Nie za bardzo miałem ochoty na jedzenie, zjadłem wcześniej tę kaszkę mannę i ledwo ją utrzymałem w żołądku. Nie wiem, czy to samo uda mi się zrobić z obiadem. Z drugiej strony jednak rozumiałem Haru. Powinienem jeść. Jak mam wrócić do zdrowia, kiedy praktycznie nic nie jem? Chyba po prostu się jakoś przemóc muszę. Mam ku temu dobrą motywację. Muszę naprawić ten swój głupi błąd, którego nie miałem prawa popełnić, nawet jeżeli Haru uważał inaczej, no i też czeka nas ten wyjazd, co do którego dalej nie jestem przekonany, no ale już postanowiłem Haru w tym zaufać. Pewne rzeczy po prostu muszę mu zawierzyć. Ja aktualnie nie jestem w stanie myśleć racjonalnie, dostrzegam to, a Haru wydaje się być twardo stąpającym po ziemi, i to nie tylko w tej kwestii, więc może powinienem się go słuchać we wszystkim? Nie lubiłem słuchać innych, zawsze musiałem stawiać na swoim, ale w tej chwili nie mogłem już ufać sobie.
- Może troszkę by mi się udało zjeść – ugiąłem się w końcu, opatulając się kołdrą. Troszkę tak zmarzłem na tym dworze. A może to nie tylko kwestia dworu, a ogólnie mojego samopoczucia? Czułem się paskudnie psychicznie, i wychodzi na to, że fizycznie też.
- Ryż, do tego jakieś warzywa, i trochę mięsa białego, co ty na to? Delikatny obiad, w sam raz na twój żołądek – zaproponował, dalej delikatnie się uśmiechając. Brzmiało całkiem prosto, ale jestem pewien, że Haru wyczaruje z tego coś niesamowicie dobrego. A ja to zmarnuję, bo nie zjem wszystkiego.
- Brzmi dobrze – powiedziałem, gładząc Damę, która do mnie przyszła.
- Zaraz wrócę – odparł, całując mnie w czoło. Zauważyłem, że odkąd wróciłem z bankietu, jeszcze ani razu nie pocałował mnie w usta. W czoło, nos, policzki, czubek głowy, owszem, ale w usta? Nawet tak lekko. Może ma ku temu jakiś szczególny powód. Może go brzydzą. Nie wiem, co Kaito ze mną robił. I on też nie wie. Mógł ze mą robić naprawdę obrzydliwe rzeczy. Idąc tym tokiem rozumowania, to ja się wcale nie dziwię, że nie chce mnie całować.
Haru zostawił mnie samego z kotami na dość długi czas, czemu się nie dziwiłem, w końcu trochę czasu to wszystko zajmuje. Kociaki przypilnowały, bym nie myślał o niczym innym jak tylko o nich, ciągle mnie zaczepiając i zmuszając tym samym troszkę do zabawy. To bardzo miłe było z ich strony. Nie byłem pewien, czy one po prostu są złaknione zabawy, czy może też faktycznie wyczuwają, że coś jest ze mną nie tak, ale cokolwiek by to nie było, działało na mnie całkiem dobrze. Jak już zjem, będę musiał się umyć. I to tak porządnie umyć. Wczoraj zrobiłem to chyba z pięć razy, chcąc z siebie zmyć dotyk i ślady po Kaito. Dzisiaj nie zrobiłem tego ani razu. Aż się dziwnie czułem z tego powodu. I będę musiał to zrobić sam. Nie chciałbym, by musiał patrzeć na te wszystkie ślady, które tamten skurwysyn pozostawił na mojej skórze.
- Jestem – usłyszałem po jakichś trzydziestu minutach. – Proszę, mam nadzieję, że będzie ci smakować – dodał, podając mi talerz z jedzeniem.
- Zawsze smakuje mi wszystko, co dla mnie przygotowujesz. Mówiłem ci chyba nie raz, ze masz talent – odpowiedziałem spokojnie, zerkając na jedzenie. Nie zjem tego wszystkiego. Ale muszę zjeść chociaż trochę, by powoli już zacząć te siły zbierać. Inaczej nic nie będę w stanie zrobić. Teraz w sumie za bardzo też nie jestem w stanie wiele zrobić.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz