Szczerze, to byłem trochę przerażony tym, co się tutaj dzieje. Przecież i ten Makoto, i mój Miki... ich się chyba nie dało rozróżnić. I głos taki sam, i twarz identyczna, ich figura, sposób poruszania się, sposób układania się włosów... gdyby teraz przede mną stali ubrani dokładnie tak samo, to ja bym przecież zgłupiał. Teraz głupieję. Jedyne, co różni tę dwójkę, to może tak trochę zachowanie. Miki zachowuje się... no, jak Miki. Z kolei Makoto tak jakby stara mi się przypodobać, i sposób, w jaki świdruje mnie wzorkiem... niepokojące to było. I niektóre z jego komentarzy też były jakieś takie dziwne. Jakby chciał mnie poderwać, a przecież to nie było możliwe. Byłem mężem jego brata, nie może mnie podrywać. I czemu mi Miki nigdy mi nie mówił o tym, że ma brata? Czemu ja się dowiaduję ostatni takich rzeczy? To dosyć ważne było.
- Więc ty i mój brat... jak długo jesteście razem? – spytał niby od niechcenia Makoto, rozsiadając się na kanapie, jakby tak był u siebie.
- Odkąd tylko wróciłem... – zacząłem, ale szybko mi przerwał.
- Ależ siadaj. Niepotrzebnie tak stoisz – odezwał się, klepiąc miejsce obok siebie, co ani trochę mnie nie zachęciło.
- Sorey – usłyszałem za sobą identycznie brzmiący głos, na co podskoczyłem. To dla mnie za dużo. Przecież ja jakiejś schizy dostanę tu z nimi.
- Tak? – spytałem się męża, odwracając się w jego stronę.
- Idź się przespać przed pacą, dobrze? Jeszcze w ogóle dzisiaj nie spałeś – przypomniał mi, kładąc mi dłoń na ramieniu. Miał rację. Dopiero teraz sobie zdałem z tego sprawę. Kompletnie zapomniałem o tym, że miałem spać, i że byłem zmęczony. Ta cała afera z tym bliźniakiem mnie trochę pochłonęła.
- Tak... chyba faktycznie powinienem się położyć. Poradzisz tu sobie beze mnie? Pomóc ci w czymś jeszcze, zanim pójdę spać? – zapytałem, kładąc dłoń na jego policzku. Mam nadzieję, że nagle się nie zaczną jakoś wymieniać ubraniami, bo ja będę zgubiony. Teraz poznaję ich tylko dlatego, że doskonale wiedziałem, iż mój mąż nie ma w szafie takich ubrań, jak Makoto teraz aktualnie ma na sobie. Wcześniej to mnie za bardzo nie powtrzymało, bo trochę taki zdenerwowany byłem i przekonany, że to mój Miki, który się mnie nie usłuchał, co było totalnie w jego stylu. No i skiepściłem sprawę.
- Nie, poradzę sobie ze wszystkim, a ty odpocznij – zapewnił mnie i ucałował w linię żuchwy.
- Jesteś wspaniałym mężem, Sorey. Mikleo ma wielkie szczęście, że ciebie ma – a to zdanie z kolei należało do Makoto. I nie do końca tak wiedziałem, jak na niego zareagować. Ten ton, którego użył, był jakiś taki... dziwny.
- Nie uważam, bym był jakimś wielkim szczęściem dla Mikleo, ale dziękuję. Chyba – odpowiedziałem troszkę tak niepewnie, nie do końca wiedząc, co mam robić.
- Braciszku, jesteś strasznie niewdzięczny. Taki skarb powinieneś trzymać blisko przy sobie i pilnować, by znał swoją wartość – zwrócił się do Mikleo, a ja nie wiedziałem, co się dzieje.
- Dziękuję ci za te cenne rady, a ty uciekaj na górę – pospieszył mnie Miki, co akurat z chęcią uczyniłem. Ja się do takich mądrych konwersacji nie nadaję.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz