Muszę przyznać, Haru mnie zaskoczył? Chce wyjeżdżać? A przecież przed chwilą wyjeżdżaliśmy. Co prawda, nie wykorzystaliśmy w pełni z atrakcji tamtego miejsca, no ale wyjazd był. Zresztą, nawet nie wiem, czy sobie możemy sobie pozwolić na taki wyjazd, mamy w końcu bardzo ważne rzeczy na głowie, jak odzyskanie jego dobrego imienia, co tak pięknie udało mi się zniszczyć.
- Nie wydaje mi się, aby to była dobra pora na wyjazd. Mam się zająć Kaito, pamiętasz? – odparłem, mając mieszane uczucia względem jego pomysłu. Według mnie, nie powinniśmy, a przynajmniej ja nie powinienem, zrobiłem głupotę, i muszę teraz to jakoś odkręcić. Dalej nie wiedziałem, jak to zrobić. Jedyne, na co wpadłem, to skontaktowanie się z osobami, z którymi Kaito ma na pieńku, albo które za nim nie przepadają, ale dalej nie mam pojęcia, co może mi to dać. Być może te osoby dostarczą mi dowodów, które mi w zupełności wystarczą. Być może coś za takie informacje będą ode mnie chcieli. A być może to ślepy zaułek, i wyjdzie na to, że Kaito wraz babką pokonali mnie, ograli jak dziecko. To będzie wtedy dla mnie wielki wstyd.
- Masz to ty odpocząć. Wyciszyć umysł. Zebrać siły. Obawiam się, że w tym miejscu może to być dla ciebie trudne, bo ciągle będziesz myślał o Kaito, i jak go podejść, a w takim stanie łatwo o błąd – wyjaśnił, na co westchnąłem ciężko. Może miał rację. Teraz, zamiast mu pomóc, zaszkodziłem mu, kierowany strachem i poczuciem winy. Może faktycznie wyjazd będzie dobry. Haru wydaje mi się w tym momencie mieć bardziej racjonalne myśli od moich, a to już wiele o mnie mówi. I to nie do końca dobre rzeczy.
- Więc co proponujesz? Gdzie chcesz wyjechać? – spytałem, trochę już zrezygnowany. Haru wie lepiej. A przynajmniej na to wszystko wskazywało.
- No nie wiem. Gdziekolwiek. Może być nawet do twojej tej drugiej rezydencji, co kiedyś mnie zabierałeś – zaproponował, przemierzając ze mną zaśnieżone alejki.
- Tyle, że to letnia rezydencja jest, w taką porę roku będzie tak zimno jak psiarni, a ogrzewanie nic nie będzie dawało – mruknąłem, troszkę tak nie do końca przekonany do akurat tej lokacji. Jemu może to nie przeszkadzać, ale ja z zimna mogę umrzeć. – Mam jeszcze jedną rezydencję, trzy dni drogi stąd. Ona prędzej się nada na tę porę roku – zaproponowałem po chwili zastanowienia. Jak już mamy gdzieś wyjechać, to na własne. Obcych ludzi to ja mam dosyć, przynajmniej na ten moment.
- Im dalej, tym lepiej dla ciebie – odpowiedział uradowany, całując mnie w policzek.
- Zobaczymy, czy taki uradowany będziesz, jak będę ci marudził podczas nocnych postojów – mruknąłem, z tego ciesząc się akurat najmniej.
- Jakoś to zniosę – odparł niezrażony, cały czas uśmiechnięty, czego w ogóle nie rozumiałem... niby Haru taki prostoduszny się wydawał, a jednak tak wielu rzeczy nie byłem w stanie w nim ogarnąć.
- Nie rozumiem cię. Przeze mnie straciłeś pracę, musisz mnie niańczyć i pilnować, bym nie upadł, bo jestem taki słaby, no i chyba najgorsze, czyli zamiast ci pomóc sprawiłem, że wszyscy mają cię za złodzieja. I ty, pomimo tego wszystkiego, jesteś tu przy mnie, trwasz i jeszcze się uśmiechasz. Nie wiem, czy ja bym potrafił – zapytałem, nie potrafiąc zrozumieć tej radości płynącej z jego osoby. Znaczy się, może nie radości, ale był pozytywny. Bardziej pozytywny, niż powinien być jak na to, co się wokół niego dzieje.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz