czwartek, 21 marca 2024

Od Mikleo CD Soreya

Czy on musiał odebrać dzieci? Przecież nie było to konieczne, mieliśmy dziś odebrać dzieci to prawda, jednak nikt nie powiedział, że musimy zrobić to już teraz.
- Sorey kotku połóż się, przecież dzieci możemy odebrać później, a teraz może skorzystamy ze spokoju i pójdziemy spać? - Zaproponowałem, nie mając ochoty wstawać z łóżka, po takiej nocy jestem chętny na odpoczynek a odpocząć moje tylko przy nim, bez niego to nie ma najmniejszego sensu.
- Ty sobie Miki odpocznij, a ja w tym czasie wszystkim się zajmę - Zaproponował, zbliżając się do mnie, aby ucałować moje czoło.
- Problem w tym, że ja bez ciebie nie umiem spać - Przyznałem, czym zaskoczyłem męża, który położył się znów obok mnie, patrząc prosto w moje oczy.
- A więc to dla tego wyglądasz tak źle co rano? - Zapytał, wyszukując na mojej twarzy, chociaż drobne kłamstwo, którego robić nie chciałem, po co miałbym go kłamać? To nie miałoby najmniejszego sensu, skoro już ten temat zacząłem to logiczne, że muszę go skończyć, mówiąc prawdę i tylko prawdę.
- Trochę tak, wolałbym, abyś był przy mnie w nocy, czułbym się zdecydowanie lepiej, na szczęście ty jeszcze tylko dwa tygodnie i znów będę miał cię nocą tylko dla siebie - Przyznałem, tym samym przytulając się w do jego ciała, zamykając swoje oczy. - Zostań ze mną, proszę, nie chcę być sam - Poprosiłem, chowając się w jego ramionach, wszystko, czego potrzebując to on sam.
- Dobrze owieczko zostanę - Pocałował mnie w czubek głowy, leżąc ze mną na wygodnym łóżku i pod ciepłą pierzyną gdzie wspólnie zasnęliśmy, korzystając z ciszy, spokoju i czasu sam na sam.

Obudziłem się, dopiero gdy Sorey poruszył się w łóżku, podnosząc do siadu.
- Sorey? - Odezwałem się cicho, rozciągając leniwie swoje mięśnie, które zastygły z powodu snu w jednej pozycji.
- Tak owieczko śpij sobie, ja już wstanę, ogarnę się troszeczkę i wyjdę po dzieci - Po jego wypowiedzi od razu podniosłem się do siadu, chcąc wspólnie odebrać dzieci to po pierwsze, a po drugie nie chcąc leżeć bez niego w łóżku.
- Pójdziemy razem, nie chcę już spać ani leżeć bez ciebie w łóżku - Przyznałem, wstając z łóżka patrzeć na męża, który patrzył na moje ciało, które było całe w malinkach, siniakach i śladach zębów. Nie przejąłem się tym za bardzo, pozbierałem swoje ubrania, wychodząc z naszej sypialni, idąc się umyć, w czym dołączył do mnie mój mąż, który tak samo, jak ja musiał porządnie się umyć, po kąpieli nadeszła pora na założenie nowych ubrać, ułożenia włosów, po czym mogliśmy opuścić dom, idąc po nasze pociechy.
Przechodząc przez miasto, miałem dziwne przeczucie, że coś było nie tak, jeden z mężczyzn znajdujących się w mieście patrzył na nas, ale nie w tym był cały problem, mężczyzna szedł za nami. Udając, że coś ogląda. Myśląc, że nie widzę jego dziwnego zachowania.
Zmartwiony przystanąłem na chwilę, odwracając się w stronę mężczyzny, który znów udał, że nie patrzy na nas.
- Miki wszystko w porządku? - Zapytał, zmartwiony moim zachowaniem.
- Hym? A nie tak, wszystko w porządku tak tylko patrzę na ludzi, wiesz, że im nie ufam do końca - Przyznałem, uśmiechając się do mojego męża. - Chodźmy, nie ma co się robić czasu - Dodałem, chwytając jego dłoń.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz