poniedziałek, 18 marca 2024

Od Mikleo CD Soreya

 Alisha była wyrozumiała, to się zgadza, jednak nie uważam, abym powinien dostać jakiekolwiek ulgi tylko dlatego, że jestem jej przyjacielem, zawiodłem i teraz będę musiał odpracować to, czego nie zrobiłem dzisiaj..
- Możliwe, co nie oznacza, że pracy mi ubędzie, zapaliłem i zostawiłem wszystko na głowie naszej przyjaciółki - Nie czułem się z tym najlepiej, przyjąłem się do pracy, aby pomagać kobiecie i zarabiać dodatkowe pieniądze, które będzie można odłożyć na produkty szkolne dla dzieci, na jedzenie i inne przyjemności czy to dla naszych pociech, czy to po prostu dla nas samych.
- Nie martw się tym tak Miki, przecież nic się nie stało - Cmoknął mnie w policzek, trochę przeszkadzając mi w przygotowywaniu obiadu a może kolacji? Godzina była już trochę za późno na obiad, a więc bardziej to może być po prostu obiadokolacja.
- Sorey wiesz, troszeczkę mi przeszkadzasz - Przyznałem, nie za wiele mogąc zrobić, tym bardziej że potrzebuję się ruszać, aby chociaż móc pokroić warzywa, które leżały przede mną.
- Naprawdę? Nie miałem o tym zielonego pojęcia - W jego głosie dało się usłyszeć drobną, sam nie wiem złośliwość, on dobrze wiedział, że mi przeszkadza, a mimo to wciąż czynił to samo.
No i co ja z nim mam? Nie mógłbym go przecież nie kochać, stara się zawsze o to, abym był szczęśliwy, a ja bardzo to doceniam.
Chciałem coś mu już odpowiedzieć i zapewne bym to uczynił, gdyby nie dzieci, które przyszły po tatę, zabierając go ze sobą do salonu, gdzie wspólnie mieli odrobić zadanie domowe, dając mi tym samym więcej swobody ruchu, której przy gotowaniu potrzebowałem.
Praca nad obiadem i kolacją w jednym zajęła mi niewiele czasu, ryż z warzywami i mięskiem nie trwała za wiele czasu.
- Dzieci chodźcie - Zawiodłem, stawiając na stole dwa talerze, zerkając do salonu, gdzie moja rodzina skupiała się nad jakimś zadaniem, które pochłaniało całą ich uwagę. - Hej, co wy robicie? - Dopytywałem, zwracając uwagę na to, co robią.
- Rozwiązujemy zadanie domowe - Odpowiedział mój mąż, pokazując mi zadanie, które w cale nie było, takie trudne, a więc w czym mają problem? Tego nie pojmuje.
- Zostawcie to na później, teraz chodźcie zjeść - Poprosiłem, skupiając całą ich uwagę na sobie.
Nasze pociechy od razu wstały bardzo szybko od stołu, biegnąc do kuchni, gdzie czekał na nich posiłek.
Nie musząc przy nich stać, gdy sobie jedzą, usiadłem na kolanach, mojego męża korzystając z tego krótkiego czasu, gdy dzieci jadły, a my mieliśmy czas tylko dla siebie.
Sorey od razu przytulił mnie do siebie, całując w policzek, co jak zawsze było bardzo przyjemne, mój panie jak ja kochałem jego dotyk, usta, bliskość po prostu wszystko w nim kochałem i nigdy bym nie przestał kochać.
- I jak? Atencja dzieci jest wystarczająca? - Zapytałem, od razu słysząc głośne westchnienie mojego męże.
- Chyba wolę, gdy mnie ignorują - Odparł, czym naprawdę mnie rozbawił, a jeszcze tak niedawno narzekał na brak atencji z jego strony.
- Oj przestań, kochają cię, chociaż czasem jest to bardzo męczące - Odparłem rozbawiony, przytulając się do niego, musząc, a nawet chcąc, wykorzystać każdą chwilę sam na sam.

< Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz