Zastanowiłem się ad jego propozycją odnośnie wyjścia na dwór. Czy ja faktycznie tego chciałem? Nie mam pojęcia. Na pewno chcę mu pomóc, no ale teraz tak jakby bardziej mu szkodzę niż pomagam. Może więc nic nie powinienem robić? Jak nie będę nic robił, to mu może i nie pomogę, ale i też nie zaszkodzę bardziej. Ale czy też mogę na tym etapie zaszkodzić mu bardziej? Przeze mnie stracił jedyne źródło szczęścia. Mógł narzekać na tę pracę, ile tylko chciał, ale wiedziałem, no i widziałem, że mu się podobała. I przeze mnie, przez moją nierozwagę, lekkomyślność, zaprzepaściłem to wszystko. I on pewnie to wie. Mogę marudzić, że jest głupi i mało kumaty, no ale prawda prezentowała się z goła inaczej. I czułem, że on wie, że tylko mu szkodzę. A mimo to nie oponuje, dalej przy mnie trwa, a przecież nie powinien, patrząc na to z takiego bardziej logicznego punktu widzenia.
- No nie wiem, czy to dobry pomysł. Powinienem się raczej skupiać na tym, jak ci pomóc. I też wypić kakao. Jak będzie zimne, będzie niedobre – odparłem, jakoś tak nie do końca przekonany co do tego wszystkiego. Skoro to wszystko jest z mojej winy, to ja to jakoś odkręcić muszę. Jeszcze nie wiem, jak, i co mam zrobić. Nic już nie wiedziałem. Jak siebie znałem, tak normalnie robiłbym wszystko w tym momencie, by Kaito pożałował, że w ogóle na mnie spojrzał, ale teraz? Teraz sam nie wiem, czego chcę. Za to wiem, że nie chcę już nigdy więcej na niego patrzeć. Obawiam się jednak, że jeżeli chcę pomóc Haru, to będę musiał się z nim skonfrontować.
- Więc wypij powoli kakao i może wyjdziemy na dwór? Na mały spacer po twoich włościach. Może nie jest tak pięknie, jak latem, ale dalej widoki cudne są – odpowiedział, uśmiechając się do mnie szeroko.
- Faktycznie, jak kwiaty kwitną, bardzo ładnie jest. Można by nawet tutaj urządzić ceremonię ślubu. Jeżeli dalej, po tym wszystkim, chcesz ze mną go wziąć – powiedziałem cicho, patrząc na niego niepewnie. Po tym, co się stało, mógłby mieć jakieś wątpliwości.
- Oczywiście, że chcę. Ale o tym pomyślimy później, dobrze? Teraz skup się na sobie, i swoim samopoczuciu – zaproponował, gładząc mnie po policzku.
- Bardziej wolałbym się skupić na tym, by ci pomóc, ale chyba mi na to nie pozwolisz, co? – odezwałem się z ciężkim westchnięciem.
- Oczywiście, że nie, bo mi pomagać nie trzeba – odparł, szczerząc się do mnie szeroko. – Wypite? To idziemy? – zapytał, kiedy zauważył, że kubek jest pusty. Naprawdę miał ochotę na ten spacer. Ja tak niekoniecznie, no ale skoro on chce, to jakoś się przemogę.
- Muszę się jeszcze ubrać cieplej – odpowiedziałem, odstawiając kubek na szafkę.
Haru oczywiście nie przeszkadzał mi w tym, tylko cierpliwie poczekał, aż pod bawełniany golf założę jeszcze jakąś podkoszulkę. Trochę ukryłem się za drzwiami szafy nie chcąc, by Haru musiał patrzeć na moje ciało oznaczone przez Kaito. Dopóki te ślady nie znikną, nie będę się mu pokazywał. Wystarczy, że ja muszę na to patrzeć, i nie czuję się z tym najlepiej.
- I? Jak wyglądam? – zapytałem, w końcu się mu pokazując. Nie za bardzo się zmieniłem, strój praktycznie ten sam, tylko włosy przeczesałem dłonią. Czyli w sumie, tak samo okropnie, jak rano, kiedy jeszcze widziałem się w lustrze. – Niepotrzebnie pytam, pewnie tak samo źle, jak wcześniej, po prostu chodźmy – dodałem, zakładając na ramiona płaszcz z kapturem, pod którym miałem ochotę ukryć twarz.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz