Zacząłem się zastanawiać, w jaki sposób Haru mógłby mi pomóc. Wiadomości, które chcę wysłać, muszą być napisane ostrożnie, z rozmysłem, nic nie mogło zostać napisane wprost, ale też odbiorca musi wiedzieć, o co chodzi. Odrobinkę to skomplikowane i wymagające pewnych umiejętności, których taki prosty Haru w swoim prostym życiu nigdy raczej nie potrzebuje, więc skoro nie potrzebuje, no to ich nie posiada. I nie jest to nic złego. Ja na przykład nie potrafię gotować, bo od tego mam ludzi. No i właśnie Haru.
- Nie wydaje mi się. Już kończę, jeszcze jeden list muszę napisać i skończone. Ale jeżeli koniecznie chcesz mi jakoś pomóc... Napiłbym się kawy. I może coś zjadł. Ale nie jakoś bardzo dużo – dodałem, dostrzegając jego całkiem zadowolony wyraz twarzy. Jemu to naprawdę niewiele trzeba było do szczęścia. Też możliwe, że mógł być dla niego mały szok, skoro w końcu sam z siebie poprosiłem o jedzenie, co w ostatnich dniach mi się nie zdarzało. Jadłem, bo musiałem, a i tak nie zawsze ten logiczny argument na mnie działał. Dzisiaj z kolei chcę zjeść, bo byłem głodny. No i też oczywiście musiałem.
- Oczywiście, kochanie – odezwał się zadowolony, po czym ucałował mnie w policzek. Znowu to był policzek. Czemu nie usta? Z jednej strony bardzo chciałem znać powód, z drugiej chyba tego się tej wiedzy obawiałem. – Masz na coś szczególnego ochotę?
- Może budyń – zaproponowałem, zdając sobie sprawę, że dawno tego przysmaku nie jadłem.
- Niechaj więc będzie budyń. Zaraz wrócę – obiecał, i w piżamie opuścił sypialnię. Mógłby się ubrać. Albo chociaż jakiś szlafrok na ramiona narzucić. No ale na zwrócenie mu uwagi było już za późno.
Dokończyłem listy i schowałem je do podpisanych kopert. Pisanie tych listów sprawiło, że czułem się troszkę lepiej. Ten koszmar mnie mocno zaskoczył. Nie pamiętam, że kiedykolwiek miałem koszmary. Martwiło mnie także to, co w nich było. Nie byłem pewien, czy to były tylko i wyłącznie moje myśli i wyobraźnia, czy może jednak jakieś wspomnienie w mojej głowie się odblokowało. Nie chciałem, by to się okazało prawdą. Obym już więcej nie musiał tego widzieć jeszcze raz. Dobrze, że Haru za bardzo mnie o to nie pytał, bo nie potrafiłbym na to odpowiedzieć.
- Już jestem – usłyszałem po kilkunastu minutach. Musiałem więc przyodziać na twarz delikatny uśmiech, by go nie martwić, i zwrócić na niego trochę uwagi. On dla mnie tyle robi, dba, troszczy się, a ja nie robię nic. A nie, przepraszam, chciałem mu pomóc, no i mu tylko zaszkodziłem, i to jak bardzo zaszkodziłem. A dzisiaj zrobiłem pierwszy krok ku temu, by to naprawić, a powinienem to robić wczoraj. – Proszę bardzo. Czekoladowy budyń i kawa, tak jak prosiłeś – dodał, stawiając tacę ze śniadaniem na biurku, który uprzednio oczywiście sprzątnąłem.
- Dziękuję – odpowiedziałem, posyłając mu łagodny uśmiech. – Nie wyglądasz najlepiej. Nie wyspałeś się przeze mnie? – spytałem, zmartwiony jego stanem. Nie chciałem go budzić. W ogóle nie chciałem tego koszmaru, i nie mam pewności, czy dzisiaj się to znów nie powtórzy. Może lepiej dla niego, byśmy spali osobno. Wtedy na pewno by się wyspał. Nie chciałem tego, jego obecność dla mnie kojąca, ale dla niego byłem w stanie się tak poświęcić.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz