wtorek, 26 marca 2024

Od Soreya CD Mikleo

 To, co się działo w moim domu, było dla mnie istnym szaleństwem. Jak jeszcze teraz Makoto miał jego ubrania na sobie, i włosy takie rozpuszczone, owieczkowate... nie wiem, czy to taki dobry pomysł, by został tutaj na kilka dni. Boję się, że się pomylę, jak będę jakiś taki zaspany, albo będę miał jakiś wyjątkowy przejaw głupoty... to mnie trochę stresowało. Przecież jak się okaże, że się przytulę do nie tego, co trzeba, albo co gorsza, pocałuję go, to ja się chyba pod ziemię zapadnę. I coś, że Makoto by mnie z błędu nie wyprowadzał. On był jakiś taki trochę... cóż, dziwny. Jakby mnie podrywał. A to przecież możliwe nie było. Gdzie ja i podrywanie mnie. Nie dość, że jestem przecież mężem Mikleo, to jeszcze raczej nie byłem w lidze takiego Makoto. No bo skoro on i Miki wyglądają tak samo, czyli wyglądają cudownie, to potrzebują także kogoś, kto wygląda przy niech dobrze. I to nie ja. Więc nie mam za bardzo pojęcia, o co chodzi w tym całym podrywaniu mnie. 
Po raz pierwszy z chęcią opuściłem dom ciesząc, że mogę iść do pracy, gdzie wszystko było jasne i proste. Bierzesz skrzynię i przenosisz ją. Cudownie prosta czynność, która nie wymagała większego myślenia. A tam w domu? Musiałem się mieć na baczności, by ucałować na pożegnanie tego, którego kocham. Muszę w końcu porządnie porozmawiać z Mikim na temat tego jego brata, i czemu mi o nim nie powiedział nigdy i czemu musi spać u nas. Chyba bym już wolał opłacić mu pobyt w hotelu, czy gdziekolwiek. Albo gdyby tak jakoś łatwo ich się dało rozróżnić... Mówiłem, że chciałbym, by świat miał więcej Mikich, ale po tym, co widziałem nie wiem, czy jest na to gotowy. 
Do domu wróciłem nieco bardziej zmęczony niż zwykle, co pewnie było przez to, że bardzo mało spałem. I to się dzisiaj zapewne utrzyma, bo w końcu znów muszę odprowadzić dzieci, przyprowadzić je...  dzisiaj na szczęście nie musiałem iść na żadne zakupy, więc ten czas mógłbym wykorzystać na sen, no ale nie wiem, czy będę mógł. Miki mógł potrzebować mojej pomocy w ogarnięciu domu, i zwierzaków. Więc nie wiem, czy będę mógł wykorzystać ten czas na sen. Będę musiał z nim pogadać. 
Kiedy przekroczyłem cicho próg domu i ujrzałem śpiącego Makoto na kanapie moją pierwszą myślą było to, co Miki tu robił. Dopiero po kilku sekundach uświadomiłem sobie, że to nie mój Miki. Ich identyczność oraz moje zmęczenie będzie przeokropną mieszanką. Obawiam się jej bardzo. 
- Sorey? – usłyszałem zaspany głos mojego męża, kiedy znalazłem się w naszej sypialni i bez problemu wtuliłem się w jego ciało. I teraz miałem pewność, że to mój najukochańszy mąż, więc jeden stres z głowy. 
- To ja, śpij sobie, jeszcze godzina do wstania – odparłem, przytulając się mocno do niego i wdychając jego cudowny zapach. Miałem nadzieję, że Makoto będzie pachniał nieco inaczej, dzięki czemu będę mógł ich jakoś rozróżnić, gdybym tak przypadkiem przytulił się do nie tego, co trzeba. – Postaram się nie zasnąć, by nie zaspać – dodałem, delikatnie drażniąc jego zimny brzuch swoją gorącą dłonią. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz