Bardzo martwiłem się o Mikleo, już nie wiedząc, co z nim jest, czy jest na mnie obrażony, czy też jest po prostu zmęczony, czy też... sam nie wiem, ale czułem się z tym strasznie źle. Jakby to była moja wina. Jeszcze nie wiem, w czym zawiniłem, ale w czymś musiałem. Dodatkowo zaczynałem mieć nieprzyjemne wrażenie, że moja Owieczka jest na wyczerpaniu, a przecież to drugi dzień w pracy. Mam nadzieję, że Alisha dostrzeże w razie czego, że z moim Mikim jest coś nie tak i odeśle go do domu, nim coś się złego stanie. Swoją drogą, czy to nie miała być praca taka dosyć... prosta? A tymczasem mam wrażenie, że mój mąż pracuje dłużej ode mnie, co raczej miało tak nie wyglądać. Miał kończyć mniej więcej wtedy, kiedy kończą dzieci, by razem wracać do domu, a tymczasem on przyjdzie do domu, jak ja będę wychodził. A przecież mój plan idealny był, w nocy pracuję, potem trochę odsypiam i spędzam czas z rodziną - praktycznie żadnych wad. Nie spodziewałem się jednak tak długich godzin pracy mojego męża. Jeżeli jeszcze tak mam egzystować przez trzy tygodnie, to ja nie wiem, jak ja to przeżyję.
Z niechęcią poszedłem na górę, do sypialni, no ale jakoś tak nie potrafiłem spać. Po tym tygodniu już tak trochę nauczyłem się sypiać bez niego, ale teraz jakoś tak nie potrafiłem. Czułem się źle z tym, przez co aktualnie musiał przechodzić mój mąż. A może Miki specjalnie brał tyle godzin? Bo go czymś zdenerwowałem? Aż tak bardzo brakowało mu seksu, że się na mnie obraził? Nie no, on chyba taki nie jest... a może?
Trochę kręciłem się po tym materacu, starając się znaleźć jak najlepszą pozycję, no ale to mi i tak nic nie dawało. Myślałem, że dzisiaj dosyć szybko pójdę spać, ponieważ trochę padnięty byłem, no ale wszystko wskazywało na to, że dzisiaj snu nie zaznam. To chyba nawet jest sprawiedliwe, bo Miki też nie spał, więc mogłem łączyć się w cierpieniu wraz z nim. Poniekąd. Tylko żeby dzieciom nie stała się żadna krzywda, pod moją opieką czy też opieką służących, którzy mają ich tu odprowadzić. Swoją drogą, czemu mają robić to jacyś obcy ludzie? Po tej akcji z porwaniem Hany miałem bardzo ograniczone zaufanie do kogokolwiek poza Mikim. Może jednak powinienem sam po nie pójść? Ale kiedy ja nie wiem, gdzie to było. Gdzie się szło, ile razy się powinno skręcić, kiedy skręcić... lepiej dla mnie, bym nie ruszał się z domu, bo się zgubię i już się nie odnajdę, i wtedy mój mąż będzie miał ode mnie spokój. I już nie będzie na mnie zły, no bo mnie nie będzie. To jest jakiś plan. Ale chyba nie na dzisiaj, dzisiaj muszę zająć się dziećmi.
Ten czas, który miał być przeznaczony na sen, przeznaczyłem na kręcenie się po łóżku. Potem oczywiście podniosłem się z łóżka i zająłem zwierzakami, które trzeba było nakarmić, a krótko po tym wróciły dzieci, na szczęście całe i zdrowe, i bardzo wesołe oraz żywiołowe. I jak ja nad nimi zapanuję? Szykuje się naprawdę ciężki dzień przede mną... mam nadzieję, że Miki lepiej spędza ten czas i mimo wszystko jest bardziej wypoczęty ode mnie.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz