piątek, 22 września 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Słysząc słowa męża i widząc, co czyni, zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, czy to aby na pewno dobry pomysł nie żebym uważał go za słabego i nie żebym sugerował, że sobie nie poradzi. Ja po prostu martwię się o niego i nie chce, aby ta wyprawa do pracy skończyła się źle dla niego i dla jego psychiki, która na pewno jeszcze nie jest zdrowa.
Moim zdaniem powinien jeszcze zostać w domu. Rozumiem, że chce dla nas jak najlepiej, że chcę zbierać pieniądze dla naszych dzieci, dla zwierząt, dla mnie na nasz ślub i inne potrzebne rzeczy, ale w takiej sytuacji powinien zająć się sobą, a nie myśleć o wszystkim innym.
Zmartwiony przyjrzałem mu się uważnie, już na pierwszy rzut oka dostrzegając, że on nie ma na to siły, jest zmęczony, jego wory pod oczami mówią mi zdecydowanie więcej niż on sam, to naprawdę nie jest dobry pomysł, dlaczego on musi być aż takim upartym dzieckiem?
- Sorey jesteś pewien, że właśnie tego chcesz? Wiesz to nie tak, że nie wierzę w twoje możliwości. Ja po prostu boję się, że twoja psychika może jeszcze nie być gotowa po tym wszystkim do powrotu, wiesz, może zrób sobie jeszcze kilka dni wolnego, nim wrócisz do pracy - Zaproponowałem, chcąc po prostu dla niego dobrze, dla jego psychiki dla jego zdrowia po prostu dla jego całego.
Sorey spojrzał na mnie, a jego grymas na twarzy delikatnie mnie zaskoczył, on zazwyczaj takie grymasów na twarzy nie ma. Czyżby się na mnie o coś gniewał? Tylko za co, przecież ja nie zrobiłem, niczego złego tylko się o niego martwię to chyba nie grzech.
- Co to za mina? - Zapytał, unosząc jedną brew ku górze, nie pojmując jego zachowania.
- Jak mina? - Zapytał, ale w jego głosie słyszałem bulwers, może to przez to niewyspanie się, sam już nie wiem.
- Właśnie ta, wyglądasz i zachowujesz się, jakbyś był na coś zły, a ja nie rozumiem na co - Wytłumaczyłem, unosząc jedną brew ku górze.
- Jestem zły, bo nie wierzysz w moje możliwości, nie wierzysz w to, że sobie poradzę, kiedy ja właśnie dam sobie świetnie radę. I jeszcze się zdziwisz - Mruknął, niezadowolony zachowując się troszeczkę jak dziecko, czy on myśli, że ja chcę dla niego źle? Przecież ja tylko się martwię.
Wzdychając cicho, pokręciłem głową, przyglądając mu się uważnie.
- Rób, co chcesz, nie będę już stał ci na drodze - Odpowiedziałem spokojnie, wychodząc z kuchni, idąc tylko po jego cieplejszy płaszcz, który mu przyniosłem, aby się nie przeziębił. - Proszę może i nie jestem przekonany co do twojego wyjścia z domu, ale jeśli już tak bardzo ci na tym zależy. Proszę, weź cieplejszy płaszcz, abyś później się nie przeziębił - Odezwałem się, wychodząc z kuchni, pozostawiając męża samego, skoro tak bardzo mu przeszkadzam, wykonywaniu jego pracy po prostu wrócę do łóżka, położę się i pójdę spać o tej godzinie i tak nic ciekawszego do roboty sobie nie znajdę, a nie chcę na siłę szukać sobie pracy, bo w końcu będę miał na to cały dzień.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz