poniedziałek, 25 marca 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Bardzo wziąłem sobie do serca to, co powiedział mi Mikleo, i co tam chciały dzieci, i chciałem zrobić najlepsze naleśniki, na jakie było mnie stać. A nie byłem pewien, czy ja umiem robić jakieś takie dobre naleśniki. Na pewno robię je znośne, skoro wszyscy je jedzą, no i też nie są trujące, bo nikt się nigdy nie otruł, więc źle ze mną nie jest. Ale może być lepiej, i dzisiaj to lepiej będzie. Nie licząc oczywiście tego pierwszego, bo pierwsze naleśniki się nie liczą. 
Tak więc porządnie się zająłem tymi naleśnikami, porządnie się pilnując. Miałem nadzieję, że zaniosę mojej rodzinie śniadanie do łóżka, no ale chyba trochę długo mi to zajęło, bo dzieciaki, prowadząc mamę za rączki, znalazły się w końcu w kuchni. Od razu stwierdziły, że chcą mi pomóc, i zajęły się smarowaniem naleśników dżemem oraz czekoladą, co było nawet miłe z ich strony. Dobrze, że dzieci pomagają nam już w tak młodym wieku. Może później będą nam robić same takie śniadania do łóżka. Ja normalnie posiłków nie jem, ale gdyby ktoś mi przyniósł śniadanie do łóżka, wraz z kawusią, no to bym sobie czegoś takiego nie odmówił. Takie coś jak najbardziej mi odpowiada. Nie odpowiada mi natomiast to, że jak na chwilę odwróciłem wzrok, to mój Miki już zaczął działać i myć naczynia. 
- Miki, miałeś odpoczywać – przypomniałem mu, podchodząc do niego i chwytając jego nadgarstki, by mu uniemożliwić to, co robił. Jak już bardzo chce pomóc, to niech dzieciom pomaga zawijać naleśniki.
- Wszyscy pomagają, to ja też chcę pomóc – odpowiedział, nie do końca zadowolony, ale w końcu odsunął się od zlewu. No i bardzo dobrze, gotowaniem i sprzątaniem po gotowaniu zajmuję się ja. 
- To możesz pomóc dzieciom przy naleśnikach. Albo coś do picia zrobić – zaproponowałem, zabierając się za zmywanie. 
Nie zrobiłem jakoś dużo tych placków, dla każdego po dwa, więc nie było potrzeby robienia ich więcej. I jeszcze zaraz będę musiał przygotować zwierzakom jakieś śniadanie. Skupiłem się na dzieciach i zapomniałem o nich, a one nawet bardziej tego jedzenia potrzebowały niż moja rodzina. Rany, przydałaby mi się jakaś dodatkowa para rąk. Albo dwie. Poranki zawsze były dla mnie okropne, bo się wszystko kumulowało, i trzeba było się streszczać, a ja tak niezbyt potrafiłem szybko wszystko ogarniać. Jak się dzieje wokół mnie za dużo rzeczy, no to tak trochę już nie ogarniam. Ale się staram, by to wszystko swoim małym umysłem ogarnąć.
Miki zrobił dzieciom po gorącej czekoladzie, a ja jak już dokończyłem zmywanie, przygotowałem zwierzakom jedzenie, i znów musiałem pozmywać, bo śniadanie już zostało zjedzone. No ale na szczęście to już ostatnia porcja zmywania. 
- Tato, pobawimy się? – zapytała Hana, podchodząc do mnie wraz z Haru.
- Chwileczkę, Hana, muszę tutaj posprzątać, a wy jeszcze musicie się przebrać. I odpocząć po śniadaniu. A później zobaczymy – odparłem, uśmiechając się delikatnie do mojej księżniczki. Szczerze, dzisiaj tak troszkę zmęczony byłem, a jutro to już w ogóle dziki dzień będzie. Bo jak wrócę, to trzeba będzie odprowadzić dzieci, później zaprowadzić Mikiego do domu, później samemu  pójść na zakupy, i później odebrać dzieci, w międzyczasie jeszcze trochę się przespać... no ale to niewielkie poświęcenie, jak na to, że wtedy moi najbliżsi będą bezpieczni. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz