sobota, 23 marca 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Odkąd wróciliśmy do domu, ani razu nie zabraliśmy się za temat jego pozostania w domu, a ja o tym nie zapomniałem. I nie zamierzam mu tak łatwo odpuścić. Tu mogło chodzić o jego życie, albo też o życie naszych dzieci, i choćby z ich względu powinien się ze mną zgodzić. Nie chodzi mi przecież o to, by go w tym domu usidlić, tylko na jakiś czas. Na tydzień, może tylko kilka dni, póki się nie zorientuję, kto i dlaczego nas śledził. Może takim niespodziewanym ruchem go spłoszę i będziemy mieć od niego spokój? Chociaż nie ukrywam, wolałbym się z nim skonfrontować. Szkoda, że Miki nie wskazał, kto to, i że go wcześniej nie zaczepiłem. Już ja bym sobie z tym typem pogadał.
- Wiesz, Miki, że zostajesz w domu? – zapytałem, kiedy spokojnie siedzieliśmy na kanapie. 
- Sorey, mówiłem, ci już, że będę chodził do pracy, i nic mnie przed tym nie powstrzyma – odpowiedział także spokojnie, absolutnie się mną nie przejmując, a to mi się nie spodobało. Czasem miałem wrażenie, że w ogóle mną się nie przejmuje i nie traktuje poważnie. I jak ja mam się z tym czuć? Cokolwiek bym nie powiedział, nie poprosił, on raczej mnie zbywał, przez co nie czułem się zawsze przez niego taki trochę nieszanowany. Ja po prostu chce jego dobra i bezpieczeństwa. I nie tylko jego, naszych dzieci również. 
- A może nasze dzieci cię powstrzymają. Pomyśl, co by było, gdyby ci się krzywda stała. Załamałyby się. Albo co, jeżeli chodzi o nich? I zostaniecie zaatakowani, kiedy będziesz je zaprowadzać do szkoły. Albo wracać ze szkoły. A tak będziemy robić to razem, więc wtedy na pewno będzie bezpieczniej – tłumaczyłem mu, mając nadzieję, że w końcu się zgodzi. 
- A skąd wiesz, że to o mnie chodzi? Albo o dzieci? Może to o ciebie chodzi? Albo że w ogóle byliśmy śledzeni? – zaczął ten temat z innej strony.  
- Bo mówiłeś mi, że ci się wydaje, że ktoś nas obserwuje, i tak się przy tym denerwowałeś, że to z pewnością w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach jest prawdopodobne, do takich rzeczy masz dobry zmysł. A nie chodzi o mnie, bo ja nikim ważnym nie jestem. Ani za bardzo wartościowym. Ani nie leczę, ani nie jestem jakoś silny, i moja moc jakaś taka nie za bardzo fajna, i praca też taka prosta... no a ty jesteś ważny. I jako taki anioł, i też politycznie jesteś bardzo ważny. Jesteś świetnym uzdrowicielem, twoja krew daje nieśmiertelność, i twój głos jest bardzo ważny dla królowej. Co więcej, jesteś piękny, atrakcyjny, to też może być powód. A dzieci... może z tych samych powodów. Może znów komuś się ubzdura, że chce mieć dziecko i chce ukraść jedno z naszych wyjątkowych. Zresztą, czy musimy się zastanawiać, dlaczego? Musimy działać, by do tego nie doszło, bo ja nie przeżyję, jeżeli coś się tobie stanie, albo dzieciom, to ja tego nie przeżyję, a jak spędzisz kilka dni w domu, to będę znacznie spokojniejszy – odpowiedziałem, mając nadzieję, że mój mąż w końcu się zgodzi. Nie wymagam od niego dużo. Tylko kilka dni. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz