wtorek, 15 lutego 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Zmarszczyłem brwi na jego słowa, nie za bardzo rozumiejąc, o co mu chodzi. Dlaczego powinienem zająć się sobą? Ja czułem się świetnie... znaczy, może nie świetnie, ale dobrze.  Byłem po prostu odrobinkę zmęczony. Jeszcze nie przestawiłem się na nocny tryb życia, plus moje ciało do tej pory było przyzwyczajone do znacznie dłuższego snu, bo przecież nie było po co wstawać. I nie mogę także zapominać o dość bezlitosnych treningach moich kolegów po fachu. Ponieważ, że te patrole były bardzo spokojne, by trochę zabić czas urządzaliśmy sobie małe treningi. Nie narzekałem, już dawno miałem zamiar zabrać się za ćwiczenia i powoli przyzwyczajać tę lewą rękę do trzymania miecza. 
- Nie widzę powodu, dla którego miałbym zająć się sobą – powiedziałem, po czym zakryłem usta dłonią, by ukryć ziewnięcie. Po kilku dniach moje ciało na pewno przyzwyczai się do tego wysiłku i w końcu będzie dobrze. 
- Drzemka na pewno by ci nie zaszkodziła – odparł, patrząc na mnie znacząco. 
- Właśnie, że tak. Muszę jak najszybciej przyzwyczaić swoje ciało do nowego trybu życia. Poza tym, ktoś musi dokończyć gotować ci obiad – dodałem, popijając herbatę. Zdecydowanie bardziej przydałaby mi się w tym momencie kawa, ale ponieważ że mój mąż nadal wymiotował na sam jej zapach, całkowicie z niej zrezygnowałem. A przynajmniej na moment ciąży. 
- Wróciłeś dzisiaj później niż zazwyczaj, więc możesz sobie pozwolić na małą przerwę. A ja zajmę się obiadem, to nie jest nic trudnego – Mikleo dalej próbował przekonywać mnie do swoich racji, a ja bardzo nie chciałem mu ulec. Jestem głową rodziny i jako głowa rodziny powinienem być silny. 
- Ty w swoim stanie powinieneś odpoczywać – burknąłem, niezadowolony z takiej możliwości. Czemu tak bardzo pchał się do pracy? Staram się, by nie miał żadnych obowiązków, wielu ludzi chciałoby nie musieć nic robić, czemu Miki też nie może się z tego cieszyć? Dzięki temu wszystko byłoby prostsze. 
- Odpoczywam bardzo dużo. W przeciwieństwie do ciebie, a ty także potrzebujesz chwili oddechu. A musisz być wypoczęty na swoim patrolu, by chronić to miasto przed wszelką niesprawiedliwością – napuszyłem policzki, ponieważ nie do końca spodobało mi się to, że odezwał się do mnie jak do małego dziecka. Wydawało mi się, że już ten temat dawno mamy za sobą, jestem dorosły i nie trzeba mówić mi argumentów jak do dziecka. 
- Nie dasz mi spokoju, póki się nie prześpię trochę, co? – bąknąłem, patrząc na niego spode łba. 
- Nie. Ty dbasz o mnie, więc teraz ja muszę dbać o ciebie – odpowiedział ciepło, całując mnie w czubek głowy. 
- Ale jeżeli za godzinę nie wstanę, masz mnie obudzić – wymamrotałem i wstałem od stołu. Godzina to nie jest jakoś bardzo dużo czasu, ale wystarczająco, by Mikleo dał mi spokój. 
A skoro to miała być tylko godzina, to zdecydowałem położyć się na dole, na kanapie. Yuki był u Emmy, Miki znajdował się w pomieszczeniu obok, więc panował tu względny spokój. A nawet jeżeli nie zasnę, to też dobrze. Wtedy będę miał pewność, że Mikleo nie zrobi nic ponad jego siły. 
Moje wspaniałe plany o zwyczajnym przeleżeniu tej godziny spełzły na niczym. Wystarczyło, że moja głowa dotknęła poduszki, a oczy automatycznie się zamknęły. 
Nie miałem pojęcia, ile spałem, ale zdecydowanie było to dłużej niż godzina. Kiedy zasypiałem, był późny ranek, a teraz było późne popołudnie. I byłem przykryty kocem, a na pewno niczym się nie przykrywałem. Wyraźnie słyszałem także głos Yuki’ego, który najwidoczniej już wrócił. Odrzuciłem koc i podniosłem się do siadu, przeczesując palcami włosy. Lekko bolała mnie głowa, co mogło świadczyć tylko o jednym; za długo spałem. Wiedziałem, że to nie był za dobry pomysł... albo byłby dobry, gdybym spał godzinę. 
- Miałeś mnie obudzić – powiedziałem z wyrzutem, kiedy tylko wszedłem do kuchni. Sądząc po zapachach, obiad także był gotowy, czyli jedyne, co dzisiaj zrobiłem, to śniadanie dla siebie i mojego męża. To zdecydowanie za mało, dzisiaj się nie popisałem, zdecydowanie powinienem się poprawić. 
- Budziłem cię, ale powiedziałeś, że wstaniesz za pięć minut, więc uznałem, że zaraz wstaniesz – odpowiedział, uśmiechając się do mnie niewinnie. Wydawał się być z siebie bardzo zadowolony. 
- Myślisz, że jesteś cwany? – burknąłem, odrobinkę naburmuszony. 
- Wcale tak nie myślę, ja to wiem – odparł dumnie i stanął na palcach, by ucałował mnie w linię żuchwy. I co ja z nim mam... – Ale popatrz, ty się wyspałeś, mi się nic złego nie stało, wszyscy są zadowoleni. Proszę, usiądź przy stole, nałożę ci obiad, byś zdążył zjeść przed wyjściem. 
- Raczej ty powinieneś usiąść i odpocząć. 
- Właśnie, odkąd wróciłem, mama ciągle jest na nogach – Yuki złożył mi raport, za co byłem mu bardzo wdzięczny. 
- Tak myślałem. Już więcej nie pozwolę sobie na odpoczynek – obiecałem, patrząc na męża krytycznym wzrokiem. Co, gdyby nagle zasłabł? I jeszcze by upadł, i uderzył o coś głową... poczułem nagły przypływ strachu na samą taką myśl. Drzemka zdecydowanie była złym pomysłem. 
- Daj spokój, przecież nic się nie stało – bąknął niezadowolony Mikleo, ale mimo wszystko posłusznie usiadł. 
- Ale mogło. Także ci nałożyć? 
- Nie, ja już jadłem – pomimo jego słów zerknąłem na Yuki’ego, ponieważ jego słowom ufałem jakoś tak bardziej. Na szczęście mojego męża chłopiec kiwnął głową. Dobrze, że Miki ostatnio zaczął jeść sam z siebie i nie musiałem niczego w niego wmuszać. Nie chciałem tego robić, ponieważ doskonale wiedziałem, jakie to nieprzyjemne, ale musiał jeść, by nakarmić także dziecko. Dobrze, że w końcu to zrozumiał i daje mi się normalnie karmić. 
Podczas spożywania posiłku rozmawiałem z Yukim, który był bardzo ciekawy, kiedy znowu będę miał więcej czasu dla niego i nasze drobne treningi. Bardzo ucieszył się z miecza, który mu podarowałem pod choinkę i kiedy to nie ćwiczyliśmy razem, Yuki ćwiczył albo sam pod okiem Mikleo, albo z innymi Serafinami. Na szczęście jeszcze tylko trzy dni i będę miał dzień wolnego, który poświęcę i mojemu synowi, i mojemu mężowi. Między mną, a Mikim trochę ostatnio zabrakło intymności i nie miałem pewności, czy to przez to, że nie mieliśmy za bardzo czasu i okazji, czy też może to Miki nie miał ochoty, dlatego nie naciskałem na niego. W końcu, mój aniołek nie może się przemęczać i to się tyczy wszystkiego. 

<Skarbie? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz