czwartek, 28 marca 2024

Od Mikleo CD Soreya

Wściekły na mojego brata za to obrzydliwe zachowanie ruszyłem do szkoły, musiałem odebrać nasze dzieci które na pewno już na nas czekają, tym razem odbiorę je sam, a mogłem zabrać męża ze sobą a co jeśli on będzie próbował go wykorzystać? Na to już za późno w końcu już teraz i tak nie mogę wrócić, jestem blisko szkoły, a nasze dzieci już zdążyły mnie zobaczyć, biegnąc do mnie.
- Mamo to ty? - Zapytały, przyglądając mi się z uwagą, no tak pewnie Makoto zrobił coś głupiego, z powodu czego nie do końca są pewne czy ja to ja, czy to mój brat.
- Oczywiście, że to ja - Odpowiedziałem, naprawdę zaczynając się martwić, moje dzieci przez mojego brata już nawet mnie nie poznają, a wszystko dlatego, że jesteśmy z wyglądu tak identycznie, ale z charakteru tak bardzo inni.
- A gdzie tatuś? - Od razu zapytała Hana, chcąc wiedzieć, gdzie jest jej tatuś który przecież ze mną zawsze ich odbierał a może nie zawsze, ale ostatnimi czas.
- Tatuś.. - Nie zdążyłem nawet dokończyć, gdyż tuż za mną pojawił się mój mąż, z powodu czego dzieci bardzo się ucieszył.
- Tata! - Zawołały, witając się z mężczyzną, chwytając jego dłonie. - Idziemy na lody? - Zaproponowała Hana która miała dziś naprawdę sporo energii, nadchodzi powoli jesień, a ona aż tak szaleję, to dobrze może jej nie będzie doskwierało zimno tak jak jej tacie.
- To w sumie nie taki zły pomysł, wszystko jest lepsze od siedzenia w domu - Odpowiedział dzieciakom, zerkając na mnie, tak jakby znów nie do końca był pewny czy ja to ja, a to akurat już przestało mnie dziwić.
- Spokojnie to ja, Makoto po jednym razie na pewno nie zapamiętałby, jaka jest droga do szkoły, poza tym podejrzewam, że to wy go prowadziliście, a nie on was - Uspokoiłem go, a przynajmniej miałem nadzieję, że to zrobiłem, w końcu nie chcę, aby mój własny mąż mnie unikał. - Idziemy na lody, prowadźcie - Zwróciłem się do dzieci, chcąc porozmawiać z mężem.
- Wieże ci, chociaż ciężko mi jest was odróżnić, przez to, że wpakował mi się do łóżka, czuje się źle, pocałowałem go w czoło. Myśląc, że to ty, ale co by było, gdyby do czegoś między nami doszło? Próbowałby, mnie zachęcić a ja bym uległ. myśląc, że to ty - Rozumiem obawy Soraya, też bardzo się tego obawiałem, dlatego cieszę się, że to tylko pocałunek w czoło, gdyby między nimi do czegoś doszło, chyba bym naprawdę ubił mojego brata i nie wiem, czy potrafiłbym spojrzeć w oczy własnemu mężowi, niby to nie jego wina, ale ból i tak byłby okropny. I – co gorsza – myślę, że nie potrafiłbym nad nim zapanować.
- Spokojnie, do niczego nie doszło, to tylko pocałunek w czoło. I nie pozwolę, aby doszło do czegoś więcej, będę bardziej pilnował brata, a gdy po pracy będziesz chodził spać, masz zamykać drzwi na klucz, wtedy do ciebie nie przejdzie - Objaśniłem swój plan, chwytając jego dłoń. - Nie jestem zły na ciebie, ty nic złego nie zrobiłeś - Zapewniłem, niechcący, aby teraz z powodu mojego brata mnie odtrącał, lub ignorował, bo wtedy nie będę czuł się z tym dobrze, wręcz przeciwnie będę myślał, że już nie chce ze mną być.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz