Ciężko westchnąłem, nie wiedząc co mam teraz zrobić, z jednej strony nie chcę się nikomu podporządkować, ale z drugiej strony, jeśli teraz się nie zgodzę, on będzie cały czas utrudniał mi życie, nie odpuszczając tak szybko tego tematu. No i co ja z nim mam? Będzie mnie traktował jak dziecko? Jestem dużo starszy od niego i doskonale wiem, co mogę, a czego nie mogę, dlaczego on nie potrafi tego zrozumieć? Ja wiem, że jestem uparty i czasem podejmuje złe decyzje, jednak nie dam się nikomu kontrolować, nawet jeśli mój mąż chce robić to dla mojego bezpieczeństwa.
- Sorey na litość boską naprawdę za bardzo przesadzasz, mam teraz siedzieć w domu, bo ty tak chcesz? - Zapytałem, patrząc na niego już trochę zły, za to, co próbuje mi robić, nie chcę siedzieć w domu, jak więzień a do tego próbuje doprowadzić.
- Dla twojego dobra, ja chcę, tylko abyś był bezpieczny, nie chcę twojej krzywdy - Stwierdził, nie rozumiejąc, że kontrolowanie mnie to jak krzywdzenie, no ale on tego nie rozumie, bo przecież chcę tylko dla mnie dobrze.
Ciężko westchnąłem, postanawiając się zgodzić, dla świętego spokoju, mimo że to i tak nic nie da, doskonale wiem, że zagrożenie nie minie tak o i jeśli to coś będzie chciał dopaść mnie lub dzieci i tak to zrobi.
- Dobrze, niech ci już będzie - Zgodziłem się, nie chcąc się kłócić, normalnie bym to zrobił, ale nie teraz, nie przy dzieciach, może te kilka dni pozwoli mu wyluzować, a wtedy będę mógł wrócić do pracy, a przynajmniej taką miałem nadzieję.
- Miki nie opieraj się.. Chwila, czy ty się właśnie zgodziłeś? - Zapytał, zdziwiony tym, że poszło to tak łatwo, nic dziwnego ja sam też byłem zdziwiony, nigdy bym tak szybko nie odpuścił, ale tym razem to zrobię tylko i wyłącznie dla własnego spokojny.
- Zgodziłem się tylko dlatego, że nie chcę mi się z tobą na ten temat dyskutować, chociaż i tak uważam, że to głupie - Wyjaśniłem, zerkając na dzieci, które właśnie do nas przybiegły, wskakując nam na kolana, przerywając tym samym naszą rozmowę.
Szkraby zajęły nam głowę, bawiąc się z nami, wyciągając na dwór, gdzie mogliśmy troszeczkę zapomnieć o codzienności.
Hana i Haru dość długo nie zasypiali, chcąc się bawić, z powodu czego musieliśmy położyć ich siłą, to znaczy położyliśmy do łóżka, czytając książkę, dzięki czemu szybko poszło już spać.
Mając spokój, mogliśmy zażyć wspólnej kąpieli, po której położyliśmy się do łóżka.
- Jesteś na mnie zły? - Usłyszałem, gdy Sorey przytulił się do mnie, przyciągając bliżej siebie.
- Nie, nie jestem zły - Przyznałem, czując jego dłoń pod moją, a raczej jego koszulą gładząc moje ciało, najwidoczniej bardzo chcąc skupić moją uwagę na sobie.
- Na pewno? Nie chcę, abyś się gniewał, ja chcę tylko twojego dobra - Wyszeptał mi do ucha, całując mój policzek.
- Nie gniewem się, jeśli to cię uspokoi, mogę te kilka dni zostać w domu, chociaż wcale mi się to nie podoba - Przyznałem, odwracając się w jego stronę, wciąż czując jego dłoń na moim ciele. - Jednak zostanę tylko kilka dni i ano dnia dłużej - Dodałem, zbliżając się do jego ust, aby zobaczyć je w namiętnym pocałunku.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz