Bardzo chciałem się uśmiechnąć i go uspokoić, ale tak nie byłem w stanie. W tym momencie wydało mi się to strasznie trudne, wręcz niemożliwe, by unieść ten jeden kącik, a coś czuję, że ten uśmiech trochę by go uspokoił. Chyba nie było ze mną najgorzej. Byłem strasznie zmęczony tylko. Nie miałem siły myśleć, ale wiedziałem, że muszę się przemóc i tę siłę znaleźć. Jak wiele koneksji mógł mieć Kaito? Pewnie jeszcze ma wsparcie od mojej babki, więc to także muszę wziąć pod uwagę. Będzie on trudnym przeciwnikiem... ale jakoś dam radę. Nie mam za bardzo wyjścia. Nabałaganiłem, nie zachowując odpowiedniej ostrożności w otoczeniu Kaito, i teraz muszę jakoś to wszystko posprzątać.
– Jakoś to przeżyję – odparłem tylko, patrząc w kominek. Nie chcę go widzieć nigdy w życiu, ale bardziej nie chcę, by Haru musiał cierpieć. – Idź spać, ja tu muszę troszkę się zastanowić i obrać taktykę na jutro – poprosiłem, chcąc wstać i podejść do biurka, no ale Haru mi nie pozwolić, chwytając mnie za dłoń. Zaskakuje mnie delikatność, jaką mnie obdarza, była ona chyba jeszcze większa, niż do tej pory, a już przecież wcześniej traktował mnie delikatnie i czule.
– Też się ze mną powinieneś położyć. Musisz odpocząć – odparł, gładząc mnie po wierzchu dłoni.
– Dzisiaj cały dzień przespałem, nie muszę spać – mruknąłem mimo, że mój organizm uważał inaczej. To takie trochę nielogiczne było. Może ta substancja, którą podał mi Kaito, tak na mnie działa jeszcze? Co ten skurwysyn mi podał?
– Dostrzegam jednak co innego. Chodź, położymy się, prześpimy – zaproponował, delikatnie mnie ciągnąc do łóżka, a ja nie miałem siły, by się mu oprzeć.
– A jak nas jutro czymś zaskoczy? I trafisz do więzienia? Nie mogę sobie na to pozwolić – odpowiedziałem mając nadzieję, że w końcu mi odpuści.
– Pomyślisz jutro, jak będziesz czuć się lepiej – odpowiedział, całując mnie w czoło. – Idź spać, kochanie. Dobrze ci to zrobi – dodał, uśmiechając się do mnie delikatnie.
– Strasznie uparty jesteś – bąknąłem, kładąc głowę na jego klatce piersiowej i przymykając piekące oczy.
– I vice versa, skarbie – odpowiedział, i to było ostatnie, co od niego usłyszałem.
Kiedy otworzyłem oczy, był późny ranek, a więc Haru nigdzie przy mnie nie było. Nie obudził mnie. Miał mnie obudzić. Czemu mnie nie obudził? Prosiłem go, by to zrobił. Podniosłem się gwałtownie z łóżka i jak szybko to zrobiłem, tak szybko na nie upadłem, bo pociemniało mi przed oczami i zakręciło mi się w głowie. Spokojnie, Daisuke, wdech i wydech weź, i zbieraj się. Oby nie było za późno, i by nie trafił za kratki, czy coś w tym rodzaju. Jeżeli tak, wykupię go. Zapłacę wszelkie pieniądze, by go stamtąd wydostać.
Już się chciałem ubierać, myć, przebierać, ale w tym samym monecie do środka wszedł Haru, i to jakiś taki... przygnębiony. Zmartwiło mnie to. Co Kaito mu zrobił?
– O, już nie śpisz – usłyszałem i zaraz też na jego twarzy pojawił się uśmiech, ale taki usilny uśmiech.
– Tak. I z tego co pamiętam, miałeś mnie obudzić. Co się stało? – zapytałem mocno zachrypiałym głosem, po czym podniosłem się z łóżka, by do niego podejść. Dalej byłem słaby, ciało drżało z tak drobnego wysiłku fizycznego jakim byłem utrzymanie się w pionie i podejście do niego... I także byłem trochę głodny, miałem ochotę by coś zjeść, co raczej jest dobrym znakiem. Ale zanim cokolwiek zrobię w tym kierunku, muszę się upewnić, co się stało z moim ukochanym mężczyzną.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz