czwartek, 14 marca 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Na słowa mojego męża uśmiechnąłem się delikatnie. Dobrze było wiedzieć, że Miki się ode mnie nie chce odciąć, i że nie jest na mnie o nic zły, bo już oczywiście zakładałem najgorsze. W końcu ja umiem nieźle mu zajść za skórę nic nie robiąc, albo wręcz przeciwnie, robiąc za dużo. Ciężko było mi stwierdzić, co i kiedy mojemu Mikiemu nie pasowało. Czasem mówił, czasem nie mówił, czasem mi się domyśleć kazał, albo nie kazał... mój Miki taki trochę skomplikowany był. I nawet taki trochę bardzo. A ja z kolei chyba byłem za prosty dla niego. I za głupi. I dalej nie byłem pewien, czy byłem głupi bo jestem głupi, czy może dlatego, że tak właściwie nie za bardzo wiem z jak działa świat. Bądź co bądź, jednak te kilka lat na ziemi w porównaniu z tym, ile Miki tu jest, to jednak strasznie mało. A i też nie miałem nie wiadomo jakichś niesamowitych przeżyć, by wyciągnąć z nich jakieś pouczające wnioski i doświadczenie. 
– Cieszę się, że się na mnie nie gniewasz – przyznałem, wtulając się w jego ciało mocno, tak mocno, jak tylko mogłem, i też jednocześnie tak, by nie zrobić mu żadnej krzywdy. Teraz mogłem zamknąć oczy, i trochę odpocząć. Chociaż, chyba zaraz powinniśmy wstawać, przygotować dzieci do szkoły, ale tak strasznie byłem zmęczony i absolutnie nie miałem ochoty wstawać. I jeszcze do tego strasznie bolały mnie plecy i ramiona. Dzisiaj w nocy powinna być dostawa nieco lżejszych rzeczy, więc powinno być troszkę lepiej. A jak nie, to koniecznie poproszę kogoś o pomoc. Nie może być tak, że ja sam za tę samą stawkę wykonuję tyle, co dwie osoby. Szef jednak aż taki głupi się nie wydaje, więc może jakiś dodatek na koniec dostanę. 
– A czemu miałbym się na ciebie gniewać? – zapytał rozbawiony, poprawiając moje włosy. 
– A bo ty strasznie skomplikowany jesteś. A ja strasznie prosty. I czasem trudno mi ciebie zrozumieć – przyznałem, zamykając oczy, powoli przegrywając tą walkę ze zmęczeniem. Teraz naprawdę miałem wszystko, warunki idealne do odpoczynku. Gdybym tylko zaraz nie musiał wstać do dzieci...  
– Byłoby ci prościej, gdybyś czasem po prostu mnie posłuchał – odpowiedział, a ja wyczułem, jak uśmiecha się do mnie. Oczami wyobraźni już widziałem ten piękny uśmiech na jego ustach, ale taki naprawdę piękny i cudowny, jak to nie tylko on potrafi i nikt inny na świecie. 
– Ależ ja cię słucham. Tylko ty jesteś mądry i używasz twoich mądrych słów, a ja jestem głupi i ich nie rozumiem. Do mnie prosto trzeba, wiesz, owieczko? Im prościej tym lepiej – mamrotałem, ledwo mając świadomość, co mówię. A może już jej nie miałem? 
– Jak czasem trochę pomyślisz, nic złego co się nie stanie – usłyszałem go jak przez mgłę. I chyba mu nawet odpowiedziałem, ale co to było, i czy to miało sens, tego nie byłem w stanie stwierdzić. Oby tylko Mikleo mnie obudził, jak trzeba będzie zająć się dziećmi. Zawsze w końcu pomagałem mu je wyprawić, i chcę zrobić to także dzisiaj. Trzeba w końcu uczesać Hanę, i Miki'ego oczywiście, o ile mi się da. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz