Nie moja wina? Jakim cudem nie była to moja wina, skoro ta cała sytuacja miała miejsce tylko i wyłącznie dlatego, że Kaito mnie zgwałcił, a skrzywdził mnie dlatego, że byłem niewystarczająco uważny? Tak więc była to moja wina. Może nie bezpośrednia, ale pośrednia już tak. Haru jest oczywiście za dobry, za kochany, nie jest w stanie dostrzec tego, co dostrzegam ja, a mocno schrzaniłem, i Haru na tym ucierpiał. Doskonale zdawałem sobie sprawę, jak ważna była dla niego ta praca, uwielbiał ją, jako ktoś, kto w każdym dostrzega dobro i za wszelką cenę próbował każdemu pomóc idealnie się do niej nadawał. A ja to zniszczyłem.
W ogóle, czemu szef w ogóle go zwolnił? Przecież Haru trzymał tę całą straż w ryzach, gdyby nie on, i ja, dalej dochodziłoby do porwań kobiet i handlu nimi. Ciężko znaleźć kogoś tak sumiennego, jak on, kogoś tak oddanego, kogoś tak dobrego... bez niego to wszystko padnie. Wiedziałem, że Kaito może coś kombinować, ale nie sądziłem, że Haru zostanie zwolniony. Może bym do tego doszedł, gdybym wczoraj zamiast spać pracowałbym.
- Ja tam dostrzegam głównie moją winę - wymamrotałem cicho, patrząc wszędzie, tylko nie na niego. I swoje odbicie w lustrze. Muszę w końcu je zakryć, by nie patrzyć na te obrzydliwe malinki, które nie były robione przez Haru. Ani nawet ogólnie na siebie, ponieważ wyglądałem paskudnie. - Ale to naprawię. Przede wszystkim będę musiał jakoś go zmusić, by wycofał zeznania. Muszę znaleźć jakiegoś haka na niego. Może gdyby mi się udało udowodnić, że wykorzystał moje ciało wbrew mojej woli, wycofałby się. A jak się wycofa z zeznań, udam się do szefa, może jakoś przemówię mu do rozsądku, a jeżeli nie... - zacząłem, już powoli myśląc, co powinienem uczynić, by to wszystko wyprostować, ale Haru chwycił moje policzki w swoje dłonie, zwracając tym samym moją uwagę.
- Daisuke, nie trzeba - odezwał się, zaskakując mnie.
- Nie trzeba? Przecież kochasz tę pracę. I straciłeś ją przeze mnie, więc to na moich barkach pozostaje to, bym ci ją zwrócił - odparłem, patrząc na niego z niezrozumieniem.
- To nie twoja wina. I bardzo proszę, byś to zapamiętał - powiedział, uśmiechając się do mnie łagodnie i zaraz po tym ucałował mnie w czoło. - Sam chciałem mu przyłożyć za to, co ci zrobił. I znając konsekwencje tego czynu, zrobiłbym to ponownie. Nawet przyłożyłbym mu dwadzieścia razy mocniej, gdyby tylko było to możliwe - odparł, gładząc mnie po policzku.
- Gdybyś przyłożył mu dużo mocniej, to kara byłaby dużo bardziej surowa. I ciężej byłoby mi cię uratować. Teraz nawet nie wiem, jaka czeka cię kara. Obawiam się, że Kaito nie usatysfakcjonuje to, że cię wyrzucili z pracy - mamrotałem bardziej do siebie zastanawiając się, co może się wydarzyć teraz. Raczej nie będzie żadnego procesu, pewnie standardowa odsiadka, która do skutku nigdy nie dojdzie, bo zamierzam wydać mały majątek na jego kaucję. Chyba, że spowodował poważny uszczerbek na jego zdrowiu, wtedy mogę mieć z tym większy problem, ale nie zmienia to faktu, że i tak mu pomogę.
- Mną się nie przejmuj. Bardziej zadbaj o siebie. Przygotuję ci śniadanie, pewnie nic nie jadłeś, a musisz - odparł, całując mnie w nos.
- Coś mogę zjeść. Ale z tobą. I trochę. I też coś lekkiego, po wczorajszych wymiotach mój żołądek jest dalej strasznie podrażniony. Bardzo proszę - odparłem, opierając głowę o jego ramię. Jak coś zjem, może lepiej będzie mi się myśleć, i bardziej skutecznie, bo ja jednak naprawdę mam do rozwiązania poważny problem, który sam trochę spowodowałem.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz