Trochę nie rozumiałem tego zniesmaczenia Hany. W końcu, nie robiliśmy niczego takiego złego. Ot, niewinny pocałunek. No ale lepiej, by przyłapała nas na takim niewinnym niż na nieco bardziej namiętnym, jak chwilę temu. Przy małych dzieciach na tyle rzeczy trzeba uważać, i tak strasznie się ograniczać. Chyba nie pogardzibym, gdybyśmy tak trochę przystopowali z tymi dziećmi, i trochę się wpierw sobą nacieszyli, niż założyli na nowo rodzinę... Nie sądziłem, że to aż tyle obowiązków i wyrzeczeń. Miki coś mi o tym opowiadał, ale nie byłem świadom, że to będzie aż tak ciężkie. Znaczy się, wiedziałem, że będzie ciężko, ale raczej nie byłem świadom tej skali. Aż do niedawna.
– Już, już, tylko sobie kawę zrobię. Ale też z tego co pamiętam, to mieliśmy się uczyć, nie bawić – odezwałem się, nastawiając wodę na kawę. Skupiłem się na Mikim i zapomniałem o kawie. W końcu, są rzeczy ważne i ważniejsze. I mój Miki przenajsłodszy jest zdecydowanie rzeczą najważniejszą.
– Uczyć się to i tak będziemy jutro w szkole. A bawić się nie możemy codziennie i tak dużo, jak chcemy, bo musisz iść do pracy – przyznała niezadowolona, pusząc swoje policzki. Mój panie, przecież ona jak Miki wyglądała. Miło się na nią patrzyło. I te poliki, i te włoski roztrzepane na wszystkie strony... jeny, jaka ona była słodka. I mikowata. A że mój Miki był cudny, to i ona była cudna.
– A nie chcielibyście się pobawić w zamku, u cioci na weekend? – zaproponowałem, od razu chcąc przejść do najważniejszego tematu. Może nie od razu cały weekend, ale tak kilka godzin? Myślę, że tyle czasu by wystarczyło dla nas, byśmy się sobą nacieszyli, a w weekend wyspany jestem, trochę bardziej pełen energii, i ja już dopilnuję, by mój mąż był zadowolony. A coś na pewno musi być na rzeczy, skoro sam daje mi znać, że potrzebuje seksu. Z reguły to ja go zachęcałem do kochania się, nie on mnie, więc skoro on to zaczął robić, no to oznaczało to, że naprawdę już źle było. Naprawdę nie byłem świadom, że to ponad miesiąc temu się kochaliśmy. Jak pracuję, to jakoś tak trochę mi się wszystko miesza i tracę poczucie czasu, a że i zmęczony bywam, to już tak trochę niezbyt tego potrzebowałem.
– Nie, wolimy pobawić się z tobą – odpowiedziała hardo, na co westchnąłem ciężko. Może jeszcze z Haru nie rozmawiałem na ten temat, ale nawet jeżeli on będzie chciał, to dalej potrzebuję przekonać jeszcze Hanę.
– Myślę, że cioci byłoby miło, gdybyście ją odwiedzili i spędzili z nią trochę czasu, nawet na kilka godzin. I jeszcze byście odwiedzili swojego kucyka... na pewno się za wami stęsknił – spróbowałem podejść ją z innej strony, uderzając troszkę w jej serduszko. Nasze dzieci, podobnie jak my sami, zwierzątka lubią i mają do nich słabość. I tak dobrze, że nie przynoszą nam żadnych bezdomnych zwierzaków do domu, a teraz mają ku temu okazję, wracając ze szkoły.
– Faktycznie, Cynamonkowi może być smutno, bo dawno go nie odwiedziliśmy... pogadam z Haru – odezwała się i uciekła do salonu.
– Ja to chyba jednak jestem dobrym negocjatorem – wyszczerzyłem się głupkowato do Mikleo, zalewając sobie kawę.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz