piątek, 25 lutego 2022

Od Soreya CD Mikleo

Uśmiechnąłem się na słowa mojego męża, które były tak strasznie kuszące. Miałem wrażenie, że ta gra trwała już od samego rana. Był znacznie bardziej grzeczny, słuchał się mnie, jakoś tak dziwnie przymilał, czego przecież dotychczas nigdy nie robił. Zawsze robił coś na przekór mnie i Yuki’emu i jeszcze był z tego bardzo zadowolony, a dzisiaj większość poranka spędziliśmy w łóżka. Gdyby nie nasz syn, pewnie leżałbym w łóżku aż do południa. 
Nie byłem jednak pewien, czy powinniśmy pociągnąć to dalej. Oczywiście, tęskniłem za jego dotykiem i naszymi intymnymi chwilami, tylko nie byłem przekonany, czy powinniśmy. Nie chciałem przypadkowo skrzywdzić jego, albo naszego dziecka. Przecież mogłem poczekać, dopóki dziecko nie pojawi się na świecie. To jeszcze wiele miesięcy, ale wierzę, że dam radę. Dla moich najukochańszych aniołów czułem, że byłem w stanie zrobić wszystko. 
- Byłoby cudownie – przyznałem, chwytając jego dłoń i całując jej wierzch, tuż przy pierścionku, który podarowałem mu na jego ustalone urodziny. – Tylko... czy to na pewno dobry pomysł? Nie chciałbym ci zrobić krzywdy. Albo do czegoś zmuszać. 
- Sorey – powiedział miękko, wolną rękę kładąc na moim policzku. – Sam wyszedłem z taką propozycją. Naprawdę uważasz, że do czegokolwiek bym się zmusił? 
- Uważam, że bardziej patrzysz na moje potrzeby niż na swoje – naprostowałem nie chcąc, by się na mnie gniewał. Oboje dobrze wiemy, że bardziej patrzy na mnie niż na siebie i doskonale znał moje zdanie na ten temat i chyba nie za bardzo się nim przejmował. Tak jest w sumie od zawsze. Tkwimy tak jakby w takim błędnym kole.
- Nieprawda. Patrzę na potrzeby nas obu – odparłem, uśmiechając się do mnie zadziornie. A to mały cwaniak... więc naprawdę planował to od samego początku. – To co, idziemy? – dopytał, całując mnie niewinnie w policzek. 
Nie mając innego wyboru, pozwoliłem się poprowadzić do łazienki. Mimo jego niesamowitej chęci wiedziałem, że musiałem uważać, by przypadkiem się za bardzo nie zatracić, jak to czasem miałem w zwyczaju. Ostatnie, czego teraz chciałem, to zrobić krzywdę mojemu ukochanemu. 
Kiedy balia napełniła się gorącą wodą, nie wyrażałem żadnego sprzeciwu, kiedy Mikleo zaczął rozpinać moją koszulę. Dopiero, kiedy poczułem chłód na ramionach zdałem sobie sprawę, że chyba po raz pierwszy od kilku dobrych miesięcy Miki mógł podziwiać górną połowę mojego ciała. Blizna już się bardzo ładnie zagoiła i nie wyglądała jakoś specjalnie źle, aczkolwiek ubytek w ramieniu bardzo się wyróżniał. Przez moment poczułem się tak odrobinkę nieswojo i już sięgnąłem ręką do blizny, ale od tego gestu powstrzymała mnie drobna dłoń mojego ukochanego. Naprawdę mu to nie przeszkadzało... tak, wiem, mówił mi to kilkanaście razy, ale jakoś tak z trudem to do mnie docierało. 
Starając się za bardzo nie myśleć o tym, jak okropnie wyglądało moje ramię i nie chcąc pozostać dłużnym, postanowiłem pomóc mojemu mężowi w zdjęciu ubrań – nie może być w końcu tak, bym tylko ja pozostał bez ubrań. Moje ciało nie jest tak piękne, jak ciało Miki’ego. Chociaż, nie jest ono troszkę za chude...? Nie było w ogóle widać, że był przy nadziei. Oby z czasem się to zmieniło, bo inaczej bardzo się zmartwię. W którym miesiącu widać, że kobieta jest w ciąży...? Nie byłem pewien. Muszę się dowiedzieć by wiedzieć, kiedy wypatrywać brzuszka. 
Podczas kąpieli jak i stosunku zachowywałem się bardzo ostrożnie i powoli. Uważnie pieściłem jego ciało, nie spiesząc się z niczym i pilnując, byśmy oboje wyciągnęli z tej chwili spokoju jak najwięcej. Szybko druga taka okazja nam się nie trafi. Miki bardzo wdzięcznie okazywał swoje zadowolenie i dosyć głośno, dlatego musiałem pilnować, by jego usta pozostały zajęte moimi. Musiał pozostać cicho, chyba nie chciałby później tłumaczyć się Yuki’emu, co się działo. 
- Tęskniłem za tym – powiedział cichutko, kiedy leżeliśmy w łóżku. Wyjątkowo miałem na sobie jedynie spodnie i trochę dziwnie czułem się bez koszuli. Mikleo, którego głowa spoczywała na mojej klatce piersiowej, a palec rysował wzorki na moim brzuchu, absolutnie to nie przeszkadzało. Tylko z jego powodu zdecydowałem się pozostać bez koszulki. 
- Nie zauważyłem – przyznałem, gładząc go po włosach. I sądząc po jego oburzonym spojrzeniu, chyba go odrobinkę uraziłem. – No co? 
- Nie zauważyłeś czy nie chciałeś zauważyć? – burknął, pusząc słodziutko swoje policzki. 
- Nie zauważyłem, bo jestem głupi i ślepy – poprawiłem go, nie czując się z tym stwierdzeniem źle. Są osoby mądre, takie jak mój Miki, i są także osoby głupie, czyli takie jak ja. Na kogoś paść musiało. 
- Och, Sorey – wyszeptał, patrząc na mnie uważnie, a w jego tęczówkach dostrzegłem iskierkę zmartwienia. O co się martwił, nie miałem pojęcia. Jak zwykle za bardzo przesadzał. 
- Zgadza się, tak mam na imię – odezwałem się rozbawiony. – A jak o imionach mowa... masz jakieś pomysły, jak nazwać nasze dziecko? – dopytałem niewinnie, prowokacyjnie przesuwając palcem po linii jego kręgosłupa. 
- Jeszcze mamy trochę czasu do namysłu – odpowiedział wymijająco. – Przed nami kilkanaście długich tygodni. 
- No tak, ale możemy porozmawiać o tym teraz, bo mamy troszkę wolnego czasu – zachęcałem go, rysując kółeczka na jego ramieniu. Bardzo byłem ciekaw, czy już miał jakieś pomysły, i jakie one są. Postanowiłem dać mu wolną rękę w wyborze imienia, czy to dla dziewczynki czy to dla chłopca, ponieważ wiedziałem, że ja raczej nie mam talentu do nadawania imion. Miki jest zdecydowanie bardziej kreatywny w tej kwestii ode mnie... cóż, Miki po prostu jest mądrzejszy, i tyle w temacie. 

<Aniołku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz