Po co miałem odpoczywać przed pracą, skoro byłem wypoczęty? Znaczy się, może nie byłem jakoś mega super hiper wypoczęty, no ale raczej w dobrej kondycji byłem, a to wszystko dzięki Mikiemu, w którego ciało wtulony dzisiaj spałem. To zdecydowanie była najprzyjemniejsza część tego dnia. Nie, żeby zabawa z moimi dziećmi przyjemna nie była, bo była, tylko taka trochę męcząca. Kiedyś chciałem ich uwagi, ale nie do końca w tak dużym natężeniu, no bo to, jak one teraz pragną mojej atencji, było bardzo dla mnie przytłaczające. Co jak co, ale zazwyczaj to Miki aż tak wielką atencje dostawał. Albo i nie, bo patrząc na to moim takim nieprofesjonalnym okiem, to taka troszkę mniejsza była. A ja? Trochę mnie nie ma, bo muszę pracować i odpoczywać, i nagle jednak dzieci twierdzą, że jednak wolą mnie. Nie rozumiem moich dzieci, naprawdę, bo z jednej skrajności przechodzą w drugą skrajność, a co ze złotym środkiem? Miło, jakby czasem z jakimś problemem przyszły do mnie, trochę się ze mną pobawiły, zainteresowały odrobinę, i ja już by był szczęśliwy. A to... a to jednak za dużo jest jak na mnie.
- Nie, jestem całkiem wypoczęty, po prostu potrzebuję chwili oddechu od tych wszystkich zabaw - wyjaśniłem, czując się naprawdę nieźle. Trochę wykończony byłem, ale zaraz mi się poprawi, i będę dalej w stanie zajmować się dziećmi, z którymi trzeba przerobić lekcje, tylko muszą przynieść książki i zeszyty. I o te lekcje się trochę martwiłem, bo ja głupi jestem, no a aby zrobić lekcje, trzeba być mądrym. Co prawda, teraz nie będzie aż tak źle, no ale ja też taki ciężko kapujący jestem, różnie to się może prezentować u mnie. - I jutro będę już calutki dla was - dodałem, niezwykle ciesząc się z tego, że w końcu mam wolne.
Poza wolnym oznaczało to także, że przetrwałem kolejny tydzień w tej pracy. I to drugi, czyli jestem w połowie. Nie moglem się doczekać, aż w końcu ją skończę, i będę noce spędzać z moim najpiękniejszym mężem, i będę wyspany, i będziemy mieć dużo czasu dla siebie, jak dzieci w szkole będą... a teraz zadowolę się tym, że będziemy mieć wolny weekend. Albo jeden dzień, też nam tyle powinno wystarczyć. Jeszcze nie wiem, na co dzieci się zdecydują, bo mają to przedyskutować, gdyż Haru chce zostać u cioci na dłużej, Hana tylko na jeden dzień... cóż, niech to załatwią między sobą. A jak nie dadzą rady, to spotkamy się w połowie, półtorej dnia. Albo w piątek pójdą, a w sobotę wrócą. Do wieczora mamy dostać odpowiedź. Ale powiem szczerze, z siebie byłem całkiem zadowolony, że udało mi się naszym dzieciom wszczepić ten pomysł. Ale to też zasługa Cynamonka, który wpierw miał być u nas, oczywiście po wybudowaniu wcześniej stajni, ale kucyk był stanowczą przesadą. Co innego, kiedy przynosimy kolejnego koteczka, a co innego taki kucyk. Przecież nie stałoby nas na utrzymanie takiego konika. Chyba, że jeden z nas znalazłby stałą pracę... no ale nie, kucyk to przesada.
- Ciekawe, o której ja jutro wrócę - westchnął ciężko, idąc do kuchni, gdzie się skierowałem za nim, chociaż na chwilkę, nim dzieci wrócę.
- Alisha wyrozumiała jest, na pewno wypuści cię wcześnie. I jak dobrze pójdzie, będziemy mieć cały weekend na czytanie książek - wyszczerzyłem się głupkowato, podchodząc do niego, by przytulić się do jego pleców. - Postaram się dzisiaj jak najszybciej wykonać swoją pracę, by wcześniej wyjść i byśmy mogli trochę w łóżku poleżeć razem - zaproponowałem, całując go w policzek, tak odrobinkę mu przeszkadzając przy robieniu obiadu, czy też może bardziej obiadokolacji, no ale zaraz dzieci przyjdą i już mu nie będę przeszkadzał.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz