niedziela, 31 marca 2024

Od Daisuke CD Haru

Zerknąłem na niego z uwagą, a więc odpoczynek... To też nie jest zły pomysł. Ja bym z chęcią wziął porządną kąpiel. I gorącą. Miałem wrażenie, że po nocy spędzonej jedynie pod namiotem wszystkie moje mięśnie są zesztywniałe i obolałe. A na zwiedzanie przyjdzie jeszcze czas. Zresztą, czy tu w ogóle jest cokoliwek do zwiedzania? Dom jak dom, ten był jedynie znacznie mniejszy od tego, z którego tu przyjechaliśmy, ale za to było tu całkiem dużo obrazów, przedstawiających głównie rodzinę ze strony mojej mamy, ale także, niestety lub stety, mnie. Jako totalny dzieciak, jako trochę nieco większy dzieciak, chyba mam jeszcze jakieś jako nastolatek... Trochę mnie tutaj jest. 
– Pokażę ci więc nasz pokój i każę nam przygotować jakieś jedzenie. Odpoczynek odpoczynkiem, ale także zjeść musimy – powiedziałem, rozglądając się dookoła by ocenić, jaki panował tu porządek. Nie bywałem tu jakoś bardzo często, nie znałem tu służby tak dobrze, jak tej w poprzednim domu, ale jak na razie nie miałem się do czego przyczepić. Trochę się obawiałem, że skoro tak rzadko tu bywam mogą się nie starać, no ale jak na razie wszystko wydawało się być w porządku. Zobaczymy, jak kucharz postara się z jedzeniem. 
– Mhm, a potem gorąca kąpiel i możemy iść wyciągnąć się na miękkim łóżku – odparł rozmarzony, rozciągając się. A myślałem, że z naszej dwójki to ja jestem tym, który bardziej patrzy na wygodę. 
– Może zdążymy wykąpać się przed obiadem – odparłem, pewnym krokiem kierując się w stronę swojego starego pokoju. – Proszę, rozgość się. Zaraz wrócę – powiedziałem, otwierając drzwi i gestem zapraszając go do środka. Był tutaj teraz moim gościem i musiałem o niego zadbać niezależnie od tego, jak ja się czułem. A czułem się raczej słabo. Byłem nieco zmęczony od ciągłej jazdy, no i też fizycznie czułem się gorzej i to od pewnego czasu. Oby teraz to się zmieniło. Nie miałem czasu na to, by się słabo czuć. Musiałem planować ślub, no i też za nieco ponad dwa miesiące Haru miał urodziny. Chciałem zrobić dla niego coś niesamowitego. Jeszcze nie wiem do końca, co, ale chcę bardzo, by były to jedne z najlepszych urodzin w jego życiu. I miałem nadzieję, że nie wyznaczyłem sobie za ambitnego celu.
Skierowałem więc swe kroki do kuchni, by poprosić mojego kucharza o jakiś obiad oraz zorientować się, ile należy na nasz posiłek czekać. Okazało się, że poczekamy sobie aż godzinę, albo nawet trochę dłużej, bo obiad będzie robiony od początku. Czy zdążymy wziąć dwie kąpiele? Biorąc pod uwagę to, że ja chciałem sobie wziąć naprawdę długą, odprężającą kąpiel, właśnie na jakąś godzinę. A też chciałbym, by Haru się odprężył. Wychodzi więc na to, że dzisiaj po raz pierwszy od prawie miesiąca weźmiemy wspólną kąpiel. Aż się zestresowałem tak trochę. Haru twierdził, że nie czuje do mnie obrzydzenia, no ale nie byłem co do tego przekonany. Dzisiaj się okaże, czy miałem rację. Zresztą, czym ja się stresuję? I wzbraniam? Skoro chcę za tego głuptasa wyjść, nie mogę go wiecznie unikać, zwłaszcza, że przecież takie wspólne kąpiele były dla nas czymś ważnym. A jak się w końcu przed nim rozbiorę, to to minie, więc najwyższa pora się w końcu przełamać. 
- Obiad będzie za jakąś godzinę, dlatego proponuję wziąć wspólną kąpiel, by zabić czas – zakomunikowałem mu, wchodząc do sypialni, z którą już chyba troszkę się zaznajomił. 
- Chcesz się razem wykąpać? – dopytał, chyba chcąc się upewnić, że dobrze słyszy.
- Słuch cię nie myli. Mógłbyś nam takową przygotować, bardzo proszę? Ja nam  przygotuję rzeczy na przebranie i ręczniki – odpowiedziałem, starając się zachować spokój i opanowanie. 

<Piesku? c:>

Od Haru CD Daisuke

 Nie chciało mi się tak szybko wychodzić z pokoju, najlepiej byłoby zostać w gospodzie, dlaczego więc mój panicz tak szybko chcę ruszać w podróż?
Westchnąłem, patrząc na mapę, która wskazywała drogę do rezydencji panicza, kończąc posiłek, który naprawdę mi smakował, dobrze było się tak najeść przed podróżą, do końca dnia raczej już nie będę mógł nic zjeść, a nawet nie wiem, czy bym chciał, w drodze nie je się najlepiej.
Nie mając wyjścia, skoczyłem jeść to, co miałem na talerzu zabierając ze sobą mapę i talerz, który zaniosłem do gospodarza, dziękują mu za gościnę, idąc do koni, które były już przygotowane przez mojego ukochanego panicza.
Ziewnąlem zmęczony, przecierając zmęczoną twarz, rozciągając leniwie mięśnie które jeszcze pragnęły wygodnego łóżka.
- Gotów do drogi? - Bardzo chciałbym powiedzieć, że tak, ale szczerze tak nie było, chciałem spać, a on mi na to nie pozwolił, ten fakt bardzo mi się nie podoba no ale czy mogę z tym coś zrobić? No tak właściwie to nie, a więc nie mam co narzekać, zróbmy to, co mamy zrobić i nim się obejrzymy, znów będziemy w ciepłym i przytulnym kąciku.
- Nie mam wyjścia - Odpowiedziałem, biorąc Rain, na którą mogłem wsiąść, czekając na mojego panicza, z którym ruszyłem w podróż.
Oczywiście zmęczony nawet nie miałem ochoty za dużo mówić, z resztą mój panicz też nie miał na to ochoty, a to akurat mi nie przeszkadzało, mu zresztą też.
Wieczorem naturalnie trzeba było rozłożyć namiot, wkładając do niego koce, mogąc pójść spać, grzejąc się na, wzajem swoim ciepłem bijącym z ciała.

Rano znów nie chciało mi się wstać, powoli żałowałem, że w ogóle wpadłem na ten genialny pomysł, trzeba było zostać w rezydencji, gdzie było ciepło, chociaż tym to ja akurat się nie przejmowałem, bardziej przeszkadzało mi to, że muszę wcześnie wstawać, bo tego akurat nie lubiłem.
Nie mogłem jednak narzekać, Daisuke by się na mnie złościł za to, że teraz narzekam, a więc nie mogę tego robić.
Zniosłem te wczesne kilkudniowe poranki, mogąc odpocząć, dopiero gdy znaleźliśmy się w pięknej rezydencji mojego panicza.
- Pięknie tu - Odezwałem się zadowolony, gdy tylko wszedłem do środka.
- Jeszcze nic nie widziałeś, a już mówisz, że jest pięknie? - Rozbawiony zamknął za mną drzwi, kręcąc przy tym swoją głową, nie dowierzając w to, co właśnie powiedziałem.
- No tak, bo jest pięknie, każde miejsce, które należy do ciebie, jest pięknie - Stwierdziłem, uśmiechając się do niego, szeroko podchodząc bliżej, aby ucałować jego usta..
- Jeszcze zobaczysz, spodoba ci się, bardziej jak wejdziesz głębiej, to co teraz widzisz to nic - Zapewnił mnie, w co akurat mogłem uwierzyć, mój panicz akurat ma gust i wszystko, co jest wokół, niego też go ma, no może poza mną, ja nie mam gustu, nie taki jak ma on sam.
Kiwnąłem głową, zdejmując płaszcz z ramion, mając już dość podróży, najchętniej bym się już wyciągnął na łóżku i poszedł spać, wszędzie mogę spać, nawet na twardej ziemi jednak łóżka mi nic nie zastąpi tym bardziej, gdy ja robię za łóżko.
- Tego jestem pewien, chociaż bardziej od zwiedzanie mam ochotę na odpoczynek - Przyznałem, wciąż szeroko się do niego uśmiechając.

<Paniczu? C:>

Od Mikleo CD Soreya

 Musiałem zastanawiać się jakim zdaniem mógłbym witać się z mężem, nie chciałbym, aby było to coś skomplikowanego, ale nie może też być to coś bardzo prostego, bo i to mój brat szybko wyłapie.
Musiałem naprawdę się porządnie zastanowić, nad jakie wymyślić zadanie, aby mój brat nie zwrócił na to zbyt wielkiej uwagi.
- To może, hym nie mam na razie żadnego pomysłu, tak sobie myślę, że może coś związanego z dziećmi? Albo z obrączką - Zaproponowałem, zaskakując męża, chociaż nie wiem do końca czym.
- Obrączką? - Zapytał wciąż zdziwiony, tak jakby nie było tego faktu świadom a czy to nie on chciał brać ze mną ślub? I teraz tak o tym zapomina.
- No tak, przecież różnimy się tym, że ja mam obrączkę i pierścionek zaręczynowy, a Makoto nie czyżbyś o tym zapomniał? - Moje pytanie wywołało uśmiech żenady na twarzy męża, uświadamiając mnie w moich przekonaniach, on naprawdę zapomniał lub o tym nie pomyślał, no tak po nim to akurat mogłem się tego spodziewać. - Czyli zapomniałeś, to już wiem, może bezpiecznym słowem będą po prostu dzieci wkładane w zdanie, nikt nie wie tak dużo o naszych dzieciach, jak my sami - Zaproponowałem, co wywołało niemałą zagwostkę na twarzy mojego ukochanego męża, który czasem jak chce, to potrafi myśleć, tylko musi tego bardzo chcieć.
- Hym, nie jest to zły pomysł, tylko wiesz, myślę sobie, czy coś innego nie byłoby lepsze - Zaczął, a na jego twarzy malowała się niepłodność, no tak może to faktycznie jest głupi pomysł, musimy wymyślić coś innego, w końcu nie od razu musimy podejmować jednoznaczną decyzję prawda? Do powrotu trochę jeszcze mamy, zdążymy coś jeszcze wymyślić.
- Możemy coś innego wymyślić, ja naprawdę nie mam nic przeciwko temu, a może nawet tobie coś do głowy przyjście ciekawego, nie zawsze ja wpadam na dobre pomysły - Stwierdziłem, jak zawsze chwaląc mojego męża, on jest doskonały, tylko tego nie widzi, a powinien, bo ma wiele zalet, tylko nie chcę ich zobaczyć.
- Szczerze wolę, abyś to ty coś wymyślił, wtedy możemy być pewni, że to, co wymyślisz, będzie miało jakiś sens - Nie byłem pewien czy aby na pewno tak było, w końcu ja sam w tej chwili nie miałem pojęcia co wymyślić, aby mój brat tego nie podpalał, co prawda możemy zaczynać, rozmowę od tego, jak mają się dzieci lub coś w tym stylu, ale czy to ma sens? Może lepiej dać coś prostszego, aby i Sorey był w stanie to zapamiętać.
- Oczywiście, zawsze wszystko na mojej głowie - Odezwałem się, ale nie byłem zły, raczej z uśmiechem na ustach o tym mówiłem, bo w końcu świadom byłem tego, że to moja domena.
- Widziały, gały co brały - Odpowiedział, pokazując mi język, no i jak małe dziecko, prawdziwe małe dziecko, ale kocham to moje dziecko, które jeszcze długo nie wydorośleje.
- No tak widziały. Wiesz, tak sobie myślę, że ty będziesz zwracał uwagę na obrączkę, a jeśli to ci nie da się myślenia, bezpiecznym słowem w zadaniu będą dzieci albo ich szkoła, to zapamiętasz, a i Makoto nie zwróci na to uwagi, bo to dzieci a one nie są aż tak ważne dla niego, jak ty - Powiedziałem, uśmiechając się przy tym łagodnie.

<Pasterzyku? C:>

czwartek, 28 marca 2024

Od Soreya CD Mikleo

Odczułem ulgę, kiedy w końcu miałem sto procent pewności, że to on, mój mąż, a nie jego brat. Przez sekundkę miałem myśl, że może jakoś Makoto mnie wyprzedził i oszukał i mnie, i dzieci, ale na szczęście na coś takiego nie wpadł. Może trochę staję się paranoikiem, ale po tym, co mi powiedział Makoto, że się ze mną prześpi, a ja się nawet się nie zorientuję, z którym z nich mam aktualnie do czynienia. Miałem wrażenie, że głównym celem jego bliźniaka jest odbycie stosunku ze mną i się nie podda, dopóki tego nie uczyni. A im dłużej tutaj jest, może sobie obserwować Mikleo i go naśladować wręcz do perfekcji. Zachowanie wychodzi mu bardzo dobrze, jedyne, co go dyskredytowało, to brak wiedzy, której nie miał za bardzo jak zdobyć. Ale gdyby tak miał... teraz mam paranoję, a co to by ze mną było w takim przypadku? Zwariowałbym. Dosłownie. 
- Nie wiem, czy to coś da. Mam wrażenie, że on chce wykorzystać każdą okazję – odparłem, odrobinkę tak przestraszony tym faktem. Martwiłem się także o dzieci, które również były lekko zdezorientowane tym, co się dzieje. Dobrze że Makoto skupia się głównie na mnie i nic nie robi dzieciom, mam nadzieję, że nigdy nie spróbuje ich oszukać i wykorzystać do tego, by mnie oszukać. To byłoby naprawdę paskudne z jego strony. – I jeszcze do tego się tak podobnie do ciebie ubiera. I czesze. Czasem mam wrażenie, że wariuję, kiedy widzę was obu na raz. 
- Aż tak trudno nas rozróżnić? – spytał, przyglądając mi się z uwagą. 
- Dla kogoś takiego, jak ja? Tak. Pewnie macie jakieś różnice, ale ja jestem za głupi, by je dostrzec. No bo wyglądacie tak samo, pachniecie też tak samo, jak chce, zachowuje się jak ty... gdyby też wiedział, gdzie dzieci mają szkołę, to ja bym w ogóle różnicy nie dostrzegł – wyznałem, mając nadzieję, że  nie będzie na mnie o to zły. Ja się bardzo staram, by dostrzec te różnice, ale one są tak nikłe, tak malutkie, że praktycznie dla mnie niewidoczne. – Może gdybyś mnie witał jakoś specyficznie, żebyśmy tylko my oboje o tym wiedzieli – zaproponowałem, patrząc na niego z uwagą. 
- A co to takiego miałoby być? – spytał zainteresowany moim pomysłem. 
- No nie wiem, jakieś słowo. Może być losowe. I na przykład zamiast takiego cześć byłyby „ziemniaczki”. Nie musi to być oczywiście to konkretne słowo, może być co innego – odparłem, przyglądając się uważnie naszym dzieciom, które szły przed siebie, absolutnie niczego nieświadome. 
- Bardzo dobry pomysł. Tylko może zamiast takiego prostego przywitania powinniśmy, albo raczej ja powinieem to wcisnąć w jakieś zdanie. Bo jak nagle zacznę cię witać jakimś losowym słowem, to wtedy bardzo szybko się skapnie i także zacznie cię tak witać– odpowiedział, i dopiero wtedy dotarło do mnie, jaki mój Miki jest genialny, a jaki ja głupi. 
- Jak zawsze jesteś strasznie mądry i wpadasz na najlepsze odpowiedzi – odpowiedziałem, szczerząc się do innego szeroko, a następnie ucałowałem go w policzek. Jeszcze tylko musimy określić słowo, no ale on i tak wpadł na jakiś bardzo ciekawy pomysł. Nawet lepszy od mojego. 

<Owieczko? c:> 

Od Daisuke CD Haru

Ja jestem okrutny? Gdyby się tak nie ociągał, nie musiałbym być okrutny. Zresztą, i tak jestem dla niego bardzo miły. Według moich planów już od jakichś piętnastu minut powinniśmy być w drodze. A im szybciej wyruszymy, tym szybciej będziemy na miejscu. Nie tego chce? Bo ja jednak wolałbym już być na swoim, w miejscu, którym dobrze znałem. Ale czy tęskniłem? Nie do końca mam pojęcie. Miejsce to kojarzyło mi się z dzieciństwem, i to z jego taką dobrą częścią, kiedy zamiast ciągłej nauki miałem także czas na zabawę, albo raczej na głównie zabawę. Kiedy trafiłem pod opiekę babki, to się skończyło. Co prawda, umysł dziecka był bardziej plastyczny, więcej przyswajał, i wydaje mi się, że to dzięki temu jestem teraz taki wszechstronny. Mimo wszystko chciałbym wtedy mieć czas na jakieś takie dziecięce głupotki i żałobę. 
- Nie jestem okrutny. Gdybym był okrutny, zrzuciłbym cię z łóżka jakieś półgodziny temu, i to w najlepszym wypadku – powiedziałem spokojnie czekając, jak Haru się ogarnie. Ja byłem gotowy do wyruszenia w dalszą podróż. Wykąpałem się, ubrałem, a nawet przyniosłem śniadanie, które już zjadłem. Mam nadzieję, że posiłek dalej jest ciepły, by Haru mógł sobie zjeść smacznie, no a jak nie jest... to trudno, ja go budziłem nie raz, nie dwa, i nawet nie trzy. Jeszcze się zdąży wyspać. Nie mam pojęcia, jak długo będziemy siedzieć w tej drugiej rezydencji, ale wydaje mi się, że raczej trochę sobie tam posiedzimy. By zebrać myśli, jaki to kiedyś powiedział. 
- A w najgorszym? – spytał zaspany, przecierając oczy. 
- W najgorszym bym to zrobił czterdzieści pięć minut temu. Bardzo proszę, streszczaj się, chciałbym już wyruszyć – poprosiłem, wyciągając z plecaka mapę. Będę musiał w końcu mu pokazać gdzie idziemy. Że też się wcześniej tym nie zainteresował. Ja się interesuje, gdzie mnie prowadzi, lubię wiedzieć, gdzie jestem, a on raczej w ogóle się tym nie interesował. Pochlebia mi to, że mi ufa, no ale tak dla siebie mógłby dopytywać. 
Haru ogarnął się dosyć szybko, ale dzisiaj już nie miał tej ładnej fryzury. Troszkę szkoda. Wyglądał naprawdę elegancko i przystojnie. Trochę było mi szkoda, że nie mogę dalej się mu przyglądać. Mam nadzieję jednak, że mimo wszystko będzie częściej starał się w ten sposób zaczesywać włosy. Niby nic takiego, ale ja jestem pod wrażeniem. 
- Spójrz – poprosiłem podchodząc do niego, kiedy usiadł do stołu i zaczął jeść. Położyłem na stole mapę, na którą zerknął z zaciekawieniem. – Jesteśmy tutaj, w tym mieście. A musimy dostać się tutaj. Jak widzisz, podróżujemy równiną, tak więc wątpię, że znajdziemy jakąś jaskinię do przenocowania. A nawet jakbyśmy jakimś cudem jednak coś znaleźli obawiam się, że mogłaby mieć lokatora, a ja nie chciałbym walczyć z niedźwiedziem – powiedziałem, wskazując palcem na mapie naszą trasę. 
- A więc czeka nas noc pod gwiazdami – odpowiedział spokojnie, jedząc swój posiłek. 
- Kazałem służbie spakować namiot, tak więc nie tak od razu pod gwiazdami, ale pewnie i tak zmarznę jak diabli – ostatnie zdanie powiedziałem nieco ciszej do siebie. Jedna noc... nie może być tak źle, prawda? – Bardzo proszę, przeanalizuj trasę, skup się na rozwidleniach. I zjedz. Ja, by nie marnować czasu, zajmę zaniosę nasze pakunki do koni i już je powoli przygotuję do podróży. Widzimy się w stajni – powiedziałem, a następnie, po chwili wahania, ucałowałem go w policzek, nim opuściłem sypialnię. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Wściekły na mojego brata za to obrzydliwe zachowanie ruszyłem do szkoły, musiałem odebrać nasze dzieci które na pewno już na nas czekają, tym razem odbiorę je sam, a mogłem zabrać męża ze sobą a co jeśli on będzie próbował go wykorzystać? Na to już za późno w końcu już teraz i tak nie mogę wrócić, jestem blisko szkoły, a nasze dzieci już zdążyły mnie zobaczyć, biegnąc do mnie.
- Mamo to ty? - Zapytały, przyglądając mi się z uwagą, no tak pewnie Makoto zrobił coś głupiego, z powodu czego nie do końca są pewne czy ja to ja, czy to mój brat.
- Oczywiście, że to ja - Odpowiedziałem, naprawdę zaczynając się martwić, moje dzieci przez mojego brata już nawet mnie nie poznają, a wszystko dlatego, że jesteśmy z wyglądu tak identycznie, ale z charakteru tak bardzo inni.
- A gdzie tatuś? - Od razu zapytała Hana, chcąc wiedzieć, gdzie jest jej tatuś który przecież ze mną zawsze ich odbierał a może nie zawsze, ale ostatnimi czas.
- Tatuś.. - Nie zdążyłem nawet dokończyć, gdyż tuż za mną pojawił się mój mąż, z powodu czego dzieci bardzo się ucieszył.
- Tata! - Zawołały, witając się z mężczyzną, chwytając jego dłonie. - Idziemy na lody? - Zaproponowała Hana która miała dziś naprawdę sporo energii, nadchodzi powoli jesień, a ona aż tak szaleję, to dobrze może jej nie będzie doskwierało zimno tak jak jej tacie.
- To w sumie nie taki zły pomysł, wszystko jest lepsze od siedzenia w domu - Odpowiedział dzieciakom, zerkając na mnie, tak jakby znów nie do końca był pewny czy ja to ja, a to akurat już przestało mnie dziwić.
- Spokojnie to ja, Makoto po jednym razie na pewno nie zapamiętałby, jaka jest droga do szkoły, poza tym podejrzewam, że to wy go prowadziliście, a nie on was - Uspokoiłem go, a przynajmniej miałem nadzieję, że to zrobiłem, w końcu nie chcę, aby mój własny mąż mnie unikał. - Idziemy na lody, prowadźcie - Zwróciłem się do dzieci, chcąc porozmawiać z mężem.
- Wieże ci, chociaż ciężko mi jest was odróżnić, przez to, że wpakował mi się do łóżka, czuje się źle, pocałowałem go w czoło. Myśląc, że to ty, ale co by było, gdyby do czegoś między nami doszło? Próbowałby, mnie zachęcić a ja bym uległ. myśląc, że to ty - Rozumiem obawy Soraya, też bardzo się tego obawiałem, dlatego cieszę się, że to tylko pocałunek w czoło, gdyby między nimi do czegoś doszło, chyba bym naprawdę ubił mojego brata i nie wiem, czy potrafiłbym spojrzeć w oczy własnemu mężowi, niby to nie jego wina, ale ból i tak byłby okropny. I – co gorsza – myślę, że nie potrafiłbym nad nim zapanować.
- Spokojnie, do niczego nie doszło, to tylko pocałunek w czoło. I nie pozwolę, aby doszło do czegoś więcej, będę bardziej pilnował brata, a gdy po pracy będziesz chodził spać, masz zamykać drzwi na klucz, wtedy do ciebie nie przejdzie - Objaśniłem swój plan, chwytając jego dłoń. - Nie jestem zły na ciebie, ty nic złego nie zrobiłeś - Zapewniłem, niechcący, aby teraz z powodu mojego brata mnie odtrącał, lub ignorował, bo wtedy nie będę czuł się z tym dobrze, wręcz przeciwnie będę myślał, że już nie chce ze mną być.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Doskonale go rozumiałem, kiedyś, gdy byłem wykorzystywany przez facetów, nienawidziłem samego siebie, nie mogąc patrzeć na swoje odbicie, może właśnie też dla tego nie nalegam, doskonale wiedząc, jak źle się teraz czuję.
- Nie martw się, to nie twoja wina nie czuje obrzydzenia do ciebie, rozumiem, jednak to, co czujesz, dlatego nie będę nalegał, dopóki sam nie powiesz, że jesteś na to gotowy, a teraz pójdę się umyć, a później przygotuje ci kąpiel, w tej chwili odpocznij i proszę, nie obwiniaj się za nic, przejdziemy przez to razem, mimo twojego lęku jakoś sobie z tym poradzimy, obiecuję ci - Zapewniłem go, całując jego policzek, nim wstałem z łóżka, idąc do łazienki, gdzie zażyłem gorącej kąpieli, w której mogłem odpocząć, mogłem się zrelaksować, po prostu na chwilę odpocząć, od problemów, których ostatnio było naprawdę wiele.
Zadowolony, czysty i wysuszony założyłem ubranie na swoje ciało, wypuszczając wodę, nalałem świeżej wody z różnymi olejkami, opuszczając łazienkę przygotowaną dla mojego pięknego, chociaż wciąż słabego panicza.
- Zapraszam do kąpieli - Zwróciłem się do mojego panicza, który wstał spokojnie z łóżka, kiwając łagodnie głową.
- Dziękuję Haru - Podziękował mi za przygotowanie kąpieli, zamykając się w łazience, gdzie mógł zażyć gorącej kąpieli, w tym czasie ja mogłem, położyłem się do łóżka, gdzie było tak przyjemnie miękko.
Zadowolony czekałem aż mój panicz do mnie wróci, zerkając jeszcze na kominek, który warto byłoby rozpalić, aby mój panicz nie marzł, w końcu to mu było zimno, a nie mi.
Wstałem więc z łóżka, podszedłem do kominka, gdzie wrzuciłem drewno trochę zapałek i odrobinę papieru co pozwoliło mi rozpalić ogień w kominku, który powoli zaczął rozgrzewać to pomieszczenie.
- Co robisz? - Zapytał wychodzący z łazienki czysty, pachnący i jak zawsze bardzo piękny, mimo że on sam nie chcę w to uwierzyć.
- A wiesz, rozpaliłem w kominku, nie chcę, abyś mi tu zmarzł, w końcu twoje zdrowie jest dla mnie najważniejsze - Wytłumaczyłem, przyglądając mu się z uwagą, nim poszedłem tuż za nim do łóżka, gdzie mogliśmy oboje wtuleni w swoje ciała zamknąć oczy, odpływając do krainy snów, gdzie już niczego nie musimy się bać i niczym przejmować.

Poranek jak zawsze był dla mnie bardzo ciężki, jak mi strasznie nie chciało się wstawać z łóżka, było mi tak ciepło i przyjemnie po co nam było tak wcześnie wstawać?
- Haru no już wstawaj - Usłyszałem, chyba po raz kolejny swoje imię czując, że muszę wstać z łóżka, mimo że nie miałem na to ochoty.
- Jeszcze pięć minut - Odpowiedziałem, chyba po raz siódmy a może ósmy sam nie wiem, to nie miało dla mnie najmniejszego znaczenia, ja bardzo chciałem spać, a on chce, aby wstał, okrutnik mógłby dać mi spokój i wyluzować na jeszcze godzinę lub dwie..
- Nie ma już pięć minut, pięć minut było czterdzieści pięć minut temu, dość tego olewania mnie, wstawaj, inaczej siłą cię wyciągnę z łóżka - Słysząc jego groźbę, westchnąłem ciężko, podnosząc się do siadu.
- Rany, nie dasz się wyspać, jesteś naprawdę okrutny - Burkbalem, patrząc na niego lekko obrażony za to, że muszę już wstać.

<Paniczu? C:>

środa, 27 marca 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Powoli analizowałem to, co się tu działo i wnioski, do których doszedłem, były okropne. Bo okazało się, że nie spałem z mężem. A byłem pewien, że to on. Spałem sobie grzecznie, naprawdę padnięty po pracy, a kiedy już się przebudziłem, byłem wtulony w ciało mojego męża. Tak mi się wtedy wydawało, że to był on. Uznałem, że to był on, no bo wyglądał jak on, pachniał jak on tak pięknie, kwiatowo, no i spał w naszym łóżku. Sądziłem, że Makoto nie będzie aż tak wyrachowany, by mi wejść do łóżka, kiedy śpię. Ja naprawdę myślałem, że to on... i najgorsze było to, że go pocałowałem. Na szczęście tylko w czoło, no bo spał, i nie chciałem go budzić, bo myślałem, że to Miki. Powoli zaczynam myśleć, że póki Makoto tu jest najbezpieczniej dla mnie będzie, jak będę się trzymał i od niego, i od Mikleo daleko. I też lepiej może nie będę spać w moim łóżku, skoro w każdej chwili może do niego wejść Makoto.
- Zadowolony jesteś z siebie? – syknąłem, także zły na bliźniaka mojego męża. Przecież gdyby wtedy faktycznie przy mnie nie zasnął, tylko był rozbudzony, i zachęcił mnie do stosunku, mógłbym się na to nabrać. Aż mi się zimno zrobiło. Już teraz źle się czułem z powodu tego głupiego pocałunku. 
- W końcu jakieś emocje. A już zacząłem myśleć, że pantoflarz z ciebie – uśmiechnął się nonszalancko, nie wyglądając na ani trochę skruszonego. – Mógłbyś częściej pokazywać pazurki. To sprawia, że jesteś jeszcze bardziej zachęcający 
- Jeżeli jeszcze raz odkryję, że naśladujesz mojego męża, by się do mnie dobrać, to wyrzucę cię z domu – powiedziałem, zaciskając mocno pięści tylko siłą woli powstrzymując się od tego, by go nie uderzyć. Naprawdę chciałem być dla niego miły, mieć z nim dobry kontakt, ale on myśli tylko o tym, jak doprowadzić do naszego stosunku. Tak brat bratu nie robi. Miki mu udziela dachu nad głową i swoich ubrań, a on zachowuje się w ten sposób.
- Dlatego dopilnuję, byś tego nie odkrył. Zobaczysz, będzie ci ze mną wspaniale. I zatęsknisz za mną – odpowiedział, a ja poczułem obrzydzenie do niego. Jakim cudem mój wspaniały Mikleo, i on, to bracia? Poza rodzicami to wspólny mają jedynie wygląd. 
- Jesteś paskudny – powiedziałem, po czym opuściłem dom. Przede wszystkim, nie chciałem przebywać tam z nim sam na sam, a po drugie, musiałem odebrać dzieci. Nie wiedziałem, czy Miki się już za to zabrał, czy może nie, bo nie mówił mi, że gdzieś idzie, tylko po prostu opuścił dom, no ale na wszelki wypadek wolałem po nie pójść, by się nasze dzieciaki nie stresowały, kiedy nikt na nie przed szkołą nie będzie czekał. I będę koniecznie musiał pogadać z Mikleo, przyznać się mu do tego pocałunku. I określić, co dalej robić, bo ja naprawdę boję się, że przypadkiem go zdradzę. Może w ogóle będę omijał ich w domu, dopóki Makoto się nie wyprowadzi. Albo zamiast zwykłego powitania będzie jakieś hasło bezpieczeństwa, bym miał pewność, że to on, no bo ja nie wiem, jak ich inaczej rozróżnić, zwłaszcza, że oboje ubierają się strasznie podobnie...

<Owieczko? c:> 

Od Daisuke CD Haru

 Delikatnie się spiąłem, słysząc propozycję wspólnej kąpieli. Nie kąpaliśmy się razem od... od tamtej nocy, tak naprawdę. Dalej nie wydaje mi się, bym mógł śmiało pokazywać swoje ciało. Ciągle miałem wrażenie, że jest ono dalej brudne, i za nic nie mogę go domyć. Ta racjonalna część mnie doskonale sobie zdawała sprawę z tego, że przecież bardziej czysty już być nie mogę, i wszystkie te ślady już dawno się zagoiły i zniknęły. Dodatkowo bałem się, że Haru mimo wszystko jakoś dostrzeże te wszystkie defekty, albo będzie czuł obrzydzenie względem mnie, albo... sam nie wiem, coś na pewno dostrzeże we mnie takiego, co go może ode mnie odrzucić. 
- Więc chcesz mi powiedzieć, że zjadłeś jakąś mierną jajecznicę rano i to ma być cały posiłek na twój dzień? – spytałem, postanawiając się wpierw skupić na bardziej palących kwestiach, a posiłek był bardzo ważny. 
- Ej, nie była mierna – odparł, patrząc na mnie z oburzeniem. 
- Trochę się źle wyraziłem, przepraszam. Chodziło mi o to, że śniadanie było rano. I od rana nic innego nie zjadłeś, i chcesz iść spać. Zdajesz sobie sprawę, że jest to niezdrowe? – dopytałem, troszkę bardziej spokojnie. 
- No wiem, wiem... – westchnął, ale nie podniósł się z łóżka. 
- Pójdę po jakiś obiad. A  raczej obiadokolację – powiedziałem, podchodząc do drzwi, przy których się otworzeniu się zawahałem. Tam, na dole, było dosyć sporo ludzi, głównie mężczyzn. Niby jest to porządna knajpa, z porządnymi ludźmi, ale Kaito też się wydawał przecież porządnym człowiekiem. Może nie jakoś bardzo porządnym, ale w życiu bym go nie podejrzewał, że ma skrupuły, by zrobić coś takiego. No ale z drugiej strony, nie mogę obawiać się każdego przez jednego mężczyznę. Dlaczego więc czuję niepewność, kiedy mam tam zejść? I nie tylko niepewność, było też tam coś w rodzaju... strachu. 
- Ja pójdę coś zamówić – usłyszałem i kątem oka zauważyłem, że Haru zwleka się z łóżka i podchodzi do mnie. Pytanie, co on dostrzegł, że zareagował. Niepewność czy strach? Niezależnie od tego, co takiego dostrzegł, nie podobało mi się to, że cokolwiek dostrzegł. Powinienem być lepszy w ukrywaniu swoich słabości. Nie za bardzo lubiłem ich pokazywać, nie lubiłem litości nade mną. Doceniałem wsparcie Haru, ale też niektóre rzeczy powinienem robić sam. – Odpocznij sobie. 
- Wiesz, że potrafię zrobić tak trywialną rzecz, jak zamówienie obiadu? – spytałem, delikatnie mrużąc oczy. 
- Wiem, skarbie, bardziej martwi mnie to, że musisz się przecisnąć przez tych wszystkich ludzi tam na dole. Domyślam się, że może nie być dla ciebie komfortowe – odpowiedział, uśmiechając się lekko. 
- Komfortowe czy nie, muszę jakoś z tymi swoimi lękami walczyć – powiedziałem szybciej niż zdążyłem pomyśleć, co nie było mądrym posunięciem, bo tak jakby się przyznałem do tego , że mam problem. 
- Owszem, ale na to przyjdzie czas. Odpocznij – poprosił, po czym ucałował mnie w czoło i opuścił sypialnię. Następnym razem będę musiał pokazać mu, że nie mam takich problemów. Bo ich nie mam. Chwila zawahania nie oznacza, że mam jakieś problemy. 
Jak Haru wrócił zjedliśmy spokojnie, nie poruszając więcej tego tematu, i bardzo dobrze, bo też go nie chciałem poruszać. A jak odniósł puste talerze, wróciła kwestia kąpieli wspólnej. I jak ja miałem mu powiedzieć dyplomatycznie, by nie czuł się tak, jakby to była jego wina. Jak już, to moja. 
- Wiesz, jak nie chcesz się ze mną kąpać, to w porządku, tylko powiedz mi to wprost – odpowiedział mi spokojnie, na co poczułem wyrzuty sumienia. 
- To nie tak, że nie chcę, tylko ja po prostu... obawiam się, że możesz zobaczyć jakiś defekt w moim ciele. Albo możesz poczuć jakieś obrzydzenie do mnie, po tym, jak zostałem splugawiony. Ja się w ten sposób czuję, jak przyglądam się swojemu odbiciu – wyjaśniłem, patrząc się w swoje dłonie, bo dziwnie było mi się do tego przyznać. Kiedyś byłem idealny, a teraz nie mogłem nawet na siebie patrzeć. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Podirytowany czekałem i czekałem mając nadzieję, że mój brat nie zrobił niczego głupiego, a i mój mąż nie zbliżył się do mojego brata, co prawda nie miałbym do niego o to pretensji, w końcu to mój brat go oszukał, a nie mój mąż. A mimo to mam nadzieję, że do niczego nie doszło, nawet jeśli miałby to być zwykły pocałunek...
Słysząc nareszcie otwierania się drzwi, zacisnąłem wargi, wchodząc do przedpokoju, gdzie wstał mój brat z moim mężem.
- Co ci odbiło? Dlaczego podajesz się za mnie? Nie jesteśmy już dziećmi, abyś coś takiego robił, poza tym mówiłem ci, że masz trzymać się od niego z daleka - Syknąłem, naprawdę bardzo wściekły na mojego brata, co on sobie w ogóle wyobrażał? Chyba za chwilę wybuchnę, jeśli on się nie wytłumaczy.
- Oj Miki, Miki ja chciałem sobie tylko pożartować, przecież to nie grzech udawać cię, zresztą skoro twój mąż jest na tyle naiwny by nie rozpoznać mnie a ciebie, cóż to już jego problem nie mój - Stwierdził, uśmiechając się do mnie głupkowato, gdy zasiadł na kanapie.
- Miki przepraszam, ja naprawdę nie wiedziałem - Sorey od razu chciał się wytłumaczyć, mając spore poczucie winy, mimo że to nie była jego wina, ja naprawdę nie mam do niego o to żalu, bardziej jestem zły na mojego brata za to, że podszywa się pode mnie.
- Nie mam do ciebie żalu, to mój brat przeciął. A teraz proszę, idź już spać, a ja muszę porozmawiać z moim bratem - Poprosiłem, na co mój mąż od razu pokiwał posłusznie głową, idąc do sypialni, pozostawiając mnie sam na sam z moim bratem, którego musiałem naprawdę ochrzanić, ostrzegając go, że jeszcze jedna taka sytuacja a naprawdę tego pożałuje.
Mój brat oczywiście nie brał tego na poważnie. Wiedząc, że jestem za dobry, no i tak łatwo z domu go nie wyrzucę, nawet jeśli będę na niego naprawdę zły.
Nie chcąc się z nim już kłócić, po prostu zająłem się swoją pracą, sprzątając, gotując, po prostu ignorując mojego brata, który nagle zniknął mi z oczu. A ja nie wiedziałem, gdzie on jest, w sumie nawet mnie to nie obchodziło, niech robi, co chce, byleby zszedł mi z oczu.
Sorey zszedł na dół, po kilku godzinach nie odzywając się do mnie, nie odpowiadając na pytania, a jemu co się stało? Nie rozumiejąc jego zachowania, postanowiłem poszukać mojego brata, już po chwili rozumiejąc. Dlaczego mój mąż się do mnie nie odzywa. Myśląc, że jestem moim bratem.
Mój brat spał w moim łóżku z moim mężem, ja go naprawdę chyba zabije.
Wściekły wygoniłem go z łóżka, znów się z nim kłócąc, zaczynając żałować, że w ogóle przyjąłem go do domu.
Mój brat oczywiście się z tego wszystkiego śmiał, nie biorąc tego na poważnie.
- Co się stało, o co się tym razem kłócicie? - Sorey zdziwiony tymi krzykami wyszedł z kuchni, uważnie nam się przyglądając.
- Makoto położył się do naszego łóżka, znów się pode mnie podszył - Gdy to mówiłem, mój brat wcale nie brał mnie na poważnie, oczywiście świetnie się bawiąc z tym że byłem wściekła. - Mam dość, masz czas do końca tygodnia, żeby się stąd wynieść i ani dnia dłużej, wychodzę po dzieci i lepiej schodź mi dzisiaj z oczu - Syknąłem, wychodząc z domu, trzaskając za sobą drzwiami.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Chyba? A to akurat bardzo mi się nie podobało, po co było to chyba? Przecież ja to kocham bez tego chyba, kochałem jak nikogo innego na tym brudnym świecie, popełniłem w życiu wiele błędów, ale on, on na pewno nie był moim błędem i tego jestem w stu procentach pewien.
- Dlaczego mówisz chyba? Czy dalej ci powód abyś mówił chyba? - Zapytałem, uważnie mu się przyglądając, chcąc wiedzieć, czy robię coś źle, bo jeśli tak jest, to zdecydowanie muszę to zmienić aby już więcej w to nie wątpił.
- Wiesz, tak po prostu, ja nie przywykłem do tego aby ktoś kochał mnie tak naprawdę, dlatego chyba nie umiem w to uwierzyć do końca - Wytłumaczył, co rozumiałem, a jednak zacząłem się zastanawiać co zrobić aby jednak zmienił zdanie, z drugiej strony zastanawiam się, czy cokolwiek mogę zrobić aby zmienić jego zdanie, to chyba on musi się z tym pogodzić, musi zrozumieć, że naprawdę go kocham, a ja będę się starał aby zapewnić go w uczuciach, którymi go darze.
- A jest coś, co pozwoli zmienić twoje zdanie? - Zapadłem, mając ochotę mu jakoś pomóc w tym drobnym problemie, w końcu może jeśli coś zrobię, on poczuje się lepiej, to znaczy poczuje się przy mnie pewniej.
- Myślę, że po prostu twoja miłość mi wystarczy - Zapewnił mnie, wywołując szeroki uśmiech na moich ustach.
- Dostaniesz jej tyle, ile tylko będzie chciał i potrzebował - Zapewniłem, chwytając jego dłoń, którą ucałowałem. - I pamiętaj, że cię kocham - Dodałem, nie wiedząc, jak jeszcze mogę mu pomóc, chyba inaczej się już nie da.
- I ja ciebie kocham - Odpowiedział, łagodnie się do mnie uśmiechając, a tego uśmiechu naprawdę potrzebowałem, ostatnio w ogóle się nie uśmiechał, a to mnie martwiło, ja wiem, że czuł się źle, z powodu tego co stało się tamtego dnia, ale od tego jestem aby go wesprzeć, pomóc mu zrobić wszystko aby znów uśmiech pojawił się na jego twarzy, oczywiście nie od razu, bo to logiczne, że nie od razu da się pozbierać po takiej sytuacji, ale gdy się to uda, znów będzie szczęśliwy i tylko mój.
Przez resztę drogi rozmawialiśmy o innych sprawach tak aby już nie poruszać tego tematu, nie chcąc, aby czuł się wypytywany lub zestresował się z jakiegoś powodu, było przecież wiele innych tematów, które mogliśmy poruszać i to zdecydowanie niezwiązanych z tym co czujemy, co myślimy i co wydarzyło się tamtego strasznego dnia.
Do gospody trafiliśmy już wieczorem trochę zmęczeni całą tą wędrówką, niby To nie my chodziliśmy, ale jednak siedzenie na koniu cały dzień, sprawiało, że to i owo bolał..
Czując ulgę, gdy tylko znaleźliśmy się w pokoju, położyłem się na łóżku, czując niesamowitą ulgę, chyba właśnie tego przez cały dzień mi brakowało.
- Chciałbyś coś zjeść na kolację? - Usłyszałem głos mojego ukochanego.
- Szczerze powiedziawszy, to nie jestem głodny, wolałbym wziąć wspólną gorącą kąpiel. O ile w ogóle chciałbyś ją wspólnie wziąć, a po niej pójść spać nic mi się nie stanie, jeśli nie zjem - Przyznałem, nie mając nawet siły podnieść się do siadu, gdyż tak dobrze leżało mi się na łóżku.

<Paniczu? C:>

Od Soreya CD Mikleo

 Nie za bardzo zwracałem uwagę na otoczenie wokół mnie, po prostu skupiając się na tym, by dobrze zająć się dziećmi oraz dobrze posprzątać. Może jak będę ignorował Makoto, to i on mnie będzie ignorował? Oj, chciałbym, żeby tak było. Albo gdyby tak po prostu jakoś dało się ich odróżnić. Teraz mój mąż ubrany był już tak do wyjścia, no a Makoto dalej był w piżamie Mikleo, przez co wyglądał jak Mikleo i gdybym tej różnicy nie znał, i na przykład teraz przyszedł z pracy, no to bym ich nie rozróżnił. Chociaż, przy moim mężu ten jego brat się przy nim zachowuje, więc na pewno przyznałby się, że on to on. 
- Już możemy iść – usłyszałem za sobą głos mojego męża, a przynajmniej tak mi się wydawało. Zadowolony, że w końcu możemy wyjść, wytarłem ręce i odwróciłem się w stronę Mikleo. Chyba Mikleo. On miał na sobie wcześniej tę koszulę? W sumie, coś takiego niebieskiego miał na sobie, nie wiem, nie przyjrzałem się. I ten tu osobnik także miał niebieską koszulę. I ta koszula na pewno należała do mojego męża, to doskonale pamiętałem. Ale co miał na sobie rano, nie byłem w stanie stwierdzić. 
- Miki? – spytałem, tak dla czystej pewności, chociaż to nawet mi nie da pewności. Na chwilę spuściłem ich z wzroku i już nie wiem, kto przede mną stoi. 
- No a kto inny, głuptasku? Makoto jest w łazience na górze, ogarnia się właśnie – wyjaśnił, a ja uznałem to za logiczne. No bo brzmiało logicznie. Był w piżamie, musiał się ogarnąć, a że Miki ogarnięty, to już możemy wyjść. Chociaż te włosy... trochę bym mu je poprawił. – Idziemy? Nie chcę, by dzieci się spóźniły. 
- Idziemy, idziemy. Szkoda, że nie przyszedłeś trochę wcześniej, jeszcze bym cię uczesał. Dzieciaki, zbierajcie się – odezwałem się, biorąc ich plecaki na plecy. Mój panie, jakie one ciężkie były. I mówię to jako osoba, która pracuje fizycznie i co noc przenosi ciężary. Nie podobało mi się to. Przecież one były takie malutkie, drobniutkie, wątłe... nie powinny nosić takich ciężkich plecaków. 
Podczas drogi do szkoły zauważyłem, że coś jest nie tak, bo Miki nie znał za bardzo drogi do szkoły. Mi się jeszcze czasem troszkę myliło, i zazwyczaj korygował mnie Miki. A dzisiaj robiły to dzieci. Wtedy miałem pewność, że to nie jest mój Miki, ale jeszcze nie zareagowałem, bo nie chciałem przestraszyć dzieci. One, podobnie jak ja, takie trochę niepewne były, i chyba też były takie trochę zdezorientowane. Ja jeszcze dodatkowo byłem przerażony tym, że Makoto był taki bez skrupułów. I nie za bardzo wiedziałem, czego on chce. 
- Czemu mnie okłamałeś? – spytałem, kiedy wyruszyliśmy w drogę powrotną. 
- W sensie? – spytał, chcąc chwycić moją dłoń, ale mu na to nie pozwoliłem. 
- Nie jesteś Mikim. Trochę późno się zorientowałem, ale teraz jestem pewien – odparłem, odsuwając się od niego. 
- Ale mogę nim być. Specjalnie dla ciebie. Gwarantuję ci nawet, że mogę być lepszy od niego – zaproponował, a mi się to absolutnie nie podobało. 
- Nie jestem zainteresowany taką propozycją, interesuje mnie tylko mój mąż, którym ty nie jesteś – powiedziałem, mając nadzieję, że mnie zrozumiał i już więcej nie będzie robił takich dziwnych akcji. I że Miki się na mnie nie obrazi. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 No tak, Haru było wszystko jedno, bo przecież jemu zawsze było ciepło, a ja musiałem jakoś sobie radzić. Był już marzec, i miałem cichą nadzieję, że może będzie troszkę cieplej, ale się myliłem. Nie dość, że fizycznie nie czułem się jakoś najlepiej, mimo wszystko nieprzespana noc robiła swoje, to jeszcze musiało być zimno. Już czułem, jak policzki od mrozu zaczęły się robić czerwone. Nie powinno jakoś się cieplej robić? Już niemalże wiosna jest, a śnieg okropnie duży, bijący po oczach. Chciałbym już wiosnę, kiedy jest ciepłe powietrze, miło świeci słońce, wszystko kwitnie i pięknie pachnie. Jedynym minusem są owady. Nie wszystkie, ale jakieś bąki, komary, osy i inne te okropieństwa... cóż, coś za coś. 
Pomimo zimna i zmęczenia, starałem się zachować trzeźwość umysłu i doprowadzić nas do miasta, gdzie zajdziemy do gospody, w której będziemy mogli zjeść i pójść spać. Z tego, co pamiętałem, to dosyć dobre jedzenie tam serwowali. A jeżeli to się zmieniło, to wyślę Haru do kuchni. Nie dość, że dobre jedzenie nam przygotuje, to może jeszcze by nauczył tych kucharzy czegoś przydatnego. 
- Tak właściwie, to co to za rezydencja? Dużo w niej przebywałeś? – zapytał w pewnym momencie, chyba trochę znudzony podróżą w milczeniu. W sumie, rozmowa jest dobra, bo wtedy nie zasnę, a nie mogę zasnąć, bo muszę nas doprowadzić do miasta. Mogłem mu pokazać mapę i przedstawić trasę. Nie pomyślałem o tym. Zazwyczaj ja planowałem wszystkie podróże i pilnowałem się, by przebiegła bez żadnych problemów. Dopiero teraz, kiedy byłem w takim nienajlepszym stanie, zdałem sobie sprawę, że przydałaby mi się mała pomoc. Albo po prostu jeszcze jedna czujna para oczu. Jak już nas doprowadzę do miasta i znajdziemy się w ciepłym pokoju, to pokażę mu mapę. Tak na wszelki, jakbym miał trochę słabszy dzień. 
- Tak... niezbyt. Spędziłem w niej kilka pierwszych lat swojego życia, i jeżeli dobrze pamiętam, było to spowodowane tym, że sypialnię, w której teraz śpimy, była w remoncie. No i też moja mama wolała mieszkać w tej drugiej rezydencji, bo należała do niej i jej rodziny. Później jeszcze pomieszkiwałem tam trochę, jak właśnie były jakieś remonty mojej sypialni, czy się zatrzymywałem na noc, jak gdzieś jechałem. Najczęściej jednak po prostu ją komuś wynajmuję, czy to komuś tam z rodziny, czy jakiemuś znajomemu. Jak byłem dzieckiem, to sobie obiecałem, że przekażę ją mojej córce. Jak się domyślasz, to pewnie nigdy nie nastąpi – wyjaśniłem spokojnie, przypominając sobie te chwile. Naprawdę kiedyś myślałem, że będę miał żonę, i gromadkę dzieci, dzięki czemu mój ród przetrwa. A tymczasem mam Haru, który dzisiaj wyglądał przepięknie, oraz kota. Troszkę się pogubiłem po drodze, chociaż kot dla niektórych się czasem do dziecka zalicza.
- Myślę, że Dama z Tradycją z takiego prezentu by się cieszyły – odparł, na co parsknąłem śmiechem. Wydaje mi się, że one bardziej wolałyby jakieś jedzenie, przysmaczki, a nie wielką rezydencję. Chociaż, Tradycja miałaby mnóstwo miejsca do zabawy. – A więc... chciałeś mieć córkę, jak byłeś mniejszy? – dopytał z nutką zaciekawienia. 
- Jak byłem mniejszy, byłem dzieckiem i byłem głupi, jak każde dziecko. Przygotowywano mnie do tego, że muszę przedłużyć ród, więc sobie tam wyobrażałem, że będę miał piękną żonę, szlachciankę, i że będzie mnie kochać, i że ja ją będę kochać, i podarowywać jej jakieś brylanty... no i prawie się to małe marzenie spełniło. Zamiast pięknej szlachcianki mam ciebie. I chyba mnie kochasz, a ja kocham ciebie. Nie dałem ci jeszcze żadnych brylantów, ale obiecuję, że to zmienię – powiedziałem, zerkając w jego stronę. 

<Piesku? c:>

wtorek, 26 marca 2024

Od Mikleo CD Soreya

Z jednej strony rozumiałem mojego męża, ale z drugiej trochę mnie jego zachowanie bawiło, przecież na pewno jest coś, co nas różny, chociaż nie, nie ma takiej rzeczy, jesteśmy tacy sami, dlatego Sorey faktycznie może mieć z tym problem.
- A co jeśli właśnie teraz to nie ja jestem twoim mężem i nie ja zrobiłem co przed chwilą dobrze? - Zapytałem trochę rozbawiony, widząc jego przerażenie na twarzy, które od razu się pojawiło..
- Nawet tak nie żartuj, to ty Miki, bo już teraz nie wiem - Przyznał, a ja zrozumiałem, że nie mogę sobie z niego tak żartować, bo jeszcze zacznie mnie unikać. Myśląc, że ja to nie ja, tylko mój brat.
- Tak głupku, mój brat mnie nie podmienił w łóżku, chodźmy już, musimy obudzić dzieci, przygotować je do szkoły i odprowadzić, abyś jak najszybciej mógł pójść spać - Odpowiedziałem, poprawiając swoje włosy w lustrze, mogąc opuścić sypialnie, idąc do pokoju naszych dzieci, które wybudziłem, prosząc, aby przygotowały się do szkoły, gdy ja wraz z mężem zaczęliśmy przygotowywać śniadanie dla dzieci, słysząc hałasy nadchodzące z sypialni.
- Dzień dobry ptaszki - Mój brat już wstał, szczerząc się do nas głupkowato, oczywiście bardziej patrząc na mojego męża niż ma mnie, widać doskonale, że bardzo mu się on podoba i najchętniej by go sobie wziął, co za człowiek naprawdę mógłby sobie już odpuścić. - A co wy tak wcześnie wstajecie? - Dopytał, przyglądając się nam z uwagą, podchodząc do stołu, aby przy nim usiąść zerkając na nasze dzieci, które przybiegły do kuchni.
- Cześć Makoto, musimy zaprowadzić dzieci do szkoły - Odpowiedziałem, gdy Sorey cicho się przywitał, nie chcąc za bardzo zwracać jego uwagi. Wiedząc, jak się to może dla niego skończyć. - Proszę, smacznego - Postawiłem, przed dziećmi talerze z jedzeniem zerkając na brata, który wciąż patrzył mi na męża, on naprawdę zaczyna przeginać.
Sorey w tym czasie postawił kubki z herbatą dla dzieci, wracając do naczyń, które od razu poszedł myć.
- Nie patrz tak na niego - Syknąłem, w stronę brata nie chcąc, aby tak się zachowywał, to mój facet i nie chcę, aby tak na niego się gapił.
- Oj tam wyluzuj - Wyszczerzył się do mnie, na co przewróciłem oczami, wychodząc na chwilę z kuchni, mój brat ruszył za mną, aby ze mną porozmawiać, nim zamknąłem się u góry w łazience, chcąc przed wyjściem, jeszcze coś zrobić z włosami, samo czesanie jest ładne, ale ja musiałem coś z nimi zrobić.
Zadowolony po wyczesaniu włosów opuściłem łazienkę, dostrzegając jeden drobny fakt, mojej rodziny już nie było w domu, co za drań udał mnie i zapewne wyszedłem z nimi, mam tylko nadzieję, że nie będzie chciał dobrać mi się do męża, bo opuści ten dom, szybciej niż zdąży cokolwiek mi powiedzieć.
Zły spojrzałem przez okno, nie wiedząc ich nigdzie. Wiedząc, że już ich nie złapie, nawet jeśli będę chciał.
Podirytowany uśmiałem na kanapie, czekając na powrót męża i brata, w tej chwili byłem naprawdę ciekaw, tego, jak się wytłumaczy i co to w ogóle miał być za głupi pomysł? Ja widzę, że ma coś do Soreya, ale takie głupoty to lekka przesada.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Na śniadanie chciałem zrobić coś dobrego, ale nie najprostszego, mój panicz lubił dobre śniadania, a dobrze by było zrobić coś, co zapełni nas na kilka godzin, tylko co takiego? Rozmyślając tak nad tym, wpadałem na prosty, ale za to dobry pomysł, może i mówiłem zamiar zrobić coś lepszego, ale myślę, że jajecznica z pomidorami szynką i serem również mu podpasuje oczywiście do tego chleba, który zawsze był potrzebny, aby nie było jedzenie zbyt tłuste.
Po przygotowaniu śniadania dla mojego panicza, ale i dla mnie, bo w końcu, gdybym nie zjadł śniadanie, to on by mnie chyba zjadł żywcem.
- Zrobiłem śniadanie - Odezwałem się, zadowolony stawiając tace ze śniadaniem i kawą dla naszej dwójki.
Mój panicz od razu podszedłem do biura, na którym postawiłem posiłek, przyglądając się temu, co zobaczył.
- A co to jest? - Spytał, siadając przy stole, biorąc filiżankę z kawą do ręki.
- Jajecznica z pomidorami szynką i serem no i chleb do tego - Wyjaśniłem, siadając obok mojego najpiękniejsze narzeczonego.
- Takie to zwyczajne - Stwierdził, mimo to biorąc widelec do ręki, jedząc to, co zostało dla niego przygotowane.
- Wiem, ale jest dobre i mam nadzieję, że mimo wszystko będzie ci to smakowało - Odpowiedziałem, naprawdę mając nadzieję, że mimo takiej prostoty mu to zasmakuje, a jeśli nie to cóż będą musiał, najwyżej, przygotować mu coś innego.
- Może być, w końcu wszystko, co robisz, jest bardzo dobre - Stwierdził, zajadając się śniadaniem, które chyba mu smakowało, mi zresztą też takie proste a za to jakie dobre.
Po zjedzeniu posiłku mogliśmy zabrać wszystko to, co nie zostało jeszcze zabrane, idę do naszych koni, które już na nas czekały.
- Cześć Rain - Przywitałem się z klaczą, głaszcząc ją po chrapach.
Klacz zadowolona poruszała głową, grzecznie czekając, aż przygotuje ją do drogi, nie utrudniając mi tego w żadnym momencie, kochana klacz, przynajmniej z nią mogłem się dogadać, nie wiem, czy inny koń byłyby aż tak dobry i cierpliwy dla mnie jak ona.
Na gotową klacz mogłem już wsiąść, widząc, że i mój panicz to uczynił, wyruszając przodem, co dało Rain znak, aby ruszyła za nim.
- Masz jakiś konkretny pomysł na to, jak rozplanować ten dzień - Podpytalem, ciekawy tego, co sobie tam wymyślił, chcąc wiedzieć co i jak, mimo że i tak nic mi to nie da, a więc po co pytać? Nie miałem bladego pojęcia, ale skoro już zapytałem, to chcę znać odpowiedź.
- Tak sobie myślę, że na pewno dziś dotrzemy do jednego z miast, śpiąc w gospodzie, a jutro z rana ruszymy w dalszą podróż, problem będzie jedynie taki, że nie będzie żadnego miasta, a to oznacza, że będziemy musieli spać na ziemi - Pytałem tylko o jeden dzień, a w zamian dostałem cały plan naszej podróży, dzięki czemu nie będę już o nic więcej pytał.
- Nie martw się, mamy koce, znajdzie się jakaś jaskinia i rozpali ogień, ty położysz się na mnie, abyś nie zmarzł a ja, cóż mi tak wszystko jedno, w końcu zawsze jest mi ciepło, a więc nie będzie mi przeszkadzało spania na ziemi w jaskini lub żadnym innym miejscu.

<Paniczu? C:>

Od Soreya CD Mikleo

 Nie za bardzo chciałem mu powiedzieć „tak”, bo chciałem mu pomóc w domu. A jak ja mu mogę pomóc w domu, kiedy ja śpię? No niby tak odrobinkę mu pomagam, bo na przykład nie tworzę bałaganu. I mu w niczym nie przeszkadzam. Można to chyba podciągnąć do pomagania. Ale wolałbym pomagać mu bardziej, a nie tylko tak śpiąc. Spaniem mu w niewielki sposób pomogę. A teraz będzie miał pewnie dużo do roboty, bo i dziećmi się trzeba zająć, i jeszcze przypilnować Makoto. Chociaż... gdybym mu pomagał, to bym był narażony na jego skromną osobę. A tego się trochę obawiałem. Trochę muszę przyznać, przerażała mnie jego osoba. Za bardzo przypomina mojego męża, i stara się do niego jeszcze bardziej upodobnić. Mi w zupełności wystarczy jeden Miki, bo jest wtedy cały mój, a ja cały jego.
- Może ten sen nie jest taki zły – odpowiedziałem po chwili zastanowienia. Jak będę spał, nie będę narażony na Makoto. Brzmiało to naprawdę głupio, no ale co ja mam poradzić? Nie do końca wiem, jak ja mam się przy nim zachować. No bo to jest brat Mikiego, więc powinienem być miły, tak? Ale się trochę bałem, że będę miły, to odbierze to jako jakąś zachętę albo zainteresowanie jego osobą, a ja zainteresowany jestem tylko moim Mikim. 
- Wiesz, że dałbym sobie radę z odprowadzeniem dzieci do szkoły, a ty mógłbyś teraz pójść spać? – zaproponował, na co od razu wstałem z łóżka. O nie, nie, nie, tak łatwo to on się mnie nie pozbędzie. 
- Jeżeli teraz pójdę spać, to ta godzina, przez którą mogłem spać, poszłaby na marne – powiedziałem hardo, zaczynając się przygotowywać wraz z moim Miki. 
- Więc uważasz, że to, co tu między nami przed chwilą było, było na marne? – spytał, unosząc jedną brew. 
- Może troszkę, bo było to jednostronne. Wolę, kiedy przyjemność jest obustronna – wyznałem, trochę z tego powodu czując się źle. Zdecydowanie bardziej wolałem, kiedy Miki jest zadowolony, a ja tam bez mojego zadowolenia jestem w stanie przeżyć. Najważniejsze, by mój  Miki miał dobrze, no a dzisiaj nie miał dobrze. 
- Na to jeszcze będziemy mieć czas – obiecał, uśmiechając się łagodnie. 
- W ogóle, rozmawiałeś z Makoto na temat tego, jak długo tu będzie? Bo się tak niezbyt określił, z tego co pamiętam – zapytałem ostrożnie, zakładając na swoje ciało koszulę, która jest przeznaczona na wyjścia do ludzi. A przynajmniej miałem wrażenie, że jest właśnie jedną z lepszych, ale mój mąż tylko obejrzał mnie od góry do dołu, i podał mi bez słowa inną koszulę. Nie za bardzo rozumiałem tego ruchu, no ale niechaj mu będzie. 
- Jeszcze nie rozmawiałem. Ale jestem pewien, że do końca tygodnia powinien ruszyć w swoją stronę – wyjaśnił, na co zmarszczyłem brwi. – A co się tak dopytujesz? Nie polubiłeś go? – dopytał, patrząc na mnie z uwagą. 
- Znaczy, nie wiem, czy go lubię, czy nie, nie poznałem go, tylko tak po prostu... mnie przeraża. Jest strasznie do ciebie podobny, i boję się, że jak kiedyś będę jakiś  taki niewyspany, albo jak będzie ciemno, i cię z nim przypadkiem pomylę, to on mnie z tego błędu nie wyprowadzi – powiedziałem szczerze mówiąc tylko to, co mi leżało na sercu.

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Muszę przyznać, byłem mocno zaskoczony, w tym pozytywnym znaczeniu jego słowa, kiedy go dostrzegłem. A więc jednak jak chce, to potrafi. I marudzi mi, że nie wygląda dobrze. Wyglądał bardzo dobrze, tylko wystarczyło, by trochę o siebie zadbać, założyć strój podkreślający dobre cechy w jego wyglądzie, trochę ułożyć te włosy, no i wyglądał lepiej ode mnie. Chociaż, teraz jestem w takim stanie, że nawet zaraz po przebudzeniu wygląda lepiej ode mnie. Ale gdybym tak był w szczycie mojej doskonałości, to śmiało mógłbym stwierdzić, że wygląda tak dobrze, jak ja. Bo nie lepiej, szanujmy się, znam swoją wartość, teraz jest raczej słaba, ale wcześniej byłem przepiękny i idealny, o czym teraz sobie mogę pomarzyć. 
- Nie patrzę na ciebie dziwnie, tylko cię podziwiam. Do twarzy ci w tej fryzurze – wyjaśniłem, nie potrafiąc odwrócić od niego wzroku. – Właśnie to mam na myśli, kiedy mówię ci, że masz się ogarnąć. 
- Przesadzasz, to tylko fryzura – odpowiedział, chyba lekko speszony. 
- Dla ciebie tylko, dla mnie aż. Wyglądasz wyjątkowo przystojnie. I gdybyś jeszcze założył jakieś bardziej eleganckie ubrania, mógłbyś zebrać wokół siebie pokaźny tłum adoratorów i adoratorek. I w takim stanie nie miałbym z nimi żadnych szans... – mruknąłem do siebie, trochę zmartwiony tym faktem. Jak dotychczas ludzie nie mogli uwierzyć, że Haru jest moim narzeczonym, tak teraz nie mogliby uwierzyć, że ja jestem jego narzeczonym, tak dobrze w tym momencie wyglądał, a ja tak beznadziejnie. 
- Raczej oni nie mieliby żadnych szans z tobą, bo wybrałbym najpiękniejszą osobę, czyli ciebie – odpowiedział, kładąc dłoń na moim poliku. 
- Nawet gdyby stał przed tobą cały wianuszek najpiękniejszych osób na świecie? – spytałem, przyglądając się mu z uwagą. 
- To wtedy nie stałby przede mną wianuszek osób, a tylko jedna, i byłbyś to ty, bo jesteś najpiękniejszy – odparł, zbliżając swoje usta do moich ust, po czym połączył je w delikatnym pocałunku. Jak dobrze, że już wrócił do całowania moich ust. Naprawdę martwiłem się, że może czuć do mnie obrzydzenie po tym, jak zostałem wykorzystany, bo to, co robił ze mną Kaito, było naprawdę obrzydliwe. O ile wierzyć moim snom, które mnie nawiedzają niemalże  każdej nocy i absolutnie nie są przyjemne. – Idę zrobić śniadanie, chcesz czegoś konkretnego? – zapytał, kiedy się ode mnie odsunął. 
- Cokolwiek zrobisz jestem pewien, że będzie dobre – odpowiedziałem, nie mając za bardzo żadnych życzeń. Teraz musiałem przypilnować, by służba zniosła wszystkie nasze pakunki na dół. W końcu, trzeba było powoli się zacząć zbierać. Chciałbym dzisiejszą noc spędzi pod dachem gospody. Gorzej z jutrzejszą, bo czeka nas spanie pod gołym niebem, i mam tylko nadzieję, że nie będzie z tym tak źle. Na pewno nie będzie źle, będę miał przy sobie Haru, więc jakoś to będzie. 
Upewniłem się raz jeszcze, że mamy wszystko, nim pozwoliłem zabrać służbie pakunki. Najbardziej się martwiłem o Haru. W końcu, ja tam nieco rzeczy miałem, w końcu to moja rezydencja. Nie mam tam jako nie wiadomo jak cudownych rzeczy, no ale wydaje mi się, że powinny mi wystarczyć, zwłaszcza, że raczej będziemy się skupiać na ślubie. Właśnie, jak o ślub chodzi, muszę wziąć plan mojego ogrodu, by mieć jakieś pojęcie o tym, gdzie, co, jak ustawiać. Mam nadzieję, że jak się mocno na tym skupię, to zapomnę o tym, co się stało, albo chociaż tak trochę te wydarzenia nieprzyjemne uda mi się trochę przyćmić. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Nie rozumiałem, dla czego nie chcę spać, przecież ma jeszcze czas na odpoczynek, poza tym wciąż uważam, że sam mogę odprowadzić dzieci, mi się nie stanie, jeśli sam je odprowadzę prawda?
- Śpij, nie chcę, żebyś mi tu w końcu padł ze zmęczenia - Wyszeptałem, chwytając jego dłoń, którą ewidentnie mnie drażniła, a tego nie chciałem, to znaczy chciałem, a zawsze go chciałem, ale teraz nie mogliśmy, nie gdy był tu mój brat, nie potrafiłbym tak, poza tym Sorey był zmęczony, a więc powinien spać, a nie mnie drażnić. - Nie rób mi tak, proszę, to mnie rozpala, a nie chcę, by tak było - Przyznałem, wtulając się trochę mocniej w jego cudownie pachnące ciało.
- Nie chcesz? Nie masz ochoty na to? Nie kręcę cię już? - Od razu zapytał, czym mnie zaskoczył, a jednocześnie rozbawiły, mu naprawdę przyszło coś takiego do głowy? Przecież gdybym tylko mógł, kochałbym się z nim całymi dniami i nocami, niestety to nie było możliwe i ja doskonale o tym wiedziałem tak jak i zresztą mój mąż.
- Ja zawsze mam ochotę na ciebie, cały czas mnie kręcisz i nie znudzisz mi się nigdy, natomiast mój brat jest na dole i w domu są nasze dzieci, a ja nie potrafię tak przy nim, a twoje zachowanie troszeczkę mnie drażni, ale nie dlatego, że tego nie chcę, ale dlatego, że nie możemy teraz tego zrobić - Wyjaśniłem, co oczywiście mój mąż zrozumiał, całując mnie w czoło.
- Oczywiście wiem o tym, chociaż gdybyśmy tak się mną teraz dobrze zajął, na pewno bym już nie zasnął - Stwierdził, szczerząc się do mnie głupkowato.
Rozbawiony podkręciłem głową, podnosząc się do siadu, całując jego usta, nie mogąc wiele mu zaoferować.
- Seksu ci nie zaoferuje, ale coś tam zrobić dla ciebie mogę - Wyszeptałem cicho, tak jakby ktoś po na nim mógł to usłyszeć.
Ustami delikatnie dotykałem jego ciała, pieszcząc go pocałunkami, nim dotarłem do jego przyjaciela, którego porządnie wycałowałem, a następnie włożyłem do ust, dokładnie go pieszcząc, dbając o to, aby był zadowolony, a był, skoro mocno ściskał moje włosy, zmuszając mnie do szybszego tempa, który przyjąłem, robiąc to, na co ma ochotę, doprowadzając go do spełnienia.
Zadowolony, gdy poczułam jego spełnienie, przełamałem to, co było w moich ustach, oblizując usta, na których została resztka jego nasienia.
- Spełniłem twoje oczekiwania? - Zapytałem od razu, gdy tylko położyłem się obok niego.
- Zdecydowanie, chociaż chciałbym ci się za to odwdzięczyć - Przyciągał, mnie bliżej łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Nie trzeba kotku, z resztą i tak trzeba już wstać z łóżka, jeśli chcemy odprowadzić dzieci do szkoły i mam nadzieję, że po powrocie od razu pójdziesz spać - Poprosiłem, nie chcąc, aby nadal się męczył, tym bardziej że był naprawdę zmęczony pracą i całymi dniami bez snu.
- No nie wiem a co z domem? Przecież muszę ci pomagać - A on znów swoje, chce pomagać i koniec kropka.
- Nie musisz, masz to ty odpoczywać i bardzo cię proszę, zrób to - Poprosiłem, całując go w czoło, nim wstałem z łóżka.

< Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Jego wygląd wskazywał na to, czy wciąż nie czuł się najlepiej, jednak czy mogłem go do czegoś zmuszać? No nie jeśli bardzo mu zależało na tym, wyjeździe nie chciałem go przed nim powstrzymywać.
- Jeśli czujesz się na tyle dobrze, aby jechać do twojej rezydencji nie będę cię powstrzymywać, wierzę ci, chociaż myślę, że to może być za wcześnie, wciąż nie chcesz spojrzeć w lustro, wciąż masz koszmary i przepraszam, że to powiem na głos, ale nie wyglądasz najlepiej - Przyznałem, wstając z łóżka, rozciągając leniwie swoje mięśnie, patrząc na mojego panicza.
- Po pierwsze nie chcę patrzeć w lustro, bo jestem świadom tego, że nie wyglądam najlepiej, a po drugie nie mam już koszmarów - A to akurat było kłamstwem, dobrze wiedziałem, że ma koszmary, nawet jeśli mnie one nie budzą, gdyby ich nie miał, nie byłby taki zmęczony a do tego spięty, nie jestem aż taki głupi i dobrze by było, gdyby w końcu to mi przyznał, nie robiąc ze mnie głupka.
- Daisuke, nie jestem ślepy, widzę przecież, że masz wody pod oczami, które wskazują na nie przespane noce, tego nie ukryjesz - Postawiłem go, przed jasną sytuacją mając nadzieję, że tym razem nie będzie ściemniać, oj jak bardzo się pomyliłem.
- Gdybym miał koszmary, znów bym cię budził - A on znów swoje, no i bądź tu człowieku mądry, starasz się dla niego a on i tak robi z ciebie debila.
- Nie budzisz, bo te koszmary nie są aż tak przerażające, co nie oznacza, że już ich nie masz - Uświadomiłem go, podchodząc bliżej, aby ucałować jego usta. - Idę się przebrać a później zrobię ci coś do jedzenia - Dodałem, zmieniając temat, wiedząc doskonale, że nie ma on najmniejszego sensu.
- Idź, idź, im szybciej się ogarniesz, tym szybciej zjemy śniadanie, a im szybciej zjemy śniadanie, tym szybciej wyruszymy w podróż - Wyjaśnił, mając wszystko zapakowane co do joty, on to dopiero jest mądry, a ja przy nim taki głupi, no i jak on może mnie kochać?
- Oczywiście, już idę - I tak jak powiedziałem, tak też zrobiłem, od razu ruszyłem do łazienki, gdzie zażyłem gorącej kąpieli, umyłem włosy, a następnie ułożyłem je na bok, w całkiem inny sposób postanawiając, że coś tam zmienię, oby tylko nie wyjść na kretyna, nie chciałbym też, aby mój panicz mnie wyśmiał, nie o to mi w końcu chodziło.
Zadowolony wyszedłem z łazienki, zwracając uwagi mojego narzeczonego, który od razu mi się przyjrzał z jakiego powodu bardzo zaskoczony tym, a tak dokładnie czym, bo ja nie wyglądam inaczej, wyglądam źle? Jestem brudny? A może coś jednak z moimi włosami było nie tak? Teraz to już nie wiem, czy wyglądam dobrze, może powinienem coś w sobie zmienić? No chyba tak skoro na mnie tak patrzy.
- Coś nie tak? Jestem gdzieś brudny? A może źle wyglądam? - Zapytałem, wciąż nie rozumiejąc jego zachowania, to znaczy niezachowania a tego, że mi się tak przyglądał, chociaż to może też zachowanie. - Dziwnie na mnie patrzysz, wiesz? - Dodałem, podchodząc do niego, całując w czubek głowy.

<Paniczu? C:>

Od Soreya CD Mikleo

 To, co się działo w moim domu, było dla mnie istnym szaleństwem. Jak jeszcze teraz Makoto miał jego ubrania na sobie, i włosy takie rozpuszczone, owieczkowate... nie wiem, czy to taki dobry pomysł, by został tutaj na kilka dni. Boję się, że się pomylę, jak będę jakiś taki zaspany, albo będę miał jakiś wyjątkowy przejaw głupoty... to mnie trochę stresowało. Przecież jak się okaże, że się przytulę do nie tego, co trzeba, albo co gorsza, pocałuję go, to ja się chyba pod ziemię zapadnę. I coś, że Makoto by mnie z błędu nie wyprowadzał. On był jakiś taki trochę... cóż, dziwny. Jakby mnie podrywał. A to przecież możliwe nie było. Gdzie ja i podrywanie mnie. Nie dość, że jestem przecież mężem Mikleo, to jeszcze raczej nie byłem w lidze takiego Makoto. No bo skoro on i Miki wyglądają tak samo, czyli wyglądają cudownie, to potrzebują także kogoś, kto wygląda przy niech dobrze. I to nie ja. Więc nie mam za bardzo pojęcia, o co chodzi w tym całym podrywaniu mnie. 
Po raz pierwszy z chęcią opuściłem dom ciesząc, że mogę iść do pracy, gdzie wszystko było jasne i proste. Bierzesz skrzynię i przenosisz ją. Cudownie prosta czynność, która nie wymagała większego myślenia. A tam w domu? Musiałem się mieć na baczności, by ucałować na pożegnanie tego, którego kocham. Muszę w końcu porządnie porozmawiać z Mikim na temat tego jego brata, i czemu mi o nim nie powiedział nigdy i czemu musi spać u nas. Chyba bym już wolał opłacić mu pobyt w hotelu, czy gdziekolwiek. Albo gdyby tak jakoś łatwo ich się dało rozróżnić... Mówiłem, że chciałbym, by świat miał więcej Mikich, ale po tym, co widziałem nie wiem, czy jest na to gotowy. 
Do domu wróciłem nieco bardziej zmęczony niż zwykle, co pewnie było przez to, że bardzo mało spałem. I to się dzisiaj zapewne utrzyma, bo w końcu znów muszę odprowadzić dzieci, przyprowadzić je...  dzisiaj na szczęście nie musiałem iść na żadne zakupy, więc ten czas mógłbym wykorzystać na sen, no ale nie wiem, czy będę mógł. Miki mógł potrzebować mojej pomocy w ogarnięciu domu, i zwierzaków. Więc nie wiem, czy będę mógł wykorzystać ten czas na sen. Będę musiał z nim pogadać. 
Kiedy przekroczyłem cicho próg domu i ujrzałem śpiącego Makoto na kanapie moją pierwszą myślą było to, co Miki tu robił. Dopiero po kilku sekundach uświadomiłem sobie, że to nie mój Miki. Ich identyczność oraz moje zmęczenie będzie przeokropną mieszanką. Obawiam się jej bardzo. 
- Sorey? – usłyszałem zaspany głos mojego męża, kiedy znalazłem się w naszej sypialni i bez problemu wtuliłem się w jego ciało. I teraz miałem pewność, że to mój najukochańszy mąż, więc jeden stres z głowy. 
- To ja, śpij sobie, jeszcze godzina do wstania – odparłem, przytulając się mocno do niego i wdychając jego cudowny zapach. Miałem nadzieję, że Makoto będzie pachniał nieco inaczej, dzięki czemu będę mógł ich jakoś rozróżnić, gdybym tak przypadkiem przytulił się do nie tego, co trzeba. – Postaram się nie zasnąć, by nie zaspać – dodałem, delikatnie drażniąc jego zimny brzuch swoją gorącą dłonią. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Minęło bardzo dużo czasu, nim w końcu byłem w takim stanie, by wsiąść na konia i udać się w podróż. Myślałem, że będzie to trwało znacznie szybciej, ale nocne koszmary, które nawiedzały mnie praktycznie każdej nocy, nie pozwalały mi wypocząć. Zresztą, nie tylko mnie, Haru także, bo przecież to on zawsze był obok i mnie uspokajał, a jak zaproponowałem mu spanie w osobnych pokojach, to się nie zgodził. Czułem się źle, że przeze mnie mój narzeczony się nie wysypia, nie dość, że musiał mnie znosić w najgorszym stanie psychicznym i fizycznym, to jeszcze się sam nie wysypiał. Stan ten utrzymywał się jakieś dwa tygodnie. Owszem, do teraz dalej koszmary dalej mnie męczą, budziłem się jednak znacznie mniej dramatycznie, a więc i Haru nie był przeze mnie budzony, więc chociaż on jeden mógł odpocząć. 
Martwił mnie brak odpowiedzi na listy, które wysłałem jakieś trzy tygodnie temu. Nie wysyłałem ich nie wiadomo jak daleko, więc odpowiedzi powinny dotrzeć. Chyba, że nie chcą mi pomóc. Albo listy zostały przechwycone. Albo po prostu jeszcze myślą nad odpowiedzią, bo naprawdę chcą mu dokopać. Sam już nie wiem, co o tym myśleć. Obawiam się najgorszego, że nie otrzymam odpowiedzi i nie uda mi się zwrócić mu pracy. Mógłbym spróbować jakoś użyć swoich pieniędzy i koneksji, ale to też byłaby długa droga, i niepewna. I skazy, która jest na imieniu Haru, bym się nie pozbył, a to także chciałem osiągnąć. 
Powoli przygotowując nas do wyjścia udałem się do Suzue, by poprosić ją o chwilowe przejęcie moich obowiązków na czas mojej nieobecności. Gdyby nie ona, to raczej nie mógłbym sobie pozwolić na takie wyjazdy. Suzue, jak to Suzue, musiała się dopytać, co się dzieje, jak się czuję, i czy wszystko w porządku. Nie mówiłem jej o tym, co Kaito mi zrobił, i raczej nie zamierzam. Nie było to coś, czym chciałem się chwalić. Suzue uparła się, że będzie mnie chronić, więc nie wiem, jakby na taką sytuację zareagowała. Zresztą, nie chcę jej martwić. Wystarczy, że Haru musi znosić mój ciężar, a i tak się z tym źle czuję. 
Po tym wróciłem do sypialni zobaczyć, czy Haru już wstał. Dzisiejszej nocy nie najlepiej spałem, znów nawiedzały mnie koszmary, więc dosyć wcześnie wstałem i zacząłem działać, nie budząc przy tym Haru. Chciałbym, by się wyspał i wypoczął, bo przez ostatnie dwa tygodnie raczej sobie przy mnie nie wypoczął. 
- Dzień dobry – odezwałem się, kiedy dostrzegłem, że mój narzeczony wstał. I wyglądał lepiej ode mnie. Ja miałem podkrążone oczy, i pomimo tego, że wszystkie ślady po aktywności Kaito zniknęły, nieustannie miałem wrażenie, że one tam są, i z tego powodu dalej nosiłem ubrania dokładnie zasłaniające moje ciało. 
- Dzień dobry – mruknął, przecierając zaspane oczy. – Jak się czujesz? – dodał, patrząc na mnie ze zmartwieniem. 
- Całkiem dobrze. Może trochę głodny jestem – przyznałem, podchodząc do szafy. Nie wspominałem mu, że słabo spałem z powodu koszmaru, bo znów by się zamartwiał. – Poza tym, zacząłem już nas powoli przygotowywać do wyjazdu. Wydaje mi się, że to idealna pora na to, z konia raczej nie zlecę – odpowiedziałem, poprawiając swoje włosy. Lustro dalej było zasłonięte, więc trochę to tak robiłem na oślep. Zresztą, cokolwiek bym nie zrobił ze swoim wyglądem, to raczej go nie poprawię. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

 Nie do końca podobało mi się to, że mój brat ewidentnie starał się przypodobać mojemu mężowi, on był mój i nie miałem zamiaru się nim dzielić nawet z bratem bliźniakiem.
- Jaka szkoda, że już sobie poszedł, chciałem z nim porozmawiać, to mogłoby się naprawdę przyjemnie zakończyć - Wymruczał zadowolony, oblizując wargi, tak jakby już sobie wyobrażał dziwne rzeczy z moim mężem, na które nigdy w życiu się nie zgodzę, no i to musisz sobie zapamiętać.
- Makoto nie przeginaj, nie próbuj nic głupiego, Sorey to mój mąż, możesz znaleźć sobie kogoś innego, ale go ci nie oddam - Chciałem bardzo go uświadomić w tym fakcie, pozwoliłem mu tu pomieszkać, kontaktować się z dziećmi, ale męża mu nie oddam ani nie pozwolę uwieść, nie chcę i zdania nie zmienię.
- Oj no przecież ja tylko żartuje sobie, przecież wiesz, że bym ci tego nie zrobił, twój mąż jest słodki i na pewno, gdyby nie wiedział, że ja to nie ty, moglibyśmy świetnie się zabawić - Te słowa jeszcze bardziej mnie zniesmaczyły, bo niby to twierdzi, że nie chce poderwać mojego męża, ale za chwilę uważa, że gdyby tylko on nie wiedział, że jest moim bratem bliźniakiem i że to nie ja, to zaciągnąłby go do łóżka, żeby spróbować, jaki w nim jest. Oj coraz bardziej zaczynam żałować, że pozwoliłem mu tu zostać.
Nie komentując już jego zachowania, przygotowałem mu czystą pościel, pokazałem, gdzie jest łazienka, w którym mógł się umyć, a następnie ubrać w czyste ubrania, życząc mu dobrej nocy, chcąc jeszcze trochę poświęcić czas naszym dzieciom, które bawiły się w swoich pokojach, a które równocześnie musiałem pogonić do mycia się i spania, jutro w końcu znów idą do szkoły, a więc muszą pójść grzecznie spać, aby mieć siłę rano wstać.
Nim jednak moje skarby mogły się położyć, spać, musiałem jeszcze sprawdzić ich lekcje, aby być pewnym, że wszystko jest zrobione, tak jak być powinno, bardzo nie chcąc, aby nauczyciele się na nich za coś gniewali, lub skarżyli się nam za to, że nie dopilnowaliśmy naszych dzieci, kiedy to nasz obowiązek.
Po sprawdzeniu zadań domowych przeczytałem im książkę na dobranoc, czekając jeszcze chwilę, nim zasnęły, dając mi tym samym okazję na przypilnowanie męża, który musiał już wstać do pracy, a którego nie chciałem pozostawiać bez opieki, tym bardziej że mój brat był w salonie, gdzie mógł próbować uwieść mojego męża.
- Wyspałeś się? - Od razu zwróciłem jego uwagę, spotykając się z nim w przedpokoju.
Sorey przyjrzał mi się uważnie, tak jakby chciał przyuważyć coś, aby na pewno jestem to ja, a nie mój brat bliźniak.
- Wyspałem, to znaczy jeszcze trochę bym sobie pospał, ale wiem, że już nie mogę - Odpowiedział mi, łagodnie się do mnie uśmiechając, całując w czoło, nim zszedł po schodach na dół, doznając sporego szoku a wszystko, dlatego że mój brat miał na sobie moje ubrania, w których miał dziś spać.
- Miki, ale to na pewno ty? - Dopytał przerażony tym, że mógł przypadkiem pocałować mojego brata, a nie mnie.
- Spokojnie to ja, możesz być spokojny, a teraz już zmykaj do pracy, uważaj tam na siebie i wracaj bezpiecznie do domu - Poprosiłem, żegnając się z moim ukochanym mężczyzną.

<Pasterzyku? C:>

Od Haru CD Daisuke

 Mimo jego opinii nadal uważałem, że jest doskonały, kocham go i wiem, że potrzebuję teraz mojego wsparcia, które chce mu dać wraz ze zrozumieniem i chęcią pomocy w każdej nawet najcięższej dla niego chwili, nie przejmując się tym, że straciłem pracę, znajdę jakąś inną, a jeśli nie to może zacznę robić coś dla mojego narzeczonego, aby spłacić to, że mogę tu mieszkać, co prawda on sam nigdy niczego ode mnie nie oczekiwał, jednak czujesz, że powinienem go czymś zaskoczyć, czymś zadowolić, może coś kupić dla niego choćby nawet kwiaty lub czekoladki. A na to wszystko muszę mieć pieniądze, które niedługo mogą się skończyć, a wszystko dlatego, że jeszcze niczego nie znalazłem. Wiedząc, że w tej sytuacji nie mam nawet czego szukać, a wszystko dlatego, że teraz każdy ma mnie za oszusta, złodzieja, a nawet osobę agresywną, którą nie jestem, chciałem tylko wyjaśnić sprawę z tym dupkiem, ale to on sprowokował mnie do tego, aby go uderzyć, zrobił to wszystko specjalnie, chcąc abym cierpiał, a przy tym mój ukochany.
- Nie mam z tym najmniejszego problemu, wiem przecież, że teraz się źle czujesz, ale to minie, a gdy tak się stanie, będziesz jeszcze piękniejszy, niż jesteś teraz, a i tak już teraz jesteś piękny - Wyszeptałem, całując go w czubek głowy, w głębi duszy ciesząc się, że mój panicz mnie nie odtrącił, to co było kiedyś, nie ma nic wspólnego z tym dawnym mną, chciałem tylko dobrze, a i tak nic z tego nie wyszło, koks babcia zmarła a ja mimo poświęcenia pozostałem sam.
- Nie musisz mnie aż tak oszukiwać, ja wiem, że wcale dobrze nie wyglądam, nie teraz, nie w tym momencie - A on oczywiście był negatywnie do siebie nastawiony, przecież mój panicz był najpiękniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek poznałem i raczej nigdy nie poznam nikogo piękniejszego od niego.
- Jesteś dla siebie zbyt surowy, to przecież logiczne, że w tej sytuacji, która cię spotkała, nie będziesz wyglądał tak, jak wyglądałeś przed nią, ale ja dobrze wiem, że już niedługo dojdziesz do siebie, a gdy tylko tak się stanie, znów będziesz taki jak dawniej - Zapewniłem, bardzo chcąc, aby był tego pewien, bo przecież on jest przepiękny, tylko musi bardziej w siebie uwierzyć, to, że jego zdaniem wygląda gorzej, nie oznacza, że w rzeczywistości, tak jest, przecież każdy, kto na niego patrzy. Uważa, że jest piękny i zazdroszczą mi tak przystojnego i słodkiego panicza.
- Nie jestem surowy, mówię tylko prawdę - Odpowiedział mi, cicho przy tym ziewając, zmęczony już tym całym dniem.
- W porządku, już o tym nie rozmawiajmy, musisz już odpocząć - Spokojnie zwróciłem się do mojego panicza, który ewidentnie miał już wszystko dość, a przynajmniej na ten czas.
- A ty niby nie? Przypominam ci, że przeze mnie również nie przespałeś całej nocy - Przypomniał mi, oczywiście bardzo chcąc mi to uświadomić.
- Nie powiem, ja też chętnie zamknę oczy - Ta odpowiedź naprawdę uszczęśliwiła mojego narzeczonego, który wtulony w moje ciało nie planował już dzisiejszego dnia się ode mnie odsuwać, coś tam cicho mi odpowiadając pod nosem, czego absolutnie nie usłyszałem. A wszystko z powodu tego, że już powoli mi zasypiał co i ja uczyniłem, zmęczony chcąc odpocząć po całym tym stresie i nieprzespanej nocy.

<Paniczu? C:>

Od Soreya CD Mikleo

 Szczerze, to byłem trochę przerażony tym, co się tutaj dzieje. Przecież i ten Makoto, i mój Miki... ich się chyba nie dało rozróżnić. I głos taki sam, i twarz identyczna, ich figura, sposób poruszania się, sposób układania się włosów... gdyby teraz przede mną stali ubrani dokładnie tak samo, to ja bym przecież zgłupiał. Teraz głupieję. Jedyne, co różni tę dwójkę, to może tak trochę zachowanie. Miki zachowuje się... no, jak Miki. Z kolei Makoto tak jakby stara mi się przypodobać, i sposób, w jaki świdruje mnie wzorkiem... niepokojące to było. I niektóre z jego komentarzy też były jakieś takie dziwne. Jakby chciał mnie poderwać, a przecież to nie było możliwe. Byłem mężem jego brata, nie może mnie podrywać. I czemu mi Miki nigdy mi nie mówił o tym, że ma brata? Czemu ja się dowiaduję ostatni takich rzeczy? To dosyć ważne było. 
- Więc ty i mój brat... jak długo jesteście razem? – spytał niby od niechcenia Makoto, rozsiadając się na kanapie, jakby tak był u siebie. 
- Odkąd tylko wróciłem... – zacząłem, ale szybko mi przerwał. 
- Ależ siadaj. Niepotrzebnie tak stoisz – odezwał się, klepiąc miejsce obok siebie, co ani trochę mnie nie zachęciło. 
- Sorey – usłyszałem za sobą identycznie brzmiący głos, na co podskoczyłem. To dla mnie za dużo. Przecież ja jakiejś schizy dostanę tu z nimi. 
- Tak? – spytałem się męża, odwracając się w jego stronę. 
- Idź się przespać przed pacą, dobrze? Jeszcze w ogóle dzisiaj nie spałeś – przypomniał mi, kładąc mi dłoń na ramieniu. Miał rację. Dopiero teraz sobie zdałem z tego sprawę. Kompletnie zapomniałem o tym, że miałem spać, i że byłem zmęczony. Ta cała afera z tym bliźniakiem mnie trochę pochłonęła. 
- Tak... chyba faktycznie powinienem się położyć. Poradzisz tu sobie beze mnie? Pomóc ci w czymś jeszcze, zanim pójdę spać? – zapytałem, kładąc dłoń na jego policzku. Mam nadzieję, że nagle się nie zaczną jakoś wymieniać ubraniami, bo ja będę zgubiony. Teraz poznaję ich tylko dlatego, że doskonale wiedziałem, iż mój mąż nie ma w szafie takich ubrań, jak Makoto teraz aktualnie ma na sobie. Wcześniej to mnie za bardzo nie powtrzymało, bo trochę taki zdenerwowany byłem i przekonany, że to mój Miki, który się mnie nie usłuchał, co było totalnie w jego stylu. No i skiepściłem sprawę.
- Nie, poradzę sobie ze wszystkim, a ty odpocznij – zapewnił mnie i ucałował w linię żuchwy. 
- Jesteś wspaniałym mężem, Sorey. Mikleo ma wielkie szczęście, że ciebie ma – a to zdanie z kolei należało do Makoto. I nie do końca tak wiedziałem, jak na niego zareagować. Ten ton, którego użył, był jakiś taki... dziwny. 
- Nie uważam, bym był jakimś wielkim szczęściem dla Mikleo, ale dziękuję. Chyba – odpowiedziałem troszkę tak niepewnie, nie do końca wiedząc, co mam robić. 
- Braciszku, jesteś strasznie niewdzięczny. Taki skarb powinieneś trzymać blisko przy sobie i pilnować, by znał swoją wartość – zwrócił się do Mikleo, a ja nie wiedziałem, co się dzieje. 
- Dziękuję ci za te cenne rady, a ty uciekaj na górę – pospieszył mnie Miki, co akurat z chęcią uczyniłem. Ja się do takich mądrych konwersacji nie nadaję. 

<Owieczko? c:>

poniedziałek, 25 marca 2024

Od Daisuke CD Haru

 Trochę nie rozumiałem jego logiki. Przecież nie czuję się źle przy nim przez to, co kiedyś robił. Zaakceptowałem to. Rozumiem, że był do tego zmuszony przez sytuację, która do najlepszych nie należała. Ja miałem to szczęście, że pieniędzy u mnie nigdy nie brakowało. Brakowało mi z kolei miłości, szczerości i zaufania. Teraz chyba jednak miałem już wszystko, bo Haru zapewniał mi wszystko to, czego mi brakowało. Z nim byłem naprawdę szczęśliwy, chociaż czasem naprawdę miałem problem, by go zrozumieć. 
- Gdybym uznał, że to nie jest doby pomysł, nie proponowałbym ci tego. Poza tym, potrzebuję cię przy mnie – poprosiłem na razie ładnie, przyglądając się mu spod na wpół zamkniętych oczu. 
- Nie wiem, nie czujesz do mnie obrzydzenia? -  spytał, czym mnie trochę zaskoczył. A czy ja mu jakoś pokazałem, że mnie to obrzydza? Nie wydaje mi się. Nie czułem do niego żadnego obrzydzenia. 
- Obrzydzenie czułbym do ciebie, gdybyś robił to do tej pory. Albo gdybyś robił to dla pieniędzy, które przeznaczyłbyś później na swoje własne zachcianki, które nie są tak naprawdę potrzebne do życia. Ty jednak zrobiłeś to, chcąc uratować najbliższą ci osobę. A później byłeś do tego zmuszany. Najważniejsze, że już tego nie kontynuujesz. No i też ważne jest to, że jesteś zdrowy. Nie byłbym szczęśliwy, gdybyś mnie czymś zaraził – odpowiedziałem, czym wywołałem na jego twarzy delikatny uśmiech. Cóż, taki właśnie był mój zamiar. – Więc skoro uprzejma prośba nie działa, to może zadziała rozkaz. Masz się położyć obok mnie, i mówię ci to, jako twój pan – dodałem, starając się zabrzmieć jak najbardziej poważnie i rozkazująco, no ale jakoś tak nie zabrzmiałem przez to, że taki trochę słabszy byłem. Oby to jak najszybciej mi minęło. 
- Jak mogę odmówić mojemu paniczowi – uśmiechnął się do mnie szerzej i, pomimo lekkiej niechęci, położył się obok mnie, a ja wtuliłem się w jego ciało. Coś tak czułem, że właśnie w ten sposób będą mijać nasze dni. Porobimy coś, co wymaga troszkę większej aktywności fizycznej, jak chociażby spacer, po czym ja już nie będę miał siły i albo będę spał, albo leżał, nie mając na nic siły. Mam nadzieję, że do końca tygodnia uda mi się wykurować, bo chciałbym w końcu wyjechać z Haru. I skupić się tylko na nas. Gorzej, jak dostanę odpowiedzi, i będę musiał zorganizować spotkania. 
- Czyli jednak miałem rację wtedy – powiedziałem nagle, chcąc mu poprawić humor. 
- Kiedy wtedy? – zapytał, a ja wyczułem, że marszczy brwi.
- Kiedy nasza relacja przeszła na poziom intymny. Powiedziałem, że z nikim innym nie miałeś tak dobrego seksu, jak ze mną. I teraz mam potwierdzenie, że tak faktycznie jest – wyjaśniłem, kładąc policzek na jego klatce piersiowej tak, by móc słyszeć bicie jego serca. 
- Oczywiście, w końcu jesteś najdoskonalszy – przyznał, całując mnie w czubek głowy. 
- Byłem. Teraz już nie jestem. Mój wygląd mocno odbiega aktualnie od doskonałości. I gdybym był doskonały, nie straciłbyś przeze mnie pracy w tak głupi sposób. No i też prawdopodobnie nie dałbym się wykorzystać Kaito. Gdybym faktycznie był tak doskonały, jak mi się na początku wydawało, to nic z tego nie miałoby miejsca – powiedziałem tylko to, jak się czułem w tej chwili, czyli raczej nie najlepiej. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

 Grzecznie siedziałem w domu, czekając na męża, zajmując się sprzątaniem tego, czego nie zdążył wysprzątać mój mąż, co pozwoliło mi nie myśleć o tym, ile czasu znów będę sam.
Słysząc dźwięk otwierany się drzwi, od razu skierowałem się w ich stronę, chcąc przywitać się z mężem.
- Dlaczego ty musisz być aż taki nieposłuszny? Przecież profilem cię tylko o zostanie w domu nic, po za tym - Usłyszałem zezłoszczony głos męża, który krzyczał tylko na kogo? Na mnie? Tylko dlaczego?
- Sorey? - Odezwałem się niepewnie, zastając go w przedpokoju, gdzie stał do mnie tyłem, trzymając kogoś za rękę.
Mężczyzna od razu odwrócił się w moją stronę, odkrywając przede mną mężczyznę, na którego się złości. Makoto? A on co tu robił? Odkąd dziadek nas rozdzielił, nie widziałem go i sam nie wiem, czy się cieszyć, czy jednak nie do końca.
- Miki? Co? Jeśli ty jesteś w domu, to kim on jest? - Zapytał, odsuwając się od mojego brata zaskoczony tym, że zaciągnął do domu mojego brata bliźniaka.
- To mój brat bliźniak Makoto, dziadek nas rozdzielił, gdy byliśmy dziećmi i szczerze nie spodziewałem się, że jeśli kiedyś go zobaczę - Przyznałem, patrząc na mojego brata, który od zawsze był cwany i coś tak czuję, że zaraz nasze życie nie będzie już takie samo.
- Ależ ty jesteś niemiły Mikleo, spotykamy się po tylu lata i zamiast dzień dobry słyszę coś takiego? - Po jego wypowiedzi westchnąłem cicho.
- Przepraszam, cieszę się, że cię widzę Makoto, zapraszam, rozgość się i czuj jak u siebie w domu - Przywitałem, zapraszając brata do środka. - Pójdę zrobić coś ciepłego do picia - Dodałem, od razu wchodząc do kuchni, gdzie mój mąż dołączył do mnie.
- Przepraszam Miki, myślałem naprawdę, że to ty, gdybym widział, że to twój brat bliźniak, nie przyprowadziłbym go do domu - Sorey czuł się naprawdę winien tego, że mój brat pojawił się w naszym domu..
- Hej spokojnie, ja naprawdę nie mam pretensji, pewnie byłeś zły, myśląc, że mimo prośby opuściłem dom, rozumiem to i nie mam pretensji, tylko uważaj na niego, on jest cwany - Poprosiłem, biorąc trzy kubki gorącej czekolady do salonu gdzie wspólnie porozmawiać, oczywiście Sorey w pewnym momencie musiał opuścić dom, aby pójść po nasze dzieci, które bezpiecznie wróciły do domu wraz z tatą, zaskoczone moim bratem, który przywitał się z dziećmi, musząc zaczepić mojego męża, który bardzo mu się spodobał, zapewne, gdyby mógł, od razu wskoczyłby mu do łóżka, o nie, nie jego niedoczekanie.
- Makoto zostaw mojego męża - Mruknąłem, naprawdę niezadowolony z tego, co robił.
- Oj wybacz, ale on jest taki słodziutki i niewinny i do tego przystojne, masz szczęście, że trafiłeś na takiego przystojnego anioła - Odpowiedział, zasiadając na kanapie, która chyba mu się naprawdę spodoba. - A tak właściwie mógłbym zostać u was na kilka nocy? Planowałem spać w jakimś hotelu, bo jestem tu tylko przejazdem, no ale skoro spotkałem mojego brata, chyba nie odmówisz mi pomocy prawda?
Po jego słowach spojrzałem na mojego męża, który nie był do końca przekonany, czy aby na pewno to dobry pomysł, ale dobrze wiedział, że i tak postąpię tak, jak się powinno postąpić.
- Dobrze, możesz zostać na kilka nocy, przyniosę za chwilę świeżą pościel i jakieś ubrania do spania, żebyś miał w czym spać - Zgodziłem się, wstając z fotela, od razu idąc na schody prosto do sypialni, w której miałem w planach poszukać pościel i czyste ubrania dla mojego brata..

<Pasterzyku? C:>

Od Soreya CD Mikleo

 Nie chciałem się na to za bardzo zgodzić. W końcu, skoro ma teraz tak troszkę wolnego, powinien to wykorzystać i nabrać siły. Zresztą, nawet za dużo do kupienia nie było, więc sam sobie doskonale radę dam. I nawet szybciej bym wrócił, gdybym poszedł sam. Nie będę się musiał ciągle rozglądać i się bać. Niby dobrze byłoby wziąć mojego męża do przestrzeni publicznej, by znaleźć tego kogoś, kto go śledzi, ale nie chciałbym wykorzystać moją Owieczkę jako przynętę. To byłoby paskudne z mojej strony.
- Lepiej załatwić wszystko od razu, później mi się będzie lepiej spać. Dlatego cię odprowadzę w bezpieczne miejsce i pójdę na zakupy. A ty możesz odpocząć. A jak nie chcesz, to dokończysz za mnie sprzątanie. Boję się, że coś ci się może stać. Trochę zmęczony już jestem i mogę nie być w stanie cię obronić – wyjaśniłem mając nadzieję, że się zrozumiemy. Po prostu chcę jego bezpieczeństwa, a w tym stanie mogę mu tego nie zapewnić. 
- Wiesz, że sam się mogę obronić? – przypomniał mi, no ale nie byłem pewien co do tego. 
- Możesz, ale nie wiemy, z kim mamy do czynienia, a we dwójkę mamy większe szanse przeciw całemu światu – wyjaśniłem, posyłając mu delikatny uśmiech. – Szybko wrócę, obiecuję. I sobie odpoczniemy, zanim pójdziemy po dzieci – obiecałem, całując go w policzek. 
- Dla świętego spokoju się zgodzę, ale chcę, żebyś wiedział, że to mi się nie podoba – przyznał, na co tylko uśmiechnąłem się przepraszająco. 
- Wynagrodzę ci to. I też obiecuję, że to jeden jedyny raz, kiedy zostawiam cię samego. A teraz uciekaj do domu – dodałem, stając przed naszym domem. 
- Nie każ mi na ciebie długo czekać – odpowiedział, całując mnie w linię żuchwy. 
I się rozstaliśmy. Miki zniknął w domu, a ja udałem się na rynek. Naprawdę się chciałem streścić i szybko wrócić do męża. Poza tym, byłem okropnie zmęczony i najchętniej też położyłbym się spać, no ale to do tego jeszcze trochę. Na razie musiałem się skupić na kupieniu takich rzeczy jak jajka, mleko, czekolada, jakieś herbatki, kawkę, owoce i warzywa, Mikleo... czekaj, czekaj, co? A co tu robił Mikleo? Zaskoczony zdałem sobie sprawę, że patrzę na mojego męża oglądającego ubrania. Tylko co takiego tu robił? Przecież miał być w domu. I czy mnie się wydaje, czy on ma jakąś inną fryzurę? I ubranie? Pewnie zmienił w domu i tutaj przyszedł, bym go na pierwszy rzut oka nie rozpoznał. Niestety, albo stety, on ma tak charakterystyczną twarz, że rozpoznam ją wszędzie. I jego głos też. 
- Miki! Hej – podszedłem do niego i chwyciłem jego nadgarstek, i dopiero wtedy Mikleo na mnie zareagował. Wpierw zerknął na moją dłoń z niezrozumieniem, a potem na moją twarz, i jakoś tak nie wiem, na bardzo zaskoczonego wyglądał. Czy on serio myślał, że uda mu się jakoś przede mną ukryć. – Czemu wyszedłeś z domu? Mówiłem ci, że masz tam zostać, czemu się mnie nie słuchasz? – spytałem, ciągnąc go w stronę naszego domu. Kupiłem wszystko, więc mogliśmy wracać. 
- Przepraszam, ja się po prostu o ciebie martwiłem. Ale wynagrodzę ci to wszystko – obiecał, idąc za mną dosyć posłusznie, co takie dosyć dziwne było. Ale może po prostu wiedział, że przegiął, i dlatego tak potulnie się zachowuje. 
- Pogadamy w domu – burknąłem, tak trochę na niego zły. Proszę go o jedno, umawiamy się na coś, no i on robi na przekór mnie, no tak się nie robi. 

<Owieczko? c:>

Od Haru CD Daisuke

 Nie byłem w stanie mu odpowiedzieć tak dokładnie, to znaczy nie było ich bardzo dużo, a wszystko dlatego, że to, co sami stali mężczyźnie, którym podobało się to, że byłem jeszcze niedoświadczony i słaby co w końcu się zmieniło, dzięki nim stałem się doświadczony i potrafiłem zaspokoić każdego. Dobrze, jednak że trafiłem do straży, dzięki temu nabrałem mięśni, które pozwoliły mi bronić się w niektórych sytuacjach
- Mówiłem już, że nie wiele, ja wiem, że teraz możesz sobie myśleć, że było ich mnóstwo i to rozumiem, ale ja miałem jednych i tych samych klientów, a więc nie było ich zbyt dużo, nawet jeśli możesz myśleć inaczej - Wytłumaczyłem, naprawdę nie uprawiając seksu, z kim popadnie, nie byłem aż tak zdesperowany, chociaż gdyby nie to, że moja babcia była bardzo chora, nigdy bym tego nie zrobił, ten pomysł był najgorszy na świecie. Z tego powodu też znienawidziłem pieniądze, były dla mnie obrzydliwe a wszystko dlatego, że kiedyś popełniłem ten okropny błąd, który już na zawsze splugawiło moje ciało i dobre imię.
- A sprawdzałeś, czy aby na pewno jesteś zdrowy? - Dopytał, mimo że nie otworzył oczy zmęczony tym całym dniem i zapewne informacjami, które bardzo musiały go zaskoczyć.
- Sprawdzałem, wielokrotnie upewniając się, że jestem zdrowy, później po tym, co robiłem, nie uprawiałem już z nikim seksu - Przyznałem, naprawdę w tamtych czasach bardzo się wstydziłem samego siebie i tego, jak okropnie wtedy się poniżyłem, a wszystko dlatego, że tak bardzo kochałem moją babcię i tak bardzo nie chciałem jej nigdy stracić.
- A więc byłem pierwszy po tylu latach? - Dopytał, a w jego głosie dało usłyszeć się zaciekawienie dotyczącej tego pytania.
- Tak - Moja odpowiedź była krótka, bo i co mogłem mu powiedzieć więcej, po prostu tak było, zapewne, gdyby nie był taki zachłanny, a i ja nie był tak spragniony, to może nigdy byśmy się do siebie nie zbliżyli.
- To chyba nawet dobrze - Ziewnął cicho, dłonią przecierając swoje zmęczone oczy. - Pozwól piesze, że się na chwilę prześpię, jestem bardzo zmęczony - Dodał, zdecydowanie nie musząc o to prosić, miał prawo pójść spać, a ja nie miałem powodu, aby mu to utrudniać.
- Oczywiście połóż się - Pomogłem mu położyć się na łóżko, siedząc obok niego, nie chcąc położyć się obok niego, czułem się źle z tym że o tym wszystkim wie, miałem do siebie żal za to, do czego się dopuściłem. Myślałem, że ta obrzydliwa przeszłość nigdy nie wróci, niestety wróciła i to jeszcze w takiej chwili. Zmieniłem całe moje życie, ukryłem się przed tymi obrzydliwymi facetem, którzy po czasie mimo mojego niechęci zmuszali mnie do seksu, mając na mnie wiele dowodów, które nie pozwalały mi przed nimi uciec. Jak dobrze, że w końcu się od tego uwolniłem.
- Połóż się obok mnie - Poprosił, ale ja nie mogłem tego zrobić, to znaczy mogłem, ale czułem się źle z tym wszystkim no i co ja miałem teraz robić? Daisuke nie miał z tym problemu ale ja chyba mam.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł, jakoś nie czuje się dobrze z tym że wiesz o mojej okropnej przeszłości - Wytłumaczyłem, naprawdę zawstydzony tym okropnym życiowym doświadczeniem.

<Paniczu? C:>