niedziela, 24 marca 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Byłem naprawdę zachwycony z odpowiedzi Mikleo, i z tego, że się ze mną zgodził. Przecież ja nie chcę jego krzywdy. Chcę tylko i wyłącznie jego bezpieczeństwa. Dotychczas było spokojnie i bezpiecznie, więc mógł sobie chodzić do pracy, a dzieci do szkoły. Jeszcze był moment, że zastanawiałem się, czy by może nie zrobić dzieciom kilka dni wolnego, ale szybko porzuciłem ten pomysł. Po pierwsze, dzieci by się nie zgodziły. Po drugie, Miki by się nie zgodził. Pozostaje mi tylko wierzyć w to, że tam, w szkole, będzie z nimi wszystko w porządku, a ja i mój Miki będziemy w stanie zapewnić im bezpieczeństwo w drodze do niej. 
– Tylko do środy. Jak do tej pory nic się nie wyjaśni i nic złego nie wydarzy, w czwartek możesz wracać – sprostowałem, całując go w kark. Jeden problem był rozwiązany, a ja mogłem być chociaż odrobinę spokojny. Jak ja żałowałem, że wcześniej nie nalegałem na to, by Miki mi wprost o tym facecie powiedział... Gdybym to wiedział, załatwiłbym to inaczej. Możliwe, że bardziej brutalnie. Ale za to jak skutecznie. 
– Środa to i tak długo – skwitował. 
– Jak długo? Tylko trzy dni. Wolałbym, żeby to był tydzień, tak dla pewności, no ale wiem, że cię nie powstrzymam – odpowiedziałem, wsuwając nos w jego cudnie pachnące włoski. On zawsze tak pięknie pachniał, i wyglądał, a ja? Ja przy nim to wyglądałem naprawdę nijako. Kompletnie nie pasowałem do niego wyglądowo. I charakterem w sumie także. No bo on taki mądry, oczytany, wspaniały... no a ja po prostu sobie jestem. A i to potrafię źle zrobić. 
– No i słusznie myślisz. Chociaż nadal uważam, że te trzy dni to gruba przesada. Za bardzo się o mnie martwisz – odpowiedział spokojnie, czym mnie zaskoczył. Ktoś nas śledził, nie wiadomo, z jakim zamiarem, a on taki spokojny. I uważa, że przesadzam. Mało nas krzywdy w życiu spotkało ze strony ludzi? W tej postaci nie jestem długo na tym świecie, a już na samym początku jakiś mężczyzna groził mojemu mężowi, później ludzie w szpitalu z premedytacją wykorzystywali jego dobre serce, następnie jeszcze inny mężczyzna chciał go wykorzystać seksualnie... I ja mam być nieprzewrażliwiony? Przecież tak to się nie da. Nie po tym, przez co oboje przeszliśmy. 
– Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało, muszę się o ciebie martwić i o ciebie dbać, bo bym bez ciebie nie przeżył ani jednego dnia – odpowiedziałem, mocno się przytulając, po prostu ciesząc się jego obecnością i cudownie pachnącą bliskością. Tak cudownie jak on to nie pachnie chyba nikt inny. 
– Daj spokój, beze mnie też dałbyś sobie radę – odparł, starając się mnie pocieszyć, no ale ja swoje wiedziałem. I znałem swoje umiejętności i możliwości, które raczej nie były jakoś bardzo wysokie w porównaniu z moim mężem. 
– Bez ciebie to by mnie tu nie było, Owieczko. A teraz, jak już wszystko mamy ustalone, jestem zmuszony ci powiedzieć dobranoc. Jutro muszę iść do pracy – przypomniałem, nie mając na to większej ochoty, ale tak za bardzo wyboru nie miałem. To była tylko praca na miesiąc, dlatego troszkę wątpiłem, że dałby mi wolne. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz