piątek, 15 marca 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Obudziłem się sam nie wiem, kiedy, ale na pewno później, i na pewno bez Miki'ego. A on gdzie się podział...? Miałem nadzieję, że nie uciekł mi do pracy. Nie no, nie mógłby, bo przecież dzieci musiały zostać w domu, a skoro dzieci musiały zostać w domu, to ktoś musiał je pilnować. Chyba, że dzieci jeszcze spały... Ale tak późno? Owszem, wczoraj dosyć późno położyłem je spać, no ale one też tak nie lubiły spać za długo. Może jednak go obudziły i wyciągnęły z łóżka? Możliwe, że tak było. I aby to sprawdzić podniosłem się z łóżka, szybko ogarnąłem i zszedłem na dół, dostrzegając moich bliskich na parterze. Wszystkich. I dzieci, i Miki'ego. A to bardzo dobrze, w końcu będę miał ich wszystkich. Co prawda, już jutro się weekend zaczyna, a oznaczało to, że będę miał wolne, i będę mógł spędzić czas z moją rodziną, chociaż i tak bardzo bym chciał spędzić czas z moim Mikim. I tylko z moim Mikim. W końcu, jestem już mu coś winien, by był tak w pełni szczęśliwy i nie był na mnie zły. Co prawda mówił mi, że jest szczęśliwy i że nie jest na mnie zły, ale mógłby być szczęśliwszy i też mógłby być ze mnie zadowolony bardziej, niż dotychczas. 
– Dzień dobry – odezwałem się, będąc w całkiem dobrym humorze. W końcu, czemu miałbym nie być zadowolony? Przespałem dzisiaj kilka długich godzin przy moim najukochańszym mężu. I w życiu chyba tak dobrze mi się nie spało, jak teraz. Jednak bez mojego męża to ja tak nie do końca potrafiłbym przeżyć. Panie, bez niego to ja bym tu chyba umarł. Ale i też bez niego bym się tu nie pojawił, więc coś za coś. 
Dzieci od razu do mnie podbiegły opowiadając, że teraz mamy wolne, i możemy się pobawić, i pouczyć, i na spacer pójść, i porysować, i poczytać... Panie, ile one pomysłów mają. A przecież aż tyle czasu nie mieliśmy. Jak połowę z nich zrealizujemy, to dobrze będzie, a i tak szczerze wątpię, że aż tyle wykonany. 
– Już, spokojnie, wszystko po kolei, dajcie mi się z mamą przywitać, kawę wypić, rozbudzę się i już do was przyjdę. A wy w tym czasie może przynieście książki, może pouczymy się czytać – zaproponowałem, czochrając ich włosy. W końcu, skoro dzisiaj do szkoły nie idą, nie muszę się martwić o ich uczesanie i mogą być takie roztrzepane. Taki nieład też jest taki bardzo uroczy. Zwłaszcza u mojej Owieczki. A że nasze dzieciaki to takie jej miniaturowe wersje, to one też tak strasznie urocze były. – Dzień dobry, Owieczko, jak się czujesz? – zapytałem Mikleo, podchodząc do niego i przytulając się do jego pleców. – Od dawna nie śpisz? 
– Dzień dobry, czuję się bardzo dobrze, i jestem na nogach nie jakoś długo, chyba z jakieś pół godziny – wyjaśnił, odwracając na chwilę głowę w moją stronę, by ucałować mnie w linię żuchwy. 
– Tak sobie ostatnio myślałem... co tam słychać u Lailah? – zapytałem, nagle wpadając na genialny pomysł. 
– Nie wiem, nie widziałem się z nią, a coś od niej chciałeś? – odpowiedział mi, chyba troszkę mnie nie rozumiejąc. 
– Taką jedną rzecz, w końcu Lailah jest ulubioną ciocią naszych dzieci, i może będą chciały z nią spędzić trochę czasu. Kilka godzin w weekend. Może jedną noc. Wtedy bylibyśmy tylko ty i ja w domu na ten czas – wyjaśniłem, szczerząc się do niego głupkowato. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz