No i co ja z nim mam? Przecież nie mogę powiedzieć mu, że tak nie jest, gdy faktycznie ma racje, moje łóżko jest okropne, ale wciąż funkcjonalne dlatego nie mam potrzeby, aby je zmieniać, z resztą, po co mi wydawać na to pieniądze, gdy mogę za ni kupić coś zdecydowanie lepszego tak jak na przykład produkty potrzebne do obiadu, które i on lubił u mnie zjadać.
- To prawda moje łóżko jest do bani, ale jeszcze jest funkcjonalny dlatego ciężko mi go wymienić, szkoda na to pieniędzy - Odpowiedziałem, przyznając mu rację, jednocześnie tłumacząc mój punkt widzenia. Bo po co wymieniać coś, co jeszcze działa? No nie koniecznie jest ku temu potrzeba.
- Tobie może szkoda, ale mi ani trochę, kupię to łóżko tylko dlatego, że sam będę z niego korzystał - Powiedział, wywołując u mnie ciężkie westchnięcie, no ja nie jesteś pewien czy bym chciał, aby mi je kupował.
- Tak, a później, gdy się mną znudzisz, zabierzesz mi łóżko i będę na ziemi musiał spać - Odezwałem się czym zaskoczyłem mojego kompana, chyba takich obiekcji się nie spodziewał, no cóż, myślę trochę do przodu, nie chce potem spać na ziemi.
- O tym nawet nie pomyślałem, ale teraz gdy tak o tym mówisz, to brzmi całkiem zabawnie - Stwierdził, złośliwie się do mnie uśmiechając.
- No tak boki zrywać wiesz? - Mruknąłem, patrząc na niego z niezadowolenie wymalowany na twarzy.
- Nie martw się, nie znudzisz mi się tak szybko, ale jeśli się tak stanie, zadbam o to byś miał wygodnie na tej podłodze - Powiedział, złośliwie się przy tym do mnie uśmiechając.
- Ale z ciebie gad - Mruknąłem niezadowolony, przewracając swoje oczy, wracając do koszar, gdzie mieliśmy przecież co robić, Akira na nas czekał, a my nie mogliśmy kazać mu czekać jeszcze dłużej. Daisuke nic mi nie odpowiedział, ja jednak czułem, że to jeszcze nie koniec, on tylko na chwile jest taki cichy, w końcu się odwinie, a wtedy nie będę na to przygotowany.
- Zapraszam, mamy do pogadania - Odezwałem się do Akiry, otwierając kraty, za którymi siedział.
- Nareszcie, mnie wypuszczacie - Powiedział zbyt pewny swego, on chyba naprawdę myśli, że teraz go wypuścimy, jeszcze się facet zdziwi.
Nie komentując jego słów, zabrałem go ze sobą, do jednej z mniejszych salek prosząc, aby usiadł na krześle, będą dla niego miłym la zasady, wcale nie usiałem, ale taki już jestem.
- Czego ode mnie chcecie, Kambe co ty tu w ogóle robisz? - Mężczyzna chyba był mocno zdziwiony obecnością mojego towarzysza, no cóż, gdybym był na jego miejscu, też bym w sumie był zaskoczony, ale nie tym czy powinien być zaskoczony.
- Nie powinno cię interesować, co robię tu ja, to ty jesteś pytany - Odpowiedział mu oschłym głosem, co przyznam, lekko mnie zaskoczyło, takiego jeszcze go nie słyszałem.
- Nic na mnie nie macie - Powiedział, zbyt pewien siebie, a to jeszcze go zgubi.
- Mamy dowody na to, co robiłeś, a z tego się już nie wywiniesz - Powiedziałem spokojnie, zaczynając go wypytywać, o to ile kobiet skrzywdził, gdzie są ciała, co z nimi robił, ale on na każde moje pytanie odpowiadał, że nic nie wie, że go wrabiamy.
Zmęczony tym człowiekiem musiałem, wyjść z pokoju przesłuchań zostawiając go z Daisuke, samemu potrzebując kilku minut, aby odetchnąć i nie zabić tego człowieka.
<Daisuke? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz