Nie za bardzo chciałem mu powiedzieć „tak”, bo chciałem mu pomóc w domu. A jak ja mu mogę pomóc w domu, kiedy ja śpię? No niby tak odrobinkę mu pomagam, bo na przykład nie tworzę bałaganu. I mu w niczym nie przeszkadzam. Można to chyba podciągnąć do pomagania. Ale wolałbym pomagać mu bardziej, a nie tylko tak śpiąc. Spaniem mu w niewielki sposób pomogę. A teraz będzie miał pewnie dużo do roboty, bo i dziećmi się trzeba zająć, i jeszcze przypilnować Makoto. Chociaż... gdybym mu pomagał, to bym był narażony na jego skromną osobę. A tego się trochę obawiałem. Trochę muszę przyznać, przerażała mnie jego osoba. Za bardzo przypomina mojego męża, i stara się do niego jeszcze bardziej upodobnić. Mi w zupełności wystarczy jeden Miki, bo jest wtedy cały mój, a ja cały jego.
- Może ten sen nie jest taki zły – odpowiedziałem po chwili zastanowienia. Jak będę spał, nie będę narażony na Makoto. Brzmiało to naprawdę głupio, no ale co ja mam poradzić? Nie do końca wiem, jak ja mam się przy nim zachować. No bo to jest brat Mikiego, więc powinienem być miły, tak? Ale się trochę bałem, że będę miły, to odbierze to jako jakąś zachętę albo zainteresowanie jego osobą, a ja zainteresowany jestem tylko moim Mikim.
- Wiesz, że dałbym sobie radę z odprowadzeniem dzieci do szkoły, a ty mógłbyś teraz pójść spać? – zaproponował, na co od razu wstałem z łóżka. O nie, nie, nie, tak łatwo to on się mnie nie pozbędzie.
- Jeżeli teraz pójdę spać, to ta godzina, przez którą mogłem spać, poszłaby na marne – powiedziałem hardo, zaczynając się przygotowywać wraz z moim Miki.
- Więc uważasz, że to, co tu między nami przed chwilą było, było na marne? – spytał, unosząc jedną brew.
- Może troszkę, bo było to jednostronne. Wolę, kiedy przyjemność jest obustronna – wyznałem, trochę z tego powodu czując się źle. Zdecydowanie bardziej wolałem, kiedy Miki jest zadowolony, a ja tam bez mojego zadowolenia jestem w stanie przeżyć. Najważniejsze, by mój Miki miał dobrze, no a dzisiaj nie miał dobrze.
- Na to jeszcze będziemy mieć czas – obiecał, uśmiechając się łagodnie.
- W ogóle, rozmawiałeś z Makoto na temat tego, jak długo tu będzie? Bo się tak niezbyt określił, z tego co pamiętam – zapytałem ostrożnie, zakładając na swoje ciało koszulę, która jest przeznaczona na wyjścia do ludzi. A przynajmniej miałem wrażenie, że jest właśnie jedną z lepszych, ale mój mąż tylko obejrzał mnie od góry do dołu, i podał mi bez słowa inną koszulę. Nie za bardzo rozumiałem tego ruchu, no ale niechaj mu będzie.
- Jeszcze nie rozmawiałem. Ale jestem pewien, że do końca tygodnia powinien ruszyć w swoją stronę – wyjaśnił, na co zmarszczyłem brwi. – A co się tak dopytujesz? Nie polubiłeś go? – dopytał, patrząc na mnie z uwagą.
- Znaczy, nie wiem, czy go lubię, czy nie, nie poznałem go, tylko tak po prostu... mnie przeraża. Jest strasznie do ciebie podobny, i boję się, że jak kiedyś będę jakiś taki niewyspany, albo jak będzie ciemno, i cię z nim przypadkiem pomylę, to on mnie z tego błędu nie wyprowadzi – powiedziałem szczerze mówiąc tylko to, co mi leżało na sercu.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz