu zdecydowałem się pozostać bez koszulki. 
- Nie zauważyłem – przyznałem, gładząc go po włosach. I sądząc po jego oburzonym spojrzeniu, chyba go odrobinkę uraziłem. – No co? 
- Nie zauważyłeś czy nie chciałeś zauważyć? – burknął, pusząc słodziutko swoje policzki. 
- Nie zauważyłem, bo jestem głupi i ślepy – poprawiłem go, nie czując się z tym stwierdzeniem źle. Są osoby mądre, takie jak mój Miki, i są także osoby głupie, czyli takie jak ja. Na kogoś paść musiało. 
- Och, Sorey – wyszeptał, patrząc na mnie uważnie, a w jego tęczówkach dostrzegłem iskierkę zmartwienia. O co się martwił, nie miałem pojęcia. Jak zwykle za bardzo przesadzał. 
- Zgadza się, tak mam na imię – odezwałem się rozbawiony. – A jak o imionach mowa... masz jakieś pomysły, jak nazwać nasze dziecko? – dopytałem niewinnie, prowokacyjnie przesuwając palcem po linii jego kręgosłupa. 
- Jeszcze mamy trochę czasu do namysłu – odpowiedział wymijająco. – Przed nami kilkanaście długich tygodni. 
- No tak, ale możemy porozmawiać o tym teraz, bo mamy troszkę wolnego czasu – zachęcałem go, rysując kółeczka na jego ramieniu. Bardzo byłem ciekaw, czy już miał jakieś pomysły, i jakie one są. Postanowiłem dać mu wolną rękę w wyborze imienia, czy to dla dziewczynki czy to dla chłopca, ponieważ wiedziałem, że ja raczej nie mam talentu do nadawania imion. Miki jest zdecydowanie bardziej kreatywny w tej kwestii ode mnie... cóż, Miki po prostu jest mądrzejszy, i tyle w temacie. 

<Aniołku? c:>

wtorek, 22 lutego 2022

Od Mikleo CD Soreya

W całkowitym milczeniu przysłuchiwałem się rozmowie mojego męża i syna, nie mając za bardzo ochoty na poruszanie tego tematu, który był właśnie przez nich omawiany. Trenować nie tylko nie mogłem, ale i nie chciałem, bądź co bądź przede wszystkim myślałem o bezpieczeństwie i zdrowiu. W końcu, gdy ja będę bezpieczny i zdrowy to i nasze dziecko również a na tym zależy nam wszystkim najbardziej.
 - Wszystko dobrze? - Mój mąż nagle przerwał rozmowę z naszym synem, zwracając się do mnie, czym przyznam lekko mnie zaskoczył, w końcu nie zrobiłem niczego co mogłoby go zmartwić, siedzę grzecznie na krześle i słucham, tak jak sobie tego życzył.
- Tak, dlaczego miałoby być inaczej? - Odpowiedziałem pytaniem na pytanie, nie do końca rozumiejąc.
- Jesteś strasznie blady, nic cię nie boli? Nie czujesz zawrotów głowy? - No i się zaczęło, Sorey zaczął pytać i pytać czym nie tylko niepotrzebnie mnie męczył, ale i drażnił, a ciąża miała być taka spokojna.
- Wszystko ze mną w porządku pójdę się tylko przewietrzyć, mały spacerek w niczym mi nie zaszkodzi - Po tych słowach wstałem z krzesła, kierując się do wyjścia. - I nie, nie chcę towarzystwa - Dodałem, aby przypadkiem nie zapragnęli iść ze mną. Kocham ich nad życie, ale to nie oznacza, że muszą za mną ciągle chodzić a tym bardziej już, teraz gdy są aż tak męczący.
Mojemu mężowi ani synowi się to nie spodobało, ale mimo to pozwolili mi wyjść na spacer, który pozwolił mi na przemyślenie wielu spraw i odetchnięciu a tego brakowało mi najbardziej.
Spokoju i braku kontroli a muszę przyznać, ostatnio mam go coraz to mniej.
Zresztą nie tylko tego mam mniej, bliskości męża też bardzo mi brakuje, gdy jest to albo mnie kontroluje, czym zaczyna drażnić albo śpi wymęczony, co znów nie pozwala nam spędzić razem czasu i tu nie chodzi o czas poświęcony na rozmowach, a raczej bardziej intymnych sprawach. To, że mam w sobie nasze dziecko, nie oznacza, że nie chce się z nim kochać, a wręcz przeciwnie chcę jeszcze bardziej, tylko on tego nie widzi lub z jakiegoś powodu zobaczyć nie chce.
Jutro na pewno nie omieszkam tego sprawdzić, gdy ma wolne od pracy.

Dnia następnego jak sobie zaplanowałem, tak też uczynić chciałem, cały dzień grzecznie słuchałem męża, nawet troszeczkę z nim leżąc, by ten mógł wypocząć, nie chcąc, aby w nocy był za bardzo zmęczony, nie jestem pewien czy dałby sobie ze mną wtedy radę.
Do samego wieczora byłem bardzo grzeczny, słuchałem się, nie robiąc niczego wbrew mojemu ukochanemu a wszystko tylko po to, by nie popsuć niczego przed naszą nocą, która chciałem, aby była bardzo upojna.
Wieczorem, gdy nasz syn już poszedł spać, podszedłem do męża, kładąc mu dłonie na ramionach, delikatnie je rozmasowując, tak by rozluźnić jego mięśnie mając w tym swój cel.
- Jesteś strasznie spięty - Wyszeptałem mu do ucha, delikatnie podgryzając jego płatek, wszystko robiąc niby to od niechcenia.
Sorey westchnął cicho, powoli rozluźniając swoje mięśnie pod wpływem mojego dotyku, z czego byłem bardzo zadowolony, moje starania nie idą na marne, a oto właśnie mi chodziło.
- Co ty na to, by wziąć razem kąpiel a później.. Później się okaże - Zadziornym uśmiechem zwróciłem się do męża, składając mu kuszącą propozycję, mając nadzieje, że nie do odrzucenia. Trochę szkoda by było, co nie oznacza oczywiście, że nie może tego zrobić...

<Mężu? C:>

wtorek, 15 lutego 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Zmarszczyłem brwi na jego słowa, nie za bardzo rozumiejąc, o co mu chodzi. Dlaczego powinienem zająć się sobą? Ja czułem się świetnie... znaczy, może nie świetnie, ale dobrze.  Byłem po prostu odrobinkę zmęczony. Jeszcze nie przestawiłem się na nocny tryb życia, plus moje ciało do tej pory było przyzwyczajone do znacznie dłuższego snu, bo przecież nie było po co wstawać. I nie mogę także zapominać o dość bezlitosnych treningach moich kolegów po fachu. Ponieważ, że te patrole były bardzo spokojne, by trochę zabić czas urządzaliśmy sobie małe treningi. Nie narzekałem, już dawno miałem zamiar zabrać się za ćwiczenia i powoli przyzwyczajać tę lewą rękę do trzymania miecza. 
- Nie widzę powodu, dla którego miałbym zająć się sobą – powiedziałem, po czym zakryłem usta dłonią, by ukryć ziewnięcie. Po kilku dniach moje ciało na pewno przyzwyczai się do tego wysiłku i w końcu będzie dobrze. 
- Drzemka na pewno by ci nie zaszkodziła – odparł, patrząc na mnie znacząco. 
- Właśnie, że tak. Muszę jak najszybciej przyzwyczaić swoje ciało do nowego trybu życia. Poza tym, ktoś musi dokończyć gotować ci obiad – dodałem, popijając herbatę. Zdecydowanie bardziej przydałaby mi się w tym momencie kawa, ale ponieważ że mój mąż nadal wymiotował na sam jej zapach, całkowicie z niej zrezygnowałem. A przynajmniej na moment ciąży. 
- Wróciłeś dzisiaj później niż zazwyczaj, więc możesz sobie pozwolić na małą przerwę. A ja zajmę się obiadem, to nie jest nic trudnego – Mikleo dalej próbował przekonywać mnie do swoich racji, a ja bardzo nie chciałem mu ulec. Jestem głową rodziny i jako głowa rodziny powinienem być silny. 
- Ty w swoim stanie powinieneś odpoczywać – burknąłem, niezadowolony z takiej możliwości. Czemu tak bardzo pchał się do pracy? Staram się, by nie miał żadnych obowiązków, wielu ludzi chciałoby nie musieć nic robić, czemu Miki też nie może się z tego cieszyć? Dzięki temu wszystko byłoby prostsze. 
- Odpoczywam bardzo dużo. W przeciwieństwie do ciebie, a ty także potrzebujesz chwili oddechu. A musisz być wypoczęty na swoim patrolu, by chronić to miasto przed wszelką niesprawiedliwością – napuszyłem policzki, ponieważ nie do końca spodobało mi się to, że odezwał się do mnie jak do małego dziecka. Wydawało mi się, że już ten temat dawno mamy za sobą, jestem dorosły i nie trzeba mówić mi argumentów jak do dziecka. 
- Nie dasz mi spokoju, póki się nie prześpię trochę, co? – bąknąłem, patrząc na niego spode łba. 
- Nie. Ty dbasz o mnie, więc teraz ja muszę dbać o ciebie – odpowiedział ciepło, całując mnie w czubek głowy. 
- Ale jeżeli za godzinę nie wstanę, masz mnie obudzić – wymamrotałem i wstałem od stołu. Godzina to nie jest jakoś bardzo dużo czasu, ale wystarczająco, by Mikleo dał mi spokój. 
A skoro to miała być tylko godzina, to zdecydowałem położyć się na dole, na kanapie. Yuki był u Emmy, Miki znajdował się w pomieszczeniu obok, więc panował tu względny spokój. A nawet jeżeli nie zasnę, to też dobrze. Wtedy będę miał pewność, że Mikleo nie zrobi nic ponad jego siły. 
Moje wspaniałe plany o zwyczajnym przeleżeniu tej godziny spełzły na niczym. Wystarczyło, że moja głowa dotknęła poduszki, a oczy automatycznie się zamknęły. 
Nie miałem pojęcia, ile spałem, ale zdecydowanie było to dłużej niż godzina. Kiedy zasypiałem, był późny ranek, a teraz było późne popołudnie. I byłem przykryty kocem, a na pewno niczym się nie przykrywałem. Wyraźnie słyszałem także głos Yuki’ego, który najwidoczniej już wrócił. Odrzuciłem koc i podniosłem się do siadu, przeczesując palcami włosy. Lekko bolała mnie głowa, co mogło świadczyć tylko o jednym; za długo spałem. Wiedziałem, że to nie był za dobry pomysł... albo byłby dobry, gdybym spał godzinę. 
- Miałeś mnie obudzić – powiedziałem z wyrzutem, kiedy tylko wszedłem do kuchni. Sądząc po zapachach, obiad także był gotowy, czyli jedyne, co dzisiaj zrobiłem, to śniadanie dla siebie i mojego męża. To zdecydowanie za mało, dzisiaj się nie popisałem, zdecydowanie powinienem się poprawić. 
- Budziłem cię, ale powiedziałeś, że wstaniesz za pięć minut, więc uznałem, że zaraz wstaniesz – odpowiedział, uśmiechając się do mnie niewinnie. Wydawał się być z siebie bardzo zadowolony. 
- Myślisz, że jesteś cwany? – burknąłem, odrobinkę naburmuszony. 
- Wcale tak nie myślę, ja to wiem – odparł dumnie i stanął na palcach, by ucałował mnie w linię żuchwy. I co ja z nim mam... – Ale popatrz, ty się wyspałeś, mi się nic złego nie stało, wszyscy są zadowoleni. Proszę, usiądź przy stole, nałożę ci obiad, byś zdążył zjeść przed wyjściem. 
- Raczej ty powinieneś usiąść i odpocząć. 
- Właśnie, odkąd wróciłem, mama ciągle jest na nogach – Yuki złożył mi raport, za co byłem mu bardzo wdzięczny. 
- Tak myślałem. Już więcej nie pozwolę sobie na odpoczynek – obiecałem, patrząc na męża krytycznym wzrokiem. Co, gdyby nagle zasłabł? I jeszcze by upadł, i uderzył o coś głową... poczułem nagły przypływ strachu na samą taką myśl. Drzemka zdecydowanie była złym pomysłem. 
- Daj spokój, przecież nic się nie stało – bąknął niezadowolony Mikleo, ale mimo wszystko posłusznie usiadł. 
- Ale mogło. Także ci nałożyć? 
- Nie, ja już jadłem – pomimo jego słów zerknąłem na Yuki’ego, ponieważ jego słowom ufałem jakoś tak bardziej. Na szczęście mojego męża chłopiec kiwnął głową. Dobrze, że Miki ostatnio zaczął jeść sam z siebie i nie musiałem niczego w niego wmuszać. Nie chciałem tego robić, ponieważ doskonale wiedziałem, jakie to nieprzyjemne, ale musiał jeść, by nakarmić także dziecko. Dobrze, że w końcu to zrozumiał i daje mi się normalnie karmić. 
Podczas spożywania posiłku rozmawiałem z Yukim, który był bardzo ciekawy, kiedy znowu będę miał więcej czasu dla niego i nasze drobne treningi. Bardzo ucieszył się z miecza, który mu podarowałem pod choinkę i kiedy to nie ćwiczyliśmy razem, Yuki ćwiczył albo sam pod okiem Mikleo, albo z innymi Serafinami. Na szczęście jeszcze tylko trzy dni i będę miał dzień wolnego, który poświęcę i mojemu synowi, i mojemu mężowi. Między mną, a Mikim trochę ostatnio zabrakło intymności i nie miałem pewności, czy to przez to, że nie mieliśmy za bardzo czasu i okazji, czy też może to Miki nie miał ochoty, dlatego nie naciskałem na niego. W końcu, mój aniołek nie może się przemęczać i to się tyczy wszystkiego. 

<Skarbie? c:>

poniedziałek, 14 lutego 2022

Od Mikleo CD Soreya

 Uśmiechnąłem się delikatnie do męża, gdy usłyszałem jego słowa, jednocześnie nie do końca rozumiejąc, po co poszukuje, a raczej poszukiwał pracy, teraz gdy ma jeszcze pieniądze czy aż ta bardzo są mu potrzebne? To znaczy. Podejrzewam, że to ze względu na dziecko chce zacząć pracować i to wspaniałe posuniecie z jego strony, sądzę jednak, że to jeszcze za wcześnie. To pierwszy miesiąc co oznacza, że dziecko pojawi się na świecie za osiem miesięcy ma jeszcze dużo czasu, aby pójść do pracy, nie musi tego robić teraz..
- To cudownie nie rozumiem jednak po co, przecież masz jeszcze pieniądze - Zauważyłem, chcąc, chociaż troszeczkę zrozumieć myślenie mojego czasem głupiutkiego męża.
- Po co? Jak to po co? Niedługo pojawi się na świecie nasze dziecko, muszę iść do pracy, aby zarobić na rodzinę, ubranka i inne rzeczy potrzebne dla dziecka - Gdy to mówił, zrozumiałem już wszystko, jednocześnie przestając całkowicie rozumieć jego samego. Ubranka? Po co? Dziecko jeszcze przez kilka długich miesięcy, nie będzie ich potrzebowało tak samo, jak pokoiku i innych rzeczy, które już na pewno planuje mój mąż, ten to się naprawdę lubi ze wszystkim pośpieszyć, a i po co? Sam nie wiem.
Westchnąłem cicho, kręcąc przy tym głową, mój mąż jest po prostu niemożliwy.
- Sorey kochanie, nasze dziecko pojawi się na świecie za kilka długich miesięcy, już ci to chyba mówiłem, nie musimy już teraz tego wszystkiego przygotowywać - Wyznałem, starając mu się delikatnie uzmysłowić, że chyba troszeczkę przesadza i za bardzo się śpieszy z przygotowaniem do porodu.
- Nie muszę to prawda, ale mogę i chcę. Poza tym im szybciej tym lepiej chce mieć wszystko przygotowane na przyjście naszego małego maleństwa - Gdy to mówił, położył dłoń na moim brzuchu, szeroko się do mnie uśmiechając.
- Maleństwa? Czy to znaczy, że będę miał rodzeństwo? - Yuki, który przysłuchiwał się naszej rozmowie, wstał nagle z krzesła, podchodząc do nas, kładąc dłoń na dłoni swojego taty, uśmiechając się tak samo szeroko, jak jego tato.
Sorey od razu wyjaśnił naszemu małemu chłopcu, że już niedługo na świecie pojawi się jego braciszek lub siostrzyczka, z czego sam zainteresowany bardzo się ucieszył, no i teraz będę miał na głowie dwoje dzieci cieszących się z poczęcia dziecka. Rany, jacy oni są niesamowici i jak tu ich nie kochać lub się na nich gniewać.
- Musimy jednak teraz przypilnować mamę, aby nie przemęczała się i dużo odpoczywałaby nie zaszkodzić sobie ani dziecku - Słysząc słowa płynące z ust męża, zmrużyłem oczy, mając ochotę walnąć go za to w łeb, jak on może mówić takie coś dziecku, które się z nim zgadza i wsiąka wszystko jak gąbka, no udusić to naprawdę mało.
- Sorey - Burknąłem, niezadowolony kręcąc przy tym nosem. - Nie nastawiaj dziecka - Dodałem po chwili, nie za mocno szturchając go w ramię. Chcąc, aby zwrócił na mnie uwagę i przestał się tak zachowywać.
- Mamo, tato ma rację, musisz na siebie uważać. Nie chcemy, aby coś wam się stało - No i to właśnie był gwóźdź do mojej trudny, no teraz to już na pewno nie będę miał od nich spokoju, kontrola z każdej strony cudownie o tym właśnie marzyłem, gdy planowaliśmy wspólne potomstwo.
Nie chcąc już z nimi rozmawiać, machnąłem na to ręką, wychodząc z kuchni, miałem już dość tej dwójki i raczej nie bardzo chciało mi się z nimi dyskutować na ten temat, oni mają swoje zdanie, ja mam swoje, a i tak wyjdzie na moje..

***

Mój mąż od kilku dni chodził już do pracy, co pozwalało mi w nocy odpocząć, od ciągłego powtarzania mi bym odpoczywał i uważał na siebie, odpocząć również mogłem nad ranem, gdy wracał z pracy, ale tylko wtedy gdy grzecznie leżałem przy nim, bo gdy tylko chciałem wstać, Sorey budził się gotowy, by znów wyręczyć mnie w.. Cóż tak naprawdę każdej możliwej rzeczy, a to było już naprawdę istną przesadą. Mógłby sobie odpuścić no naprawdę.
Zmęczony już tym wszystkim z trudem znosiłem jego nadopiekuńczość, a chciałem być miły, to znaczy wciąż jestem i dzielnie to znoszę ile jednak można, gdy widzi się zmęczonego męża, który mimo wszystko za wszelką cenę chce ci pomóc w.. We wszystkim i niczym to przyznam, ciśnienie troszeczkę skacze i jak tu być spokojnym.
- Sorey, a może, zamiast znów traktować mnie jak obłożnie chorego, zajmiesz się sobą co? - Zadałem to pytanie naprawdę delikatnie, bez pretensji w głosie nie chcąc go atakować, jednocześnie dając delikatnie do zrozumienia, że nie jestem dzieckiem i sam sobie świetnie ze wszystkim poradzę, a on nie musi się nade mną bez potrzeby trząść, to naprawdę niepotrzebne..

<Pasterzyku? C:>

sobota, 5 lutego 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Nie za bardzo rozumiałem, dlaczego Mikleo był taki niezadowolony. Przecież dzięki mnie nie musiał niczego robić, może się zrelaksować, odpocząć, wyciszyć... co jest takiego złego w tym, że chcę w go we wszystkim wyręczać. Dzięki mnie miałby dosłownie raj na ziemi... no dobrze, nie taki raj, ale będę bardzo się starał, by właśnie tak było. Nie byłem w stanie za bardzo mu pomóc w tej ciąży, ale mogę go wspierać w tych chwilach. Nie wiem, jak ja mu to wynagrodzę. Mógł się przecież nie zgadzać na kolejne dziecko, zwłaszcza, że to na niego spadł cały ciężar i nieprzyjemności związane z noszeniem dziecka w sobie. 
- Ale ja cię traktuję tak, jak zawsze, tylko teraz troszkę bardziej zwracam uwagę na twoje zdrowie i samopoczucie – odpowiedziałem, uśmiechając się do niego nieśmiało, by choć odrobinkę go udobruchać. Nie chciałem, by Miki się na mnie gniewał, chociaż nie wiem, za co miałby się na mnie gniewać, nic złego przecież nie robię. 
- Nie pozwalasz mi nic robić – bąknął, podczas kiedy ja zbierałem talerze i kubki, które chciałem umyć. 
- Jak to nie, możesz zrobić bardzo dużo rzeczy – odparłem w swojej obronie.
- Tak? Co mogę w takim razie robić?
- Na przykład możesz odpoczywać, wziąć relaksującą kąpiel, poczytać książkę, iść na spacer, położyć się... widzisz, to już bardzo dużo rzeczy – odpowiedziałem, kończąc sprzątać po naszym małym śniadaniu. Za jakiś czas spytam się go, co będzie chciał na obiad, ale to na spokojnie. Muszę pamiętać, że nie mogę go do niczego zmuszać. 
- Ale sprzątaniem czy gotowaniem już nie mogę? – spytał retorycznie, pusząc uroczo swoje poliki. 
- Możesz, tylko po co, skoro ja się tym zajmę – pocałowałem go w czubek głowy, uśmiechając się do niego ciepło. Bardzo chciałem nim zająć i robić wszystko, by nic nie musiał robić. Tak naprawdę zaopiekować się i nim, i dziećmi. Właśnie, a propos dzieci i opieki, powinienem znaleźć jakąś pracę, najlepiej na nocną zmianę. W nocy bym zarabiał pieniądze, za dnia opiekował swoją rodziną, a spał... cóż, coś się wymyśli. – To co, zanieść cię do łóżka? 
- Nie przypominam sobie, abyś zabraniał mi i tego – ojć, chyba był na mnie odrobinkę zły. 
- Niczego ci nie zabraniam i nigdy nie zabronię, chcę po prostu ci sprawić jak najwięcej przyjemności. 
- Przyjemność sprawi mi dojście do łóżka na własnych nogach, dziękuję – bąknął, wracając na górę. Co ja takiego zrobiłem nie tak? Staram się, nieba uchylam, a on jest na mnie zły. Może to już te słynne hormony...? O tym też muszę pamiętać, kiedy Mikleo będzie się dziwnie zachowywał. 

***

Odkąd dowiedziałem się, że mój kochany Mikleo jest w ciąży, minęło kilka dni. Nie chcąc, by mój mąż za bardzo się na mnie denerwował, pozwalałem mu na drobne prace domowe, co sprawiało mu przyjemność. Przez ten czas udało mi się załatwić jeszcze jedną ważną sprawę, a mianowicie pracę. Pewnie trochę pomógł mi fakt, że byłem pasterzem – beznadziejnym, ale jednak – oraz przyjacielem Alishy, ale nie zamierzałem wybrzydzać. Praca była mi potrzebna, należało już powolutku przygotowywać pokój dla dziecka. 
Z powodu tej wyjątkowej okazji postanowiłem kupić całej naszej trójce małą przekąskę – truskawki w czekoladowej polewie. Szczególnie miałem nadzieję, że zasmakuje Mikleo, który od czasu do czasu przejawia ochotę na jakieś dziwne rzeczy. 
- Wróciłem! – odezwałem się, kiedy zamknąłem za sobą drzwi. 
Niemalże od razu otrzymałem odpowiedź ze strony moich aniołów. Dzisiaj Mikleo dawał naszemu synowi lekcji na temat różnych, dziwnych anielskich spraw, których nie za bardzo rozumiałem, a raczej powinienem. Czasem oczywiście słuchałem, co tam mój mąż mówił, ale nie za bardzo się na tym skupiałem, ponieważ byłem w trakcie robienia czegoś innego. 
- Kupiłem wam małą przekąskę – powiedziałem, siadając przy stole i kładąc pudełko na blacie przed nimi. 
- Truskawki? Skąd o tej porze roku wziąłeś truskawki? – spytał zaskoczony Mikleo, kiedy zaintrygowany Yuki otworzył pudełko. 
- Mam swoje sposoby – odpowiedziałem, uśmiechając się do niego zdawkowo. – Śmiało, częstujcie się – zachęciłem ciekaw, czy im zasmakuje. Cóż, dwa razy powtarzać nie musiałem, w przeciągu kilkunastu sekund wszystkie owoce zniknęły. Nawet nie zdążyłem samemu spróbować, ale to nic, najważniejsze, by im smakowało. – I mam też dobrą wiadomość. Dostałem pracę jako strażnik miejski, i na nocną wartę, więc całe dnie będę dla was dostępny – dodałem, bardzo uszczęśliwiony z tego, że w końcu się do czegoś przydam. Dopiero zaczynam za dwa dni, bo muszą mi przygotować wyposażenie, ale to, że będę pracował, jest już pewne. Nie mogę się doczekać, aż w końcu zaczniemy kupować rzeczy dla dziecka...  

<Aniołku? c:>