Ja naprawdę nie rozumiałem, co on w ogóle ma na myśli, przecież weekend to dobry czas, abyśmy spędzili go z dziećmi, nie widzimy ich zbyt często, z powodu pracy, po co więc je zabierać do cioci?
- Ulubioną tak, ale co to ma do rzeczy? Czas spędzamy z dziećmi ostatnio całkiem rzadko, a więc nie ma sensu oddawać ich cioci, poza tyn przecież teraz spędzamy czas razem, czyż nie? - Od razu wyjaśniłem swój punkt widzenia, nie rozumiejąc tego pomysłu.
- No wiesz, ale dzieci mogą nam trochę przeszkadzać, a tam będą się dobrze bawić - Stwierdził, czego wciąż nie rozumiałem, to wszystko było naprawdę dziwne, czy on nie może po prostu mi powiedzieć, o co chodzi? A może to ja jestem ciężko kapujący, zazwyczaj łapie szybko, o co mu chodzi, ale dziś... Dziś nic z tego nie rozumiem.
- Skarbie, ale wtedy nie będziemy mogli czytać książek - Wyszeptałem, uśmiechając się do mnie, kładąc dłonie na moich biodrach.
- Słucham? Jakich książek? Przecież książki możemy czytać przy dzieciach - Im bardziej w to brnął, tym mniej byłem w stanie go zrozumieć, bo to, co mówił, nie miało sensu.
- Tych nie możemy, to książki dla dorosłych, gdzie robi się rzeczy bardzo niegrzeczne i przeznaczone tylko dla nas - Zamruczał mi do ucha, podgryzając jego płatek, uświadamiając mi, co od początku miał na myśli, no i że on tak nie mógł od razu? Przecież byłoby prościej, dlaczego on bawi się w aż tak skomplikowanego? Coś zdecydowanie tu poszło nie tak.
- Czekaj, czekaj, tobie chyba nie chodzi o, no wiesz, o to, co robią dorośli, gdy dzieci nie ma? - Zapytałem, odwracając się w jego stronę, mogąc przyjrzeć się mu bliżej i dokładniej..
- Ależ ty jesteś mądry owieczko i wiesz, o co mi chodzi - Pochwalił mnie, głaszcząc po policzku, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, kierując dłonie na pośladki, mocniej je ściskając w swoich dłoniach, przynosząc mi tym samym sporą przyjemność, przyznać muszę, trochę brakowało mi naszej bliskości, ale czy on naprawdę powinien się dla mnie poświęcać? Uważam, że nie jestem aż tak ważny, aby się do czegoś zmuszać i to jeszcze z mojego powodu.
- Czekając Sorey stop, dzieci zaraz mogą tu przyjść to po pierwsze, a po drugie nie musisz się zmuszać, przecież wiem, że jesteś zmęczony ja zresztą też, to chyba nie jest dobra okazja, aby z tego korzystać - Zastopowałem go, odsuwając jego dłonie, aby przypadkiem mnie nie rozpalił, co jest bardziej niż prawdopodobne.
- Ależ owieczko moja piękna ja się do niczego nie zmuszam, ja nigdy nie pogardzę, a weekend to doskonały czas na to, aby nadrobić czas sam na sam, bo wiesz, nie wiem jak tobie, ale mi brakuje tego czasu we dwoje - Wyznał, wywołując uśmiech na moich ustach, mój kochany i jak ja mógłbym się z nim nie zgodzić?
- Porozmawiamy z dziećmi, jeśli będą chciały pójść do cioci, pomyślimy, co z tym zrobimy - Zaproponowałem, całując go w usta.
- Mamo, tato ble - Hana, która zjawiła się w kuchni. Zauważyła, co robimy, od razu wykazując swoje niezadowolenie takim zachowaniem. - Tato chodź, pobaw się z nami - Poprosiła, chwytając jego dłoń, chcąc wyciągnąć go z kuchni.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz