Trochę martwiło mnie zachowanie mojego męża, który wydawał się być jakiś taki nie swój. Ciągle oglądał się za siebie, jakby ktoś nas śledził, a przecież nikt tego nie robił. Chyba. W końcu, po co miałby to robić? Nie byliśmy nikim ważnym, chociaż... Miki taki trochę ważny jest, biorąc pod uwagę jego cudowne umiejętności, krew, no i pozycję na dworze królewskim. Ja tam jestem nikim, i jako anioł taki trochę beznadziejny, bo nic nie potrafię ani nic wyjątkowego nie robiłem, no i też w tymże społeczeństwie nic wielkiego nie robiłem, więc ja tam raczej zagrożony nie byłem, ale mój Miki... zamiast trzymać jego dłoń postanowiłem, że chwycę go w pasie i przyciągnę mocno do siebie.
- Jeśli nie czujesz się bezpiecznie, możesz dać mi znać – odpowiedziałem, niezrażony spojrzeniami ludzi. Nie robię nic złego, czy zbereźnego, przytulam tylko mojego męża, który ewidentnie nie czuje się bezpiecznie, a przynajmniej takie miałem wrażenie. W końcu, gdyby tak wszystko było w porządku, to by się nie oglądał ciągle za siebie. Coś ewidentnie było na rzeczy, tylko ja nie wiem, co. Czemu jak zawsze dowiaduję się ostatni?
- Jest w porządku, tylko... coś mi się wydawało – odpowiedział, nie podając mi żadnych konkretów.
- Cóż, skoro tak twierdzisz. Ale wiesz, że ja cię zawszę obronię przed wszystkim, nawet jakbym za to miał przypłacić swoim życiem? – zapytałem chcąc, by miał pewność, że przy mnie może się czuć dobrze i bezpiecznie, bo póki mi starczy sił, dopóty będę bronił jego i mojej rodziny.
- Wiem, ale to nie jest potrzebne, słońce – przyznał, co trochę mnie uspokoiło. Skoro było to jasne, on miał tego świadomość, i dwukrotnie potwierdził mi, że się nic nie dzieje. A skoro on tak mówi, to chyba faktycznie nic się nie dzieje, prawda?
Pomimo tego i tak trzymałem męża blisko siebie, nie chcąc go puścić. Kątem oka zauważyłem, że dalej ogląda się za siebie, chociaż robił to znacznie bardziej ukradkowo. Czyli jednak nie było w porządku. Postanawiałem się jednak nie zatrzymywać i pogadać z nim dopiero, jak znajdziemy się za murami zamku. Tam jest bezpiecznie, a przynajmniej powinno być, bo nikt niepożądany nie zostanie tam wpuszczony, w końcu taka była praca strażników.
- No dobrze, Owieczko, co się dzieje? – zapytałem, kiedy przeszliśmy przez bramę prowadzącą na zamkowy dziedziniec. Uznałem, że to najwyższa pora, by poruszyć ten temat. Pół drogi trzymałem to w sobie, także najwyższa pora na to.
- Mówiłem ci już, że nic – odparł, starając się do mnie ładnie uśmiechnąć. Wiele można było o mnie powiedzieć, jak chociażby to, że jestem głupi, no ale czy aż tak? Nie wydaje mi się.
- I to dlatego tak ciągle się za siebie oglądałeś? Nikt tak normalnie się zachowuje. Jestem głupi, ale nie ślepy – powiedziałem, troszkę już ostrzej by pokazać mu, że nie chcę tym razem żadnych wymówek, tylko samą prawdę. Nawet jeżeli chce mnie chronić, czy po prostu nie niepokoić, muszę to usłyszeć. Jak ja mam mu pomóc i wesprzeć, kiedy nie wiem, co się dzieje? No nie mogę. Dlatego koniecznie muszę się dowiedzieć, by móc działać.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz