sobota, 30 września 2023

Od Daisuke CD Haru

 Nie za bardzo rozumiałem, czym on tu był tak rozbawiony. Dokładam wszelkich starań w to, by mi było wygodnie, no i też przy okazji jemu. Zobaczymy, jaką minę będzie miał, jak prześpi na nim jedną noc, na pewno nie będzie tak skwaszony, jak każdego ranka, może wtedy mi podziękuje. 
- Jak mówiłem ci kiedyś, ja tylko dbam o mojego ulubionego strażnika – powiedziałem wymijająco, nie chcąc mu przyznać racji. Owszem, im szybciej znajdzie się ono w jego domu, tym szybciej będziemy mogli je wykorzystać w wiadomym, czyli zrobić to jutro, bo najpierw musi się wyspać... no ale jak mu przyznam rację, to się chełpić będzie, a na to pozwolić nie mogłem, bo jeszcze za bardzo w piórka obrośnie i co wtedy? Stanie się nie do zniesienia. 
- Przyznaj, że po prostu nie możesz się doczekać, aż je wykorzystamy – podchwycił jeden temat i już nie chce się go puścić, co za uparciuch. W sumie, to on był uparty od momentu naszego pierwszego spotkania, więc nie powinienem być teraz taki zdziwiony. 
- Nie mogę doczekać się tego, byś mi przyznał rację, że nowe łóżko było dobrą inwestycją – kontynuowałem niewzruszony. W nieokazywaniu emocji byłem bardzo dobry, w okazywaniu emocji było u mnie nieco gorzej, bo zwyczajnie niektóre z nich były dla mnie niezrozumiałe. 
- No to się tego nigdy nie doczekasz – powiedział hardo, ale ja swoje wiedziałem. Jutro będzie i lepiej wyglądał, i się lepiej czuł, i wtedy nie będzie miał wyjścia, jak tylko przyznać mi rację. No i nie dość, że będzie się lepiej wysypiał, to jego zdrowie też się polepszy. Jestem chyba dla niego trochę za dobry... 
- Do zobaczenia jutro – odparłem jedynie, kiedy zdałem już sobie sprawę, że najwyższa pora się rozstać, co robiłem z lekką niechęcią. Haru nie był taki... zły. Miał swoje dziwne momenty, których absolutnie nie rozumiałem, no ale poza tym miło mi się rozmawiało. Oraz pracowało. Co prawda, do tej pory nie rozwiązaliśmy żadnej poważnej sprawy, jesteśmy w trakcie jednej, no ale całkiem sprawnie nam ona idzie. Jeden z oprawców na dniach zawiśnie na stryczku. Drugiego złapiemy niebawem i do niego dołączy, i znów można będzie świętować, ale może bez takiej ilości alkoholu. Seks między nami tak będąc jedynie lekko wstawiony, bo trzy szklanki i to niepełne to praktycznie nic, był bardzo przyjemny. 
- Nie czekasz, aż moje łóżko przyjdzie? – spytał zaskoczony, a ja wyczułem w jego głosie lekki zawód. I to że niby ja czegoś dzisiaj chciałem... powinien się wstydzić za siebie. 
- Wczoraj trochę się u ciebie zasiedziałem, i czeka na mnie dzisiaj praca. Wiesz, ta mała wymagająca, jakieś pierdoły, które nie wymagają żadnych umiejętności, bo tylko to robią bogaci ludzie. Ale jeżeli tak bardzo nie możesz się mnie doczekać, mogę przyjść jutro – zaproponowałem, uśmiechając się do niego złośliwie. Tak, jutrzejszy dzień nawet będzie dobry, bo jak ja dzisiaj wszystkie rachunki zrobię i przejrzę raporty, to jutro będę wolny, a im mniej czasu spędzam w domu, tym lepiej. Ostatnio babka dowiedziała się, że prowadzę sprawę Akiry i mi żyć nie daje, bo przecież to taki dobry chłopak jest i to wszystko musi być jedynie nieporozumieniem i mam go wypuścić. Chyba dopóki faktycznie nie zawiśnie, nie będę miał spokoju. 

<Haru? c:>

Od Soreya CD Mikleo

 Słowa Mikleo mocno mnie zaskoczyły. Przecież ja to wszystko robiłem dla niego, by miał piękne wspomnienia i wspaniałe przeżycia ze ślubu, i też dla dzieci, by kiedy podrosły, miały wszystko, czego im potrzeba. Już nie mówiąc o tym, że za dwa lata będą musiały iść do szkoły, a jak wiadomo, wyprawka dla dwóch maluchów na raz też jest bardzo droga... to źle, że się staram? Najwidoczniej tak. 
- Ale sam mi mówiłeś, że się źle czujesz bez obrączki – powiedziałem niepewnie, przyglądając się mu ze smutkiem. 
- Jeszcze gorzej czuję się bez ciebie, wiesz? – odparł, chwytając moją dłoń i uśmiechając się delikatnie. – Poza tym, zawsze możemy zorganizować ślub jeszcze za rok, albo dwa. To nie jest nic bardzo naglącego – dodał, próbując mnie troszkę mnie uspokoić. 
- Tak mniej się widzieć będziemy dopiero do końca zimy, może nawet nie. A później wam to wszystko wynagrodzę – powiedziałem, mając nadzieję, że mnie zrozumie. Też się źle czuję z tym, że tak mało się teraz widzimy, ale to wiecznie nie będzie trwało. A później będę cały dla nich... no prawie. Wtedy trzeba będzie wszystko powoli przygotowywać do ślubu, ale to też jednocześnie będzie takie wspólne spędzanie czasu. 
- Chcę tylko, byś wziął pod uwagę to, że potrzebujemy cię teraz, dlatego proszę, zastanów się nad tym – poprosił mnie, a ja westchnąłem ciężko. No i co ja mam robić? Chciałem i zarobić, i spędzać czas z rodziną, no ale aby to robić, musiałbym chyba nie spać, albo spać godzinę dziennie, ale to nie było możliwe. Anioły powinny być bardziej wytrzymalsze od ludzi, no ale wygląda na to, że wcale tak nie jest. – Wykorzystamy ten wolny czas na spędzenie go razem? – dopytał, trochę odwracając moją uwagę od ponurych myśli. Naprawdę nie mogliby wytrwać jeszcze te trzy miesiące...? To nie jest przecież aż tak dużo czasu...
- Pewnie. Przygotować ci kąpiel? – spytałem, postanawiając skupić się tylko i wyłącznie na nim. 
Teraz nie ma sensu myśleć nad tym, co mam teraz zrobić. Skupię się nad tym, jak będę leżał w łóżku. Albo jutro na warcie, chociaż... coś mi się wydaje, że ten problem rozwiąże się sam, a tak bardziej dokładnie to Alisha będzie wysyłać mnie wcześniej do domu. I chyba będę musiał się z tym pogodzić... oby tylko udało się zarobić odpowiednią kwotę na nasz ślub. Już postanowiłem jedno, i tego postanowienia chcę dotrzymać, a jeszcze bardziej to bym chciał zobaczyć uśmiech Mikleo w dniu naszej uroczystości. 
- Nie mnie, a nam. I bardzo ładnie o to proszę – poprawił mnie, kładąc dłonie na moich ramionach i następnie stanął na palcach, by pocałować mnie w usta. No tak, nam... po prostu ja już o sobie nie myślę. Bardziej skupiam się na Mikim, i dzieciach, bo oni są dla mnie najważniejsi. 
- Przyjdę po ciebie, jak już wszystko będzie gotowe – poprosiłem, siląc się na lekki uśmiech. 
Miki zszedł na dół, a ja zająłem się przygotowaniem naszej kąpieli. Rany, jak ja dawno tego nie robiłem... zazwyczaj raczej nie zażywałem takich kąpieli, bo nie miałem siły, a jak już miałem i się na to decydowałem, to tylko wlewałem do balii gorącej wody, wygrzewałem się i wychodziłem. Żadnych dodatków, bo nie miałem na to siły, i też nie widziałem sensu w tym, wolałem zostawić to dla Mikleo. Dzisiaj jednak nie szczędziłem dodatków, by mój Miki mógł się w pełni zrelaksować. Ja też, ale to tak przy okazji. 

<Owieczko? c:>

Od Haru CD Daisuke

 Ciężko westchnąłem, gdy doszły do mnie jego słowa, no o tyle by było z mojego powrotu do domu, przecież nie mogę zostawić go z tym łóżkiem samego, bałbym się, co wybierze, a tak wciąż będę miał nad tym jakąś kontrolę, a przynajmniej tak mi się wysłało. Znając go to i tak zdecyduje sam, bo to jemu musi ono pasować, a nie mi.
- Rany chodźmy, tylko bardzo cię proszę, nie przesadzaj z tym łóżkiem, ono nie ma być okropnie duże, bo się nie zmieści - Poprosiłem, postanawiając iść z nim do sklepu, aby trzymać rękę na pulsie.
- Nie planuje kupować dużego łóżka, ma być, ono wygodne, a i przy okazji po prostu godne człowieka - Stwierdził, idąc spokojnie do sklepu, gdzie znajdowało się mnóstwo łóżek, o panie no tyle tego to ja jeszcze w tylu egzemplarzach to nie widziałem. I że ja mam wybrać z tego jedno, jedyne łóżko? Przecież tak się nie da.
- I co? - Zapytał mój towarzysz, stając przy jednym z łóżek, na którym usiadł, sprawdzając wygodę.
- Tak szczerze to ja nie wiem czy coś mi się z tego podoba jakoś szczególnie, łóżko jak łóżko, nigdy nie specjalnie zastanawiałem się nad tym, jakie łóżko jest mniej lub bardziej wygodne - Wyznałem, zgodnie z prawdą, siadając obok niego na jednym z tych łóżek.
- Tak właśnie myślałem, dlatego masz mnie - Powiedział, wstając z łóżka, chodząc tak z łóżka na łóżko, sprawdzając, które z nich jest najlepsze. - To jest idealne - Powiedział, czym zachęcił mnie do podejścia.
- W sumie masz rację całkiem, całkiem - Powiedziałem, siadając obok niego na łóżku, które było naprawdę wygodne, do tego nie było zbyt duże a wręcz idealne, sam będę miał tak dużo miejsca, a i gdyby będziemy we dwoje, też miejsca sporo będzie.
- Ja zawsze mam racje, do tego kupimy poduszki, bo te twoje to jakiś żart, no i kołdrę, bo u ciebie to zimno jest - Powiedział, pokazując mi wybrane przez siebie poduszki i kołdrę.
- Nie przesadzasz troszeczkę? - Dopytałem, gdy wszystko już wybrał, podchodząc do sprzedawcy.
- Ani trochę - Odpowiedział, składając zamówienie u sprzedawcy, który poinformował nas, że są w stanie nawet jutro dostarczyć do mnie towar, zabierając moje biedne stare łóżko, które już do niczego się nie przyda.
Daisuke oczywiście rzucił dodatkowym grosze, aby łóżko trafiło do mnie jeszcze dziś wraz z poduszkami i kołdrą. W końcu im szybciej łóżko do mnie trafi, tym szybciej będziemy mogli skorzystać, podstępna bestia z niego.
- No ale wiesz, że nic by się nie stało, gdyby łóżko przyszło jutro, a nie jeszcze dziś - Odezwałem się po wyjściu ze sklepu wraz z moim zadowolonym towarzyszem.
- Im szybciej, tym lepiej, nie ma co czekać na jutro, gdy może już dziś do ciebie trafić - Powiedział, bardzo dumne z siebie i ze swojego genialnego pomysłu, szybkiego zakupienia i przeniesienia do mnie łóżka.
- A co już chwyt cię potrzeba? - Zażartowałem, troszeczkę rozbawiony jego niepotrzebnym pośpiechem, wciąż uważam, że łóżko mogło poczekać ten jeden dodatkowy dzień dłużej.

<Daisuke? C:>

Od Mikleo CD Soreya

Widziałem, że Hana nie chciała puszczać tatusia, zabrałem ją od niego delikatnie do siebie, przytulając rozczarowane dziecko, które zaczęło mi płakać.
- Oj Hana - Odezwał się Sorey, chcąc pocieszyć dziecko, którego pocieszać już nie powinien, niech ją mi zostawi, ja już ją uspokoję.
- Nie, zostaw, nie puści drugi raz, idź, zaraz się uspokoi - Powiedziałem, głaszcząc delikatnie córkę po pleckach, uśmiechając się do niego.
- No dobrze - Westchnął, całując mnie delikatnie w policzek, znikając mi z pola widzenia, wracając do pracy, w której mu troszeczkę przeszkadzaliśmy.
- No już skarbie tatuś będzie w domu, to na pewno będziesz pierwsza w kolejce do niego - Obiecałem, wchodząc do Alishy, z którą grzecznie się przywitałem. Kobieta ucieszyła się na nasz widok, obdarowując maluszki prezentami, ona ma gest, ciocia z krwi i kości.
Rozmawiając z kobietą na różne tematy, troszeczkę u niej siedzieliśmy, zapominając o świecie, małych zjadły obiad, bez którego Alisha nie chciała nas wypuścić..
- Muszę się już zbierać, maluchy są już markotne - Powiedziałem, nie chcąc, aby zaczęły mi tu płakać lub zasypiać na rękach a tego też bym nie zniósł.
- Jasne, tylko zaczekaj chwilę - Alisha wyszła z pokoju po kogoś a ja zawałem się za ich porządne ubieranie, nie chcąc, aby się przeziębiły.
Ubrane maluchy wziąłem na chwilę na ręce, aby wyjść z nimi z zamku, bojąc się tego ich dotykania wszystkiego, co tylko się da.
- Zapraszam - Usłyszałem głos Alishy, która weszła do pokoju z moim mężem, ale przebranym już w swoje ubrania. - Spędź czas z rodziną, nie musisz pracować więcej dzięki podwyżce - Powiedziała, czym zaskoczyła naszą dwójkę.
- Nie miałem z tym nic wspólnego - Odezwałem się do męża, widząc jego niezadowolony wyraz twarzy.
- To prawda, nie ma, za to ja mam, z rodziną się czas spędza, a nie się ją tylko ma - Powiedziała, nim pożegnała się z nami, życząc bezpiecznego powrotu do domu.
- Daj, wezmę Hane - Odezwał się do mnie, widząc te małe chcące do niego raczej. Nie mając wiec powodu, aby tego nie zrobić, oddałem mu dziecko, mogąc skupić się na drodze. Dzieci niby miały iść same, ale z tego, co zauważyłem, nie miały na to najmniejszej siły ani ochoty dlatego musieliśmy trzymać je na rękach aż do domu.
Tam natomiast trafiły do łóżeczka, gdzie mógłbym smacznie spać zmęczone spacerem, jedzeniem, a i zabawą dając nam trochę wolnego od siebie.
- Jesteś zły? - Zapytałem, widząc jego skwaszoną minę.
- Nie, ja po prostu chciałem jeszcze trochę popracować, każdy grosz się przyda - Powiedział, co spowodowało moje ciężkie westchnięcie.
- Tak kotku, tylko wiesz praca to nie wszystko, z niej może i będziesz miał pieniądze, ale rodzina na tym cierpi a przede wszystkim dzieci, tak szczerze wole nie mieć w ogóle ślubu i widzieć cię więcej niż tylko chwilę przeć pójściem spać niż mieć ślub, przez którego nie będę miał ciebie - Powiedziałem, patrząc na niego ze spokojem.
Oczywiście, cieszyłem się, że chce dla nas pracować, ale ja też go potrzebuję, nie tylko do tych bardziej intymnych rzeczy, ale i po prostu do tego, aby był, chce go przytulić, porozmawiać z nim, a nawet posiedzieć w ciszy, jeżeli zajdzie taka potrzeba, ale wciąż będę wiedział, że przynajmniej jest obok mnie..

<Pasterzyku? C:>

Od Daisuke CD Haru

 Haru był dzisiaj bardzo wzburzony. Ostatni raz go takiego widziałem, kiedy byliśmy po naszym pierwszym stosunku, był jakiś taki markotny, wkurzony na wszystko, i wtedy nawinął mu się pod pięść tamten facet ze straży królewskiej. Dzisiaj jednak miał całkiem dobry humor aż do tego przesłuchania. W sumie nie mogłem się mu dziwić, był w końcu empatyczną osobą, wrażliwą na te wszystkie krzywdy wokół niego. Też nie potrafiłem zrozumieć, jak ktoś może być tak podły i bestialski. Mnie, bardziej to obrzydzało niż to denerwowało. Osobiście, nigdy nie potraktowałem nikogo w taki sposób, w jaki Akira traktował tamte dziewczyny. 
- Gdybym przyłożył mu mocniej, mógłby nic nie powiedzieć. Ale jak już teraz mamy jego zeznania, mógłbyś do niego zajrzeć. Skoro i tak zawiśnie, to co to za różnica, czy będzie miał podbite oko, czy jednego zęba mniej – zaproponowałem, skupiając się na swoim worku treningowym. 
- Powinieneś mnie do takich rzeczy zniechęcać, nie zachęcać – mruknął cicho, podchodząc do deski, którą zniszczył. 
- Głosu rozsądku się po mnie nigdy nie spodziewaj – przyznałem, cały czas obserwując go kątem oka. – Sam robię to, co chcę, i tobie też będę doradzał to, co ty chcesz.
- To już zauważyłem – westchnął ciężko, odstawiając zepsutą belkę pod ścianę. 
- No to jak? Idziemy? – zaproponowałem, chcąc zobaczyć, jak Haru wyładowuje emocje na Akirze. Raz byłem tego świadkiem, i to było całkiem przyjemne do oglądania. 
- Ale kusisz, diable – usłyszałem w odpowiedzi, na co uśmiechnąłem się delikatnie. Lista moich przezwisk od jego osoby powoli się powiększała, ale czy ja czułem się z tym źle? Absolutnie nie. Ceniłem sobie ludzi kreatywnych. 
- Taka rola diabła – powiedziałem niewinnie, teraz bardziej niż na treningu skupiłem się na nim. – Kiedy raz go porządnie walniesz, poczujesz się lepiej. 
- Już go zostawię, bo jeszcze przypadkiem mu większą krzywdę zrobię – stwierdził finalnie, co mi się niezbyt podobało. 
- Nie umiesz się bawić – mruknąłem, wracając do treningu. 
Reszta pracy minęła nam właśnie na ćwiczeniach, podczas których tym razem Haru niczego nie zepsuł. Po tym kończyliśmy pracę, więc musieliśmy się przebrać i wydawałoby się, że rozejść się w swoje strony, mój plan był zgoła inny. Mówiłem całkowicie poważnie o tym łóżku i mu go nie odpuszczę. Nie wiedziałem, jak długo będzie trwała nasza relacja, ale nie zamierzałem spać więcej na tak okropnym łóżku. Chociaż, może to jedynie materac jest taki trefny... i tak dla pewności kupię całe łóżko, i do tego może jeszcze jakieś poduszki, bo te jego też jakieś takie nie dla mojej głowy. I kołdrę, bo u niego strasznie zamarzam. 
- To do zobaczenia jutro – usłyszałem, kiedy wyszliśmy z koszar. 
- Czyli wybór łóżka pozostawiasz całkowicie mnie? – spytałem, unosząc jedną brew. 
- Jaki wybór... ty tak na poważnie z tym łóżkiem? – zapytał na mnie z niedowierzaniem, patrząc na mnie jak na idiotę totalnego.
- Całkowicie na poważnie. Na siebie pieniędzy szczędzić nie będę, i jeszcze przy okazji ty skorzystasz. Spałeś kiedyś na taki naprawdę dobrym łóżku? Od razu człowiek lepiej się czuje – powiedziałem całkowicie poważnie. Jego obecność byłaby miła na tych drobnych zakupach, no ale jeżeli nie, sam wybiorę coś wygodnego. Tylko niech później nie będzie zdziwiony, jak to łóżko mu do domu dostarczą, a to stare zutylizują, bo tylko do tego się nadaje.

<Haru? c:>

piątek, 29 września 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Dzisiejszy dzień w pracy rozpoczął się bardzo miłą informacją. Znaczy się, dla każdego innego byłoby to miłe, dla mnie było to lekko niezrozumiałe. Alisha obwieściła mi, że otrzymałem podwyżkę. Za co? Za pracę, która ponoć w ostatnim czasie bardzo dobrze mi szła. Trochę w to nie wierzyłem, bo jak to tak? Nic przecież wielkiego nie robiłem w ostatnim czasie, tylko trochę więcej pracowałem, ale to nie oznacza od razu, że powinienem dostać podwyżkę, przynajmniej moim zdaniem. Próbowałem nawet podjąć z Alishą dyskusję na ten temat, ale jedyne, co usłyszałem, to że taka jest jej wola i koniec. I co ja miałem zrobić? Z królową się nie dyskutuje. 
Nie miałem zatem innego wyjścia, jak tylko stanąć na warcie i robić to, co robiłem całymi dniami, czyli pilnować bezpieczeństwa królowej. Myślałem, że tak właśnie będzie wyglądał mój dzień, ot kolejna warta, na której spędzę kolejne kilka godzin, i wrócę do domu znów padnięty, mając dość wszystkiego. Nie będę jednak mógł się położyć, będę musiał się zająć moimi dziećmi, no i pomóc Mikiemu, ale nie tak, jak wczoraj, wczoraj mu praktycznie nie pomagałem, to było paskudne z mojej strony, nie powinienem go tak potraktować. Jakoś tak chciałem mu pomóc, a potem chyba odpłynąłem... nawet nie wiem, kiedy. W jednej chwili byłem na kanapie, a jak otworzyłem oczy to nie dość, że musiałem wstawać do pracy, to jeszcze byłem łóżku. Mam nadzieję, że Miki mnie nie przenosił, jeszcze by sobie kręgosłup uszkodził, bo ja ciężki strasznie jestem. 
- Dada! – usłyszałem bardzo dobrze znany mi głos Hany, a już po chwili nawet ją ujrzałem. I nie tylko ją, a i całą moją rodzinę. Co oni tutaj wszyscy robią? Coś się stało? Nie będę ukrywał, troszkę przestraszyłem się tego, że tu wszyscy przyszli. 
- Cześć, księżniczko – powiedziałem do mojej córeczki, kucając, by móc ją złapać pod paszki i przytulić do siebie. – Co tutaj robicie? Stało się coś? – postanowiłem ją przepytać, bo Miki i Haru byli ode mnie całkiem daleko, tylko Hana tak szybciutko do mnie przybiegła, ściskając w rączkach maskotkę lisa, którą przyniosłem jej wczoraj. 
- Szliśmy cię odwiedzić i ciocię Alishę – powiedziała z uśmiechem na ustach, przytulając się do mnie tak mocno jak pozwalało jej na to drobne ciałko. Więc to tylko odwiedziny... przynajmniej w jej oczach. 
- Ciocia Alisha bardzo się ucieszy – powiedziałem, w ogóle w to nie wątpiąc. – Cześć Miki. Wszystko w porządku? Czemu jesteś tak grubo ubrany? Nie przegrzejesz się? – zalałem mojego męża falą pytań, kiedy ten tylko pojawił się bliżej mnie. Trochę się zmartwiłem, że może mu zimno było, ale nawet nie wiem, czy to jest w ogóle możliwe. No ale z jakiego innego powodu by się tak ubrał...? – Czy jesteś chory? Mam wracać do domu? – dopytywałem dalej, nie dopuszczając go do głosu. 
- Tak, Sorey, wszystko w porządku. Ubrałem się tak grubo, by ludzie się na mnie nie patrzyli. Nie, nie przegrzeję się, spokojnie. Nie jestem chory i nie musisz wracać do domu. To chyba były wszystkie pytania – odpowiedział Mikleo z delikatnym uśmiechem, a następnie stanął na palcach, by móc pocałować mnie w policzek. – Przyszliśmy do Alishy. No i też Hana bardzo chciała cię odwiedzić – wyjaśnił, biorąc na ręce Haru, którego strasznie interesował bardzo kruchy wazon. 
- Alisha jest u siebie, możecie wejść – odparłem, chcąc postawić Hanę na ziemi, ale dziewczynka absolutnie nie chciała mnie puścić. – Księżniczko, musisz mnie puścić, tatuś musi wracać do pracy – dodałem spokojnie mając nadzieję, że mała mnie posłucha, niedługo będę musiał odbyć swój rutynowy patrol po zamku i chociaż miło było ich zobaczyć, teraz jestem w pracy. 

<Owieczko? c:> 

Od Haru CD Daisuke

Nie byłem do końca przekonany co do takiego rodzaju przesłuchań, jednak kurcze co do tego człowieka nie mam współczucia, on po prostu sobie na to zasłużył, nawet jeśli przemoc nie jest wskazana, teraz to trochę żałuje, że to nie ja walnąłem go w tej głupi dziób.
- Nie popieram przemocy, ale on zdecydowanie na to zasługuje - Powiedziałem, czekając na bardziej złożone zeznania z jego strony, nie miałem tu całego dnia, zdecydowanie były ciekawsze rzeczy od siedzenia tutaj z tym okropnym człowiekiem, który skrzywdził tak wiele kobiet. - Zacznijmy więc od początku, może powiesz nam coś ciekawego, coś, co przekona nas do zmniejszenia twojej kary - Odezwałe się zerkając na tego ohydnego człowieka, który w tej chwili wydawał się na strasznie przerażonego, a to i dobrze przy najmniej dzięki mojemu partnerowi ja nie muszę udawać tego złego.
- Nie wiem, co mógłbym wam powiedzieć - Wyznał, a ja szczerze miałem już do dość, niby chciał mówić, ale nie mówił, bo coś chyba go blokowało, no dobrze dajmy mu ostatnią szansę i troszeczkę mu pomórzmy.
- No nie wiem. Z kim pracujesz, gdzie lub komu sprzedawałeś kobiety, ile ich było wszystko, co powiesz, może ci pomóc przed bliskim spotkaniem ze stryczkiem - Mówiłem spokojnie, teraz gdy stałem przy drzwiach, trzymając się z dala od faceta, starałem się zachować spokój w razie co od czegoś mam swojego kompana, który zachęci go do mówienia.
Akira mimo wcześniejszej niechęci zaczął śpiewać nam wszystko, jak szkoda, że mimo to wyląduje na stryczku, ktoś taki jak on nie dostanie ulgi, zastanawiam się tylko czy mu o tym powiedzieć, a w sumie po co? Niech myśli, że będzie miał jakieś szanse na wyjście z tego cało i zdrowo.
- A więc twoim kolegą od czarnej roboty jest Bunta Sasaki, który sprzedaje dziewczyny do burdeli, dobrze w takim razie bardzo się ucieszy, gdy zawiśnie obok ciebie na stryczku.
- Co? Przecież mieliśmy układ - Powiedział, patrząc na nas z przerażeniem w oczach.
- Układ był, był, ale się zmył, ty razem możesz już nie być w stanie przekupić sędziego - Odezwałem się do niego nie specjalnie przejęty tym, co się teraz z nim stanie, zasłużył sobie na to wszystko, takich ludzi nawet mi nie szkoda.
 - Nie możecie mi tego zrobić - Krzyczał, gdy odprowadzaliśmy go do lochów, gdzie musiał czekać na proces, który na pewno nadejdzie, niech się cieszy każdym oddechem, bo w każdej chwili może mu go zabraknąć.
Opuszczając lochy czułem, jak głowa pulsowała mnie z natłoku tych wszystkich informacji, nienawidząc faceta jeszcze bardziej niż przedtem. Dla niego to była tylko zabawa, jak można mieć takie podejście do życia? Nie chcąc już o ty myśleć, oddaliśmy dokumenty naszemu szefowi, mając czas na trening, którego dziś jeszcze nie było, a to dobrze, bo szczerze mówiąc, przyda mi się on, z resztą tylko nie mi, Daisuke chyba też ma nadmiar energii.
- Wiesz, mogłeś mu mocniej walnąć, może udałoby mu się coś jeszcze przypomnieć - Odezwałem się, uderzając pięścią w belkę treningową, którą złamałem pod wpływem zbierającej się we mnie złości przez tego podłego gościa, który był w stanie skrzywdzić, a nawet sprzedać niczemu niewinne mu kobiety, ten świat schodzi na psy.

<Daisuke? C:>

Od Mikleo CD Soreya

 Jego prezent w zupełności mi wystarczył, nie za wiele potrzebowałem, aby cieszyć się każdy z nim dniem, tym bardziej, teraz gdy widuje go tak rzadko każda chwila z nim była dla nie bardzo cenna.
- Tak, myślę, że mi to wystarczy - Wyznałem, podchodząc do męża, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, niby miał być tylko buziak, ale kto powiedział, że nie mogę chcieć, aby był bardziej namiętny i uczuciowy. - Mmm, lubię takie prezenty - Odparłem, uśmiechając się do niego, kładąc dłonie na jego policzkach. - Jesteś strasznie zimny, uciekaj do łazienki, wykąp się i przebierz w ciepłe ubrania - Poprosiłem, nie chcąc, aby się przeziębił, ale nie dlatego, że bałem się dodatkowej pracy a dlatego, że nie chciałem, aby on później źle się z tym czół.
- Kąpiel? Uważasz, że świeże? - Podpytał, troszeczkę tym faktem przerażony chyba na chwile zapominając, że anioły pocić się nie mogą, a ja mówię to tylko dlatego, aby się porządnie wygrzał nic poza tym.
- Nie, Sorey nie uważam, że śmierdzisz, bo tak nie jest, ja po prostu martwię się o ciebie i nie chce. Abyś zachorował, dlatego bardzo cię proszę, idź zażyj ciepłej kąpieli, a później do nas wróć, o ile w ogóle będziesz miał jeszcze siłę - Powiedziałem, uśmiechając się do niego, delikatnie całując go w policzek.
Sorey już się nie odezwał, znikając mi z oczu, uciekając do łazienki, a przynajmniej taką miałem nadzieję, niech się porządnie wygrzeje i wróci do nas, o ile jeszcze będzie miał siłę.
Co jednak było najdziwniejsze to, to, że Sorey wrócił do mnie, szybciej niż podejrzewałem, nadal zimny jak lód.
- A ty nie miałeś, zażyć ciepłej kąpieli? - Zapytałem, troszeczkę zdziwiony jego szybki powrotem do mnie, a raczej do nas.
- Nie, ja nie mam na to czasu, muszę ci pomagać - Powiedział, ziewając cicho, ukrywając swoje zmęczenie, mój panie co za uparty z niego osiołek, ale i tak go kocham.
Nie komentując tego, dałem mu czas i tak jak podejrzewałem, nie minęło nawet trzydzieści minut a Sorey już spał na kanapie rany, a nie mógł się od razu położyć? No mógł, ale on przecież wie lepiej.
Westchnąłem cicho, zabierając nasze maluszki do ich pokoiku, czytając im bajkę na dobranoc, czekając aż zasną, mogąc wrócić do swojego upartego męża, którego obudziłem, ciągnąc ze sobą do sypialni, gdyż nawet chodzenie w tej chwili było dla niego problematyczne.
- Nie mogę spać, muszę ci pomagać - Wydukał na śpiąco, kładą się do łóżka.
- No tak, już dobrze ja też idę spać - Wyszeptałem, robiąc to tylko po to, abym on sam już nie wstał z łóżka, czas przecież też będę miał jutro, aby nadrobić to, czego niebyłe w stanie zrobić dzisiaj.

I znów dnia następnego Sorey wczesnym rankiem zniknął z domu, idąc do pracy, a ja jak co dzień zajmowałem się domem i dziećmi trochę już zmęczony i stęskniony za mężem, którego tak mało miałem, niestety nie można mieć wszystkiego, Sorey musi pracować, a ja muszę zajmować się dziećmi, tak już po prostu musi być.
- Co wy na to, aby pójść na spacerek? - Zapytalem, zwracając na siebie uwage dzieci.
- A do dady też pójdziemy? - Zapytała Hana, bardzo tęskniąc za swoim tatusiem.
- Cóż, możemy iść do cioci Alishy, jeśli tatuś będzie mógł, na pewno do nas podejdzie - Obiecałem, co ucieszyło moje dzieci chętne do wyjścia na dwór.
Zadowolony z braku odmowy maluchów przygotowałem je do wyjścia na dwór, samemu ubierając się w coś trochę cieplejszego, aby ludzie ni patrzeli na mnie jeszcze dziwniej niż i tak już patrzą.
Gotowy do wyjścia zabrałem maluchy ze sobą, idąc na spacer do zamku, tak jak chciały nasze dzieci.

<Pasterzyku? C:>

Od Daisuke CD Haru

 Haru dosyć szybko odpadł, i wcale mu się nie dziwiłem, takie odpowiedzi potrafiły wkurzyć porządnie człowieka. Mnie też już zaczął porządnie irytować, ale przez całe to przepytywanie siedziałem cicho, cierpliwie czekając na swoją kolej. Jak dla mnie mój partner obchodził się z nim za łagodnie. Ja już dawno przywaliłbym mu w mordę przynajmniej z sześć razy, jeżeli odpowiadałby mi takim tonem. 
- Kambe, nie musisz już udawać, on wyszedł, możesz mnie teraz wypuścić – odezwał się szybko, kiedy tylko drzwi zamknęły się za Kato. On naprawdę sądził, że ja teraz go puszczę? Niedoczekanie jego. 
- Nie jestem tutaj dla ciebie – powiedziałem zimno, podchodząc bliżej stołu przy którym siedział. 
- Druhu, daj spokój, przecież się znamy – zaczął, wywołując u mnie napływ irytacji. Spokojnie, Daisuke, nie daj się wyprowadzić z równowagi tak łatwo... – Pomóż mi, bo jeszcze mnie powieszą. 
- Jeżeli nie będziesz współpracować, to najprawdopodobniej tak. Chociaż, handel ludźmi, porwania, gwałty... za to najpierw troszkę się cierpi, nim się w końcu umrze. Jeżeli będziesz z nami pracował, może uda się ten wyrok złagodzić – powiedziałem, najpierw chcąc dać mu wybrać, czy chce pójść po dobroci. – Dlatego ponowię grzecznie pytania, które zadał ci mój partner. Ile kobiet skrzywdziłeś?
- Nic nie wiem – wycedził, a ja uznałem, że nie będę się z nim cackał. 
Korzystając z tego, że był przykuty kajdankami do stołu, podszedłem do niego, a następnie chwyciłem głowę i z impetem uderzyłem nią o blat. Rozległ się dźwięk łamanej kości oraz jego krzyk bólu. Chyba niechcący złamałem mu nos. No jaka szkoda... nie dając mu czas na odpoczynek szarpnąłem go za włosy, zmuszając go do wyprostowania, by móc podziwiać swoje dzieło. Krew poszła mu paskudnie i mimo, że za widokiem krwi nie przepadałem, to było całkiem satysfakcjonujące. Podobnie jak to wcześniejsze chrupnięcie. Byłem też pewien, że za długo się nad nim znęcać nie będę, Akira był typem tchórza, więc to powinno wystarczyć, a jak nie... cóż, z chęcią go uderzę raz jeszcze. 
- Będziesz odpowiadał grzecznie, czy poprawić to złamanie? – powiedziałem mu do ucha, unosząc kąciki ust w lekkim, typowym dla siebie złośliwym uśmieszku. Mężczyzna, przerażony i obolały, wyszeptał jedynie ciche „tak”. – Dobry chłopiec – odparłem, odsuwając się od niego. W idealnym momencie, ponieważ kiedy już zająłem krzesło naprzeciw Akiry, to środka wpadł zdyszany Haru. – Coś wolny refleks masz – odezwałem się do mojego partnera, wygodnie opierając się o krześle. 
- Co tu się stało? – spytał zszokowany i mogłem tylko wyobrażać sobie, jak wygląda jego twarz, gdyż znajdowałem się do niego plecami. 
- Trochę pomogłem się mu na nas otworzyć – powiedziałem niewinnie, postanawiając odpalić cygaro. Zauważyłem, że odkąd jestem strażnikiem, to znacznie mniej palę. I aż tak mi to nie przeszkadza. No czasem jednak nie można inaczej i trzeba sobie zapalić. – Pozwól, że ci zaprezentuję. Jak wiele kobiet skrzywdziłeś? – zapytałem, przyglądając się Akirze badawczo. 
- Nie wiem. Straciłem rachubę – odpowiedział szybko drżącym głosem. 
- To mało precyzyjna odpowiedź, ale nad tym jeszcze można popracować – mruknąłem niezadowolony. Czułem, że nie kłamał, ale mógł się zastanowić, podać nam jakąś chociażby przybliżoną liczbę... to się naprawi, trzeba go tylko troszkę mocniej przycisnąć. – No i co sądzisz? – dopytałem, odwracając się w stronę mojego partnera, całkiem z siebie zadowolony. Uzyskałem w końcu bardzo dobry efekt z niewielkim nakładem energii, bo tylko raz musiałem uderzyć jego twarzą o blat. 

<Haru? c:>

Od Soreya CD Mikleo

 Wydawało mi się, że tę porę jesienno-zimową przechodzę znacznie gorzej, a już na pewno gorzej niż w zeszłym roku. Jedyne, co robiłem, to pracowałem, troszkę zajmowałem się dziećmi i jeżeli miałem wystarczająco dużo energii, starałem się pomagać Mikleo i spędzać z nim czas, a po tym szedłem spać. I tak praktycznie cały czas. Nie do końca podobało mi się to podobało, bo mój plan był zgoła inny. Owszem, miałem pracować więcej, ale moja pomoc Mikleo miała pozostać niezmienna, a nie zmniejszać się do praktycznie zera. Starałem się mu pomagać, naprawdę, ale albo zasypiałem w salonie na podłodze podczas opieki nad dziećmi, albo sam mnie wyrzucał z kuchni do sypialni. Może tak źle przechodziłem tę porę, bo miałem mało snu? I Mikleo. I dzieci. Chociaż bardziej mniej Mikleo niż dzieci, bo z dziećmi troszkę te wieczory spędzam. Niewiele to czasu, bo dzieci wydawały się być zawsze stęsknione, kiedy wracałem do domu. A kiedyś miały mnie serdecznie dosyć... ciekawe, czy mają dosyć Mikleo tak, jak kiedyś, chociaż nie wydaje mi się. W końcu dzieci mają znacznie bliższą więź z matką niż z ojcem. Już się nawet przyzwyczaiłem do tej myśli, nawet jeżeli było to troszkę dołujące. 
Dzisiejszego wieczoru też wróciłem padnięty i przemarznięty, bo podczas powrotu zaczęło padać... coś. Ni to śnieg, ni to deszcz, ale bardzo to zimne było i bardzo mokre. Wcale bym się nie zdziwił, jak na dniach to paskudne coś zmieni się w śnieg. Zima to dla mnie paskudna pora, ale będę pracował równie ciężko, co teraz, by pod koniec zimy już zabrać się za przygotowania do ślubu. Tyle rzeczy jest do zrobienia, za które trzeba się zabrać przed ślubem, a za które nie możemy się zabrać przez to, że niewiele mamy pieniędzy. Znaczy się, teraz już nie tak niewiele, ale dalej za mało, by cokolwiek móc zacząć robić. 
- Wróciłem – odezwałem się zmęczonym głosem, kiedy już wszedłem do domu. Musiałem się natychmiast przebrać i napić się czegoś gorącego, bo już czułem, jak zimno przechodzi wręcz do szpiku kości. Paskudne uczucie. Jeszcze będę chory, a nie mogłem być chory, musiałem pracować choćby nie wiem, co. – Cześć, słodziaki. Mam coś dla was – powiedziałem, kiedy moje szkraby do mnie przydreptały z tymi swoimi uroczymi uśmiechami. Moje małe maleństwa słodziutkie. – Proszę bardzo – dodałem, wyjmując zza pazuchy dwa małe pluszaki w formie lisów. Czegoś takiego to jeszcze nie miały, więc mogłem im je wziąć, no i też nie były za drogie, a dla tych uśmiechów mogłem zrobić wszystko. – Uciekajcie do salonu, zaraz do was przyjdę – poleciłem, całując i Hanę, i Haru w czółko. Ich skóra była strasznie ciepła, ale to pewnie dlatego, że ja jestem taki zimny.
- A dla mnie coś masz? – usłyszałem głos Mikleo, który właśnie wyszedł z kuchni, by mnie przywitać. 
- Bałem się, że znów ci wezmę coś przeklętego, więc wszystko, co dla ciebie mam, to buziak. Może być? – dopytałem uśmiechając się do niego przepraszająco. Naprawdę w tym momencie bałem się cokolwiek mu ładnego kupić, by znów go nie skrzywdzić. Mogło mu się przecież zdarzyć coś znacznie gorszego niż przemiana w lisa, mógł nawet umrzeć... tak, pocałunki są znacznie bezpieczniejsze. 

<Owieczko? c:>

Od Haru CD Daisuke

 No i co ja z nim mam? Przecież nie mogę powiedzieć mu, że tak nie jest, gdy faktycznie ma racje, moje łóżko jest okropne, ale wciąż funkcjonalne dlatego nie mam potrzeby, aby je zmieniać, z resztą, po co mi wydawać na to pieniądze, gdy mogę za ni kupić coś zdecydowanie lepszego tak jak na przykład produkty potrzebne do obiadu, które i on lubił u mnie zjadać.
- To prawda moje łóżko jest do bani, ale jeszcze jest funkcjonalny dlatego ciężko mi go wymienić, szkoda na to pieniędzy - Odpowiedziałem, przyznając mu rację, jednocześnie tłumacząc mój punkt widzenia. Bo po co wymieniać coś, co jeszcze działa? No nie koniecznie jest ku temu potrzeba.
- Tobie może szkoda, ale mi ani trochę, kupię to łóżko tylko dlatego, że sam będę z niego korzystał - Powiedział, wywołując u mnie ciężkie westchnięcie, no ja nie jesteś pewien czy bym chciał, aby mi je kupował.
- Tak, a później, gdy się mną znudzisz, zabierzesz mi łóżko i będę na ziemi musiał spać - Odezwałem się czym zaskoczyłem mojego kompana, chyba takich obiekcji się nie spodziewał, no cóż, myślę trochę do przodu, nie chce potem spać na ziemi.
- O tym nawet nie pomyślałem, ale teraz gdy tak o tym mówisz, to brzmi całkiem zabawnie - Stwierdził, złośliwie się do mnie uśmiechając.
- No tak boki zrywać wiesz? - Mruknąłem, patrząc na niego z niezadowolenie wymalowany na twarzy.
- Nie martw się, nie znudzisz mi się tak szybko, ale jeśli się tak stanie, zadbam o to byś miał wygodnie na tej podłodze - Powiedział, złośliwie się przy tym do mnie uśmiechając.
- Ale z ciebie gad - Mruknąłem niezadowolony, przewracając swoje oczy, wracając do koszar, gdzie mieliśmy przecież co robić, Akira na nas czekał, a my nie mogliśmy kazać mu czekać jeszcze dłużej. Daisuke nic mi nie odpowiedział, ja jednak czułem, że to jeszcze nie koniec, on tylko na chwile jest taki cichy, w końcu się odwinie, a wtedy nie będę na to przygotowany.
- Zapraszam, mamy do pogadania - Odezwałem się do Akiry, otwierając kraty, za którymi siedział.
- Nareszcie, mnie wypuszczacie - Powiedział zbyt pewny swego, on chyba naprawdę myśli, że teraz go wypuścimy, jeszcze się facet zdziwi.
Nie komentując jego słów, zabrałem go ze sobą, do jednej z mniejszych salek prosząc, aby usiadł na krześle, będą dla niego miłym la zasady, wcale nie usiałem, ale taki już jestem.
- Czego ode mnie chcecie, Kambe co ty tu w ogóle robisz? - Mężczyzna chyba był mocno zdziwiony obecnością mojego towarzysza, no cóż, gdybym był na jego miejscu, też bym w sumie był zaskoczony, ale nie tym czy powinien być zaskoczony.
- Nie powinno cię interesować, co robię tu ja, to ty jesteś pytany - Odpowiedział mu oschłym głosem, co przyznam, lekko mnie zaskoczyło, takiego jeszcze go nie słyszałem.
- Nic na mnie nie macie - Powiedział, zbyt pewien siebie, a to jeszcze go zgubi.
- Mamy dowody na to, co robiłeś, a z tego się już nie wywiniesz - Powiedziałem spokojnie, zaczynając go wypytywać, o to ile kobiet skrzywdził, gdzie są ciała, co z nimi robił, ale on na każde moje pytanie odpowiadał, że nic nie wie, że go wrabiamy.
Zmęczony tym człowiekiem musiałem, wyjść z pokoju przesłuchań zostawiając go z Daisuke, samemu potrzebując kilku minut, aby odetchnąć i nie zabić tego człowieka.

<Daisuke? C:>

Od Daisuke CD Haru

 Kiwnąłem głową na jego słowa, trochę ciesząc się z tego, że w końcu ta prawa się ruszyła. Przez pewien moment sądziłem nawet, że może się z tego wywinie, że jego partner w zbrodni, którego nie znaleźliśmy, zdołał dotrzeć do dziewcząt, zmusić je do odwołania zeznań... na szczęście tak się nie stało. Ale i tak musimy mieć na uwadze to, że jego partner jest na wolności i dobrze byłoby jakoś go zidentyfikować, co takie proste może nie być. Dziewczęta nie widziały nikogo poza Akirą, więc tak w sumie cała nadzieja w nim. 
- Nie wydajesz się być specjalnie tym poruszony – odparł, kiedy ruszyliśmy na nasz poranny patrol. Znaczy się, w sumie to jego, ja się doczepiłem do niego na chama, po prostu chcąc go poirytować, no i jakoś tak zostało. W sumie, to tego nie żałuję, nawet jak muszę wcześniej wstawać. W pewnym stopniu trochę polubiłem te nasze patrole, czasem zrobimy coś pożytecznego, czasem go trochę podenerwuję... teraz jednak czułem, że aby go zirytować, będę musiał się naprawdę postarać, by go wytrącić z równowagi. 
- A czemu bym miał? – spytałem, nie rozumiejąc go za bardzo. Czym miałem się poruszać? Blisko nie byliśmy, a po tym, co odkryliśmy to jedyne, czego chciałem, to żeby trafił na szubienicę. Na takie bestialstwo usprawiedliwienia nie ma. 
- No nie wiem, koro się znacie, może to być dla ciebie trudne – wyjaśnił, a ja zmarszczyłem brwi. Ludzie przejmują się kimś takim, jak Akira? Są oni bardziej dziwni i skomplikowani, niż mi się wydawało. 
- Nasza relacja była czysto biznesowa i prawdopodobnie gdyby nie babka, to bym na niego w ogóle nie natrafił. Jedyne, czego teraz chcę, to żeby w końcu dosięgła go sprawiedliwość za zbrodnie, których się dopuścił – powiedziałem spokojnie, chcąc mu nakreślić mój sposób patrzenia na świat. – Nie mów mi, że ty zaczynasz mieć jakieś wątpliwości odnośnie jego osoby – dodałem, przyglądając mu się z uwagą, odrobinkę przerażony tą myślą, że ktoś mógł złamać człowieka z tak wielkim poczuciem sprawiedliwości, jak on. 
- Nic z tych rzeczy. Myślałem, że znacie się jakoś lepiej i że to może być dla ciebie trudne, to wszystko – odparł, a ja pokiwałem spokojnie głową. 
Patrol mijał nam bardzo spokojnie, żadnych podejrzanych zachowań, złodziei, przestępców... tylko ja trochę nie potrafiłem się przyzwyczaić do tej nieszczęsnej malinki. I za każdym razem, kiedy to widziałem swoje odbicie w szybie, w kałuży, pierwsze co dostrzegałem to nie moją przystojną twarz, a tę nieszczęsną malinkę. Miałem wrażenie, że strasznie rzucała się w oczy, już nie mówiąc o tym, że po prostu prezentowała się paskudnie na mojej szyi. Cały czas próbowałem ją zakryć, ale nie było to możliwe. Że też musiał zrobić ją tak wysoko...
- A ty jeszcze z tą malinką? – usłyszałem jego rozbawiony głos. Haru jest naprawdę okrutnym człowiekiem, mnie tu szlag bierze, a ten się świetnie bawił. 
- Irytuje mnie. Wyglądam niesymetrycznie – odpowiedziałem, odsuwając dłoń od kołnierzyka. Najgorsze chyba było to, że nie miałem żadnego odpowiedniego ubrania, które mogłoby mi to zakryć. Mógłbym co prawda użyć szalika, ale to jeszcze nie ta pora, wyglądałbym jak idiota.
- Poprawić ci i dorobić drugą, by było symetrycznie? – dopytał kąśliwie, na co prychnąłem cicho. 
- Wpierw trzeba ci kupić nowe łóżko. I nie mów mi, że to, co teraz masz, jest w porządku, bo jest okropne, a twoja twarz jest tego wystarczającym dowodem – powiedziałem, zerkając na niego kątem oka. Tak, ktoś tu się zdecydowanie nie wyspał i znów wygląda raczej paskudnie. Powinien mi być wdzięczny, bo przecież dzięki mnie będzie się wysypiał. I ja też, i tylko dlatego chcę w to zainwestować.

<Haru? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Nasz ranek zawsze wyglądał tak samo, pobudka u boku ukochanego mężczyzny o ile ten wcześniej nie poszedł do pracy, opieka nad dziećmi z samego rana zawsze opierała się na tym samy, przebieranie z brudnych przez noc pieluszek, karmienie, przebranie w czyste ubranka i zabawa, to wszystko było takie monotonne, ale dla mnie tak naturalne i przyjemne, kochałem całą moją rodzinę i chciałem być blisko nich, nawet jeśli będzie to monotonne. Wygląda na to, że mi to już nie za wiele do szczęścia potrzeba.
Zadowolony robiłem to, co zawsze z pomocą męża, który postanowił pozostać przy mnie jeszcze ten jeden dzień, martwiąc się o to, czy dam sobie radę, no i bym dał, chociaż przyznam, cieszyłem się, że go przy sobie teraz mam. Mimo wszystko po powrocie do swojego ludzkiego ciała wciąż szybko się męczyłem, nie mając już tyle siły, aby pracować w takim samym tempie niż przedtem, niby tylko zwykła zmiana a obciążyła moje ciało, które potrzebowało chwili, aby dojść w całości do siebie.
Wspólny dzień był naprawdę bardzo miłym dniem, dobrze jest tak całą rodziną spędzić czas, nim Sorey wróci do pracy, a ja znów zostanę z dziećmi całkiem sam. Pilnując, aby niczego im nie zabrakło.

I tak powoi mijały nam dni, Sorey prawie całymi dniami przebywał w pracy, aby nadrobić stracone z mojego powodu dni i o ile świetnie to rozumiałem i nie narzekałem, tak czasem było mi po prostu przykro z tego powodu, widując go wieczorem, nie miałem za bardzo okazji, aby z nim porozmawiać no bo gdy tylko wracał zmęczony, witał się ze mną, zaglądał do swoich dzieci, zażywał gorącej kąpieli, a później szedł już spać, musząc znów wcześnie wstać. Przykre w tym wszystkim było to, że tak bardzo się dla nas starał, zapominając o sobie, a przecież jego zdrowie było najważniejsze.
Nie narzekając na jego pracę ani na to, że nie ma dla nas czasu, cieszyłem się każdą chwilą z nim, mimo że była ona krótka. Doceniałem to, co miałem zdając sobie sprawę z tego, że mój mąż bardzo chce zarobić na ślub i nasze małe skarby, aby miały wszystko, nawet jeśli tego nie potrzebowały.
Pewnego dnia, gdy znów byłem sam, usłyszałem pukanie do drzwi, które przyznam, lekko mnie zaskoczyło, było dość wcześnie, a i gości się nie spodziewałem, dla tego dość niepewnie podszedłem do drzwi, otwierając je. Nie mogąc wyjść z zaskoczenia, dostrzegając za nimi Alishe.
- Dzień dobry Mikleo, możemy porozmawiać? - Zapytała, trzymając w dłoniach pięknie pachnące ciasto.
- Tak, oczywiście zaprasza - Wpuściłem ją do środka zabierając od niej ciasto, które zabrałem do kuchni, krojąc je na kawałki, stawiając je na stole. - O czym chciałaś porozmawiać? - Dopytałem, gdy kobieta troszeczkę pobawiła się z bliźniakami.
- Powiedz mi proszę, czy ty i Sorey się pokłóciliście? - Zapytała, czym mnie całkowicie zaskoczyła, że my? Że kiedy? Czy ja o czymś nie wiem?
- Nie, dlaczego tak sądzisz? - Podpytałem, niczego nie rozumiejąc.
- Sorey prawie cały dzień pracuje, boje się, że coś się między wami popsuło - Wytłumaczyła czym lekko mnie rozbawiła, a i dała do myślenia, aż tak źle to wygląda?
- Nie Alisha.. - I tu wytłumaczyłem jej, dlaczego tak to wygląda, może i Sorey by tego nie chciał, ale skoro już nasza przyjaciółka myśli coś takiego to oznacza, że wygląda to wszystko naprawdę źle.
- Ach, mógł mi powiedzieć, dostałby podwyżkę - Westchnęła ciężko, rozmawiając ze mną jeszcze trochę na trapiący ją temat, nim zebrała się, musząc wracać do zamku, gdy ja znów wrodziłem do opieki nad naszymi kochanymi skarbeczkami.

<Pasterzyku? C:>

Od Haru CD Daisuke

 A ja naprawdę w pierwszym momencie myślałem, że znowu chodzi mu o moje łóżka, już przecież wspominał i, że jest strasznie niewygodne, ale żeby od razu je zmieniać? Chyba troszeczkę przesadza. Na szczęście nie o to mu tym razem chodziło, z czego się akurat cieszyłem, już wolałem, aby narzekał na malinki niż gdyby miał narzekać na moje łóżko, sam chciał uprawiać seks, teraz niech nie narzeka.
- Cóż, jakby ci to powiedzieć są plusy dodatnie i plusy ujemne, chciałeś seks? Dostałeś seks, nie chciałeś malinki? Dostałeś malinkę - Wytłumaczyłem, uśmiechając się do niego głupkowato. Teraz gdy zrobiłem się przy nim bardziej wyszczekany, nie boje się mówić tego, co myślę, niech wie, że gdy już mnie poniesie, robię różne dziwne rzeczy, nawet jeśli tego nie chce.
- Ach tak? Zobaczymy następnym razem, gdy to ja cię tak załatwię - Zagroził, a ja nie specjalnie się tym przejąłem, bo niby czemu był miał? Ja nie muszę się nikomu tłumaczyć, a i nie ma zamiaru tego robić dlatego, nawet gdyby miał jedną malinkę, nie specjalnie bym się tym przejął.
- Na pewno będę bardzo przejęty - Powiedziałem, głupkowato się do niego uśmiechając, może i pożałuje tego, ale co ktoś taki jak on może mi zrobić? Kilka malinek nic po za tym, jakoś to przeżyje .
- Jeszcze się zdziwisz - Odpowiedział, podchodząc do drzwi wyjściowych. - Do zobaczenia jutro - Dodał, wychodząc z mojego domu, zamykając za sobą drzwi, no i zostałem w domu sam, co miałem więc w takiej sytuacji zrobić? Umyć się, przebrać w czyste ubranie i pójść spać, aby mieć siłę na znoszenie mojego jakże irytującego mnie towarzysza. Irytującego, ale nawet przez mnie lubianego.
Na wspomnienie tego człowieka uśmiech sam pojawił się na moich ustach, niesamowite, że ktoś taki jak ja spotyka się na seks z kimś takim jak on, no i kto by przypuścił, że tak właśnie będzie.
Kręcąc z niedowierzaniem głową, musiałem zrobić to, co zrobić miałem nim położyłem się do łóżka, korzystając ze snu, który pomoże mi trzeźwo jutro w pracy myśleć.

Kolejny dzień nadszedł niezwykle szybko, z powodu czego nie byłem zadowolony, nie dość, że się nie specjalnie wyspałem, to jeszcze bolały mnie plecy od spania, no i sam już nie wiem, czy to ze starości, czy może jednak to łóżko pora wymieć..
Zwalając wszystko na swój stary powiedzmy wiek, przebrany i ogarnięty ruszyłem do pracy, gdzie znalazłem się jako pierwszy wezwany do szefa, który przekazał mi informacje w sprawie Akiry, dziś będziemy mogli go przesłuchać, sąd zajął się już sprawą, więc ma dziś ostatnią szansę, aby nas przekonać, że nie jest winien dokonanego czynu. Chociaż dobrze wiem, że już nikogo nie przekona, nie ma nawet takiej mowy. Szef poprosił o sumienny patrol, a następnie powrót do Akiry, z którym mieliśmy rozmawiać, z czego akurat bardzo się cieszyłem. Chciałbym, aby sprawiedliwości stało się zadość, a ktoś taki jak on podzielił losy tych wszystkich biednych zabitych i wykorzystanych przez niego kobiet.
Po dowiedzeniu się już wszystkiego na temat dzisiejszego dnia pracy wyszedłem od szefa, trafiając na mojego kompana, który czekał na mnie, chyba myśląc, że się spóźnię.
- Dzień dobry - Przywitałem się, podchodząc do mężczyzny. - Mamy dziś po patrolu przesłuchać Akirę, sąd zajął się już jego sprawa - Poinformowałem go o tym drobnym fakcie, do którego może chcieć się przygotować, znając owego mężczyznę zdecydowanie lepiej ode mnie samego, a to może być dla niego problematyczne, a może i nie jest? W końcu to dupek a taki nie specjalnie przejmuje się losami innych.

<Daisuke? C:>

Od Daisuke CD Haru

Nie byłem pewien, czy Haru żartuje, czy mówi całkowicie poważnie, ale będę miał jego kandydaturę na uwadze w przyszłości. Nie, żebym narzekał na kucharza, który pracuje u mnie teraz, ale coś mi się wydaje, że na większe przyjęcia przyda mu się pomoc. A Kato świetnie dogaduje się z ludźmi, więc z tym nie powinno być żadnego problemu. No i też jeżeli przyjęcie będzie bardzo nudne, zawsze będę mógł zajrzeć do kuchni i go trochę poirytować. I dzień od razu stanie się piękniejszy. 
– Tak więc mam nadzieję, że masz wolny weekend za dwa tygodnie – powiedziałem, popijając herbatę. 
– Czekaj, ale ty tak na serio? – zapytał z niedowierzaniem, przypatrując mi się uważnie. 
– Jak najbardziej. Muszę zrobić to, co każdy rozpuszczony i bogaty dzieciak, czyli świetnie się bawić na przyjęciu. A jak wiadomo, na przyjęcie potrzeba dużych ilości alkoholu. I jedzenia. Nie martw się, zapłacę adekwatnie do twojej pracy i jakości wydawanego przez ciebie jedzenia – wyjaśniłem, kontynuując jedzenie, które było naprawdę dobre. 
- Jeżeli będę miał wolne... – zaczął niby niepewnie, ale ja już doskonale, że będzie miał wolne. Dopilnuję tego. 
- Żebyś się nie zdziwił, jak do ciebie zajrzę dzień przed – uprzedziłem go, dokańczając swoją porcję. 
- Będę czekać z niecierpliwością – powiedział z przekąsem. 
Jeszcze trochę u niego posiedziałem, nie mając ochoty za bardzo wracać w deszczu do domu. Co prawda, tam miałbym dużo cieplej, no ale powrót do domu jest równoznaczny z pracą, czego już tak nie do końca mi się chciało zrobić. Oczywiście będę musiał w końcu zabrać się za te rachunki, ale dzisiaj już na pewno tego nie zrobię. Zdecydowanie fajniejsze było dogryzanie mojemu ulubionemu strażnikowi, który już nie peszył się za każdą moją wypowiedzią. W końcu mi normalnie odpowiadał. I co więcej, jak czasem mi się odgryzł, to nawet nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Chyba stworzyłem potwora. 
- A już zacząłem myśleć, że zostaniesz tutaj kolejną noc – odezwał się z udawanym smutkiem, kiedy wieczorem wyszedłem z jego łazienki, może i czysty, ale pachnący nieco inaczej, niż zazwyczaj. Haru miał tu niezwykle mało kosmetyków. Jak on może tak żyć? Nic dziwnego, że jego włosy są w takim stanie. Więc do naszego następnego razu muszę mu zorganizować wygodniejsze łóżko i chociażby przystępne kosmetyki. I jutro podczas przerwy, albo po pracy muszę go wyciągnąć do sklepu, by wybrał łóżko, bo już wiem, że na drugim naszym razie się nie skończy. Niezwykle ciężko jest mi zaleźć kogoś, kto podzielałby moje upodobania w łóżku, dlatego teraz tak łatwo mu nie odpuszczę. 
- Wolę poczekać, aż moje ciało w pełni się zregeneruje. Bądź co bądź, trochę się nad nim wczoraj poznęcałeś – wyjaśniłem spokojnie przyglądając się w lustrze i poprawiając mankiety płaszcza oraz troszkę luzując krawat pod moją szyją. I jeszcze owe łóżko by się przydało... dla własnej wygody jestem w stanie zainwestować każde pieniądze.
- I tobie się to podobało – zauważył słusznie, mierząc mnie swoim spojrzeniem od góry do dołu. 
- Owszem. Ale wiesz, co mi się nie podoba? To – wskazałem na czerwoną plamkę na mojej szyi, która przez moją bladą cerę okropnie rzucała się w oczy. – Nijak nie mogę tego zakryć – dodałem niezadowolony, patrząc na niego z wyrzutem. Jeszcze raz mnie tak załatwi, a ja już dopilnuję, by jego szyja była w jeszcze gorszym stanie od mojej. 

<Haru? c:>

Od Soreya CD Mikleo

 Delikatnie napuszyłem poliki na jego słowa, z nich akurat się nie ciesząc. Co jak co, ale to nie było miłe. Ja tu się dla niego staram, pilnuję, by mu było dobrze, by mu niczego nie brakowało, by nasz ślub, który już na pewno będę pamiętał, był wyjątkowy i niezwykły, i najlepszy na świecie... już nie mówiąc o obrączkach, które tym razem zamówiłem z mocniejszego i na pewno piękniejszego materiału niż to srebro głupie, co się samo z palców zsuwa, a on mi tu takie brzydkie rzeczy mówił. To miłe na pewno nie było.
- Nie zachowuję się jak pięciolatek – bąknąłem, prychając cicho. – Ja nawet nie mam pięciu lat – dodałem, wyginając usta w podkówkę. Co jak co, ale zachowuję się znacznie dojrzalej. No i gdybym miał tylko pięć lat, na pewno bym go nie doprowadził do takiego stanu, jak te kilka minut temu.
- Czyli w moich oczach zachowujesz się bardziej dojrzale – próbował załagodzić sytuację, ale ja tak czy siak wiedziałem, co mu tak naprawdę po głowie chodzi.
- Mhm, akurat, po prostu jestem dzieckiem w twoich oczach. A ja dzieckiem nie jestem, jestem dorosłym mężczyzną, który dba o to, byś miał w życiu dobrze – mruknąłem, patrząc na niego z wyrzutem.
- Wiem, i bardzo to doceniam, mój męski mężczyzno – usłyszałem w odpowiedzi i zaraz poczułem, jak mój mąż całuje delikatnie moje usta. Początkowo chciałem to zignorować, udać niedostępnego i urażonego, bo urażony zostałem, ale jakoś tak samo wyszło, że odwzajemniłem jego pocałunek. Tak już mam, że jak czuję jego usta na swoich, no to muszę odpowiedzieć.
- To powinieneś bardziej to okazywać, bo ja się nie czuję doceniony – bąknąłem, kiedy Mikleo się ode mnie odsunął, przytulając się do mojego ciała i kładąc głowę na mojej nagiej klatce piersiowej.
- Obiecuję, że będę – odparł, a następnie ziewnął dosyć mocno. Chyba ktoś tu jest zmęczony... tylko czym on się zmęczył? Przecież aż tak go nie wymęczyłem. Może jeszcze musi do siebie dojść po jego lisiej przygodzie. Na szczęście mu się nic nie stało, i Hana ma nową błyskotkę, i chyba wszyscy są miarę zadowoleni. Tylko ja nie jestem, bo okazałem się być beznadziejnym mężem.
– Trzymam cię za słowa. A teraz chodźmy spać, musisz odpocząć – powiedziałem, przyglądając się mu z uwagą. Mogłem się na niego obrażać, ale kiedy widzę, że mój mąż nie jest w najlepszym stanie, to wszystko przemija mi jak ręką odjął. 
– Mhm, dobranoc – wymruczał, zamykając oczy i wtulając się w moje ciało. No i jak ja mogłem na niego się obrażać...? Na taką słodziutką Owieczkę? No nie mogłem. Pocałowałem go w czoło i sam zamknąłem oczy, chcąc trochę się zdrzemnąć. Jeszcze jutro posiedzę w domu, zobaczę, jak będzie się zachowywał i czuł mój mąż, i jak będę miał sto procent pewności, że Mikleo czuje się dobrze, to będę mógł zabrać się za pracę. Teraz to dopiero będzie mi trochę ciężko, bo się zima zbliża, a jak wiadomo, ja i zima się strasznie nie lubimy. Nawet pomimo tej drobnej niedogodności będę pracował więcej i zarobię na nasz ślub. No bo jak nie ja, to kto? 

<Owieczko? c:>

Od Haru CD Daisuke

 Zerknąłem na mojego towarzysza, uśmiechając się do niego łagodnie.
- Może nie z samego rana, bo już prawie popołudnie mamy, ale tak co mam być niezadowolone, jak jestem wyspany, bez kaca po dobrej zabawie, bez bólu kręgosłupa po łóżku i o dziwo nawet niezbyt głodny - Wyjaśniłem, wracając wzrokiem do posiłku, który nam właśnie robiłem, nie chciałbym przecież go popsuć, tym bardziej że dla mnie danie naszej rodziny jest bardzo ważne w prawidłowym wykonaniu.
- No tak to nieszczęsne łóżko, zdecydowanie potrzebujesz czegoś nowego - Stwierdził, chyba bardziej przejmując się tym łóżkiem niż ja sam, cóż chyba po prostu przyzwyczaiłem się, do tych buli kręgosłupa, które zazwyczaj po nim mam.
- Nie jest takie złe - Zapewniłem, wrzucając do garnka ziemniaki, które musiały się jeszcze ugotować przed ich nałożeniem.
- Tak, masz rację, nie jest tak źle, bo jest jeszcze gorzej, jeśli mam następnym razem na nim spać to chyba tego już nie przeżyję - Powiedział, zwracając moją uwagę na słowo następnym razem, a więc wygląda na to, że to nie będzie jednorazowa przygoda, tylko mój kompan ma ochotę powtarzać to częściej, czy to coś złego? Nie raczej nie, on na tym skorzysta, ja na tym skorzystam, a więc czemu w sumie dobrze się nie zabawić.
- W takim razie następnym razem śpisz na ziemi - Stwierdziłem, uśmiechając się do niego głupkowato.
- Wydaje mi się, że ziemia byłaby dużo wygodniejsza od tego nieszczęsnego łóżka - Stwierdził, a ja szczerze byłam ciekaw czy naprawdę tak jest, to znaczy czy mu byłoby wygodniej na zimnej ziemi niż na ciepłym może nie do końca wygodnym łóżku.
- Chce to ujrzeć - Odpowiedziałem złośliwym tonem, wyciągając z szafki talerze i szklanki na ciepłą herbatę, którą również chciałem przygotować do obiadu.
- Myślę, że takie rzeczy kosztowałyby cię dużo pieniędzy - Odparł, nie przestając się wpatrywać w to, co tworzę w kuchni.
- Hym, może i pieniędzy nie mam, ale mam coś, co ci się podoba, a więc zawsze mogę to wykorzystać - Stwierdziłem, nakładając nam jedzenie na talerze, zalewając gorącą wodą kubki z herbatą, po kolei stawiając wszystko na stole.
- Zastanowię się nad tym - Powiedział, podchodząc do stołu, siadając przy nim, biorąc do ręki sztućce, którymi zaczął jeść wykonany przeze mnie obiad.
- I jak? - Zapytałem, zaciekawione czy specjalne danie rodziny Kato podejdzie mu do gustu tak jak inne jedzenie przygotowane przeze mnie.
- Dobre, nawet bardzo dobre - Powiedział, tym naprawdę mnie uszczęśliwił może to tylko zwykłe danie, ale dla mnie miało duże znaczenie a wszystko ku pamięci mojej babci.
- Cieszę się i to bardzo - Powiedziałem, zabierając się za posiłek, będąc już trochę bardziej głodnym.
- Wciąż nie potrafię uwierzyć, że nie pracujesz jako kucharz, taki talent i się marnuje - Powiedział, na co uśmiechnąłem się delikatnie. - Może zastanów się nad tym, aby zmienić pracę, takiego kucharza to nawet ja chętnie bym przyjął - Dodał po chwili.
- Pracy nie zmienię, straż bardzo lubię, spełniam się w niej, ale gdybyś kiedyś był w podbramkowej sytuacji, nie mając kucharza, może będę w stanie ci pomóc - Powiedziałem, w sumie to trochę sobie żartując, nie jestem pewien czy dałbym sobie radę jako kucharz, tym bardziej gotujący dla ludzi z tak wysokiej klasy.

<Daisuke? C:>

Od Daisuke CD Haru

 Haru szybko poszedł spać, a ja jakoś tak... no nie wiem. Byłem zmęczony, owszem, ciężko nie być zmęczonym po takim stosunku, ale problemem było co innego, a mianowicie to głupie łóżko. Ostatnim razem nie było ono problemem, bo byłem tak pijany, że po tym wszystkim jedyne czego chciałem, to pójść spać. Dzisiaj pijany nie byłem, i miało to swoje plusy, ponieważ ten stosunek był znacznie intensywniejszy i przyjemniejszy... tego naprawdę mi brakowało. Niewiele jest takich osób, które podzielają moje upodobania. Wystarczy, że kogoś mocniej gdzieś złapię, i ta osoba już marudziła, że za mocno, że boli. Tu o to się nie musiałem martwić. I to chyba było w tym wszystkim najlepsze. 
- Trzeba ci sprawić lepsze łóżko – burknąłem bardziej do siebie, próbując się jakoś ułożyć, by było mi wygodnie. Teraz to ja się mu nie dziwię, że taki ciągle niewyspany chodzi z podkrążonymi oczami. Gdybym spał tutaj dzień w dzień, wyglądałbym tak samo, jak on, a to się nie godzi, świat straciłby jedną z niewielu naturalnie pięknych osób. 
- A co z tym jest nie tak? Nieodpowiednie dla szlacheckich pleców? – dopytał z przekąsem, nawet się mną nie interesując. 
- Nieodpowiednie dla jakichkolwiek pleców, spanie tutaj powinno zaliczać się do tortur – wyjaśniłem, zabierając do siebie trochę kołdry, gdyż zwyczajnie było mi zimno. Fajnie i przyjemnie było, jak był seks, wtedy moje ciało było wręcz gorące, i mi było gorąco. Teraz już to uczucie minęło, i tak miło nie było. 
- Ale kołdrę to mi oddaj – usłyszałem i nim się zorientowałem, straciłem całą kołdrę. Co za... 
Niezadowolony, nie chcąc się bawić z nim w żadne podchody, bo jedyne, czego chciałem, to ciepła i zasnąć, przysunąłem się najbliżej niego jak mogłem, przytulając się do niego. Dzięki temu i się mieściłem całkowicie pod kołdrą, i jeszcze miałem dodatkowe ciepło bijące od jego nagiego ciała. Może teraz jakoś przeżyję... jakim cudem zachorował po wpadnięciu do wody, jeżeli pewnie całe swoje życie spędził w tej zimnicy, to ja nie wiem. Powinien mieć odporność tak dobrą, że nigdy by nie chorował. 
- Stęskniłeś się? – usłyszałem jego złośliwy głos, kiedy przytuliłem się do jego pleców. 
- Zimno masz jak w psiarni, więc trzeba sobie jakoś radzić – bąknąłem, zamykając swoje oczy, chcąc się troszkę zdrzemnąć. 
Kiedy następnym razem otworzyłem oczy, byłem w tym beznadziejnym łóżku sam, a w powietrzu unosił się przyjemny zapach jedzenia. Przez chwilę pomyślałem, że jestem u siebie w domu, no ale zaraz zorientowałem się, gdzie się znajduję. I wcale nie było to takie rozczarowujące. Podniosłem się do siadu, rozglądając się troszkę nieprzytomnie dookoła w poszukiwaniu moich ubrań, które gdzieś tu według mojej pamięci powinny leżeć. A nie leżały. Za to na szafce obok łóżka były ubrania, które doskonale kojarzyłem. Już raz je na sobie miałem, kiedy spędzałem u niego pierwszy raz noc. Czyżby podprowadził moje rzeczy i postanowił je sprzedać? To byłby dobry ruch, zarobiłby kilkukrotność swojej strażniczej pensji. 
Nie chcąc paradować po jego domu nago, gdyż na ten wspaniały widok trzeba sobie zasłużyć, ubrałem na swoje ciało przygotowane mi ubrania już czując grzywkę opadającą mi na twarz. No i tyle byłoby z mojej fryzury, chociaż ona już chyba zniszczona została podczas seksu. No nic, on mnie już widział w gorszym stanie, dlatego niezbyt się tym przejąłem. Po ubraniu od razu ruszyłem do kuchni, po drodze zauważając moje ubrania wiszące przed kominkiem. Jak miło z jego strony, będę miał cudnie cieplutkie ubrania. 
- Ktoś tu ma dobry humor z samego rana – zacząłem, opierając się o blat obserwując, co tak właściwie robi. Właściwie, to pierwszy raz widziałem, jak ktoś przygotowuje coś do jedzenia. Zazwyczaj to jedzenie już przygotowane było, samego procesu tworzenia jeszcze nigdy nie widziałem, dlatego teraz z lekkim zaciekawieniem obserwowałem, jak przygotowuje.... coś. Nie wiem, ciężko mi stwierdzić, ale na pewno będzie to coś dobrego, skoro ładnie pachnie.

<Haru? c:>

czwartek, 28 września 2023

Od Haru CD Daisuke

Szczerze powiedziawszy, nie planowałem uprawiać z nim seksu, bo przecież cały czas powtarzałem sobie, że drugiego razu to już nie będzie jednak teraz gdy usiadł na moich kolanach, podgryzając moją dolną wargę, zachęcił mnie do zbliżenia, na które nabrałem naprawdę bardzo dużą ochotę.
Nie mogąc, a nawet już nie chcąc się opierać, wstałem z nim z podłogi, powoli idąc w stronę łóżka, na którym go położyłem, patrząc mu przez chwilę w oczy.
- Tylko abyś później nie narzekał, że coś cię boli - Wyszeptałem, nim jeszcze się rozkręciłem, dając mu możliwość zrezygnowania.
- Nie martw się, nie będę - Zapewnił, a te słowa wystarczyły mi, abym wpił się zachłannie w jego usta, przechodząc do działania, całkowicie skupiając się tylko na nim samym, nim pozwoliłem sobie na coś ostrzejszego, chciałem powoli rozgrzać jego ciało, nie mając przecież powodu aby się śpieszyć skoro to moje urodziny a ja jestem trzeźwy, to seks całkowicie będzie na moich zasadach.
Daisuke był już zadowolony z samych pieszczot, mimo wszystko czekając na więcej.
Kim więc bym był, gdybym nie dał mu tego, o co prosi, w końcu zrozumiałem, co siedzi mu w głowie i na co ma ochotę.
Ten z wyglądu delikatny chłopak o twarzy laleczki, uwielbiał ostry seks, który i mnie bardzo odpowiadał, dlatego może tak świetnie dogadywaliśmy się w łóżku. Mimo że to był dopiero nasz drugi raz, z czego tak naprawdę pierwszego razu w ogóle nie pamiętałem.
Kochaliśmy się całą noc, świetnie się przy tym bawiąc, nie mając ochoty wcale tak szybko kończyć, nasze gorące ciała i usta pasowały do siebie, jak żadne inne aż żal było z tego nie korzystać.
Nad ranem, gdy byliśmy już zmęczeni cało nocną zabawą, oparliśmy na poduszki, potrzebując odpoczynku, którego teraz tak bardzo nam brakowało.
Zadowolony, ale przy tym bardzo zmęczony zerknąłem na Daisuke, dostrzegając zadowolenie wymieszane ze zmęczeniem malującym się na jego twarzy.
- I co? Tym razem nie zapomnisz o tym, co robiliśmy? - Zapytał, uśmiechając się do mnie zadziornie.
- Hym, muszę przeanalizować to, czy było mi aż tak dobrze, żeby to zapamiętać - Odpowiedziałem troszeczkę złośliwie, zaczynając coraz częściej grać z nim w jego grę, skoro tak bardzo mu się to podoba, to i ja mogę się z nim troszeczkę słownie się podrażnić, bo i czemu nie?
- Podejrzewam, że z nikim nie miałeś tak dobrego seksu, jak ze mną, bo tylko ja jestem przystojny i do tego w tym nie tylko dobry a najlepszy - Gdy to powiedział, zacząłem cicho się śmiać, on naprawdę jest narcystycznym dupkiem. Wciąż nie dowierzam w to, że potrafię z kimś takim jak on rozmawiać a teraz nawet pójść do łóżka. Chyba naprawdę się starzeję.
- W sumie to nie miałem, bo z małą ilości facetów spałem - Powiedziałem, cicho ziewając, zmęczony całonocną zabawą, której nie mam powodu żałować, niczego w życiu już i tak nie stracę, a więc przynajmniej mogę skorzystać.
Daisuke nic nie powiedział, wpatrując się w moją twarz z zaciekawieniem, wyglądając na równie zmęczonego co i ja.
Nie mając siły już na nic, rozciągnąłem się leniwie, wtulając głowę w poduszkę, czując zmęczenie, które prowadziło mnie prosto w objęcia snu.

<Daisuke? C:> 

Od Mikleo CD Soreya

 W mojej głowie kotłowało się od nadmiaru myśli, które uderzały we mnie z każdej strony, Sorey naprawdę bardzo powoli drażnił moje ciało, czym wywoływał przyjemne dreszcze przebiegające po całym moim ciele, mój panie chyba zaraz przy nim zwariuję, jeśli nadal będzie mnie tak męczyć.
Nie mogąc mu odpowiedzieć, zacisnąłem mocniej wargi, wbijając paznokcie w ścianę, zaciskając na chwilę oczy, głęboko przy tym oddychając.
- Nie mogę już - Wydusiłem, nie mogąc już dłużej wytrzymać, spuszczając się mu do ust, ciężko przy tym dysząc. - Wybacz - Wydusiłem, patrząc na niego, gdy wycierał swoje usta z pozostałości nasienia.
- Ależ nie wiem, czy sobie zasługujesz na moje wybaczenie - Wymruczał, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, kładąc mi dłonie na udach, podrzucając do góry, abym owinął nogi wokół jego pasa, dając się zanieść do naszej sypialni, od razu lądując na łóżko.
- A więc co mógłbym zrobić, abyś mi wybaczył? - Podpytałem, patrząc na niego, gdy powoli rozbierał się, odkrywając całe swoje boskie ciało przede mną.
- Zastanowię się - Wyszeptał, rozkładając moje nogi, zbliżając się do mnie, ocierając swojego przyjaciela o mój tyłek, specjalnie mnie przy tym drażniąc ustami, zbliżając się do moich sutków, które podgryzał, zasysając ustami, powodując u mnie kolejne uderzenia gorąca rozchodzącego się po całym moim ciele.
- Sorey błagam - Wyszeptałem, zaczynając troszeczkę się pod nim wiercić, nie mogąc już doczekać się na niego.
- O co prosisz owieczko? - Zapytał, odsuwając się od mojego ciała, patrząc mi prosto w oczy.
- O ciebie w sobie - Wyszeptałem, ledwo oddychając, nie będąc już w stanie dłużej na niego czekać, gdy moje ciało całe drżało z podniecenia. Chcąc, aby zrobił ten krok.
- A powiedz, zasłużyłeś sobie na to? - Podpytał, kładąc dłoń na moim policzku, delikatnie muskając moje usta.
- Tak, zasłużyłem sobie, jak nikt inny - Wyszeptałem, z tego podniecenia zaczynając już szaleć, wbijając paznokcie w jego plecy, w tej samej chwili czując go w swoim wnętrzu, odchyliłem głowę do tyłu, zaciskając mocno wargi, aby nie obudzić naszych dzieci swoim krzykiem.
Seks z moim mężem był naprawdę cudowne, Sorey jak zawsze wiedział, co lubię i jak bardzo łatwo jest mnie podniecić mocniejszym szarpnięciem, ściśnięciem, a nawet klepnięciem, które naprawdę bardzo lubiłem.
Zachwycony, zadowolony i do tego zmęczony wtuliłem się po wszystkim w ciało mojego ukochanego faceta, dopiero teraz odczuwając straszne zmęczenie, które dopadało mnie z każdej strony.
- Było ci dobrze owieczko? - Zapytał, bawiąc się moimi włosami, które zdążył już dawno temu rozpuścić dla swojej przyjemności.
- Było mi bardzo dobrze a wszystko to zasługa mojego cudownego męża - Przyznałem, unosząc głowę do góry, patrząc w jego twarz z uśmiechem na swoich ustach.
- Tak? To chyba całkiem niezłego masz tego męża - Zażartował sobie troszeczkę, głaszcząc mnie po głowie.
- A wiesz? Mam naprawdę bardzo cudownego męża i nie wyobrażam sobie, aby na jego miejscu był jakiś inny mężczyzna, nawet jeśli czasem zachowuje się jak pięcioletnie dziecko - Odpowiedziałem, zadziornie uśmiechając się do nie, troszeczkę się z nim drocząc, bo w końcu czemuż by też nie. Droczenie się to zawsze przyjemna doznanie z osobą, którą się kocha.

<Pasterzyku? C:>

Od Daisuke CD Haru

 Więc to był jego problem. Alkohol i to, że niczego nie pamiętał. Gdybym wiedział o tym od początku, no to inaczej bym do tego podchodził. Ale to też jest nawet interesujące, tak go powolutku odkrywać, i poznawać jego historię od nowa. Gdybym miał porównać swoje zdanie odnośnie jego osoby na początku naszej znajomości, a teraz, no to byłoby diametralnie różne, a też przecież niewiele czasu minęło, odkąd żeśmy się poznali. Nie sądziłem, że osoby z tego biedniejszego statusu są takie interesujące. Babka starała się mnie trzymać od nich z dala, bo przecież się nie znają, będą mną gardzić, że jedynie, z kim powinienem mieć do czynienia, to z ludźmi ze statusem podobnym do mojego, jak nie równym. Powoli jednak zaczynałem dostrzegać to, że jej zdanie nie zawsze sprawdza się tak dobrze, jak kiedyś, kiedy byłem mały i jej słowo zawsze było dla mnie świętością. Jednak dorosłem, i zacząłem zauważać niepokojące rzeczy. Która do babka grozi swojemu wnuczkowi, że skończy tak, jak jego rodzice, jeżeli nie będzie się jej słuchał? Na pewno nie babcia pana Kato, z tego co wychwyciłem. Ciekawe, jak to jest mieć przy sobie kogoś, kogo nie musisz się bać, a kogoś, kto po prostu cię wspiera, bez względu na to, jaki jesteś. Pewnie nigdy się tego nie dowiem.
- A gdyby doszło do czegoś między nami bez żadnego twojego odcięcia? – dopytałem czysto teoretycznie, przyglądając się mu z uwagą. 
- Sugerujesz mi, że do czegoś dojdzie? – dopytał, unosząc jedną brew. Chyba troszkę już go do swoich wypowiedzi przyzwyczaiłem, dzięki czemu umie odpowiadać zadziornie, i nawet mi się to podobało. Wolałem to, niż gdyby miał spalić buraka i siedzieć cicho. Jego odpowiedzi i czyny są dużo bardziej interesujące. 
- Jedyne, co, to daję ci subtelne znaki – wyjaśniłem, po czym wstałem z krzesła, by podejść do niego i bez żadnych ceregieli usiąść mu na kolanach. Haru nie protestował. Nie zrzucił mnie, nie spytał się z oburzeniem „co ty robisz?”, nie zrobił nic, co sprawiłoby, że pomyślałbym, że mnie nie chce tak blisko siebie. I absolutnie się mu nie dziwiłem, wyglądałem fantastycznie, zwłaszcza teraz. Kiedy ostatni raz znajdowałem się tak blisko niego, wyglądałem strasznie dziecinnie, w tych jego przydużych ubraniach i z tą głupią grzywką na czole, no i wtedy się mu podobałem. Strasznie mi wtedy ego podbudował. A teraz? Teraz byłem w swoim najlepszym stanie i ciekaw byłem, co musiał o mnie myśleć. 
- Ty to nie powinieneś sobie znaleźć kogoś swojego pokroju? – dopytał, kładąc swoje dłonie na moich biodrach, co sprawiło, że poczułem się już totalnie pewien siebie. Śmiało mogłem stwierdzić, że coś mnie w nim pociągało tak samo jak to, że w jemu podobało się coś we mnie. 
- Oni są... nudni. Spokojni. Uważni. Nie chcą zrobić niczego, co byłoby dziwne w oczach dziwnych. A to, co my robiliśmy tamtej nocy... normalne to w ich oczach by nie było – wyjawiłem, unosząc delikatnie jego podbródek. 
- To co żeśmy robili, że to takie dziwne było? – dopytał, delikatnie marszcząc brwi. Na te słowa uśmiechnąłem się do niego delikatnie i zbliżyłem usta do jego ucha. 
- To mogę ci tylko pokazać – wyszeptałem wprost do jego ucha, a następnie delikatnie je podgryzłem troszkę ciekaw, jak zareaguję na tę drobną pieszczotę, która ostatnim razem mu się nawet podobała. 

<Haru? c:>

Od Soreya CD Mikleo

 Wiedziałem, że Mikleo czekał na mnie cały dzień, dlatego jego ciałem zająłem się powoli i bardzo dokładnie, chcąc jak najlepiej zająć się jego ciałem. Ostatnimi czasy troszkę mało się nim zajmowałem, zwłaszcza jak chodzi o sprawy intymne. Zazwyczaj nie było na to czasu, bo zaraz dzieci się budziły i trzeba było się nimi zajmować. Albo ja byłem tak zmęczony pracą i zajmowaniem się naszymi pociechami, że zupełnie do tego nie miałem głowy, no a skoro Mikleo nie mówił mi, że tego chce, no to i ja na nic nie naciskałem. Dzisiaj jednak doskonale wiedziałem, że Mikleo ma ochotę na seks, dlatego nie chciałem go zawieść. Zwłaszcza, że i ja trochę miałem na to ochotę. Trochę czułem się zmęczony po tych wszystkich dniach, kiedy miałem na głowie praktycznie cały dom na głowie łącznie z dziećmi i zwierzakami. Są jednak rzeczy ważne i ważniejsze, no a mój Miki i jego dobro było dla mnie najważniejsze, dlatego więc to nim postanowiłem się zająć w pierwszej kolejności. 
Nie przejmując się tym, że mój mąż zostawił jakieś tam ślady na mojej szyi, popchnąłem go na ścianę, by było i mnie, i jemu wygodniej. Znaczy się, najwygodniej to nam obu byłoby w naszym wspaniałym łóżku, no ale znajdowaliśmy się na korytarzu, zatem do niej troszkę nam daleko. Nie przejmując się niczym pocałunkami zszedłem na jego klatkę piersiową, do której uzyskałem dostęp dosłownie przed chwilą, kiedy już sam odpiąłem guziki jego koszuli znacznie wcześniej. Jak a się stęskniłem za jego ciałem... i za jego reakcjami. Wystarczyło, że tylko delikatnie ucałowałem jego brzuch, a on już zadrżał w niecierpliwieniu. A jak podgryzłem jego podbrzusze, musiał zakryć dłonią usta, by przypadkiem nie wydać z siebie jakiegoś za głośnego dźwięku. Tego nie potrafiłem za bardzo rozumieć. Nie robiłem niczego niezwykłego. Zawsze traktowałem jego ciało tak samo, a to je całując, a to podgryzając, a to zasysając skórę... przecież to nie było nic nowego. 
Nie przejmując się jego reakcjami schodziłem niżej swoimi ustami, w pewnym momencie musząc zsunąć jego spodnie, by dostać się do tej części ciała, do której początkowo chciałem. Początkowo pieściłem skórę wokół jego przyjaciela, od czasu do czasu niby to przypadkiem zahaczając o niego. I za każdym tym razem Mikleo musiał zagryzać wargi, by nie wydał z siebie żadnego odgłosu... co i tak nie zawsze mu się udawało. 
- Sorey... – jęknął w pewnym momencie, chyba już na skraju wytrzymania. Ja, jak to ja, niezbyt się tym przejąłem, dlatego niby to niechętnie odsunąłem się od jego ciała, dłonią przesuwając po długości jego przyjaciela. 
- Mhm? – spytałem, przyglądając się jego twarzy od dołu. To jeden jedyny raz, kiedy Mikleo może być wyżej ode mnie. Normalnie bym na to nie pozwolił, ale teraz... cóż, teraz całkiem nieźle się bawiłem. Mikleo chyba trochę mniej, ale to przez to, że się tak guzdrałem, co oczywiście robiłem specjalnie, chcąc mu dać naprawdę przyjemny finał. W końcu zasługuje na to, zwłaszcza po tym, co ostatnio przeszedł, i to z mojej winy. Przecież mogłem to jakoś wyczuć, anioły posiadają jakieś wyczulone zmysły, czy coś w tym stylu... czy to ja to sobie wmówiłem? – Mówiłeś coś? – dopytałem, trochę zniecierpliwiony. Chciałem dostać jakąś reakcję z jego strony, dlatego wziąłem jego główkę w usta, lekko ją zasysając. 

<Owieczko? c:>

Od Haru CD Daisuke

 Nie mając powodu, aby nie pójść do babci, zabrałem ze sobą świeczkę, którą zapale na jej małym pomniku.
- Chodźmy - Odezwałem się, podchodząc do drzwi, wyciągając z nich klucze, którymi zamknąłem drzwi po wspólnym wyjściu z niego.
- Daleko znajduje się ten cmentarz? - Dopytał, idąc przy moim boku, skupiając się na mnie, gdy ja skupiałem się na drodze.
- Nie to nie daleko, tak w sumie zaraz będziemy na miejscu - Przyznałem, widząc już z oddali tak dobrze znane mi miejsce, w którym czasem zdarza mi się przesiedzieć kilka ładnych godzin. - Jesteśmy - Dodałem, po chwili otwierając małą starą i do tego bardziej skrzypiącą furteczkę, zapraszając go do środka, idąc do jednego ze starszych grobów.
- Dzień dobry babciu - Przywitałem się z kobietą, tak jakbym nie tylko ją widział, a i słyszał.
Zawsze tak robiłem. Czując, że ona wciąż przy mnie jest, jej ciało umarła, ale dusza zawsze jest blisko mnie.
Zapaliłem świeczkę, modląc się o jej bezpieczeństwo, zdrowia i szczęście gdziekolwiek tylko jest, niech będzie szczęśliwa, bo na to zasługiwała, dzięki niej jestem, w tym, kim jestem i mimo drobnych wad jestem jej wdzięczny za to okazane dobro, szczęście i miłość.
Z łagodnym uśmiechem na ustach stałem tak kilka minut, w myślach rozpamiętując ten wspaniały czas, gdy babcia była przy mnie, wspólne gotowanie, pieczenie ciast, zabawy czasem za tym wszystkim tęsknię, brakowało mi jej. I brakowało mi kogoś, z kim mógłbym się podzielić wszelakimi troskami, jednak po tylu latach samotności chyba już nie jestem w stanie się zmienić, aby być z kimś tak na poważnie.
- Możemy już wracać - Odezwałem się do Daisuke, zwracając na niego swoją uwagę, żegnając się z babcią, do której i tak na pewno prędzej czy później zajrzę.
- Jeśli tylko tego chcesz - Odpowiedział mi, a ja bez zbędnych dodatkowych słów wyszedłem z cmentarza, wracając do domu w ciszy, której żadne z nas nie chciało w tej chwili przerwać, ja rozmyślałem, mój partner rozmyślał, a więc każde z nas było pochłonięte swoimi myślami aż do wejścia do środka domu.
- Strasznie wolno dziś pijesz - Odezwał się, od razu po tym, jak usiedliśmy do stołu przy w butelce whisky, którą dziś do mnie przyniósł.
- Tak, a wszystko dlatego, że nie chcę odwalić niczego głupiego, wolę być trzeźwo myślący niż nawalony i znów wyśmiewany przez ciebie - Odezwałem się, od razu dostrzegając ten jego głupkowaty uśmieszek, on to zawsze ma ze mnie ubaw, gdy czegoś nie pamiętam, a ja nie chcę po raz kolejny wyjść na idiotę, jeśli już miałoby do czegoś dojść, wolałbym być tym razem świadom tego, co robię.
- Boisz się, że znów mogłoby między nami do czegoś dojść? - Podpytał, czekając, aż nie wypiję swojej szklanki whisky, nalewając nam obojgu po nowej szklance tego pysznego trunku.
- Nie, nie boję się, że mogłoby do czegoś dość między nami, boję się, że mogłoby do czegoś dojść, a mnie znów by coś mogło ominąć, tylko dlatego, że byłbym upity - Przyznałem, bo tak szczerze, jeśli już uprawiać seks to miło by było coś z niego pamiętać, a nie kolejny raz patrzeć na drugą osobę i czuć zażenowanie tylko dlatego, że własnych wspomnień z tego zbliżenia się nie ma.

<Daisuke? C:>

Od Daisuke CD Haru

 Trochę zaskoczyła mnie wypowiedź Haru. Wygląda na to, że dzieciństwa to on za bardzo nie miał, co dobre nie było. Każdy potrzebował chwili dzieciństwa, takiego beztroskiego, kiedy wszystko było niewinne i nie trzeba było się niczym przejmować. Ja ją utraciłem w wieku siedmiu lat, kiedy znalazłem mamę ledwie żyjącą z poderżniętym gardłem. Prawdopodobnie gdybym wtedy zareagował, pomógł jej, żyłaby do tej pory. Ale nie zrobiłem nic, przerażony ilością krwi. 
– Więc mija czternaście lat od jej śmierci – szybko policzyłem, upijając łyk alkoholu. Spodziewałem się trochę innej odpowiedzi. Bardziej luźniej, mniej poważnej, może głupiej. Za każdym z nas ciągnie się własne piekło, czy coś takiego. – Nie chcesz zaświecić świeczki na jej grobie? Ja też w dniu śmierci rodziców przychodzę nad ich grób – dopytałem, przyglądając się mu uważnie. 
– Może później. Nie wspominałeś nigdy o swoich rodzicach – zaczął dosyć niewinnie temat. Wydawało mi się, że skoro on opowiedział mi swoją historię, to ja powinienem opowiedzieć swoją. Tak to chyba działało wśród ludzi. 
– Nie czytałeś raportu? – dopytałem, trochę tym zdziwiony. Haru pokręcił przecząco głową, dlatego zdecydowałem sie kontynuować. – Miałem siedem lat. Babka opowiadała mi, że rodzice mocno pokłócili się o wyjazd z kraju. Tata pokłócił się z mamą, popełnił morderstwo w afekcie i następnie popełnił samobójstwo. Sęk w tym, że ja nie pamiętam  mmay  dźgnięcia w brzuch. Nie wiem, kto to zrobił, ale ktoś poderżnął jej gardło, i to dosyć nieudolnie, mogłem ją uratować chociażby zwykłym podaniem jakiegoś materiału. Ale uciekłem – wyjaśniłem spokojnie, wpatrując się tępo w palący się kominek. 
– Byłeś tylko dzieckiem – zauważył, a ja od razu pokręciłem głową. 
– Bylem wystarczająco duży, by wiedzieć, co powinienem robić. Idziemy? Bo jak dokończymy butelkę, nie będziemy w stanie nigdzie iść – dodałem, odsuwając od siebie pustą miskę. Jakby chciał, naprawdę mógłby pracować u mnie, podczas takich większych imprez... swoich pracowników, i służących, i kucharzy, i psiarzy, i stajennych... ich wszystkich starałem się traktować dobrze, tak, jak sobie na to zapracowali. Jeżeli widziałem w raporcie, i po prostu ze swoich obserwacji, że się napracowali, no to dostawali premię. Albo podwyżkę, jeżeli starali się regularnie. 
– Mów za siebie, ze mną nie będzie tak źle – usłyszałem, na co uśmiechnąłem się delikatnie. Ostatnim razem... cóż, troszkę mnie zaskoczył. I to pozytywnie zaskoczył. Nigdy nie przespałem się z nikim z niższego stanu. I chyba zacząłem się tego żałować. Wszyscy, z którymi się przespałem, byli tacy... nudni. Jakby uważali, by nie przesadzić. A takiego niecodziennego i zwierzęcego najwidoczniej mi brakowało. Muszę zacząć bardziej doceniać ludzi, którzy znajdują się wokół mnie. A już zwłaszcza pana Kato. 
– Właśnie mówię za siebie, wiem, że mam słabą głowę – wyjaśniłem, dokańczając swoją szklankę. No proszę, chyba to pierwszy raz będzie, jak ja skończyłem pierwszy szklankę. Zazwyczaj to ja goniłem jego. Muszę zapamiętać, że jak już wrócimy, to poczekam na niego. I też muszę zapamiętać jedną rzecz. Na następne wolne zrobię mu tort. Ale ja to mu zrobię, pod okiem mojej wspaniałej pani kucharki. Pewnie nie będzie taki dobry, jak tej od jego babci, która z opowiadań wydaje się być zupełnym przeciwieństwem mojej... Ale będę się starał. Muszę dbać o mojego ulubionego strażnika. 

<Owieczko? c:>

Od Mikleo CD Soreya

 Tak jak prosił mój mąż, ubrałem się w czyste i wygodne ubrania, przeczesując swoje długie włosy, aby znów wysoko móc je związać.
Gotowy do zejścia na dół, zrobiłem to najszybciej, jak byłem tylko w stanie, ratując mojego męża od tych maluchów które miały już go serdecznie dosyć, kilka dni mnie nie było, a tu takie zmiany maluchy miały dość tatusia, a zazwyczaj bywało na odwrót, coś nowego i jak dla mnie bardzo przyjemnego.
- Dzień dobry maleństwa - Przywitałem się z dziećmi, przytulając je do siebie, całując w czułka, ciesząc się z powrotu do ludzkiego życia, bycie lisem na pewno było fajne, ale gdy ma się rodzinę, lepiej jest być blisko nich jako człowiek niż jako zwierze.
- Mama! - Maluchy cieszyły się, ciągnąc mnie za ręce do zabawek, którymi chętnie się z nimi bawiłem, kilka dni braku kontaktu ze światem, a już tak wiele do nadrobienia mam, czas dla dzieci, czas dla męża, dla zwierzaków z każdym musiałem się przywitać i poświęcić mu czas, nawet jeśli nie było to zbyt proste.
- Pomóc ci w czymś? - Zawołałem, nie chcąc, aby mój mąż robił wszystko sam, gdy tak naprawdę ja też mogłem mu pomóc.
- Nie ma takiej potrzeby, baw się tam z dziećmi, chcesz może coś zjeść? - Zapytał, a ja zastanowiłem się chwilę nad jego pytaniem, czy ja chciałem jeść? W sumie to nie chciałem, ale chętnie bym zjadł, tak dla zasady, bo mogłem jeść.
- Jeśli ty zjeść to i ja coś zjem - Powiedziałem, nie chcąc jeść sam obiadu, gdy on jeść go nie będzie, towarzystwo męża było dla mnie bardzo ważne. Brakowało mi jego bliskości, a więc chciałem nadrobić czas stracony z mężem i dziećmi.
- No dobrze, dobrze zjem - Odpowiedział, wracając do górowania obiadu, gdy ja zajmowałem się naszymi maluchami, które dzisiaj naprawdę były strasznie ruchliwe, oczywiście to bardzo dobrze, bo to oznaka, że rosną zdrowo, ale mimo wszystko to trochę męczące, chyba jednak nie do końca miałem tyle siły, ile na początku mi się wydawało mieć na maluchy.
- Zapraszam na obiad - Zawołał Sorey, zwracając tym samym naszą uwagę.
- Obiad - zawołały zadowolone maluchy, wstając z ziemi, powoli doczłapując się do kuchni, gdzie czekał na nich nie tylko pyszny obiad, ale i ich cudowny tatuś. - Mam nadzieję, że zasmakuje - Dodał gdy wszyscy siedzieliśmy na swoich miejscach, a jedzenie zostało przed naszym nosem.
- Na pewno, ja tam wierzę w twoje możliwości - Zapewniłem go, całując w policzek, nim zacząłem jeść obiad, który tak jak podejrzewałem był naprawdę bardzo pyszny. Ciekawe, nie było mnie kilka dni, a on już nauczył się gotować? Chyba muszę zacząć częściej znikać, aby był w tym jeszcze lepszy.
Zadowolony i najedzony nabrałem siły, aby dalej opiekować się naszymi maleństwami, które niespecjalnie chciały mi odpuścić. Ale czy miałem im to za złe? Nigdy w życiu, kochałem te maluchy, nawet jeśli chciały mnie wykończyć.
Maluszki w końcu poszły spać, a ja mogłem odetchnąć, odetchnąć i cieszyć się towarzystwem mojego męża, który przytulił mnie do siebie, pozwalając mi schować się w swoich ramionach.
- Kocham cię - Wymruczałem, całując delikatnie jego szyję, pozostawiając tam czerwone ślady, którym nie mogłem się oprzeć.

<Pasterzyku? C:>

Od Haru CD Daisuke

 Po jego pytaniu poczułem pustkę w sercu, już dawno nie spędzałem z nikim czasu w dniu urodzin a wszystko to, po tym, co się wydarzyło, po tamtym dniu nie chciałem już nigdy świętować urodzin.
- Nie lubię swoich urodzin, nie świętuję ich już od szesnastego roku życia - Przyznałem, podając mu szklankę, odstawiając swoją szklankę na bok, nie mogłem przecież pić zbyt dużo lub też inaczej, zbyt szybko nie chcąc znów odlecieć, nie specjalnie uśmiecha mi się uprawianie seksu podczas upicia alkoholowego, nic znów nie pamiętając.
- Dlaczego? Każdy przecież lubi świętować swoje urodzin - Wyznał, a ja nie mogłem się z tym nie złościć. To, co mówił, było prawdą, każdy lubi urodzin i ja kiedyś je lubiłem i to bardzo aż do pewnego dnia, który wszystko w moim życiu zmienił.
- Ja też kiedyś lubiłem je świętować, aż do pewnego dnia - Zacząłem, barów się jedzeniem, którego od razu mi się odechciało, rozmowa o mojej babci i jej śmierci była dla mnie czymś przykrym, nie miałem nikogo innego, a i ona odeszła ode mnie.
- Pewnego dnia? Chcesz o tym porozmawiać? - Zapytał, przyglądając mi się z uwagą w swoich oczach..
- Nie znałem moich rodziców, mama umarła podczas porodu, a tata na wojnie zostawiając mnie zupełnie samego, ludzie uważali, że tego nie przeżyje, bo kto, by się mną zająć? Ku mojemu szczęściu babcia była w stanie mnie wychować, starsza kobieta z uśmiechem na ustach i pogodą ducha, ludzie ją kochali, a ona kochała ludzi. Zawsze na moje urodziny piekła mi mały tort, co rok dodając jedną małą świeczkę, zachęcając mnie do czekania na urodziny każdego roku, niestety moje szesnaste urodziny nie były już takie kolorowe, babcia zmarła w dniu moich szesnastych urodzin, a ja nie mogąc się pozbierać, przestałem świętować urodzin, nie czując już tej radości, którą czułem każdego roku, gdy przy mnie była, no i wiesz, to ona nauczyła mnie gotować, pracowała jako kucharka, a ludzie uwielbiali to, co gotowała - Powiedziałem, wracając do wspomnień, w których to starsza kobieta była przy mnie a życie było prostsze. Nie musiałem się o nic martwić, nie musiałem bać się dnia jutrzejszego a teraz? Teraz wszystko było bardziej smutne i tak wiem, sam odsunąłem się od ludzi, nie chcąc świętować urodzin, gdy tak naprawdę mogłem robić to z tymi, których lubię i szanuję, a jednak ja całkowicie zamknąłem się na świętowanie urodzin. Wiele lat, a nie świętowałem, a więc chyba po prostu tego nie potrzebowałem, urodziny to tylko uświadomienie mi jak bardzo stary już jestem.
Daisuke patrzył na mnie, chyba zastanawiając się nad tym, co mu powiedziałem, nie tego się chyba spodziewając, no cóż. Jestem, jak sam stwierdził, miłym człowiekiem i chętnym do współpracy z ludźmi, ale tak naprawdę tyle lat jestem sam, że chyba nie potrzebuję już nikogo przy sobie mieć, dobrze mi spędzać czas z ludźmi w pracy, ale poza nią zdecydowanie chyba przyzwyczaiłem się do bycia samemu i nie wiem, czy chciałbym to zmienić nawet podczas świętowania urodzin, których tak naprawdę i tak od lat nie świętuje.

<Daisuke? C:>

Od Soreya CD Mikleo

 Początkowo byłem pewny, że Mikleo chodzi tylko i wyłącznie o zwykłe pieszczoty, których w sumie dawno nie mieliśmy. Znaczy się, on ja nie miałem, on w pewnym sensie miał. Trochę go kiedyś drapałem po brzuszku, za uszkami, głaskałem po łebku, i nawet mu się to podobało, a przynajmniej wyglądał, jakby mu się to podobało. Mimo wszystko Mikleo chyba tęsknił za pocałunkami i przytulaniem, a nawet za czymś więcej o czym zorientowałem się dopiero, kiedy ten znalazł się na moich biodrach. Pierwsze, co chciałem powiedzieć, to że „nie powinniśmy”, ale szybko ugryzłem się w język. Wcale nie tak dawno prosiłem Mikleo, by dawał mi znać, kiedy będzie miał jakieś potrzeby. Gdyby to usłyszał, znów by mi się zamknął w sobie, a tego to ja nie chciałem. Nie chodzi o to, że nie chciałem, chciałem, ale to nie był na to dobry czas. Dzieci w każdej chwili mogą się obudzić, to była taka trochę ich pora. 
Chyba wykrakałem, bo nim zaczęło się między nami dziać, dzieci głośno dały nam znać o tym, że wstały i chcą do mamy. Mikleo westchnął ciężko, niespecjalnie pocieszony, i położył się na mnie, chyba nie za bardzo chcąc wstawać. Mówił mi, że czuje się lepiej, i kiedy to usłyszałem pomyślałem, że już jutro będę mógł wrócić do pracy, ale wszystko wskazywało na to, że jeszcze trochę będę musiał z nim posiedzieć, by się przyzwyczaił do tego wszystkiego, i na pewno wypoczął. Ja myślałem, że bez problemu dam sobie ze wszystkim radę sam, no i się mocno przeliczyłem. Mam nadzieję, że mimo wszystko źle nie było, bardzo się starałem, by ogarnąć wszystko na raz i jeszcze więcej. 
- Później nadrobimy – powiedziałem cicho, po czym go pocałowałem go w czubek nosa. 
- A miał być taki miły poranek – znów wetchnął ciężko, z niechęcią podnosząc się z mojego ciała. 
- Jak dla mnie jest bardzo miły. W końcu miło jest obudzić się obok pięknego męża, a nie lisa, któremu jak się później okazało w każdej chwili może odbić i może mi odgryźć nos – powiedziałem żartobliwie, poprawiając jego grzywkę, która opadała mu na czoło. 
- Przepraszam za to ugryzienie – powiedział ze smutkiem, a przecież to nie tak miało być. Ja tylko chciałem mu humor poprawić, to wszystko, a jak zwykle coś zepsułem.
- No już, Owieczko, nie smuć się, nic się przecież nie stało. Ręki mi nie odgryzłeś, nie umarłem, więc nie ma co się tym przejmować – starałem się go pocieszyć, po czym raz jeszcze pocałowałem go w policzek. – Idę do naszych pociech, przebierz się i dołącz do nas w salonie, bo mnie zjedzą żywcem, jak do nich nie przyjdziesz – poprosiłem i wyszedłem z łóżka, nie mogąc dłużej ignorować naszych maleństw. 
Tak jak myślałem, dzieci znów nie były zachwycone moim pojawieniem się, zdecydowanie bardziej woląc, aby przyszła tu ich mamusia. Przez najbliższe kilka dni na pewno będą mnie ignorować i jakoś się do tego przywyknę. Przynajmniej będę miał więcej czasu na zajęcie się domem, i na pracę, mam nadzieję, że będę mógł wziąć jakąś dłuższą zmianę. Najlepiej, jakbym wychodził do pracy wcześniej niż do tej pory, niż gdybym miał wracać później, bo Mikleo zostanie wtedy sam z całym domem na głowie, więc muszę mu pomagać. Będę musiał pogadać z Alishą, która już pewnie wróciła... byleby mi tylko płacy nie zwiększyła, bo ja na to nie zasłużyłem.

<Owieczko? c:>