Mimo wszystko dostrzegłem w oczach Haru delikatny zawód. Chciał czegoś innego niż siedzenie w domu. Nie mogłem go winić. Normalnie w tej chwili byłby w pracy, dalej zajmowałby się sprawą handlu ludźmi, robiłby coś ekscytującego, a tak tkwi tu ze mną. Chciałbym zaoferować mu coś lepszego. I to coś lepszego ode mnie. Bo ja w stanie, jakim byłem, nie byłem jakoś bardzo wartościowy. Tylko co ja mogę mu dać innego wartościowego? Chciałbym oddać mu pracę. Trochę jeszcze na to za wcześnie, ale już pracuję nad tym. Jak to wyślę, wszystko będzie zależeć od ich odpowiedzi. Ale chyba nie o to mu chodziło.
– Myślałem, żeby oddać służbie te listy... ale możemy się przejść do siedziby kurierskiej i zrobić to osobiście – zaproponowałem, siląc się na delikatny uśmiech. Nie chciałem wychodzić do ludzi, których nie znam, a którzy to z kolei mogą znać mnie i zaczepiać. Albo się gapić. Może jak przybiorę odpowiednio niezadowoloną minę, będę mieć spokój. Zazwyczaj to działało. Może i tym razem zadziała.
– A dasz radę tam dotrzeć? – spytał, zmartwiony moim stanem aż nadto. Trochę go nie rozumiałem. Nie chciał siedzieć w domu, no ale kiedy już mu oferuję spacer, martwi się o moje zdrowie. Jedno wyklucza drugie. Albo coś robimy, albo siedzimy tutaj. Poza tym, chyba nie jestem w aż tak beznadziejnym stanie.
– Wiem, że fizycznie nie prezentuję się najlepiej, psychicznie także odbiegam od nieco od normy, jaką dotychczas przejawiałem, ale zapewniam cię, że jestem w znacznie lepszym zdrowiu, niż ci się wydaje. Skoro proponuję ci spacer do miasta oznacza, że dam radę tam dotrzeć. Co więcej, dam radę stamtąd wrócić. Głupotą z mojej strony byłoby proponować ci coś, czeho i tak nie byłbym w stanie wykonać – odpowiedziałem spokojnie, popijając kawę, której jeszcze trochę mi zostało.
– Po prostu się o ciebie martwię. I wiem też, że czasem lubisz postępować trochę przeciw sobie, by coś mi dać – wyjaśnił, co sprawiło, że trochę się zamyśliłem. Było tak? No w sumie... trochę tak było. Jest to całkowicie niezgodne ze mną, i z moimi przekonaniami, ale po prostu bardzo mi na nim zależy i chcę, by miał przy mnie dobrze. To brzmi jak słabość. A do słabości nigdy nie powinno się przyznawać.
– Nonsens. Patrzę na twoje dobro, owszem, ale przede wszystkim skupiam się na sobie – mruknąłem, przenosząc wzrok na nasze koty. – Więc co? Chcesz iść do tego miasta? – zapytałem, trochę nie wiedząc, czego on ode mnie oczekuje.
– Jeżeli tylko tego chcesz – odbił piłeczkę, na co westchnąłem ciężko. Oczywiście, wszystko na mojej głowie. Kiedy wyjedziemy stąd na jakiś czas, i będziemy mieć czas tylko dla siebie, przypilnuję, by mi pomógł w planowaniu ślubu, bo głównie to chciałbym tam uczynić. Kiedy rzucę się w wir pracy, na pewno zapomnę to, co mi się stało. Jestem zbyt roztrzepany, by zająć się tak ważnymi sprawami jak finanse, w których jeden błąd może mnie wiele kosztować, ale mały ślub wraz z Haru mógłbym już zacząć planować.
– To się zbieraj. W piżamie z rezydencji już cię nie wypuszczę – odpowiedziałem, zerkając wymownie na jego nagą klatkę piersiową. Gdyby nosił jeszcze jakąś koszulkę, byłbym spokojniejszy, ale jemu oczywiście jest ciepło i wystarczają mu tylko spodnie. Dla mnie to bardzo dobrze, ja uwielbiałem jego ciało, które jak dla mnie jest idealne i bardzo lubię, ale skoro ktoś inny miał to oglądać, to taki zachwycony nie byłem.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz