czwartek, 14 marca 2024

Od Mikleo CD Soreya

W pracy naprawdę dobrze się czułem, nareszcie robiłem coś więcej niż tylko dom i dzieci, a tego było mi potrzeba jak niczego innego na tym świecie, czasem każdy z nas potrzebuje zmian, a mi te zmiany wyszły ba dobre.
Zmęczony, ale naprawdę zadowolony wróciłem do domu, trochę później niż planowałem, musząc się trochę pośpieszyć, aby wymienić męża.
- Już jestem - Zawołałem gdy tylko wszedłem do domu, zdejmując z ciała płaszcz i buty.
- Nareszcie - Odezwał się zadowolony Sorey, który stanął przede mną.
- Sorey wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej - Zauważyłem, przyglądając mu się z uwagą w oczach, zaczynając się o niego martwić.
- Ja? A ty widziałeś siebie? - Odbił piłeczkę, uśmiechając się przy tym łagodnie.
- Widziałem siebie i wiem, jak wyglądam, ale mną się nie przejmuj, ja po prostu nie lubię spać sam i muszę poświęcić trochę więcej czasu na sen - Wytłumaczyłem, podchodząc do niego, aby ucałować go w policzek.
Sorey przyjrzał mi się uważnie, kładąc dłoń na moim policzku.
- Coś cię trapi? - Podpytałem, przyglądając mu się uważnie, martwiąc się o niego.
- Bo ja, niepokoi mnie to, że tak długo pracujesz, nie chcesz mnie widzieć i to dla tego? Jesteś zły na to, że nie ma czasu na sex? - Kiedy zadał to pytanie, zdziwiłem się delikatnie, niby dlaczego miałbym tak zrobić? Przecież jeśli bym miał do niego o to problem, po prostu bym mu o to powiedział, a nie uciekał.
- Słucham? Myślisz, że zrobiłbym coś takiego? Sorey miałem trochę pracy, ale to nie oznacza, że uciekam od was. Jutro znów będę pracował tyle ile mam, czasem niestety będę dłużej w pracy, ale to niczego nie zmienia - Wytłumaczyłem, uśmiechając się do niego ciepło, zerkając na zegarek.
- Jesteś pewien? - Dopytał, mocno trzymając moje dłonie.
- Oczywiście, że tak a teraz chyba powinieneś już iść, lepiej się nie spóźniać do pracy - Zauważyłem, łagodnie się przy tym uśmiechając.
- Masz rację, do rana - Porzegnaliśmy się ze sobą wiedząc, że zobaczymy się dnia następnego.
Zamknąłem za nim dni na klucz, idąc do sypialni, gdzie zmęczony odpłynąłem do krainy snów, nie mając siły nawet myśleć, najwidoczniej długotrwała bezsenność nareszcie pomogła mi przespać całą noc.

Rano, gdy nastała pora mojego przebudzenia, się najchętniej leniuchowałbym w łóżku, nie musząc robić kompletnie nic, tak dobrze mi się spało chętnie bym to przedłużył.
Podnosząc się w końcu do siadu, dostrzegłem mojego męża, który leżał przy mnie, jeszcze nie śpiąc.
- Sorey? Kiedy wróciłeś? - Zapytałem, gdy leniwie się rozciągnąłem.
- Niedawno, nie było co robić i miałem wyjść szybciej - Odpowiedział, a to nawet mi się spodobało, mogłem, chociaż na chwilę przytulić się do jego ciała zamykając na chwilę oczy, chcąc skorzystać z tej krótkiej chwili.
- Ciesze się, miło jest się do ciebie przytulić, przed wyjściem nie musząc dzielić się z dziećmi tobą - Wyznałem naprawdę zadowolony, w końcu z rana nie mamy czasu dla siebie, dzieci bardzo nam to utrudniają dlatego, chociaż teraz przez te krótką chwilę chce mieć go tylko na własność, bez względu na to, jak samolubnie tylko to brzmi.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz