piątek, 15 marca 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Nie rozumiałem, dlaczego Miki tak bardzo się denerwował tym, że nie było go w pracy. Był zmęczony, pewnie nie sypiał dobrze, tylko mi wmawiał, że dobrze sypiał, no i musi sobie wziąć trochę wolnego. Zwłaszcza, że wczoraj siedział bardzo, bardzo długo, dłużej ode mnie, a przecież tak to nie powinno wyglądać. Miało być znacznie prościej i przyjemniej. I że jeszcze ja miałem mu tam w tym wszystkim pomagać... Ze mną by pracował jeszcze dłużej, i mozolniej, i gorzej. Jednak dobrze, że ja pracuję gdzie indziej, a nie z nim, bo wtedy to dopiero tragicznie by było. Tylko teraz byłem tak nie do końca przekonany, czy praca w nocy jest dobrym pomysłem, a to dlatego, że mój mąż nie potrafił spać. 
– Miki, hej, spokojnie – odezwałem się łagodnie, podchodząc do niego, by złapać go delikatnie za nadgarstki. – Jeżeli teraz pójdziesz do pracy, możesz wywołać mały zamęt. To po pierwsze, po drugie, jeżeli teraz pójdziesz, możesz wrócić późno, później, niż ja będę musiał wyjść do mojej pracy – dodałem spokojnie, nie widząc żadnego problemu w małej przerwie. Ja tam znacznie szybciej przestałem chodzić do drwali, bo przecież byłem chory, a drugiego dnia to ja też zaspałem. Co prawda, to była godzina, a nie cztery godziny, godzinę szło jeszcze odrobić, ale cztery? No, to tak trochę dużo. I to jeszcze w takiej pracy, jaką on miał. 
– To poproszę kogoś ze służby, by tutaj zajrzał na ten czas, co mnie nie będzie, a ty będziesz musiał iść do pracy – kontynuował Mikleo, niespecjalnie mną przejęty. 
– Nie chciałbym, by ktoś mi się tu obcy po domu kręcił. Nie ufam tym ludziom. Nie po tym, co stało się z Haną. Już wczoraj martwiłem się, że może im się coś stać – odparłem, nie będąc za bardzo zadowolony z tego pomysłu. Inaczej, gdyby to był ktoś, kogo znam, komu ufam, a nie znałem każdego służącego z osobna. Niektórych kojarzyłem, podobnie jak kojarzyłem tę kobietę, która porwała moją córkę. Tak więc to, że ich kojarzyłem nie oznacza, że mogę im ufać. I nie zaufam. 
– W sumie... – zaczął niepewnie, a w jego oczach zauważyłem zawahanie. 
– Wyjątkowa sytuacja się dzisiaj wydarzyła. Po tak długim życiu z tak głupim człowiekiem, jakim byłem, zdarzył ci się głupi ludzki błąd. Nikt nie jest nieomylny i Alisha o tym wie. I także wie, że jak się jest zmęczonym, to bardzo dużo można błędów popełnić. A błędy w twojej pracy są wysoce niewskazane – kontynuowałem mając nadzieję, że go przekonam. Troszkę miło będzie spędzić prawie że cały dzień razem. Tylko my, i dzieci... Chociaż, fajni byłoby, gdyby byłaby nasza dwójka. Potrzebowałem tego. I Miki chyba też. No ale trzeba się cieszyć tym, co mamy. A możemy mieć i siebie i dzieci w tym dniu, a to przecież też dużo, bo zazwyczaj mamy siebie wszyscy razem tylko na chwilę. I także zazwyczaj to do mnie dzieci lgnęły, co było dla mnie takim dosyć dużym szokiem. W końcu, to bardziej mamusię kochały, nie mnie, i to zawsze jej atencji chciały, nie mojej. Co prawda, Haru trochę mniej był mną zainteresowany, za to od Hany rano nie mogłem się uwolnić. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz