Doskonale go rozumiałem, kiedyś, gdy byłem wykorzystywany przez facetów, nienawidziłem samego siebie, nie mogąc patrzeć na swoje odbicie, może właśnie też dla tego nie nalegam, doskonale wiedząc, jak źle się teraz czuję.
- Nie martw się, to nie twoja wina nie czuje obrzydzenia do ciebie, rozumiem, jednak to, co czujesz, dlatego nie będę nalegał, dopóki sam nie powiesz, że jesteś na to gotowy, a teraz pójdę się umyć, a później przygotuje ci kąpiel, w tej chwili odpocznij i proszę, nie obwiniaj się za nic, przejdziemy przez to razem, mimo twojego lęku jakoś sobie z tym poradzimy, obiecuję ci - Zapewniłem go, całując jego policzek, nim wstałem z łóżka, idąc do łazienki, gdzie zażyłem gorącej kąpieli, w której mogłem odpocząć, mogłem się zrelaksować, po prostu na chwilę odpocząć, od problemów, których ostatnio było naprawdę wiele.
Zadowolony, czysty i wysuszony założyłem ubranie na swoje ciało, wypuszczając wodę, nalałem świeżej wody z różnymi olejkami, opuszczając łazienkę przygotowaną dla mojego pięknego, chociaż wciąż słabego panicza.
- Zapraszam do kąpieli - Zwróciłem się do mojego panicza, który wstał spokojnie z łóżka, kiwając łagodnie głową.
- Dziękuję Haru - Podziękował mi za przygotowanie kąpieli, zamykając się w łazience, gdzie mógł zażyć gorącej kąpieli, w tym czasie ja mogłem, położyłem się do łóżka, gdzie było tak przyjemnie miękko.
Zadowolony czekałem aż mój panicz do mnie wróci, zerkając jeszcze na kominek, który warto byłoby rozpalić, aby mój panicz nie marzł, w końcu to mu było zimno, a nie mi.
Wstałem więc z łóżka, podszedłem do kominka, gdzie wrzuciłem drewno trochę zapałek i odrobinę papieru co pozwoliło mi rozpalić ogień w kominku, który powoli zaczął rozgrzewać to pomieszczenie.
- Co robisz? - Zapytał wychodzący z łazienki czysty, pachnący i jak zawsze bardzo piękny, mimo że on sam nie chcę w to uwierzyć.
- A wiesz, rozpaliłem w kominku, nie chcę, abyś mi tu zmarzł, w końcu twoje zdrowie jest dla mnie najważniejsze - Wytłumaczyłem, przyglądając mu się z uwagą, nim poszedłem tuż za nim do łóżka, gdzie mogliśmy oboje wtuleni w swoje ciała zamknąć oczy, odpływając do krainy snów, gdzie już niczego nie musimy się bać i niczym przejmować.
Poranek jak zawsze był dla mnie bardzo ciężki, jak mi strasznie nie chciało się wstawać z łóżka, było mi tak ciepło i przyjemnie po co nam było tak wcześnie wstawać?
- Haru no już wstawaj - Usłyszałem, chyba po raz kolejny swoje imię czując, że muszę wstać z łóżka, mimo że nie miałem na to ochoty.
- Jeszcze pięć minut - Odpowiedziałem, chyba po raz siódmy a może ósmy sam nie wiem, to nie miało dla mnie najmniejszego znaczenia, ja bardzo chciałem spać, a on chce, aby wstał, okrutnik mógłby dać mi spokój i wyluzować na jeszcze godzinę lub dwie..
- Nie ma już pięć minut, pięć minut było czterdzieści pięć minut temu, dość tego olewania mnie, wstawaj, inaczej siłą cię wyciągnę z łóżka - Słysząc jego groźbę, westchnąłem ciężko, podnosząc się do siadu.
- Rany, nie dasz się wyspać, jesteś naprawdę okrutny - Burkbalem, patrząc na niego lekko obrażony za to, że muszę już wstać.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz