środa, 27 marca 2024

Od Mikleo CD Soreya

Podirytowany czekałem i czekałem mając nadzieję, że mój brat nie zrobił niczego głupiego, a i mój mąż nie zbliżył się do mojego brata, co prawda nie miałbym do niego o to pretensji, w końcu to mój brat go oszukał, a nie mój mąż. A mimo to mam nadzieję, że do niczego nie doszło, nawet jeśli miałby to być zwykły pocałunek...
Słysząc nareszcie otwierania się drzwi, zacisnąłem wargi, wchodząc do przedpokoju, gdzie wstał mój brat z moim mężem.
- Co ci odbiło? Dlaczego podajesz się za mnie? Nie jesteśmy już dziećmi, abyś coś takiego robił, poza tym mówiłem ci, że masz trzymać się od niego z daleka - Syknąłem, naprawdę bardzo wściekły na mojego brata, co on sobie w ogóle wyobrażał? Chyba za chwilę wybuchnę, jeśli on się nie wytłumaczy.
- Oj Miki, Miki ja chciałem sobie tylko pożartować, przecież to nie grzech udawać cię, zresztą skoro twój mąż jest na tyle naiwny by nie rozpoznać mnie a ciebie, cóż to już jego problem nie mój - Stwierdził, uśmiechając się do mnie głupkowato, gdy zasiadł na kanapie.
- Miki przepraszam, ja naprawdę nie wiedziałem - Sorey od razu chciał się wytłumaczyć, mając spore poczucie winy, mimo że to nie była jego wina, ja naprawdę nie mam do niego o to żalu, bardziej jestem zły na mojego brata za to, że podszywa się pode mnie.
- Nie mam do ciebie żalu, to mój brat przeciął. A teraz proszę, idź już spać, a ja muszę porozmawiać z moim bratem - Poprosiłem, na co mój mąż od razu pokiwał posłusznie głową, idąc do sypialni, pozostawiając mnie sam na sam z moim bratem, którego musiałem naprawdę ochrzanić, ostrzegając go, że jeszcze jedna taka sytuacja a naprawdę tego pożałuje.
Mój brat oczywiście nie brał tego na poważnie. Wiedząc, że jestem za dobry, no i tak łatwo z domu go nie wyrzucę, nawet jeśli będę na niego naprawdę zły.
Nie chcąc się z nim już kłócić, po prostu zająłem się swoją pracą, sprzątając, gotując, po prostu ignorując mojego brata, który nagle zniknął mi z oczu. A ja nie wiedziałem, gdzie on jest, w sumie nawet mnie to nie obchodziło, niech robi, co chce, byleby zszedł mi z oczu.
Sorey zszedł na dół, po kilku godzinach nie odzywając się do mnie, nie odpowiadając na pytania, a jemu co się stało? Nie rozumiejąc jego zachowania, postanowiłem poszukać mojego brata, już po chwili rozumiejąc. Dlaczego mój mąż się do mnie nie odzywa. Myśląc, że jestem moim bratem.
Mój brat spał w moim łóżku z moim mężem, ja go naprawdę chyba zabije.
Wściekły wygoniłem go z łóżka, znów się z nim kłócąc, zaczynając żałować, że w ogóle przyjąłem go do domu.
Mój brat oczywiście się z tego wszystkiego śmiał, nie biorąc tego na poważnie.
- Co się stało, o co się tym razem kłócicie? - Sorey zdziwiony tymi krzykami wyszedł z kuchni, uważnie nam się przyglądając.
- Makoto położył się do naszego łóżka, znów się pode mnie podszył - Gdy to mówiłem, mój brat wcale nie brał mnie na poważnie, oczywiście świetnie się bawiąc z tym że byłem wściekła. - Mam dość, masz czas do końca tygodnia, żeby się stąd wynieść i ani dnia dłużej, wychodzę po dzieci i lepiej schodź mi dzisiaj z oczu - Syknąłem, wychodząc z domu, trzaskając za sobą drzwiami.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz