Wściekły na mojego brata za to obrzydliwe zachowanie ruszyłem do szkoły, musiałem odebrać nasze dzieci które na pewno już na nas czekają, tym razem odbiorę je sam, a mogłem zabrać męża ze sobą a co jeśli on będzie próbował go wykorzystać? Na to już za późno w końcu już teraz i tak nie mogę wrócić, jestem blisko szkoły, a nasze dzieci już zdążyły mnie zobaczyć, biegnąc do mnie.
- Mamo to ty? - Zapytały, przyglądając mi się z uwagą, no tak pewnie Makoto zrobił coś głupiego, z powodu czego nie do końca są pewne czy ja to ja, czy to mój brat.
- Oczywiście, że to ja - Odpowiedziałem, naprawdę zaczynając się martwić, moje dzieci przez mojego brata już nawet mnie nie poznają, a wszystko dlatego, że jesteśmy z wyglądu tak identycznie, ale z charakteru tak bardzo inni.
- A gdzie tatuś? - Od razu zapytała Hana, chcąc wiedzieć, gdzie jest jej tatuś który przecież ze mną zawsze ich odbierał a może nie zawsze, ale ostatnimi czas.
- Tatuś.. - Nie zdążyłem nawet dokończyć, gdyż tuż za mną pojawił się mój mąż, z powodu czego dzieci bardzo się ucieszył.
- Tata! - Zawołały, witając się z mężczyzną, chwytając jego dłonie. - Idziemy na lody? - Zaproponowała Hana która miała dziś naprawdę sporo energii, nadchodzi powoli jesień, a ona aż tak szaleję, to dobrze może jej nie będzie doskwierało zimno tak jak jej tacie.
- To w sumie nie taki zły pomysł, wszystko jest lepsze od siedzenia w domu - Odpowiedział dzieciakom, zerkając na mnie, tak jakby znów nie do końca był pewny czy ja to ja, a to akurat już przestało mnie dziwić.
- Spokojnie to ja, Makoto po jednym razie na pewno nie zapamiętałby, jaka jest droga do szkoły, poza tym podejrzewam, że to wy go prowadziliście, a nie on was - Uspokoiłem go, a przynajmniej miałem nadzieję, że to zrobiłem, w końcu nie chcę, aby mój własny mąż mnie unikał. - Idziemy na lody, prowadźcie - Zwróciłem się do dzieci, chcąc porozmawiać z mężem.
- Wieże ci, chociaż ciężko mi jest was odróżnić, przez to, że wpakował mi się do łóżka, czuje się źle, pocałowałem go w czoło. Myśląc, że to ty, ale co by było, gdyby do czegoś między nami doszło? Próbowałby, mnie zachęcić a ja bym uległ. myśląc, że to ty - Rozumiem obawy Soraya, też bardzo się tego obawiałem, dlatego cieszę się, że to tylko pocałunek w czoło, gdyby między nimi do czegoś doszło, chyba bym naprawdę ubił mojego brata i nie wiem, czy potrafiłbym spojrzeć w oczy własnemu mężowi, niby to nie jego wina, ale ból i tak byłby okropny. I – co gorsza – myślę, że nie potrafiłbym nad nim zapanować.
- Spokojnie, do niczego nie doszło, to tylko pocałunek w czoło. I nie pozwolę, aby doszło do czegoś więcej, będę bardziej pilnował brata, a gdy po pracy będziesz chodził spać, masz zamykać drzwi na klucz, wtedy do ciebie nie przejdzie - Objaśniłem swój plan, chwytając jego dłoń. - Nie jestem zły na ciebie, ty nic złego nie zrobiłeś - Zapewniłem, niechcący, aby teraz z powodu mojego brata mnie odtrącał, lub ignorował, bo wtedy nie będę czuł się z tym dobrze, wręcz przeciwnie będę myślał, że już nie chce ze mną być.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz