piątek, 26 kwietnia 2024

Od Soreya CD Mikleo

 No skąd indziej miałaby alkohol? Na pewno sama go nie kupiła, bo nie miała pieniędzy, od środy marudziła nam, że kieszonkowe są za niskie i już się jej skończyły, a ja jej nic nie dawałem, jak zwykle mając zamiar to zrobić dopiero na koniec tygodnia. Chyba, że Miki jej coś dał. Albo nas okradła. Mam nadzieję, że ta ostatnia opcja się nie spełniła. Nie powinna raczej, w końcu to byłby grzech, a jako anioł nie może grzeszyć. Albo przynajmniej nie powinna. Nie wiem, co się stanie, jeżeli anioł zgrzeszy i nie chcę się tego dowiadywać na przykładzie mojej córki i mam nadzieję, że do tego nigdy nie dojdzie. 
- To jak inaczej kupiłaby alkohol? I za co? To musiał być ten chłopak, pewnie jej jeszcze polewał i Bóg jeden wie, co jej zrobił, jak go tylko gdzieś na ulicy spotkam... – burknąłem, naprawdę zdenerwowany i na córkę, i na tego typka, który ewidentnie był od niej starszy i to on za tym wszystkim stał.  
- Sama go zaciągnęła do baru i stwierdziła, że będzie pić, co chce, bo przecież jest dorosła. Powinniśmy być wdzięczni temu chłopakowi, że ją do nas przyprowadził, a nie zostawił ją w tym barze. Nie wszyscy ludzie są tacy źli, pamiętasz?  Sam mnie tego chciałeś nauczyć – odparł Miki wyjątkowo spokojnie. Dziwił mnie ten jego spokój. Ja wychodziłem z siebie i nie wiedziałem, za co się wziąć i co zrobić, by w końcu jakoś te dzieci na prostą nakierować. I jak wcześniej uważałem, że nie nadaję się do roli rodzica, bo jakiś taki trochę niedorosły jestem, tak teraz jestem w stu procentach przekonany, że absolutnie jestem okropnym rodzicem i momentami naprawdę ochotę powiedzieć, że skoro tacy mądrzy są, to niech robią, co chcą, ale mnie w to nie mieszają, no ale to przecież moje dzieci były.. Nie mogłem im tak powiedzieć, pomimo tego, że nie miałem na nie siły. 
- No chciałem, ale później stałem się świadom, jacy oni są okropi i obłudni – mruknąłem posępnie, nerwowo stukając palcem o blat stołu. 
- I wszyscy tacy są? Alisha była w porządku. Jej syn też jest w porządku. Nori jest w porządku. Emma też. No i nasi wnuczkowie także są w porządku – przypomniał mi, wspominając naszą kochaną przyjaciółkę, która jakiś czas temu odeszła z naszego świata. 
- Podałeś teraz wyjątkowe wyjątki. I naszą krew. A nasza krew musi być w porządku – odpowiedziałem, dalej nie chcąc się przekonać do jego słów. Ja tam swoje wiedziałem i się tego trzymać będę. – Myślisz, że młoda będzie jutro w stanie stać na nogach – spytałem, trochę zmieniając temat. 
- Nie będzie chyba miała wyjścia, skoro jej dasz do wysprzątania cały dom – przyznał, wzdychając cicho. 
- Chyba parter jej dam do wysprzątania. A Haru dam do wysprzątania parter. Chociaż to chyba i tak za mało – zaproponowałem, trochę się nad tym głośno zastanawiając. Może oddanie ich pod opiekę dziadkowi na jakiś miesiąc, dwa, byłoby dobrym pomysłem...? Albo może jednak lepiej nie. Na pewno by je ogarnął lepiej ode mnie, ale trochę wątpiłem, byśmy je odzyskali z powrotem. Ja naprawdę nie mam pojęcia, co ja mam z nimi robić. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Muszę przyznać, że nie za bardzo chciałem iść spać. Znaczy się, śpiący byłem, bo jednak pomimo tych ziół, które to piłem co noc, by nie śnić różnych, dziwnych i nieprzyjemnych rzeczach, i tak niewiele sypiałem. Budziłem się wczesnym rankiem, ogarniałem się, jadłem śniadanie – albo i nie – i uciekłem na miasto, by porozmawiać ze wszystkimi kobietami, które uważałem za wiarygodne, i wracałem późnym wieczorem, by się umyć, wypić zioła i spać. Haru zazwyczaj starał się wytrzymać, dopóki nie wrócę, ale nie raz zastawałem go w śpiącego, i mu się nie dziwiłem, bo momentami wracałem naprawdę późno. Jeszcze w międzyczasie oczywiście załatwiałem jego urodziny, trochę coś tam działałem przy ślubie... jeszcze tylko jutro i będę miał więcej czasu dla niego, jak chodzi o spędzanie czasu z nim jak i przygotowywanie rzeczy dla niego. Może też w końcu znajdę czas i siłę na intymne chwile, których od dawna nie mieliśmy. A on jest zdrowym facetem i potrzebuje tego, to jest normalna potrzeba, której ja nie spełniam, a powinienem.
Wiedziałem też jednak, że jak mu powiem, że nie dam rady zasnąć, to będzie siedział ze mną, dopóki nie zasnę, czyli przez całą noc. Nie mogłem na to pozwolić, kiedy miał przed sobą cały dzień pracy. Nawet gdybym miał wolne, nie pozwoliłbym mu na siedzenie ze mną. To, że ja nie mogę spać, nie oznacza to, że i on ma nie spać. 
- Możemy się położyć – przyznałem, kładąc się do łóżka. 
- Strasznie masz spięte mięśnie – zauważył, gładząc mnie po plecach. No i co ja mu na to miałem odpowiedzieć? Żadna odpowiedź, która mi się nasuwała na myśl, nie była dobra. Wydaje ci się? On ma swoje momenty głupoty, ale aż tak głupi to on nie jest. 
- No bo się stresuję dniem jutrzejszym. Ale zaraz mi przejdzie – odpowiedziałem, starając się zachować spokój, na co Haru jedynie cicho westchnął, chyba do końca nie wierząc w to, co mówiłem. Cóż, poniekąd trochę go okłamałem, bo zaraz mi nie przejdzie, jeszcze przez długi czas będę się stresował. Im dłużej z nim jestem, tym trudniej ukrywać mi swoje emocje. Tak to chyba nie powinno wyglądać. 
- Może masaż ci zrobić? – spytał, na co pokręciłem głową, którą po chwili położyłem na jego klatce piersiowej. 
- Skoro wiesz lepiej. A może... – zaczął, już pewnie chcąc zaproponować coś, co ma mi pomóc, ale nie chciałem tego słuchać. Lubiłem atencję, owszem, ale jej już było za dużo, zwłaszcza, że chodziło o mój nienajlepszy stan psychiczny. Mógłby mi zamiast tego powiedzieć, że pięknie wyglądam pomimo tego całego pośpiechu i natłoku zadań, które mi ostatnio towarzyszyły. 
- Może pójdziemy spać, to mi dobrze zrobi na pewno. I tobie też – odparłem, nie pozwalając mu dokończyć. 
- No dobrze, dobranoc – odparł w końcu, opatulając nas kołdrą. 
- Dobranoc – powiedziałem zamykając oczy. 
Haru gładził moje plecy jeszcze przez bardzo długi czas, aż w końcu w pewnym momencie przestał. Dopiero wtedy otworzyłem oczy dostrzegając, że już śpi. I bardzo dobrze. Powoli, by go nie obudzić, wysunąłem się z jego objęć i podszedłem do biurka, by trochę popracować. Skoro spać nie mogę, to trochę popracuję. Zajmę się przygotowywaniami do naszego ślubu? Może zaprojektuję stroje. Albo chociaż spróbuję zaprojektować, bo nie wiem, jak mi to wyjdzie. A Haru się wyśpi. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

 Widziałem, że Haru nie jest zadowolony, z powodu tego, co robi jego tata, jednakże w tej sprawie już nie stanę po jego stronie, zasłużył sobie na karę, tak samo, jak jego siostra, jednak w jej imieniu stanąłem tylko dlatego, że bardzo się o nią martwiłem, nie była w stanie pójść do szkoły, ale i tak karę poniesie, po prostu nie dziś, ale jutro lub pojutrze na pewno.
- Mamo, możesz w mojej obronie też stanąć? - Haru od razu zwrócił się w moją stronę, no i co ja mam z nimi zrobić? Każde z nich zawsze szuka oparcia we mnie, chyba bardzo chcąc, abym kłócił się z ich tatą, a ja tego nie chcę, bo czułbym się z tym naprawdę źle.
- Haru, oboje dobrze wiemy, że musicie ponieść konsekwencje swojego złego zachowania, stanąłem w obronie twojej siostry tylko dlatego, że jest w bardzo złym stanie, ale to nie oznacza, że kara ją ominie, dlatego bardzo proszę, nie proś mnie o pomoc, tylko ponieść konsekwencje swojego złego zachowania - Poprosiłem, od razu dostrzegając niezadowolenie wymalowane na twarzy naszego syna. No cóż, może jak Sorey przez tydzień będzie ich odprowadzał, to już więcej takiej głupoty nie będą robili.
- No dobra, pa mamo - Zawołał Haru, opuszczając dom razem z tatą, który jak małego chłopca zaprowadził go do szkoły.
W tym czasie gdy nie było mojego męża, zrobiłem córce napój, który jej zaniosłem, a nawet zachęciłem do wypicia. Oj widać było, że czuła się naprawdę fatalnie, może przynajmniej to nauczy ją, że alkohol jest dla dorosłych, a nie dla dzieci, bo oczywiście, gdy będzie dorosła może pić alkohol, ale z umiarem, aby znowu nie mieć takiej samej przygody.
Hana po wypiciu przygotowanego przeze mnie napoju położyła się, zasypiając prawie że natychmiast.
Moje biedactwo, niech się cieszy, że jej tata nie dopiął swego, bo wtedy naprawdę byłoby z nią bardzo źle.
Widząc, że śpi snem spokojnym, opuściłem jej pokój z pustym już kubkiem, wracając do kuchni, dostrzegając Soreya, który właśnie wrócił do domu.
- Jak ona się czuje? - Zapisał, gdy tylko do mnie podszedł, martwiąc się o córkę, co było naturalne, każdy rodzić martwi się o swoje dziecko.
- Śpi, chociaż wygląda tak, jakby zaraz miała umrzeć - Odpowiedziałem, idąc do kuchni, gdzie mogłem posprzątać po przygotowanym napoju dla Hany.
- No kto, by się domyślić, że po upojeniu alkoholowym będzie czuła się źle - Mruknął, idąc tuż za mną.
Sorey słusznie się denerwował, bo nasza córka zachowała się naprawdę nieodpowiedzialnie, co i ja przyznać musiałem tak wiele niebezpieczeństw czekało na nią z powodu takiej głupoty.
- Spróbowała, cierpi i aby następnym razem już na taki genialny pomysł nie wpadła. Dobrze, że ten chłopak ją przyprowadził.. - Zauważyłem, ciesząc się, że bezpiecznie trafiła do domu. Mimo głupoty, którą zrobiła.
- Dobrze? To na pewno on kupił jej ten alkohol - Syknął zły jak osa.
- Akurat tego nie wiesz, a więc nie powinieneś go oceniać z góry, wydaje się bardzo sympatycznym chłopakiem i ja nie uważam, aby to on jej coś kupił - Stwierdziłem, nie uważając tak samo, jak on.

<Pasterzyku? C:>

Od Haru CD Daisuke

 Prace miałem to prawda, ale pracuje u nich już jakiś czas bez wolnego, a więc kiedyś warto by było o niego poprosić..
- Mam jak najbardziej, ale jeśli byś chciał, mogę postarać się o cały dzień wolnego lub chociaż kilka godzin na te zeznania - Stwierdziłem, nie mając z tym najmniejszego problemu i znając moje szefostwo, oni też nie powinni mieć z tym większego problemu.
- Nie ma takiej potrzeby, dam sobie radę sam - Skoro nie chciał, to ja do niczego zmuszać go nie będę, zaproponowałem i tyle, a po jego stronie już leży to, czy będzie tego chciał, czy nie będzie tego chciał.
- W porządku, jeśli nie chcesz, nie będę cię do niczego zmuszał, ale proponuję ci przemyśleć to jeszcze, bo wiesz, jak zmienisz zdanie, to po prostu daj mi znać, a ja zajmę się tym aby wziąć sobie wolne na cały dzień lub chociaż na kilka godzin - Zapewniłem, uśmiechając się do narzeczonego ciepło, podchodząc do lustra, aby zerknąć na to, jak w tej chwili wyglądam i tak jak mogłem podejrzewać, dzięki cudownym dłonią mojego narzeczonego znów wyglądałam jak człowiek.
- Dobrze, zastanowię się nad tym i ewentualnie w razie co dam ci znać - Zapewnił, z czego się cieszyłem, w końcu, jeśli powiedział, że to przemyśli, to może jednak naprawdę to przemyśli, a przynajmniej taką mam nadzieję.
- Cudownie - Zadowolony przeczesałem dłonią swoje włosy, zerkając na mojego ukochanego panicza. - To, co chcesz robić teraz? - Zapytałem, chcąc wiedzieć, na co ma ochotę, bo może było coś, co mógłbym dla niego zrobić, aby trochę się zrelaksował.
- Myślę, że najlepiej będzie się położyć i nic już dzisiaj nie robić, to znaczy bardzo chętnie porozmawiam z tobą lub spędzę po prostu czas, ale nie mam chyba siły na igraszki - Trochę mnie zaskoczył tą odpowiedzią, bo ja nie pytałem o to, czy ma ochotę na seks, myślałem raczej o czymś innym, mogę poczytać mu książkę, możemy porozmawiać na jakieś tematy, mogę po prostu go przytulić i przy nim trwać, nie wszystko kręci się wokół seksu, fakt faktem ostatnio nie kochamy się w ogóle, ale nie przeszkadza mi to, mam co robić. On ma co robić, nie ma na to siły ani ochoty, nie tylko on, bo i ja, a więc na pewno nie w głowie miałem to, o czym on mówi.
- Spokojnie, nie miałem na myśli z seksu, a więc nie musisz się o to martwić, możemy zrobić przecież wiele innych rzeczy, jest mnóstwo rzeczy, które można zrobić i nie są one związane z seksem - Uświadomiłem go, mimo że doskonale oboje byliśmy przecież tego świadomi. Mimo to jednak chciałem mu to powiedzieć, tak dla pewności.
- Wiem, przecież to wiem, nie jestem dzieckiem i nie jestem głupi - Mruknął, opuszczając łazienkę co i ja uczyniłem, idąc tuż za nim.
- To dobrze, chcesz, abym ci coś poczytał? - Zapytałem, podchodząc do łóżka, na którym jak zdążył usiąść mój narzeczony.
- Wolałbym zrobić coś innego, czytać można zawsze - No tak miał rację, to mogliśmy robić zawsze, ale co teraz chcemy zrobić?
- Chcemy w takim razie pójść spać? - Zaproponowałem, widząc przecież, że był zmęczony.

<Paniczu? C:>

czwartek, 25 kwietnia 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Z jednej strony trochę chciałem ukarać Hanę i posłać ją do szkoły pomimo jej stanu. Nie wiem, czego się spodziewała, kiedy wlewała w siebie hektolitry alkoholu, zasługiwała na taką mocną karę za jej nieprzemyślane zachowanie. Z drugiej strony, martwił mnie jej stan. Nie byłem ślepy, widziałem, że czuła się fatalnie, zdziwiłbym się, gdyby nie czuła się źle, no ale też trzeba było być konsekwentnym. Nie byłem w końcu bez serca. Trudo było mi jednak wybrać, czy być surowym, czy może jednak ten jeden raz odpuścić. Czy nie dam jej jednak w ten sposób znać, że po następnym upojeniu się może zostać w domu? Albo wręcz przeciwnie, może będzie choć troszkę wdzięczna za to... chociaż, teraz jest w takim wieku, że już sam nie wiem, co ona sobie może pomyśleć, ani co jej tam w głowie tkwi. Trochę tęsknię za czasami, kiedy te dzieciaki były mniejsze, i bardziej kochane, i wdzięczne, i miłe, i się słuchały, i pomagały z chęcią, i chciały jak najwięcej czasu z nami spędzać... to były czasy naprawdę wspaniałe. Chciałbym móc wrócić do tych momentów. 
- Wracaj do pokoju – powiedziałem do Hany, kiedy w końcu wyszła z łazienki, wyglądając jeszcze gorzej niż chwilę temu. Hana spojrzała na mnie niepewnie, spojrzała niepewnie na Mikleo, ale w końcu ruszyła zmarnowanym krokiem na górę. – Jeżeli kiedykolwiek wrócisz w takim stanie, nie będę taki łagodny – rzuciłem za nią, kiedy wchodziła po schodach. 
- Dziękuję – odezwał się Mikleo, uśmiechając się do mnie łagodnie. 
- Jeżeli jeszcze raz wyskoczy mi tu z czymś takim... – burknąłem, nie do końca zadowolony ze swojej decyzji. Chyba powinienem trzymać przy swoim. Już wcześniej ustępowałem, i co z tego wyniknęło? Właśnie to. Od samego początku w tym domu powinny być jakieś zasady. To się powinno diametralnie zmienić. 
- Coś czuję, że po tym nie tknie alkoholu przez długi czas – odpowiedział, wracając do przygotowywania tego dziwnego napoju na kaca. Już zostaje w domu, po co więc te napój? Powinna to przecierpieć, by miała nauczkę na resztę życia, ale coś czuję, że Mikleo by się na to nie zgodził, bo ma za dobre serce. Ja też, skoro pozwalam jej zostać w domu, a nie naciskam na to, by poszła do szkoły. Ale niech nie liczy na to, że jej te nieobecności usprawiedliwię.
- Jutro ma wysprzątać cały dom na błysk. Gotowy? – rzuciłem w stronę Haru, który po zjedzonym śniadaniu podszedł do drzwi wyjściowych. 
- Mhm. Ale mogę pójść do szkoły sam. I wrócić z niej też sam. Będę o czasie – obiecał chłopak, zarzucając na ramiona kurtkę. 
- Ja cię jednak wolę odprowadzić. I przyprowadzić, bo najwidoczniej waszą dwójkę trzeba traktować, jak dzieci. Wrócę tak szybko, jak będę mógł – odezwałem się do Mikleo, także zakładając płaszcz. Zima się zbliżała, chłodno było, więc musiałem pilnować się tego, by nie zachorować. Ostatnie, czego mi w tym bałaganie brakowało, to mojej choroby, w trakcie której w ogóle nie będę niczego ogarniał, a w tym momencie trochę rzeczy muszę ogarnąć. A zwłaszcza takie dwie rzeczy, albo raczej osoby, bardzo uparte i wyjątkowo problematyczne osoby. Jeny, i po kim oni to mają... przecież ja całkiem niedawno byłem w ich wieku i nic takiego nie robiłem.  

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

Czemu on tak bardzo musiał na rozmowę o uczuciach? Lubiłem, kiedy rozmawia się o mnie i o wszystkim, co ze mną związane, ale uczucia? I to jeszcze te negatywne, by nie powiedzieć, że wręcz szczeniackie. Jestem osobą dorosłą, osobą odpowiedzialną, która przecież jest pewna swojego zdania, i nie powinienem także czuć przerażenia. Czemu w takim razie to wszystko tak we mnie siedzi i nie chce zniknąć? Jak tylko sobie pomyślę, że będę musiał komuś opowiadać o tym, co mi zrobiono, żołądek zaciskał mi się w supeł. Ciężko było mi o tym mówić przy Haru, który jest w końcu najbliższą mi osobą, a co dopiero przy kimś tak właściwie dla mnie obcym. 
– Porozmawiajmy o twojej pracy. Nic tak właściwie o niej nie wiem, poza tym, że pracujesz jako kucharz, i nawet nie wiem, gdzie – zaproponowałem, nie chcąc mówić o tym, jak się czuje. On już wie, jak się czuję, mówiłem o tym raz, i to wie wcale nie zmieni szybko, coś tak czuje, no ale po co mam go tym martwić? 
- A, w takim barze w centrum miasta. Nie najgorzej mi się pracuje, owszem, ale tęsknię za tymi wysokiej jakości składnikami, które są dostępne u ciebie, no ale jakoś udaje mi się coś dobrego robić, a przynajmniej tak mi się wydaje – odpowiedział, gładząc mnie po policzku. Mój panie, jakie to przyjemne było... Takie proste, a takie przyjemne. Pewnie dlatego, że jego skóra była ciepła, a moja taka chłodna, i to przez ten kontrast tak miło jest, przynajmniej dla mnie. Nie wiem, jak dla niego. Pewnie nie, bo to on dotyka chłodnego ciała. 
- Może w takim razie kiedyś cię odwiedzę, zanim wrócisz do pracy w straży – odparłem, nie widząc w tym żadnego problemu. Być może zrobię to jutro, już po tych nieszczęsnych zeznaniach.
- No wiesz, to nie jest miejsce dla ciebie. Za mało bogate i wytworne dla ciebie – wyznał, nie przerywając tego gładzenia mnie po poliku. 
- Oczywiście, bo gdyby było bogate, to kazaliby ci się golić, byś zmniejszył ryzyko pojawienia się twojego włosa w jedzeniu – bąknąłem, dalej nie mogąc znieść tych jego lekko zarośniętych policzków. 
- Nie dasz mi spokoju, co? – spytał z lekkim zrezygnowaniem. 
- Nie dam. Chodź, ogolę cię. A najlepiej, to się umyjmy, i przebierzmy w jakieś czyste ubrania, przesiąknąłeś zapachami kuchni – wyznałem, podnosząc się z łóżka.
 Haru nie miał innego wyjścia, jak tylko pójść za mną, wprost do łazienki. On przygotował kąpiel, ja przygotowałem ubrania, a po cudnej kąpieli, która na chwilę prawiła, że zapomniałem o tym, co mnie jutro czeka. A po kąpieli kazałem mu zająć miejsce na krześle, po czym sam przygotowałem miskę z ciepłą wodą, ostrą brzytwę, no i mydło. Pilnowałem się, by ogolić go z najwyższą precyzją, i by go nie skaleczyć. I mi się udało, z gładkimi polikami wyglądał dużo lepiej. 
- No, gotowe. I o wiele lepiej wyglądasz. I pachniesz – odezwałem się zadowolony, przyglądając się swojej pracy. 
- Dziękuję – odparł, uśmiechając się do mnie delikatnie. – Tak sobie myślałem... może pójdę tam z tobą. I jakoś cię tak wesprę – zaproponował, nad czym się zastanowiłem. Chciałem? Chyba tak. Ale i też jedocześnie nie chciałem, by widział, jak tam się kompromituję. Bo na pewno się skompromituję. 
- Masz pracę, czyż nie? Nie masz po co, ja tam sobie poradzę – wyznałem, nie chcąc, by znów naraził swoją pracę dla mnie. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Widząc naszą córkę w taki opłakanym stanie, zrobiło mi się jej szkoda, biedna w sposób bardzo brutalny zrozumie co, to jest upojenie alkoholowe i kac, który się po nim pojawia.
- Sorey, nie jestem przekonany czy aby na pewno to taki dobry pomysł, śmierdzi od niej alkoholem, a to nie wróży najlepiej, jeśli w takim stanie pójdzie do szkoły, nie mam zamiaru się później tłumaczyć nauczycielom, tylko dlatego, że chcesz ją ukarać w taki, a nie inny sposób. - Wytłumaczyłem, naprawdę nie mając zamiaru ponosić konsekwencji tego, że tatuś chce nauczyć córeczkę konsekwencji swojego złego zachowania, oczywiście zasługuje sobie na to i oczywiście nie mam nic przeciwko temu a żeby ja ukarać, ale czy warto robić to w taki sposób? Nie jestem pewien czy to, czego ją w ogóle nauczy, coś tak czuję, że to my poniesiemy większe tego konsekwencje niż ona.
- Trudno, najwyżej pójdę się wytłumaczyć do szkoły, albo nie, nasza córka będzie się tłumaczyć w szkole, z tego, jak wczoraj się zachowała i dlaczego przyszła do szkoły pod wpływem alkoholu - Burknął, chyba nie do końca świadom tego, jakie mogą być konsekwencje.
Mój mąż chce dobrze i bardzo się z tego cieszę, jednak obawiam się, że niektóre rzeczy trzeba zrobić inaczej.
Pokręciłem głową, nie wiedząc, czy powinienem z nim dyskutować na ten temat, czy może jednak powinienem odpuścić.
Westchnąłem, zerkając na córkę, która wyglądała fatalnie, naprawdę była wykończona, Sorey naprawdę chce być dla niej surowy, no i co ja z nimi mam? Oboje są do siebie tak bardzo podobni, jeden lepszy od drugiego.
- Mamo, proszę - Hana znów próbowała szukać we mnie wsparcia, ale co ja mogłem? Mam się teraz z jej tatą kłócić? Nie chcę, to naprawdę nie jest fajne uczucie.
- Przygotuje ci do szkoły napój z marchewki, buraka i cytryny, to pomaga na kaca, weź ze sobą do szkoły wodę - Tylko to mogłem dla niej zrobić, zabierając się do przygotowania jej dobrego napoju na jej sport problem.
- Niedobrze mi - Wydukała, kładąc dłonie na swoim brzuchy, nie chcąc nawet dotknąć śniadania przygotowanego zapewne przez tatę.
No tak tego można było się spodziewać, cudem jest to, że jeszcze nie wymiotuje.
- Może chcesz się napić wody? - Zaproponowałem, stawiając przed nią szklankę z wodą.
Hana w milczeniu przyglądała się wodzie, nagle gwałtownie wstając z krzesła, biegnąc do łazienki, no i właśnie o tym myślałem, ona naprawdę nie może iść do szkoły, przecież nawet nie da rady tam dotrzeć.
- Niech zostanie w domu, ona nie da rady pójść do szkoły, wymiotuje i w szkole będzie to samo. Wiem, że jesteś na nią zły i wiem, że zasłużyła sobie na karę ale dziś daj jej już spokój - Poprosiłem, poważnie martwiąc się o Hane.
- Kara to kara - Odpowiedział, uparcie trzymając się swoje, no po prostu cudownie, weź tu, się z nim dogadaj.
- W porządku, ale ostrzegam, wszystkie konsekwencje będziesz ponosił ty, jeśli nam tam padnie lub nauczyciele wezwą nas za to, że pijana poszła do szkoły w tak młodym wieku, to ty pójdziesz do szkoły i będziesz tłumaczył swoje zachowanie - Ostrzegałem go, przygotowując córce napoje na tego okropnego kaca.

<Pasterzyku? C:>